-->

Pafnucy

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Pafnucy, Chmielewska Joanna-- . Жанр: Детская проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Pafnucy
Название: Pafnucy
Автор: Chmielewska Joanna
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 349
Читать онлайн

Pafnucy читать книгу онлайн

Pafnucy - читать бесплатно онлайн , автор Chmielewska Joanna

Pafnucy to imi? przesympatycznego nied?wiedzia. Jego przygody to nieprzerwany ci?g zabawnych wydarze?, opisanych tak dowcipnie, jak to tylko Joanna Chmielewska zrobi? potrafi. Realizm obserwacji przyrody, tre?ci ekologiczne, przeplataj? si? z ciekawie nakre?lonymi postaciami zwierz?t – bohater?w ksi??ki. Synowi czytali?my w k??ko i na wyrywki, sami doskonale si? przy tym bawi?c. Potem sam wr?ci? do tej lektury, za?miewaj?c si? przy ka?dym dialogu Marianny z Pafnucym. Kiedy rozrywki by?o nam ma?o, si?gn?li?my po drug? cz??? "las Pafnucego". R?wnie weso?a, cho? pierwszej cz??ci nie pobije. Makama poleca. Kiku? w rozpaczy chcia? powiedzie? cokolwiek o Pafnucym. Pafnucy si? nie ba?, w towarzystwie Pafnucego on te? prawie si? nie ba?, Pafnucy tam le?a? przy le?niczym, Pafnucego wszyscy lubili…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 27 28 29 30 31 32 33 34 35 ... 48 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Remigiusz aż zgrzytnął zębami.

– Już mi się zdawało, że można ją zrozumieć – rzeki gniewnie. – Coś nowego, jakiegoś Krzysia jej się zachciało! Pojęcia nie mam, co to jest!

Dziewczynka nie bała się już wcale. Przyzwyczaiła się do zwierząt, które nie robiły jej nic złego, a prosię dzika ogromnie ją rozśmieszało. Wciąż tylko wzywała do siebie Pafnucego i Perełkę i szła za nimi w głąb lasu, coraz wolniej i z coraz większym wysiłkiem, bo była bardzo zmęczona. Dotarła wreszcie do jednego z licznych miejsc, na których rosły poziomki, usiadła i zaczęła je zbierać i zjadać.

– Puchatku, są poziomki! – zawołała do Pafnucego. – Chodź prędko, bardzo dobre!

– Zdaje się, że po raz pierwszy widzę ludzką istotę, która ma dość rozumu, żeby się nie bać Pafnucego – rzekł w zadumie Remigiusz z krzaków. – Szczerze wam powiem, że nie mam pojęcia, co zrobić. Jak znam ludzi, nie zostawią tej sprawy w spokoju.

– Zięba mówi, że odjechali – zwróciła uwagę kuna, przyczepiona do kolejnej gałęzi i z wielkim zainteresowaniem wpatrzona w polankę. – Została tylko jedna osoba, zdaje się, że matka tej dziewczynki. Siedzi na skraju lasu i płacze.

– To znaczy, że wrócą w większej gromadzie – przepowiedział ponuro Remigiusz. – Poza tym, oni obydwoje jedzą z takim apetytem, że sam zaczynam być głodny. Nie wymagacie, mam nadzieję, żebym się zaczai odżywiać poziomkami?

– Dam ci rybę – obiecała gniewnie Marianna.

– Nie przepadam – skrzywił się Remigiusz. – Poza tym nie o mnie idzie. Ostrzegam was, że tu wejdą dzikie tabuny. W poszukiwaniu tego dziecka rozdepczą las! Zastanówcie się nad tym!

Remigiusz miał rację. Wszyscy byli tak zajęci dziewczynką, że prawie zapomnieli o największym niebezpieczeństwie. Pafnucy, który miał popędzić do Pucka, razem z ludzkim dzieckiem zjadał poziomki na polance i wydawał się zupełnie zadowolony. Perełka i borsuczęta bawiły się beztrosko. Słowa Remigiusza przypomniały, że to wcale nie koniec kłopotów.

– Pafnucy, zostaw te poziomki! – zawołała Marianna. – Trzeba się porozumieć z psem! Wieczór się zbliża!

– Myją tu zabawimy, a ty pędź – powiedziała na nowo zatroskana Klementyna.

Pafnucy uświadomił sobie, że spoczywają na nim ciężkie obowiązki. Oderwał się od doskonałego podwieczorku, odszedł z polanki i ruszył pędem.

*

Słońce zaczynało zachodzić, kiedy zdyszany i sapiący niedźwiedź dotarł do wielkiej łąki za lasem. Swojego przyjaciela, psa Pucka, dostrzegł z daleka. Pucek był bardzo zajęty, bo musiał zagonić do domu wszystkie krowy i owce. Obiegał je dookoła, obszczekując i popędzając, a krowy maszerowały powolnym i majestatycznym krokiem. Pafnucy wyszedł z lasu, żeby się Puckowi pokazać.

