-->

Dolina ?mierci

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Dolina ?mierci, Hitchcock Alfred-- . Жанр: Детские остросюжетные. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Dolina ?mierci
Название: Dolina ?mierci
Автор: Hitchcock Alfred
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 257
Читать онлайн

Dolina ?mierci читать книгу онлайн

Dolina ?mierci - читать бесплатно онлайн , автор Hitchcock Alfred

"Przygody Trzech Detektyw?w to ameryka?ska seria ksi??ek kryminalnych dla m?odzie?y, kt?re maj? kilku r??nych autor?w (Robert Arthur – tw?rca postaci Trzech Detektyw?w, William Arden, Mary V. Carey, Nick West oraz Marc Brandel), jednak sygnowane s? nazwiskiem Alfreda Hitchcocka. Opowiadaj? one o ?ledztwach trzech m?odych detektyw?w: Jupitera Jonesa, Pete'a Crenshawa oraz Boba Andrewsa. S? oni wspomagani przez swojego mistrza, samego Hitchcocka. Akcja zazwyczaj rozgrywa si? w okolicach ich rodzinnego miasta, Rocky Beach, w pobli?u Hollywood."

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

ROZDZIAŁ 15. ŚMIERTELNA PUŁAPKA

Jupiter i Bob zdjęli kneble z ust pana Andrewsa i Pete’a.

– Tato, dobrze się czujesz? – zapytał z przejęciem Bob.

– Teraz już tak – odparł wzruszony pan Andrews. Guz na jego czole nadal był ogromny, a rana paskudnie zaczerwieniona. Potrzebował doktora. Bob przyrzekł sobie, że natychmiast go poszukają, kiedy stąd uciekną. Mimo wszystko miał nadzieję, że to nastąpi.

– Jak cię pojmali, Pete? – dopytywał się Jupiter, rozwiązując więzy krępujące przyjaciela. Drugi Detektyw był bardzo wyczerpany.

– Byłem zmęczony. Zgłupiałem i dałem się schwytać – odparł Pete, upraszczając znacznie sytuację. – Biff znał szlak przez las. Dotarł przede mną do drogi i wziął swój samochód.

Oswobodzeni więźniowie wstali, poruszając zesztywniałymi ramionami i nogami.

– Dzięki, chłopcze. – Uradowany pan Andrews ściągnął swoją niebieską baseballową czapeczkę z głowy syna.

– Cała przyjemność po mojej stronie. – Bob uśmiechnął się szeroko, po czym przypomniał sobie, że należałoby przedstawić ojcu Daniela.

Pete szybko doszedł do siebie, zrobił kilka pompek i ruszył do samochodowej lodówki.

– Jestem głodny – oznajmił, wyjmując masło kokosowe, chleb i karton soku. Pozostali również sięgnęli po jedzenie.

Pan Andrews chodził tam i z powrotem po ciasnym wnętrzu, przytrzymując się półek i oparć krzeseł.

– Dzięki Bogu, że nic wam się nie stało. Opowiedzcie mi, co się działo, kiedy siedziałem tu związany jak prosię.

Bob zrelacjonował przygody i doniósł, jakich odkryć dokonali wciągu minionych dwóch dni.

– Mark MacKeir nie żyje – zakończył. – Nancarrow go zabił.

– Przypuszczam, że brudną robotę wykonał Biff – powiedział pan Andrews. – Chodził za Markiem krok w krok i wiedział, że zamierza spotkać się ze mną. George, który miał dostęp do naszych samolotów, uszkodził system elektryczny cessny, żeby się mnie pozbyć. Umieścił maleńki ładunek wybuchowy na ważnym kablu za tylną ścianką kabiny.

– Musiał także zainstalować elektroniczny detonator. – Jupiter mówił z pełnymi ustami. – Dzięki temu Nancarrow mógł odpalić ładunek z ziemi.

– W polu swego widzenia – potwierdził pan Andrews. – Nancarrow chciał, żeby samolot spadł w takim miejscu, w którym on mógłby sprawdzić, że nie żyję. Przedstawiłem plan lotu, wiedział więc, gdzie mnie oczekiwać. Gdybym jednak przeżył, tym lepiej. Wyciągnąłby ze mnie, czy opowiedziałem komuś całą historię. Kiedy zobaczył was, zorientował się, że więcej osób jest zaplątanych w całą aferę. Przeraził się. Nielegalny interes, który tutaj prowadził, znakomicie prosperował, więc nie mógł sobie pozwolić na żadne dochodzenia. W końcu wyciągał z tego rocznie dobre pół miliona dolarów.

