-->

Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie, Piatek Tomasz-- . Жанр: Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie
Название: Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie
Автор: Piatek Tomasz
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 171
Читать онлайн

Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie читать книгу онлайн

Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie - читать бесплатно онлайн , автор Piatek Tomasz

Po ?mijach i kretach. po Szczurach i rekinach. przychodzi czas na prawdziwe bestie. Elfy i ludzie. Ostatni tom sagi Ukochani Poddani Cesarza. I ostatnia szansa. aby dowiedzie? si?. co si? sta?o z rudow?os? z?odziejk? Jong?. z tch?rzliwym genera?em Tundu Embroja. z pi?knym majorem Hengistem… i z samym Cesarzem. Czy opowie??. kt?ra dzieje si? w ?wiecie gorszym ni? nasz. mo?e sko?czy? si? dobrze?Ukochani poddani Cesarza znajduj? si? w Rombie. gdzie torturowane s? nawet ro?liny. a cierpienia fizyczne i psychiczne s? tak misternie kombinowane. aby po??czy?y si? w doskona?? jedno??. Tymczasem grupa gotowych na wszystko krasnolud?w przekrada si? do stolicy. aby zg?adzi? Cesarza. Kto? musi ponie?? kar? za m?czarnie wszystkich istot… Ale kto. je?li to wszystkie istoty s? winne?

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

– Tatusiu mamo… Ale jeśli ja… Jeśli teraz będzie aż tak strasznie bolało…

– To co? To co w tym będzie takiego dziwnego?

– Nie, niedziwnego… Mówiłeś, że im większa świadomość, im więcej wiem, tym więcej trzeba cierpieć… To powinno też działać w drugą stronę…

– Chcesz się czegoś dowiedzieć.

– Taaak!!!

– Chcesz się dowiedzieć, czym jest Święty Obraz.

– Taaak!!!

– Co to, do kurwy elfki, jest?

– Ani pole, ani łąka, ani las.

– Nie mam bladego pojęcia.

– Ja też nie mam – przyznał się w końcu Agni – ale sądząc po zapachu, zbliżamy się do miasta.

Weszli ostrożnie na osobliwy teren. Wszędzie powiewały poszarpane płachty czegoś, co wyglądało jak zgniłe prześcieradło. Krzaki silnojadu i szarostrzępu rosły pogrupowane w idealne kwadraty. Gdy Agni się przyjrzał, zrozumiał dlaczego. Cały teren pokryty był kwadratowymi, drewnianymi ramami, nieraz rzeźbionymi lub ze śladami złoceń. Krzewy rosły w nich, przebijając się do góry przez resztki płótna. Ramy chrzęściły pod stopami, pękały, gdzieniegdzie spiętrzały się w całe stosy drewnianych kwadratów. Nagle jedna z płacht wylądowała na bucie Agniego, wiatr owinął mu ją wokół cholewy. Wszystkie krasnoludy przyjrzały się zatartemu fragmentowi malowidła.

– Wysypisko obrazów – powiedział Naku.

– Świętych Obrazów – stwierdził Ardżu. – Tak zwanych Świętych Obrazów.

– To ma być niby ten Obraz, co przedstawia powstanie ludzi?

– Tak.

– To gówno prawda, oczywiście – stwierdził Naku. – Po co miałby być Święty Obraz przedstawiający powstanie ludzi, jak nie ma obrazu przedstawiającego powstanie krasnoludów.

– W naszym przypadku to powinna raczej być rzeźba. Z kamienia.

– Jasne, że z kamienia.

– Nie – uciął nagle Agni. – Nie, ta cała historia z Obrazem nie jest taka głupia.

– Z całym szacunkiem – powiedział Naku – ale pieprzysz pan, panie dowódco.

– Nie, pomyślcie przecież… Jeżeli na tym Obrazie jest pokazane, jak powstali ludzie, to pewnie można z niego też się domyśleć, jak się ich pozbyć, wszystkich naraz. Pewnie dlatego nie chcą go publicznie pokazywać. A pomyślcie, gdyby się tylko dowiedzieć…

– Ha! – zaśmiał się Ardżu. – Kocham naszego dowódcę.

– Bima powiedziałby: jak go kochasz, to idźcie w krzaki.

– Bima.

– Bima sam był niezły numer. Wiesz, co on wyprawiał na kopalni z tamtym drugim czarnulkiem…

– Ale co ma zrobić biedny krasnolud, gdy nie ma kogo gwałcić?

– No nie, to perwersja jest. Przecież krasnolud powstał po to, żeby walić konia. Krasnolud to jest byt, taki jak kamień i sam sobie wystarcza. Nikomu się nie śniło, że można inaczej, póki nie pojawiły się elfy.