– Cześć, Pafnucy! – zawołał Pucek, przebiegając w pędzie obok niego. – Za chwilę przyjdę, tylko muszę tu spełnić obowiązki! Czy coś się stało?

Pafnucy zaczekał, aż Pucek znów będzie przebiegał obok niego, i obmyślił sobie przez ten czas, co powinien powiedzieć.

– Ludzkie dziecko jest w lesie! – krzyknął głośno. Pucek zahamował tak gwałtownie, że poślizgnęły mu się wszystkie cztery łapy. Odwrócił się do Pafnucego.

– Co mówisz? – spytał, zaskoczony. – Czy ja dobrze słyszę?

– Ludzkie dziecko – powtórzył pośpiesznie Pafnucy. – Siedzi w lesie. Zabłądziło.

– O rany boskie! – zdenerwował się Pucek i odwrócił się do krów. – Jazda do domu! Wiecie, gdzie mieszkacie, możecie iść same! Nie czekajcie na mnie!

Szczeknął jeszcze dwa razy i podbiegł do Pafnucego.

– Mów prędko! – zażądał. – One są beznadziejne, będę musiał je trochę pogonić. Co z tym dzieckiem? Skąd się wzięło w lesie?

Pafnucy chciał powiedzieć wszystko równocześnie i wyszło mu bardzo dziwne zdanie.

– Spało i biegło dziki wilki dzieci borsuka, pieski kotki o mało nie utopiło się w bagnie Marianna zjada poziomki i nie chcemy wielkiego stada! – oznajmił jednym ciągiem.

Pucek przez chwilę wyglądał jak osłupiały.

– Nie, czekaj – powiedział po chwili. – To było chyba zbyt prędko. Niemożliwe, żeby Marianna jadła poziomki i skąd się wam wzięły pieski i kotki?

– To były dzieci borsuka – wyjaśnił Pafnucy. – To dziecko uważa, że to są pieski i kotki. Remigiusz mówi, że nie wszystko umie przetłumaczyć. Może ja ci to opowiem od początku?

Pucek usiadł obok niego, nie zwracając już uwagi na krowy.

– Tak – powiedział stanowczo. – Powiedz od początku.

Pafnucy porządnie i po kolei wyjaśnił mu całą sprawę. Pucek słuchał w milczeniu i robił się coraz bardziej zdenerwowany.

– Okropne – powiedział. – Dlaczego tak późno przychodzisz? Zaraz się zacznie robić ciemno!

Pafnucy wyjaśnił, że nie mógł przyjść wcześniej, bo ludzkie dziecko poszło do bagna, a potem rozmawiało z nim, więc nie chciał być niegrzeczny. W dodatku znajduje się bardzo daleko, po drugiej stronie jeziorka. Pucek zdenerwował się bardziej.

– Czekaj – powiedział. – Niech się przez chwilę zastanowię. Mógłbym tam iść, oczywiście, ale to będzie trwało. Nie znam lasu tak jak wy i musiałbym wszystko wywęszać. Mogę wywęszyć ścieżkę dzików i ścieżkę saren, mieszkanie wilków i twoje ślady, ale nie wiem, co komu z tego przyjdzie. Gdyby to chociaż było w dzień!

– To co byś zrobił? – spytał z nadzieją Pafnucy. Pucek rozważał sprawę.

– Jedno z dwojga – rzekł. – Mógłbym prowadzić tę dziewczynkę… Czy ona się bardzo boi?

– Nie – odparł Pafnucy. – Najpierw bała się po prostu okropnie, a potem zupełnie przestała się bać. Teraz już nie boi się wcale.

– Jeżeli się nie boi, mógłbym ją pociągnąć za sukienkę – powiedział Pucek. – Ale przecież nie w ciemnościach! Wasz las jest gęsty i nierówny, nie mogłaby iść po ciemku. Albo mógłbym przyprowadzić do niej tamtych ludzi, którzy będą szukali, gdyby mi ktoś pokazywał, gdzie ona jest. Ale znów to samo, nie w ciemnościach!

– Więc może w dzień? – podpowiedział Pafnucy.

– W dzień tak – powiedział Pucek. – Ona chyba jakoś wytrzyma do jutra? Czekaj, niech pomyślę…

Pafnucy czekał, a Pucek myślał. Pafnucy wiedział, że w tamtej dalekiej stronie lasu mieszkają wilki, które wielką ludzką gromadą zdenerwują się z pewnością. Będą musiały uciec z własnego domu. Trochę obok zaś mieszka jeden dzik, stary odynieć, bardzo nietowarzyski i awanturniczy, który nie znosi w ogóle nikogo. Może się rozzłościć i nawet tych ludzi zaatakować, a wtedy oni zrobią mu coś złego. Po drodze mieszkają wiewiórki, bo rośnie tam wielki i wspaniały gąszcz leszczyn, na których znajdują się orzechy, i wiewiórki urządziły sobie domy w najbliższych okolicznych dziuplach. Spłoszą się bardzo, a ludzie mogą poniszczyć i połamać leszczyny… Pucek nagle wymyślił.