– Tyle forsy za składowanie odpadów? – zapytał zdziwiony Pete.

– Właśnie – odparł pan Andrews. – Wiedział, że czasu ma już niewiele. Jak myślisz, dlaczego Agencja Ochrony Środowiska nakłada grzywny na różne firmy w całym kraju? Legalne pozbywanie się odpadów przemysłowych jest konieczne, ale kosztowne. Wiele przedsiębiorstw zrobi wszystko, by oszczędzić sobie pieniędzy i kłopotów. Kilka miesięcy temu Agencja nakryła w Los Angeles przedsiębiorców, wlewających śmiercionośne płyny prosto do miejskiej kanalizacji.

– O rany! Przecież pracownicy oczyszczalni ścieków mogli się zatruć! A woda pitna! – zawołał Jupe.

– Dokładnie – odparł pan Andrews. – Po tym incydencie wydawca polecił mi zająć się sprawą niebezpiecznych odpadów. Zbiegło się to z telefonem od Marka MacKeira. Zadzwonił do redakcji i prosił o rozmowę z reporterem. Początkowo był tak wystraszony perspektywą tego, co się może zdarzyć, jeśli opowie mi o wszystkim, że nawet nie podał swojego nazwiska. Zdradził tylko, że pracował dla sieci sklepów samochodowych i odkrył, że ich właściciel obniżał koszty, płacąc jakimś podejrzanym osobnikom za wywóz odpadów. Nikt nikomu nie zadawał zbędnych pytań. Chodziło o płyny hamulcowe i akumulatorowe, zużyty olej silnikowy, rozcieńczalniki do farb. MacKeir porozmawiał z właścicielem i poprosił go, by zainteresował się całą sprawą, jednakże on nie tylko kontynuował proceder, ale jeszcze zagroził niewygodnemu pracownikowi, że go wyleje z roboty. Wtedy Mark zaczął śledzić owego przewoźnika odpadów – a był nim Nancarrow – i zdemaskował jego działalność. MacKeir był uczciwym człowiekiem, który pragnął, by przedstawić opinii publicznej prawdę o nielegalnych śmietniskach i zagrożeniach, jakie niosą ze sobą toksyczne odpady. Dlatego zgodził się poinformować mnie dokładnie o wszystkim, co się dzieje.

Oparty o drzwi Daniel przysłuchiwał się spokojnie wywodom pana Andrewsa.

– Zatruwają naszą dolinę – odezwał się w końcu. – Ziemię, wodę, zwierzęta, nawet powietrze, którym oddychamy. Sprowadzili na nas wszystkich chorobę, a być może zabili także mojego wujka.

– Rząd ma duże doświadczenie w likwidowaniu skutków toksycznych zanieczyszczeń. Zrobią, co będą mogli, by wam pomóc – pocieszył chłopca pan Andrews. – Przykro mi z powodu śmierci twojego wujka. Nie słyszałem, żeby któryś z bandytów o nim wspominał, więc nie wiem, co naprawdę się wydarzyło i czy oni maczali w tym palce.

Jupiter przesunął się do przodu i usiadł na fotelu kierowcy.

– Czy wystarczy panu materiału do napisania reportażu? – spytał ojca Boba.

– Mam świetny początek – odparł pan Andrews. – W biurku leży wiele notatek Nancarrowa, tylko czekają, żeby je przeczytać. Ten samochód był jego biurem. Dzięki temu, że Nancarrow przez cały czas jest w ruchu, trudniej go schwytać.

– No to zmywajmy się stąd – zaproponował Pete. – Biuro zabieramy ze sobą. Jupe, przesuń się. Ja poprowadzę – oświadczył, idąc w stronę miejsca kierowcy.

– Nie, ja to zrobię – zaprotestował ojciec Boba.

– Pan jest chory – przypomniał Pete.

– On ma rację, tato – poparł przyjaciela Bob.

– Świetnie się czuję – zaoponował pan Andrews. Nagle zakręciło mu się w głowie i musiał chwycić się oparcia krzesła. Opadł na nie ciężko. – No cóż, chyba jednak wam ustąpię – przyznał.

– Nie mogę znaleźć kluczy – powiedział Jupiter. – Czy pan wie, gdzie one są? – zwrócił się do ojca Boba.

– Nancarrow musiał je zabrać ze sobą.

Wszystkim zrzedły miny.

– W porządku, uruchomię go bez kluczyków. Postaram się zewrzeć obwody z pominięciem stacyjki. – Pete ruszył ku drzwiom. Chciał wysiąść i otworzyć maskę samochodu.

