-->

Dolina ?mierci

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Dolina ?mierci, Hitchcock Alfred-- . Жанр: Детские остросюжетные. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Dolina ?mierci
Название: Dolina ?mierci
Автор: Hitchcock Alfred
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 257
Читать онлайн

Dolina ?mierci читать книгу онлайн

Dolina ?mierci - читать бесплатно онлайн , автор Hitchcock Alfred

"Przygody Trzech Detektyw?w to ameryka?ska seria ksi??ek kryminalnych dla m?odzie?y, kt?re maj? kilku r??nych autor?w (Robert Arthur – tw?rca postaci Trzech Detektyw?w, William Arden, Mary V. Carey, Nick West oraz Marc Brandel), jednak sygnowane s? nazwiskiem Alfreda Hitchcocka. Opowiadaj? one o ?ledztwach trzech m?odych detektyw?w: Jupitera Jonesa, Pete'a Crenshawa oraz Boba Andrewsa. S? oni wspomagani przez swojego mistrza, samego Hitchcocka. Akcja zazwyczaj rozgrywa si? w okolicach ich rodzinnego miasta, Rocky Beach, w pobli?u Hollywood."

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

ROZDZIAŁ 14. BRUDNE INTERESY

– Jupiter! Bob! Co wy tu robicie? – usłyszeli.

Chłopcy popatrzyli jeden na drugiego.

– Daniel? – upewnił się Jupiter.

– Skąd wiedziałeś, że to my? – spytał Bob.

– Wynoście się stąd! – powiedział ze złością młody Indianin. – Nikt nie ma prawa przebywać w świętej dolinie.

– Nie – odparował Jupiter. – To ty przyjdź do nas. Coś ci pokażemy. Zrozumiesz, dlaczego twoje plemię choruje.

Daniel zawahał się, po czym wszedł do jaskini.

– Poczekaj chwilę, żeby twoje oczy przywykły do ciemności – poradził Jupiter.

– Mam nadzieję, że nie robisz mnie w konia – ostrzegł Daniel.

– Jasne, że nie – zapewnił Jupe.

Pokazał nowemu przyjacielowi metalowe pojemniki. Z jednego, który stał w końcu jaskini, wyciekała na ziemię trująca zawartość. Chłopcy szybko wyszli na zewnątrz, byle dalej od gryzących oparów. Jupiter wyjaśnił, co zawierają trzydziestolitrowe kontenery.

– Toksyczne odpady, które zatruwają naszą wodę i powietrze? – nie mógł uwierzyć Daniel.

– Znowu masz czerwone oczy – powiedział Bob. – My zresztą też.

– To znaczy, że woda z Truoc prawdopodobnie nie nadaje się do picia, a mięso ryb do jedzenia – myślał głośno Daniel.

– Zwierzęta, na które polujecie, też piją wodę z tej samej rzeki – przypomniał Bob.

– W innych grotach panował taki smród, że nawet nie mogliśmy wejść do środka – opowiadał Jupiter. – Musi tam być pełno cieknących pojemników.

Daniel zasępił się. Pomyślał o niebezpieczeństwie, jakie niosą ze sobą toksyczne materiały. W końcu wybuchnął:

– Kto ośmielił się skalać naszą świętą dolinę?

– Oliver Nancarrow – odparł krótko Jupiter. – Ten od kompanii przewozowej. Znasz go?

– Oczywiście. Nasz wódz czasami pracuje dla niego. Ale przecież pan Nancarrow pomaga naszej wiosce…

– A także ciągle kręci się tutaj – zauważył Bob. – Gdzie Nancarrow przetrzymywałby mojego tatę, gdyby go porwał?

– Nie wiem. Nigdy nie byłem w tym końcu doliny. Ale możemy wytropić twojego tatę albo pana Nancarrowa.

– Czy znalazłeś nas, idąc po tropach? – spytał Jupiter, kiedy wracali w stronę ubitego okręgu.

Daniel pochylił się, studiując liczne ślady opon ciężarówek.

– Dziadek zwolnił mnie dziś rano ze śpiewanej części obrzędów. – Przystanął, by przyjrzeć się uważniej jakimś dużym odciskom. – Martwił się o was. Pożyczyłem ciężarówkę od cioci i znalazłem zepsutego pikapa. Wasze buty mają charakterystyczne rowki w podeszwach, więc śledzenie was było dziecinnie łatwe. Najpierw szły za wami dwie osoby, potem zauważyłem już odciski trzech par butów, co znaczy, że ścigało was troje ludzi. Biegliście, dwukrotnie stoczyliście walkę, a potem rozdzieliliście się. Pete, jak sądzę, poszedł inną drogą, ale ścigający podążali za wami dwoma.

– I ty zdołałeś to wszystko odgadnąć? – spytał zdumiony Jupiter.

– Dobrze znam las – odparł po prostu Daniel – a wuj nauczył mnie tropić ślady.

– Czy powiedziały ci one również, kto uszkodził pikapa? – zadał pytanie Jupe.

– Jak to? – Daniel był wyraźnie zszokowany.

