-->

Pafnucy

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Pafnucy, Chmielewska Joanna-- . Жанр: Детская проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Pafnucy
Название: Pafnucy
Автор: Chmielewska Joanna
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 348
Читать онлайн

Pafnucy читать книгу онлайн

Pafnucy - читать бесплатно онлайн , автор Chmielewska Joanna

Pafnucy to imi? przesympatycznego nied?wiedzia. Jego przygody to nieprzerwany ci?g zabawnych wydarze?, opisanych tak dowcipnie, jak to tylko Joanna Chmielewska zrobi? potrafi. Realizm obserwacji przyrody, tre?ci ekologiczne, przeplataj? si? z ciekawie nakre?lonymi postaciami zwierz?t – bohater?w ksi??ki. Synowi czytali?my w k??ko i na wyrywki, sami doskonale si? przy tym bawi?c. Potem sam wr?ci? do tej lektury, za?miewaj?c si? przy ka?dym dialogu Marianny z Pafnucym. Kiedy rozrywki by?o nam ma?o, si?gn?li?my po drug? cz??? "las Pafnucego". R?wnie weso?a, cho? pierwszej cz??ci nie pobije. Makama poleca. Kiku? w rozpaczy chcia? powiedzie? cokolwiek o Pafnucym. Pafnucy si? nie ba?, w towarzystwie Pafnucego on te? prawie si? nie ba?, Pafnucy tam le?a? przy le?niczym, Pafnucego wszyscy lubili…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 29 30 31 32 33 34 35 36 37 ... 48 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Pucek biegał wzdłuż drogi, bardzo blisko lasu. Wiatr powiał od strony Remigiusza i przyniósł odrobinę lisiej woni. Pucek zatrzymał się nagle jak wryty.

Remigiusz doskonale wiedział, dlaczego biały pies stanął i węszy w jego kierunku. Uznał, że już dłużej czekać i myśleć nie można.

– Hej, ty! – zawołał, nie wychylając się zza krzaka. – Przychodzę w imieniu Pafnucego! Zanim coś zrobisz, lepiej najpierw posłuchaj!

Pucek uczynił krok ku niemu, ale zatrzymał się.

– Ty jesteś lisem? – powiedział podejrzliwie.

– Jestem, no to co? – odparł drwiąco Remigiusz. – Nie było nikogo innego pod ręką, a Pafnucy musiał lecieć do leśniczego. Zawiesiłem na kołku wojnę z psami. Mógłbyś zrobić to samo.

Pucek wiedział, że w lesie rozgrywają się wydarzenia poważne. Przemógł się i postanowił zachować spokój.

– Dobra, nie będę się czepiał! – zawołał. – Co się tam dzieje? Słońce wschodzi, robi się późno!

– Dzieje się coś takiego, że wytrzymać nie można – odparł Remigiusz. – Dziecko wrzeszczy, wszyscy się kłócą, wilki dostają histerii, a ludzie włażą do lasu. Mam cię do nich zaprowadzić.

– W porządku – zgodził się Pucek z lekkim zakłopotaniem. – Głupio mi trochę, ale pójdę za tobą. To jest przeciwne naturze, tak zwyczajnie iść za lisem, bez żadnego polowania. Zrobię to ze względu na Pafnucego.

– Możesz mnie gonić – zaproponował Remigiusz. – Będę uciekał i możesz sobie wyobrażać, że uciekam naprawdę. Łatwiej ci pójdzie.

Pucek uznał, że to bardzo dobry pomysł. Wiedział jednak, że w lesie biega nieco wolniej od Remigiusza, który był znacznie mniejszy i swobodniej mógł się przedostawać przez różne przeszkody. Nie miał ochoty zgubić przewodnika.

– Dobrze, tylko nie popadaj w przesadę – zgodził się. – Pilnuj, żebym nadążył za tobą aż do tych ludzi.

– I wzajemnie! – zawołał Remigiusz. – Nie zapomnij się, w razie czego!

Machnął rudym ogonem i skoczył w las. Pucek odbił się potężnie i skoczył za nim.

Remigiusz mknął tak, jakby rzeczywiście goniły go myśliwskie psy, nie był bowiem pewien, czy Pucek nie wpadnie w zbyt wielki zapał i nie zapomni, z jakiej przyczyny pędzi za lisem. Pucek wytężał wszystkie siły, ponieważ obawiał się, że Remigiusz mu ucieknie. W ten sposób całą drogę przez wielki i gęsty las przebyli w tak rekordowym tempie, że czegoś podobnego nikt nie dokonał ani przedtem, ani potem.

Zwolnili dopiero, kiedy znaleźli się po dwóch różnych stronach wielkiej kępy brzóz, które wyrastały z jednego pnia i trzeba je było okrążać.