– Poczekaj – rozkazał stanowczym tonem Daniel. Młody Indianin znieruchomiał tak, jak w lesie podczas nieoczekiwanego spotkania z Pete’em. Zamknął oczy, nasłuchując, co dzieje się za oknem. – Tam są jacyś ludzie – oświadczył.

Przykucnął szybko, to samo zrobiły cztery pozostałe osoby w samochodzie. Ukradkiem wyglądali przez okno.

Daniel miał rację. Między sosnami i brzozami ktoś się poruszał. Kilka cieni przesuwało się po całej polance, od czasu do czasu błysnęła lufa karabinu.

– To zasadzka. – Jupiter oddychał ciężko. Wszyscy zamarli.

– Widzę Nancarrowa – szepnął nagle pan Andrews.

– Jest także to krwiożercze bydlę, Biff – dodał Pete.

– Ten facet jest niebezpieczny. – Głos Boba drżał ze zdenerwowania. – Dręczenie i zabijanie ludzi sprawia mu przyjemność.

– Słuchajcie, towarzyszy im nasz wódz – stwierdził ze zdziwieniem Daniel. – Oraz Ike Ladysmith.

– Ike Ladysmith pracuje dla wodza? – Jupiter rozpoznał w Indianinie żylastego faceta, który dał znak Mary, że pikap dla chłopców jest gotowy do drogi.

– Czasami – odparł Daniel. – Patrzcie, wódz i Ike mają walkie- talkie! I nowe strzelby. Nawet nie wiedziałem, że ktokolwiek w naszej wiosce posiada taki wspaniały ekwipunek. Wódz jest znakomitym strzelcem. Strzelba jest najlepszym prezentem, jaki można mu ofiarować.

– Ruger 10/22. – Jupiter rozpoznał markę broni. Ogarnęła go panika. Jakim cudem zdołają się stąd wydostać, skoro otaczają ich przeciwnicy uzbrojeni w strzelby o tak dużej mocy?

– Mary powiedziała, że wasz wódz kupuje różne rzeczy dla mieszkańców wioski – dodał Bob. – Drogie rzeczy, takie jak części do samochodów. Poza tym posiada całkiem nowego pikapa. Może osiągnął dobrobyt dzięki temu, że Nancarrow płaci mu za milczenie na temat tego, co dzieje się w dolinie.

– To niemożliwe! Wódz jest człowiekiem honoru! – Ładna twarz Daniela spochmurniała.

W samochodzie powstało niemiłe napięcie. Bob niechcący sprawił, że w Danielu zaczęły narastać wrogie uczucia. Tymczasem przeciwnik na zewnątrz był wystarczająco groźny, by nie stwarzać antagonisty we własnym gronie.

– Sytuacja nie wygląda najlepiej – powiedział dyplomatycznie pan Andrews – ale Daniel ma rację. Brakuje wystarczających dowodów, by oskarżyć wodza lub lke’a Ladysmitha.

– Kto wobec tego uszkodził hamulce, przez co niemal się nie pozabijaliśmy? – zapytał Pete.

Daniel przez chwilę wpatrywał się w niego z powagą, po czym odwrócił się.

– Nie wiem – odparł spokojnie.

– Tak czy owak, jedno jest pewne – powiedział Jupe, zmierzając w stronę miejsca kierowcy. – Musimy wymyślić, jak się stąd wydostać, i to szybko.

– Czy jest tu jakaś broń? – Pete zaczął przeszukiwać niewielką szafkę gospodarczą.

– Daremny trud – uprzedził pan Andrews. – Nancarrow nie rozstaje się ze swoją strzelbą. Musimy znaleźć inny sposób.

Jupiter myślał szybko, błądząc dłońmi pod deską rozdzielczą.

– Przyznaję, że jeśli ciotka Matylda czegoś mnie nauczyła, to tego, że zawsze należy być przygotowanym na różne sytuacje. A taki facet, jak Nancarrow, naprawdę musi być gotowy na wszystko, zwłaszcza jeśli ten samochód jest jego biurem. A nie mówiłem? – Jupiter triumfalnie wyciągnął przed siebie dłoń, na której leżała niewielka kasetka. W takich pudełeczkach z przyczepionym magnesem ludzie przechowują zazwyczaj zapasowe kluczyki do samochodu. – Wyobraźcie sobie, że Nancarrow musiałby szybko się skądś wynosić, a kluczyki zostawiłby w innych spodniach. Co by wtedy zrobił? Byłem pewien, że ma dodatkowe.

Jupe z dumą wręczył kluczyki Pete’owi, który natychmiast zajął miejsce kierowcy. Wszyscy odetchnęli z ulgą.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название