Jupiter wyjaśnił, co się stało z pedałem gazu.

– Kto mógłby się zdobyć na coś takiego? – Daniel pochylił głowę. Po chwili podniósł ją, patrząc na chłopców roziskrzonym wzrokiem. – Cieszę się, że nic wam się nie stało. Pete musi być fantastycznym kierowcą.

Bob i Jupe przytaknęli.

– Hmm – chrząknął Bob, patrząc na Jupe’a.

Pierwszy Detektyw zrobił smutną minę. Było mu przykro, że musi zadać brutalne pytanie.

– Danielu, czy poznajesz ten przedmiot? – Jupiter wyciągnął dłoń, na której leżała srebrna klamra z turkusem.

Daniel wziął ją bez słowa. Była niemal identyczna jak ta, którą sam nosił.

– To klamra mojego wujka. Gdzie ją znaleźliście?

– W dolinie, obok szkieletu – odparł Jupe. – Kiedy tu szedłeś, musiałeś po drodze zauważyć wiele kości.

Daniel zamknął oczy i pokiwał głową. Zacisnął szczęki; po chwili nieco się uspokoił.

– Teraz już rozumiem, co chciał mi przekazać Stwórca – szepnął. – “We właściwym miejscu, ale bez błogosławieństwa”. Ciało wujka leży w świętej dolinie, ale duch nie został pobłogosławiony, kiedy przenosił się do życia w zaświatach.

Trzej chłopcy zamilkli na moment.

– Czy po drodze przyglądałeś się kościom? – spytał miękko Jupiter.

– Nie miałem czasu się zatrzymywać. Martwiłem się o was – powiedział Daniel.

– Przykro mi, ale mam jeszcze gorszą nowinę. W czaszce były dwie dziury. Kula przeszyła ją na wylot.

– Ktoś zastrzelił mojego wujka? – Daniel stał jak ogłuszony. – Kto i dlaczego to zrobił?

Bob opowiedział Danielowi o niby przypadkowej śmierci Marka MacKeira i o tym, że Nancarrow zamierzał pozbawić życia również pana Andrewsa i Trzech Detektywów.

– Sądzisz, że wujek znalazł… to? – Daniel zatoczył łuk dokoła.

– Możliwe, że zdemaskował cały proceder – przyznał Jupiter.

Daniel coś sobie przypomniał.

– Podczas odprawiania obrzędów Dziadek dowiedział się, że to obca czarownica ściągnęła na nas chorobę. Przepełniona chciwością czarownica, którą można zniszczyć, jedynie dając jej to, czego żąda.

– Tą czarownicą jest Nancarrow – stwierdził Jupe.

– Ale co to znaczy: dać jej to, czego żąda? – dziwił się Bob.

– Nie mam pojęcia. – Daniel schował do kieszeni klamrę swojego wujka. – Musimy się dowiedzieć. – Wskazał na odciski szerokich opon na ziemi. – To samochód Nancarrowa. – Młody Indianin ruszył po śladach.

Jupiter i Bob pospieszyli za nim, zafascynowani tym, jak wiele informacji potrafi uzyskać ich nowy przyjaciel z mnóstwa słabo czytelnych śladów na ziemi. Szli wąskim traktem, który piął się w górę między potężnymi sosnami i brzozami. Kiedy stracili już z oczu groty, zwolnili i posuwali się ostrożnie. Wkrótce zapach sosen pozwolił zapomnieć o śmierdzących oparach.

Daniel zatrzymał się.

– Oto i pojazd pana Nancarrowa. Przyjeżdża nim czasem do wioski i przywozi nam prezenty: jedzenie, amunicję, zabawki dla dzieci.

Przy końcu drogi stał zaparkowany na polance ogromny, luksusowy samochód kempingowy. Nie było go widać z dołu, drzewa osłaniały go przed toksycznymi oparami.

Daniel ruszył w stronę pojazdu.

– Zaczekaj! – krzyknął jupiter. – W środku może ktoś być. Ci faceci są uzbrojeni w karabiny.

Daniel wskazał na ziemi odciski podeszew z wzorami w kształcie rombów. Prowadziły prosto do kempingowego wozu.

– Domyślacie się, kto tam jest? – spytał Daniel.

Jupiter i Bob pokręcili głowami.

– Pete. Wszyscy inni odeszli. – Młody Indianin pokazał ślady butów prowadzące w przeciwną stronę.

– Schwytali Pete’a! – krzyknął Jupiter.

Popatrzyli na Daniela, jeszcze bardziej zdumieni i przestraszeni niż przedtem.

– Chodźmy – zarządził Indianin.

– Musimy jednak uważać – ostrzegł Jupe. – Nancarrow może być w pobliżu.

Pochyleni, pobiegli cicho do samochodu. Zatrzymali się przy nim i zajrzeli przez okna do środka. Wewnątrz znajdowały się dwie postacie. Pete siedział przywiązany do metalowego, kuchennego krzesła, w ustach miał knebel. Towarzyszył mu drugi skrępowany osobnik.

– Tata! – wrzasnął Bob.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название