– Ty, koniec gonitwy! – zawołał niespokojnie Remigiusz, błyskawicznie zmieniając kierunek. – Jesteśmy blisko! Opamiętaj się trochę!

Pucek nie mógł zmienić kierunku równie szybko, bo żaden pies nie potrafi skręcać tak jak lis. Zahamował, ślizgając się na wszystkich czterech łapach i obiegł brzozy.

– Dobra, pamiętam, o co chodzi! – odkrzyknął niecierpliwie. – Jeszcze nie czuję ludzi! Gdzie oni są?

Remigiusz na wszelki wypadek przebiegł na drugą stronę kępy.

– Za chwilę będą! Jeszcze ci muszę pokazać drogę do leśniczówki! – krzyknął.

– Zaraz się opanuję! – obiecał Pucek.

Cały czas rozmawiali, obiegając dookoła wielką kępę brzóz. Obaj byli zdyszani i ziajali do siebie. Z drzewa przyglądał im się dzięcioł.

– Może byście tak już przestali, co? – zaproponował karcąco. – Cześć, Pucek! My się znamy.

Dopiero głos dzięcioła spowodował, że Pucek opamiętał się ostatecznie. Przestał gonić Remigiusza w kółko, usiadł i wywiesił język.

– Cześć, jak się masz! – zawołał. – Nawet nie zdążyłem zapytać, dlaczego to on przyszedł, a nie Pafnucy. Obecność lisa zawsze powoduje jakieś komplikacje.

– Ale przynajmniej przylecieliśmy w niezłym tempie – stwierdził ironicznie Remigiusz, siedzący z drugiej strony. – Mówiłem ci, że wszystko się przedłużyło, bo ta mała czepiała się Pafnucego.

– Wcale mi nie mówiłeś! – oburzył się Pucek.

– Nie? – zdziwił się Remigiusz. – No, może i rzeczywiście nie zdążyłem. W każdym razie zrobiło się późno i Pafnucy musiał iść do leśniczówki.

– Zwracam wam uwagę, że teraz jest jeszcze później – rzekł sucho dzięcioł. – Ludzie weszli duży kawał i są blisko wilków. Pilnuję tu cały czas i zawiadamiam was, że nadeszła ostatnia chwila.

– W takim razie ruszamy! – zadecydował Pucek i zerwał się na nogi.

Wchodzący do lasu całym wielkim szeregiem, ludzie ujrzeli nagle przed sobą dużego, białego psa. Pies zaszczekał głośno, przebiegł przed nimi i uczynił coś, co było bardzo podobne do zaganiania krów. Szczeknął na ostatniego człowieka na jednym końcu szeregu, przebiegł na drugi koniec i znów zaszczekał na ostatniego człowieka. Obszczekiwał tych ostatnich ludzi, biegając między nimi, tak wytrwale i stanowczo, że w końcu każdy zrozumiał jego żądanie, żeby zebrać się w jednym miejscu.

Równocześnie zaczęły szczekać i denerwować się psy, prowadzone na smyczach. Pucek załatwił z nimi sprawę między jednym szczeknięciem a drugim.

– Spokój, chłopcy! – zawołał. – Ja wiem, gdzie jest to dziecko, którego szukacie! Wszyscy za mną, doprowadzę was! I droga będzie łatwiejsza!

Zaangażowane przez ludzi psy policyjne prawie wszystkie znały Pucka osobiście i wiedziały, że można mu wierzyć. Zaczęły ciągnąć ludzi na smyczach, wiodąc ich do miejsca, które wskazywał Pucek.

Tymczasem Pafnucy dotarł do leśniczówki.

Leśniczy wstawał bardzo wcześnie. Był już ubrany i jadł śniadanie, kiedy jego własne psy zaczęły szczekać. Wyjrzał przez okno i zobaczył przed swoją furtką Pafnucego.

Bardzo lubił Pafnucego, zostawił zatem śniadanie i wyszedł, trzymając w rękach kilka herbatników. Pafnucy chętnie jadał herbatniki, teraz jednak, ku zdumieniu leśniczego, nawet na nie nie spojrzał. Już z góry postanowił sobie, że zachowa się tak samo jak Pucek, kiedy prowadzi ludzi, bo jest to sposób najlepszy. Zamiast przyjąć poczęstunek, odbiegł kilka kroków od furtki, zatrzymał się i obejrzał na leśniczego.

Leśniczy zdziwił się tak, że zatrzymał się również.

– Przestańcie mu mówić, że przyszedłem, bo on już mnie widzi – powiedział Pafnucy do szczekających psów. – Powiedzcie mu, żeby poszedł za mną!

– Po co? – zdumiał się jeden pies. – Co to za jakaś nowość?

– Ludzkie dziecko siedzi w lesie – wyjaśnił Pafnucy. – Trzeba, żeby do niego poszedł, bo jest małe, głodne i zmęczone.