– Wiem! – zawołał z ożywieniem. – Mam pomysł! Pafnucy, ty się chyba dogadasz z leśniczym?

Pafnucy potwierdził. Owszem, z leśniczym można się było porozumieć.

– Proponuję – powiedział Pucek – żebyś doprowadził leśniczego do dziewczynki. Z pewnością on umie chodzić po lesie szybciej, niż to dziecko. Potem poprowadzisz go w kierunku ludzi, a ja poprowadzę ludzi w to samo miejsce, tak, żeby się spotkali. Ktoś mi będzie pokazywał, gdzie to jest, żebym nie musiał szukać i węszyć. W ten sposób wejdą do lasu tylko mały kawałek i już ja się postaram, żeby nie zniszczyli za wiele. Co ty na to?

Pafnucy już od połowy propozycji kiwał głową. Pomysł Pucka bardzo mu się spodobał.

– Czy mam go od razu zacząć prowadzić? – spytał z zapałem.

– Obawiam się, że nie – odparł Pucek. – Przecież zaraz będzie ciemno. Zrobimy tak: najpierw, o najwcześniejszym świcie, ktoś mnie zaprowadzi do tamtych ludzi. Jestem pewien, że zaczną poszukiwania bardzo wcześnie. A ty w tym czasie popędzisz do leśniczówki i poprowadzisz leśniczego do dziecka. Uzgodnicie jakieś miejsce i ktoś mi o nim powie, na przykład któryś ptak. Zacząć trzeba przed wschodem słońca. To jesteśmy umówieni, wracaj teraz do lasu, a ja muszę skoczyć do tej głupiej krowy, która włazi w cudzą koniczynę. Cześć!

Zostawił Pafnucego i popędził do krowy, a Pafnucy zawrócił i popędził do lasu.

Na pierwszym drzewie czekała już na niego sroka.

– Marianna mówi, że powinieneś zjeść kolację – oznajmiła. – Zostawiła to dziecko i wróciła do domu, już tam czeka na ciebie. Dziecko siedzi, bo się bardzo zmęczyło, a Klementyna z Perełką leżą obok. Dziecko jest głodne.

Pafnucy zmartwił się bardzo. Też był głodny, więc rozumiał to dziecko doskonale. Pędził już w kierunku jeziorka, a sroka leciała nad nim i opowiadała.

– Borsuki też wróciły do domu i położyły dzieci spać – opowiadała. – Wilczęta się tam plączą, te najmniejsze, dziewczynka widziała jedno i wołała do niego „pieseczku”. Ja też wracam do domu, bo dzień się kończy.

W lesie oczywiście było ciemniej niż na łące, ale Pafnucemu nie przeszkadzało to wcale. Dotarł do jeziorka Marianny dość szybko i od razu zobaczył leżące na brzegu ryby.

– Nie! – wrzasnęła Marianna, kiedy już sięgał po pierwszą. – Miej trochę przyzwoitości i najpierw powiedz, co powiedział Pucek! Jeśli zaczniesz jeść, wiem, że nie zrozumiem ani słowa, a moja cierpliwość wyczerpała się kompletnie! To dziecko jest nieznośne i żal mi go, i na samą myśl o tych jutrzejszych ludziach robię się chora! Mów natychmiast!

Pafnucy zdążył przełknąć pierwszą rybę i powstrzymał się przed zjedzeniem drugiej. Pośpiesznie powtórzył Mariannie całą rozmowę z Puckiem. Marianna uspokoiła się trochę i pochwaliła pomysł.

– Owszem, to mi się podoba – rzekła. – Tylko nie wiem, po co w ogóle ludzie mają tu wchodzić.

– Khy? – powiedział pytająco Pafnucy.

Marianna prychnęła z irytacją, ale zrozumiała pytanie.

– Przecież leśniczy też należy do ludzi – wyjaśniła niecierpliwie. – Może zabrać to dziecko i zaprowadzić je do ludzi bez żadnego wchodzenia. Czy ten Pucek nie może im powiedzieć, żeby po prostu zaczekali?

Pafnucy w ogromnym pośpiechu zdążył zjeść część ryb i na chwilę mógł się zatrzymać.

– Pucek uważa, że oni zaczną strasznie wcześnie – powiedział. – Tak wcześnie, że przedtem nic się nie zdąży zrobić.

1 ... 27 28 29 30 31 32 33 34 35 ... 48 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название