Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie
Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie читать книгу онлайн
Po ?mijach i kretach. po Szczurach i rekinach. przychodzi czas na prawdziwe bestie. Elfy i ludzie. Ostatni tom sagi Ukochani Poddani Cesarza. I ostatnia szansa. aby dowiedzie? si?. co si? sta?o z rudow?os? z?odziejk? Jong?. z tch?rzliwym genera?em Tundu Embroja. z pi?knym majorem Hengistem… i z samym Cesarzem. Czy opowie??. kt?ra dzieje si? w ?wiecie gorszym ni? nasz. mo?e sko?czy? si? dobrze?Ukochani poddani Cesarza znajduj? si? w Rombie. gdzie torturowane s? nawet ro?liny. a cierpienia fizyczne i psychiczne s? tak misternie kombinowane. aby po??czy?y si? w doskona?? jedno??. Tymczasem grupa gotowych na wszystko krasnolud?w przekrada si? do stolicy. aby zg?adzi? Cesarza. Kto? musi ponie?? kar? za m?czarnie wszystkich istot… Ale kto. je?li to wszystkie istoty s? winne?
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Nie – powiedział Agni cicho. – Nie eksperymentujmy. Wędzarnie są przewiewne, ta nasza tutaj nawet bardzo. Siłą rzeczy, nie jest dźwiękoszczelna. A jak któremuś wypadnie knebel i zacznie się drzeć? Albo jeśli wędzonka będzie zbyt już gówniana? Nie, zabijmy ich teraz.
– Grmfff!!!
– Dzień dobry! Halo! Jest tam kto! Proszę otworzyć drzwi!
– Tak jest, słucham, o co chodzi? – spytał Agni, udając zmęczone lekceważenie.
– Zajazd Wiernego Sługi? – spytał elf-renegat z przyciętymi uszami, w szarobrązowym uniformie. Na ramionach miał znak Przekłutej Dłoni, czyli dystynkcje Kontrolera Handlu.
– Tak.
– Zalegacie z Błogosławioną Opłatą Licencyjną Uprawniającą do Zajmowania się Nędznym i Przeklętym Handlem. Jak również z Metapodatkiem od Wyszynku.
– Nędznego i Przeklętego.
– Nie, wyszynk należy do kategorii Działalności Nikczemnej, nie podpada pod Nędzę i Przekleństwo. Jesteście nowi w tym interesie?
– Tak. Jesteśmy nową Brygadą Zarządzająco-Ajencyjną i dopiero co przejęliśmy Zajazd. Tak że z niczym nie zalegamy.
– Mogę obejrzeć wasz glejt?
– Akurat. Znamy wasze numery. Dam ci glejt Cesarskiego Przyzwalającego Kiwnięcia Głową, a ty mi go już nie oddasz. Powiesz: „Nie ma glejtu, nie ma interesu”. I będziesz chciał łapówkę.
– Nie jesteście ze stolicy?
– Nie. Sprowadzono nas tutaj za zasługi w prowadzeniu zamtuza Nadzieja w mieście Killach.
– Mogę obejrzeć świadectwo waszych zasług?
– Nie. Mogę ci tylko powiedzieć, że były to zasługi, które nie interesują takich służb, jak wasze. Były to zasługi, które interesują zupełnie inne służby.
– Panie brygadierze, proszę nie próbować mnie zastraszyć. – Elf pobladł ze złości. – Może i dobrze prowadziliście działalność podsłuchową w waszym burdelu, ale nie mnie to oceniać…
– Na pewno nie tobie.
– …Ale z moich papierów wynika, że zalegacie. Zajazd Wiernego Sługi nie zapłacił Opłaty Licencyjnej w terminie, ani Metapodatku. To znaczy, że przejęliście Zajazd z jego zobowiązaniami i ja teraz muszę przystąpić do egzekucji długu. Ze względu na opóźnienie zapłaty, egzekucja oznaczać będzie nie tylko przejęcie lokalu i zarekwirowanie mienia, ale także…
Elf spojrzał w papiery.
– Ale także egzekucję: wyrwanie jąder, obcięcie rąk, nóg, nosa, uszu i wszystkich innych wystających części. Proszę wpuścić mnie do domu i położyć się na podłodze razem z resztą Brygady, tak abym mógł przystąpić do natychmiastowej egzekucji. – Aha.
– Proszę mnie wpuścić! Ja muszę wejść i to zrobić!
– Aha. Skoro pan musi…
– Nie ruszaj się.
– Skurwysyny.
– Nie ruszaj się.
– Skurwysyny. Czy wyście zwariowali? Tutaj jest stolica! Kiedy Cesarski Funkcjonariusz mówi, że macie się położyć na podłodze, to wy to robicie! I nawet nie ośmielicie się skrzywić podczas egzekucji…
– Nie ruszaj się. Zostaw ten miecz.