– Jak ja się pojawiłem, to elfy już były.

– I były elfki.

– No. I można było taką elfkę złapać…

– Albo elfa. Jak się go gwałciło, to kobieciał. Chyba że naprawdę się wkurwił.

– Jak się wkurwił, to się nie skurwił.

– Zaraz. – Ardżu wrócił do poprzedniego tematu, który najwyraźniej frapował go bardziej… – Nie wiem, czy z Obrazu można się dowiedzieć, jak pozbyć się ludzi. Przecież podobno jest tyle wersji tego bohomazu…

– Tak – przyznał Agni. – I właśnie o tym myślę. Myślę, dlaczego wyrzucili te Obrazy do śmieci.

– Może się zużyły?

– Obraz przechowywany w suchej drewnianej świątyni i prawie zawsze przykryty zasłoną nie zużywa się tak łatwo. Może to były te wersje Obrazu, które ktoś kazał zniszczyć.

– Czyli te prawdziwe!

– Niemożliwe – stwierdził Ardżu po namyśle. – Gdyby je chcieli zniszczyć, toby je spalili.

– Są ślady spalenizny – zauważył Saha.

– Bo też pewnie i próbowali je spalić. Ale wiesz, jak oni wszystko robią. Podpalili z wierzchu i odjechali. A potem spadł deszcz. Nie wrócili, żeby poprawić, bo to by oznaczało przyznanie, że nie wykonali dobrze rozkazu za pierwszym razem, czyli tortury, śmiertelne piekło, Romb…

– To może – powiedział Ardżu. – Przeszukajmy teren! Obejrzyjmy te wszystkie płachty! Dowiemy się wreszcie, co ten bohomaz przedstawia!

– Tak… Można to zrobić – Agni zastanawiał się przez chwilę. – Może i warto. Ale ryzykujemy, bo jesteśmy na otwartym terenie. Nie dłużej niż pół godziny i tylko na czworakach.

– Masz coś?

– To wygląda jak ząb.

– To wygląda jak fiut.

– To wygląda jak wszystko. To może być wszystko. Przecież to kompletnie rozmazane jest od deszczu.

– A to?

– Jakby ucho.

– Takie wielkie? Przecież na obrazie jest człowiek naturalnej wielkości.

– Podobno. A bo wiesz, co tam naprawdę jest?

– To nie może być ucho, bo u mnie jest brzuch. I ten brzuch jest na pewno naturalnej wielkości. Człowiek to potwór, ale nawet on nie ma uszu jak ćwierć brzucha.

– Zauważyliście, że to ucho nie jest jakieś normalne?

– A to jakby ryj.

– Nie, z ryja takie rzeczy nie wystają.

– No, to zależy, co się do niego wsadzi. Powiedziałby Bima.

– Bima.

– Bima to różne rzeczy do gęby wsadzał. Ale nie sobie!

– Bima był zabawowy zawodnik.

– To co teraz?

– Gówno mamy. To się kupy nie trzyma.

– Jakbyśmy mieli dwa obrazy. Jeden przedstawia człowieka normalnej wielkości, a drugi olbrzyma.

– Może były dwie wersje, mała i duża?

– Wszystkie ramy są tej samej wielkości.

– Z tych strzępów łamigłówki nie ułożymy.

– Nie da rady.

– Wszystko rozmyte.

– Przegniłe.

– Gówno.

– Nie, chłopaki. Ludzi trzeba będzie załatwić inaczej.

– Normalnym, krasnoludzkim sposobem.

– Obraz… No więc, mój mały kłamczuszek chce wiedzieć o Obrazie.

– Taaak!!!

– To było szczere „taaak!!!”. Ciągle słyszę różnicę między szczerym a nieszczerym „taaak!!!”. I to nie tylko w myślach, ale także w twoim głosie. A może porozmawiamy w myślach?

– Błagam, nie… Pozwól mi krzyczeć… W ten sposób bardziej eksploruje się cierpienie… Bardziej świadomie…

– Chcesz powiedzieć, że łatwiej się je znosi? Właśnie dlatego powinienem zakazać ci krzyczeć.

– Też bym krzyczała…

– A wtedy musiałabym cię dodatkowo karać…

– A ja bym jeszcze bardziej krzyczała…

– To jest myśl! No właśnie. Wiedza o Obrazie jest czymś, co zwiększa świadomość do tego stopnia, że zwykła mięsopustka, choćby jak najintensywniej stosowana, nie wystarczy, by zrównoważyć świadomość bólem… Tak, powiem ci o Obrazie, ale wprowadzimy zasadę zakazu krzyku. I karą za wydawanie jakichkolwiek odgłosów – choćby to był tylko chrzęst twoich stawów – będzie przyżeganie.