– Rozumiemy – powiedziały psy. – Dobrze, spróbujemy ci pomóc.

Przestały szczekać i podbiegły do furtki, oglądając się na leśniczego. Pafnucy usiadł i czekał. Leśniczy, nie pojmując, co to znaczy, otworzył furtkę i wyszedł. Oba psy wybiegły również. Pafnucy podniósł się, odmaszerował kilka kroków, znów się zatrzymał i obejrzał na leśniczego. Psy zrobiły dokładnie to samo. Leśniczy zaczął coś rozumieć.

– Dajcie spokój – powiedział z lekkim zakłopotaniem. – I tak bym przecież poszedł do lasu, ale chciałem skończyć śniadanie. O co wam chodzi?

Psy szczeknęły energiczniej, zawróciły kawałek, po czym znów podbiegły do Pafnucego i obejrzały się na swego pana. Leśniczy odgadł, że ma iść za nimi, i westchnął ciężko.

– Dobrze – powiedział. – Już idę. Poczekajcie chwilę, niech wezmę strzelbę.

Psy od razu przetłumaczyły Pafnucemu jego słowa. Leśniczy wszedł do domu i zaraz wyszedł ze strzelbą na ramieniu.

Pafnucy wstał i lekkim truchtem pobiegł w głąb lasu. Psy pobiegły za nim, a za nimi pomaszerował leśniczy, bardzo zaintrygowany zachowaniem niedźwiedzia.

Zwierzęta biegają po lesie znacznie szybciej niż ludzie, droga zatem potrwała dość długo. W końcu jednak dotarli do małej, zapłakanej dziewczynki, która siedziała pod drzewem i na widok leśniczego wydała okrzyk wielkiej radości.

Leśniczy o nic nie musiał pytać, od razu wiedział, że to dziecko zabłąkało się w lesie. Odwrócił się i popatrzył na Pafnucego, który zatrzymał się o kilka metrów dalej.

– Pafnucy, jesteś najmądrzejszym niedźwiedziem na świecie! – powiedział uroczyście. – Dziękuję ci bardzo i obiecuję ci cały wór kruchych ciasteczek z miodem!

Następnie wziął dziewczynkę na ręce i ruszył z nią w kierunku swojej leśniczówki, gdzie miał telefon i samochód. Samochód był specjalny, miał silnik elektryczny, nie hałasował i nie dymił. Dziewczynka zaś od razu zaczęła mu opowiadać, że spotkała w lesie prześliczne zwierzątka, misia Puchatka, Prosiaczka i Bambi.

– No i masz! – powiedziała Marianna do Klementyny. – Znów to samo, Puchatek i Bambi, nadała nam nowe imiona, ciekawe, dlaczego. Pafnucy, stanowczo musisz się tego dowiedzieć!

– Ach, moja droga – odparła uszczęśliwiona Klementyna. – Niech wymyśla imiona, jakie chce, najważniejsze, że została uratowana. Dawno się tak nie zdenerwowałam!

– Pafnucy, on powiedział, że jesteś najmądrzejszy na świecie – przetłumaczyły pośpiesznie psy leśniczego. – Dostaniesz ciastka z miodem. Zdaje się, że to lubisz.

– Kiedy dostanę? – zainteresował się Pafnucy.

– Pewnie jutro – odparły psy. – Musimy lecieć i przypilnować, żeby poszedł najkrótszą drogą. Cześć!

Prowadzący ludzi Pucek dowiedział się od ptaków, że ma za dużo czasu. Nie powinien dojść do leśniczówki wcześniej niż leśniczy z dziewczynką, bo ludzie nie zrozumieją, że należy spokojnie poczekać i mogą znów pchać się do lasu. Musi zatem przedłużyć ich drogę. Naradził się z pozostałymi psami, zmienił kierunek i poszedł przez gąszcza, pnie, krzaki i różne doły. Ludzie sapali i stękali, ocierali sobie pot z czoła, ale posłusznie szli za psami, które udawały, że pilnie węszą, i dążyły ciągle przed siebie.

Wreszcie dzięcioł zawiadomił, że leśniczy już prawie dociera do domu i można ludzi poprowadzić prosto. Pucek zawrócił znów w stronę wygodnej drogi, pobiegł szybciej i wkrótce wszyscy ujrzeli ogrodzenie leśniczówki. Zatrzymali się na chwilę i w tym momencie z lasu wyszedł leśniczy, niosący na rękach małą dziewczynkę w żółtej sukience.

*

– Owszem, spotkanie tego dziecka z jej mamusią widziałam na własne oczy i nikt mi nie musi o tym opowiadać – powiedziała z satysfakcją Marianna, wychodząc z wody. – Ale chciałabym wiedzieć całą resztę.

1 ... 29 30 31 32 33 34 35 36 37 ... 48 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название