– Nie boję się was! To wy się boicie! Za mną jest Majestat Cesarza!
– Nie ruszaj się.
– Ja wam pokażę!
– Nie ruszaj się.
– Ja wam dam!
– Nie ruszaj się.
– Ja wam dam „nie ruszaj się”…
Miecz świsnął. Toporek z głuchym ni to pluskiem, ni to tąpnięciem zagłębił się w piersiach elfa-renegata. Elf upadł na podłogę. Przez chwilę buchała z niego fontanna krwi.
Obok niego spadła odcięta głowa Agniego. Sam Agni, jak na krasnoluda przystało, zrobił jeszcze kilka kroków, machając toporem, a potem też upadł. Spora jego część rozlała się po deskach podłogi, tworząc wielką czerwoną kałużę. W ten sposób Agni rozprzestrzeniał się coraz bardziej i bardziej, docierał do piwnicy, wsiąkał w drewno. Wszystko rozgrywało się szybko, bardzo szybko, z każdą chwilą szybciej. Teraz krasnolud leżał w ziemi. Ale częściowo wędrował też gdzieś dalej w trzewiach białych larw. Wylęgły mu się w brzuchu, a teraz sam był w ich brzuchach i wędrował z nimi w górę, ku powierzchni ziemi. Spora część wyparowała, skropliła się i spadła do jakiegoś potoku, a że potok przesycony był ziołami nasennymi i ciężką solanką, od razu zasnęła. Ale w większej części Agni nie spał. Nie mógł. Mieszanie się z całym Wszechświatem wiązało się z pewnym nieznośnym uczuciem. Nie był to wprawdzie ból, ale wszechobecne swędzenie. I nie było jak się podrapać.
– Urmultu humu huruturu pufu! Umbumbu bubu bumbu bumbu bubu!
– Posłuchaj mnie uważnie. Za chwilę znajdziesz się na granicy śmierci.
– Umpumpu tumfu surumupu kumbu! U bubu bubu mutupunu bubu!
– To będzie twoje pierwsze zetknięcie ze smakiem nieśmiertelności.
– Kumburuturu rurukuku puntu! Urmultu hungu pumburuntu bubu!
– Chcę, żebyś skoncentrował się na tym przeżyciu. Chcę, żebyś przeżył tę swoją śmierć. No, prawie śmierć.
– Upupu kuku kugu gugu kukku! Rumpuru huppu sulululu bubu!
– To będzie bardzo silne przeżycie.
– Fumpuku rurru mumu mumu bubu! U bubu bubu bubu!
– Teraz zostanie wsunięta do twoich płuc tak zwana silnotchawka.
– Kungutulupu susurumu pumpu! Rururu tutu kukunuku bubu!
– Przez silnotchawkę będziemy wypełniać twoje płuca powietrzem, a potem będziemy to powietrze wysysać.
– Kuppupu ruru stututu ntuntu! Mumbulu bubu bumbu bumbu bubu!
– Narzucimy ci nasz własny rytm oddechów.
– Unkuku kunku rurutu pumbubu! Bumbunu nuru bunutudlu bubu!
– W twoje płuca wdzierać się będzie o wiele więcej powietrza niż dotąd.
– Gumburbu pumu pututunu pumpu! Sumpuru kungu numutunu bubu!
– Oddychanie to proces życiowy. A my cię nim o mało nie zabijemy.
– Fumpupupuku rururutu punglu! Untuktu rfundu mulupupu bubu!
– Bo nasze zabijanie daje życie. Życie wieczne. Zbliżysz się do granicy śmierci tak bardzo, tak bardzo zapoznasz się ze śmiercią… Że zaczniesz się na nią uodporniać…
– Rurupu stutu nturutuntu gumfu! Muruppu turtu kururudu bubu!
– Więcej oddychania to więcej życia. Nie wypełniłeś twojej misji, nie sprawdziłeś się w pełni… A my i tak damy ci pełnię życia. A nawet więcej niż pełnię.
– Tumtupuputuku lufuturu rurtu! Umpukku puru mumududububu!
– Teraz właśnie otwieramy ci usta… I aplikujemy silnotchawkę.
– Uhhuhu huhu huhhu huhhu huhu! Huhuhuhu huhuhuhu huhu!!!
– Skoncentruj się na tym, co ci robimy. Skoncentruj się na silnotchawce, Ritavartin. Właśnie dajemy ci pierwszą bardzo dużą porcję powietrza…
– Witaj, admirale Matsuhiro.
– Witaj, śliczna ośmiorniczko.
– Skąd to porównanie?
– Bo schrupałbym cię jak ośmiorniczkę, panienko.
