-->

Diabelska Alternatywa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska Alternatywa, Forsyth Frederick-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska Alternatywa
Название: Diabelska Alternatywa
Автор: Forsyth Frederick
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 192
Читать онлайн

Diabelska Alternatywa читать книгу онлайн

Diabelska Alternatywa - читать бесплатно онлайн , автор Forsyth Frederick

Rok 1982. W obliczu kl?ski g?odu Rosjanie licz? na pomoc Amerykan?w i dostawy zbo?a z USA. Po obu stronach Atlantyku s? jednak tacy, kt?rzy chc? wykorzysta? t? sytuacj? do spowodowania ?wiatowego konfliktu nuklearnego. Tylko para kochank?w, obywateli obu supermocarstw, mo?e uratowa? ?wiat przed zag?ad?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

Daleko pod nimi przesunęło się Wilno. Pędząc wciąż na zachód z szybkością dwukrotnie przewyższającą ruch obrotowy Ziemi, dotrą do Berlina o siódmej rano tamtejszego czasu.

Na “Freyi” była piąta trzydzieści (Adam Munro jechał właśnie z Kremla na lotnisko), kiedy w kajucie kapitana zadzwonił interkom z mostka. Człowiek, zwany Swobodą, słuchał przez chwilę, potem odpowiedział po ukraińsku.

Larsen obserwował go z drugiej strony stołu spod przymkniętych powiek. Nie zrozumiał oczywiście ani słowa, ale dostrzegł, że wiadomość wprawiła terrorystę w zakłopotanie. Przez następne parę minut siedział w milczeniu, marszcząc brwi i wpatrując się w stół, dopóki w drzwiach nie pojawił się któryś z jego ludzi, by zastąpić go w pilnowaniu Norwega. Swoboda zostawił kapitana pod czułą opieką lufy karabinowej i poszedł na mostek. Po dziesięciu minutach wrócił, najwyraźniej niezadowolony.

– Co się stało? Znów jakieś kłopoty? – spytał ze złośliwym uśmiechem Larsen.

– Ambasador niemiecki dzwonił z Hagi. Podobno wydali zakaz przelotu kanałami powietrznymi z Berlina Zachodniego wszelkim samolotom niemieckim, zarówno państwowym, jak prywatnym.

– To logiczne – mruknął Larsen. – Nie mają ochoty przyglądać się z założonymi rękami, jak dwaj zabójcy ich pilota odlatują wolni w siną dal.

Swoboda odprawił wartownika – wysłał go z powrotem na mostek. Sam zajął znowu miejsce za stołem.

– Brytyjczycy zaproponowali kanclerzowi pomoc: chcą przetransportować Miszkina i Łazariewa z Berlina do Tel Awiwu własnym samolotem wojskowym – powiedział.

– Na pana miejscu zgodziłbym się na to. Rosjanie rzeczywiście mogliby zawrócić z drogi samolot niemiecki albo nawet go zestrzelić, a potem stwierdzić, że to był wypadek. Ale do samolotu RAF, w uznanych kanałach powietrznych, strzelać nie będą. Jest pan bliski sukcesu, niech pan tego nie marnuje z powodu takiego drobiazgu. Niech pan się zgodzi na tę propozycję.

Swoboda popatrzył na Norwega: wyglądał na śmiertelnie zmęczonego, jego reakcje były powolne i ospałe.

– Ma pan rację, rzeczywiście mogliby zestrzelić niemiecki samolot. A co do oferty brytyjskiej, to, prawdę mówiąc, już się zgodziłem.

– No, to ostatnia przeszkoda za nami – Larsen próbował zdobyć się tym razem na przyjazny uśmiech. – Uczcijmy to!

Stały przed nim dwie filiżanki kawy, napełnione, gdy Swoboda przebywał poza kabiną. Posunął jedną z nich na środek stołu; Ukrainiec szybko po nią sięgnął. I to był błąd, na który od dawna czekał Larsen…

Rzucił się na Swobodę przez stół z całą nagromadzoną od pięćdziesięciu godzin energią rozwścieczonego niedźwiedzia. Terrorysta szarpnął się do tym, chwycił swoją broń i już miał jej użyć, kiedy pięść twarda jak pień drzewa trafiła go w lewą skroń. Runął wraz z krzesłem na podłogę.