– Taaak!!!

– Znów ta nieszczerość w twoim głosie, w twoich myślach… Kiedy ona wreszcie zniknie?

– A czy ona w ogóle kiedyś znika? Czy znikła ci u jakiegoś skazańca?

– Szczerość nie. Ale istnieje taka granica męki, za którą wszystkie zachowania stają mechaniczne. Z punktu widzenia moralnego są więc obojętne. A to już lepsze niż nieszczerość, a w każdym razie mniej złe. Ale wolisz, żebym opowiedziała ci o tym… Czy o Obrazie?

– O Obrazie! Tak, o Obrazie!

– Obraz… Obraz, synku córeczko, jest potężną bronią. Powiedz mi, jak sądzisz, czy ja jestem nieomylna?

– Taaak!!!

– O, zaczynam słyszeć coś ciekawego w głosie i w myślach. To jeszcze nie było szczere, chociaż już nie nieszczere. Ale nie było też mechaniczne. Krzyknęłaś to z dezorientacją. Coś umęczonego w tobie pomyślało: „A może on rzeczywiście jest nieomylny?”.

– Taaak!!!

– Dobrze, dobrze… Chociaż miał być zakaz krzyczenia…

– Taaak!!!

– Ale to po opowieści. Zakaz krzyczenia, a szerzej, wydawania jakichkolwiek odgłosów, jest rzeczą pyszną. Będę mógł cię pytać o różne rzeczy. Odpowiedź na pytanie będzie karana przyżeganiem, brak odpowiedzi – ścieraniem – za pomocą stalowego gładzika – kości małego palca, uprzednio obnażonej z mięsa.

– Taaak!!!

– Odpowiedź w myślach nie będzie wystarczającym wybiegiem, aby uniknąć obu z tych kar. Szacunek dla Cesarza wymaga głośnego mówienia!

– Taaak!!!

– No dobrze, mówiliśmy o Obrazie. Obraz jest potężną bronią. I w związku z tym pytałam cię, czy myślisz, że jestem nieomylna.

– Taaak!!!

– Cicho, przecież teraz cię nie pytam. Już mi odpowiedziałaś. Uważasz, że jestem nieomylna. Być może, ale wyobraź sobie, że ja tak nie uważam. Chociaż istnieję od zawsze, chociaż moje doświadczenie i moja wiedza są nieskończone… Mimo to zakładam, że nawet ja mogę się mylić. Robię to, co moja nieskończona wiedza i nieskończone doświadczenie wskazują mi jako nieskończenie słuszne, ale uznaję, że nawet one mogą być nieskończonym błędem. Bo nieomylnie stwierdzić, że ktoś jest nieomylny, można jedynie w przypadku Człowieka-Dobro. Ale jego nie ma, jestem tylko ja.

– Taaak!!!

– Co, chcesz się wykrzyczeć, zanim przyjdzie zakaz? Nie uda ci się. Choćbyś płuca wykrzyczał, nie uda ci się teraz wykrzyczeć tych krzyków, które i tak przyjdą podczas tortur. Których nie zdołasz powstrzymać. Które spowodują tylko coraz gorsze i gorsze udręczenie, bez końca… No, pewnie nie możesz się doczekać, co?

– Taaak!!!

– Znowu nieszczerość. A już myślałem, że robisz postępy, synku córeczko. No to, w takim razie szybko opowiem ci wszystko, żeby zaraz, już bez żadnych opóźnień, przystąpić do wychowywania cię…

– Taaak!!!

– Lepiej nie pogarszaj swojej sytuacji tymi fałszywymi okrzykami. No więc Obraz to furtka, jaką zostawiłem ludziom. Jeżeli jest jakaś możliwość, że się mylę, to musi też być jakaś szansa, że ludzie obalą moją władzę. Oczywiście, jest to szansa nieskończenie mała. Znam ich wszystkie myśli, wiem, co planują, tak że żaden z nich nie ujdzie kary… Zawsze też mogę sam się napoić moim własnym mlekiem, co też regularnie robię, dlatego gdyby nawet doszło do walki wręcz, potrzeba byłoby dziesięciu wojowników lub dwudziestu łuczników, żeby można było spróbować zamachu. A ja i tak wyczuję ich myśli, zanim jeszcze się zbliżą. Ja słyszę wszystkie myśli moich poddanych. Zawsze.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название