– Aha. A ja myślałem, że to aluzja do ostatniej chłosty ośmiornicowym jadobiczem, jaką ci wymierzono.
– Nikt nie ośmieli się podnieść ręki na wielkiego wojownika.
– Przecież widzę rany.
– Ha! Rany to chleb codzienny dla wielkiego wojownika.
– To skąd się biorą, jeżeli nikt nie podnosi ręki na wielkiego wojownika?
– Ha! Wielki wojownik sam sobie zadaje rany, żeby nie wyjść z wprawy.
– Rozumiem. Próbujesz mnie przekonać, by zostawić cię w spokoju, a ty już wtedy sam się storturujesz tak koncertowo, jak nawet my byśmy nie potrafili?
– Ha! Będziecie zadziwieni.
– Niestety, admirale Matsuhiro. Tortura zadawana cudzą ręką boli podwójnie. A ponieważ ciągle wyrażasz chęć tak zwanego spółkowania, więc pozwolę ci pospółkować. Czy widzisz to tutaj włochate zwierzątko?
– Nie…
– Nie widzisz?
– Widzę, panienko, ale…
– To jest tak zwany bumbon. Normalnie bumbon jest łagodny i poddaje się ludzkim gwałtom z cichym smutkiem. No, nie zawsze cichym. Charakterystyczną cechą bumbona jest niezwykła miękkość i elastyczność mięśni. Dzieje się tak dlatego, że bumbon jest w stanie wytworzyć w swoim organizmie próżnię w dowolnym miejscu. Bumbona można zgwałcić praktycznie wszędzie, bo gdziekolwiek by się przytknęło narząd płciowy, już przy lekkim nacisku powstaje miłe włochate zagłębienie odpowiednich rozmiarów. Ale za pomocą krótkiego pobytu w Rombie, podczas którego uodpornialiśmy bumbona na śmierć, bumbon stał się antybumbonem. Pod wpływem tortur i związanego z nimi stresu zrobił się, powiedzmy, wewnętrznie agresywny. W momencie, w którym rozpoczniesz gwałt, bumbon wytworzy próżnię naokoło twojego narządu gwałtu. Nagłe pojawienie się próżni, czyli brak ciśnienia powietrza wokół członka, sprawi, że fiut eksploduje. A bumbon zliże jego resztki z futra, będzie więc miał dodatkowo kolację. Dzięki tej eksplozji admirał Matsuhiro zbliży się do granicy śmierci. Zapozna się z nią tak dobrze, że zacznie się na nią uodporniać. Milczysz, admirale Matsuhiro? A przecież wielki wojownik niczego się nie boi?
– Wielki wojownik jest już dosyć dobrze zapoznany ze śmiercią! Wielki wojownik nie zgwałci zwierzątka! To poniżej jego godności!
– Zgwałci, zgwałci.
– Nie podnieci się!
– Podnieci. Ja go podniecę. W mojej najpiękniejszej kobiecej postaci. Zrobię ci to, o czym marzyłeś, admirale Matsuhiro. Będę cię pieścić, miętosić, lizać… Z tą drobną różnicą, że ostatecznej penetracji dokonasz nie na moim ciele, tylko na ciele tego tu oto bumbona. Zobacz, jak maleństwo się szczerzy… No dobra, przystąpmy do rzeczy.
– Nie… Panienko… Nie, najpierw muszę ci coś wyznać… Panienko, nie rób tego… Nie rób tego jeszcze… Poczekaj, bo będziesz żałować… Nie chcę, abyś mnie dotykała… W ten sposób… Panienko… Chociaż jest panienka uzurpatorem… Ja panienkę kocham… Chcę z panienką wziąć ślub! Nie chcę tego robić bez ślubu!
– Jasne. Jako Cesarz, udzielam ci natychmiast ślubu ze mną. I z bumbonem. Ciesz się, jesteś pierwszym i jedynym człowiekiem, który poślubił Cesarza. I bumbona.
– Panienko… Nie, panienko… Proszę… Panienko! Panienko! Panienko!
– Możesz mi mówić „pani Matsuhiro”.
– Panienko! Panienko! Panienko… Panienko… Panienko… Panienko… Och, panienko… Pani… Pani moja… Pani… Pa…!!!
– Dobry bumbon, dobry.
– I jak tam, Ziofilattu?
– Hhh…
– Masz jakieś kłopoty z artykulacją?
– Hhh…
– No tak. Przecież sam zmasakrowałem ci gardło, bawiąc się z tobą w rybaka, rybkę i wędkę. Ale już czas, by skończyć z tymi dziecinnymi zabawami. Chociaż ty lubisz bawić się z dziećmi, prawda? Z małymi dziewczynkami?