Człowieka mniej sprawnego fizycznie ten cios i upadek mogłyby pozbawić przytomności. Ale Drake, znacznie młodszy od Larsena, był świetnie wytrenowany. Ponieważ nie mógł już liczyć na rewolwer, który w czasie upadku wypadł mu z dłoni i poleciał gdzieś daleko – zerwał się w samą porę, by gołymi rękami bronić się przed szarżą Norwega. Po chwili obaj runęli na ziemię, splątani niczym dwaj zapaśnicy pośród szczątków połamanego krzesła i potłuczonych filiżanek.

Larsen starał się wykorzystać swoją wagę i siłę, Ukrainiec – młodzieńczą zręczność i szybkość. Ta ostatnia przeważyła. Wyśliznąwszy się z uścisku wielkoluda, Swoboda dopadł drzwi. Niewiele brakowało, by je otworzył i uciekł: już dotykał dłonią klamki, gdy Larsen tygrysim skokiem zwalił go z nóg. Kiedy znowu się podnieśli, Norweg znalazł się między Swobodą a drzwiami. Tym razem Ukrainiec zaatakował nogami; potężny kopniak w pachwinę sprawił, że Larsen zgiął się wpół, ale natychmiast przyszedł do siebie i ponownie zaatakował terrorystę.

Swoboda nie przypadkiem zmierzał w stronę drzwi. Pamiętał zapewne, że kabina jest całkowicie dźwiękoszczelna, i zdawał sobie sprawę, że nikt z jego kolegów nie słyszy odgłosów walki. A walka trwała nadal: mocując się, gryząc, tłukąc pięściami, kopiąc – doturlali się znowu w okolice stołu. Gdzieś tutaj leżał rewolwer, który mógł szybko rozstrzygnąć sprawę; jeszcze skuteczniej jednak mógł tego dokonać oscylator przytroczony do pasa Swobody – gdyby w czasie zmagań został naciśnięty, choćby i przypadkowo, czerwony guzik.

W rzeczywistości walka trwała jeszcze dwie minuty. Larsen zdołał w pewnym momencie uwolnić jedną rękę, chwycił Ukraińca za włosy i trzasnął jego głową o dębową nogę stołu. Swoboda wyprężył się gwałtownie, potem bezwładnie osunął się na podłogę. Spod linii włosów spłynęła na czoło cienka strużka krwi.

Ciężko dysząc ze zmęczenia Larsen podniósł się z podłogi i popatrzył na nieprzytomnego przeciwnika. Potem z wielką ostrożnością odwiązał od jego pasa oscylator i trzymając go w lewej dłoni szybko podszedł do okna nad burtą. Okno było zabezpieczone dwiema motylkowymi nakrętkami. Zaczął je odkręcać jedną ręką, nie wypuszczając z drugiej morderczego aparaciku. Jedna nakrętka zsunęła się już z gwintu; zabrał się do drugiej. Za kilka sekund otworzy okno i ciśnie oscylator daleko ponad stalowym podestem w głębinę Morza Północnego.

Na podłodze, za jego plecami, ręka młodego terrorysty zaczęła skradać się po dywanie w stronę porzuconego rewolweru. Dosięgłszy go Swoboda dźwignął się z trudem na jednym ramieniu, potem czołgając się okrążył stół, który zasłaniał mu widoczność. Larsen tymczasem odkręcił drugą mutrę i właśnie ciągnął ku sobie mosiężną ramę okna – kiedy padł strzał.

W niewielkiej zamkniętej przestrzeni kabiny huk był ogłuszający. Larsen zatoczył się na ścianę przy otwartym oknie; spojrzał najpierw na swoją lewą rękę, potem na Swobodę. Również Ukrainiec wpatrywał się, jak zahipnotyzowany, w lewą dłoń kapitana. Teri pierwszy i jedyny strzał trafił dokładnie w oscylator; w krwawiącej dłoni Larsena tkwiły odłamki plastiku i metalu. Przez kilka sekund patrzyli na siebie w śmiertelnym milczeniu, czekając na serię eksplozji, które będą oznaczały śmierć “Freyi”.

Nic takiego nie nastąpiło. Najwidoczniej tępy pocisk roztrzaskał oscylator na kawałki zbyt szybko, aby wzbudzony sygnał zdążył osiągnąć częstotliwość niezbędną do uruchomienia zapalników w bombach.

Ukrainiec podniósł się powoli. Wstał niepewnie, opierając się o stół. Larsen popatrzył przez chwilę na krew kapiącą wciąż z dłoni, potem ponownie przeniósł wzrok na chwiejącego się terrorystę.

– Wygrałem, panie Swoboda. Wygrałem. Nie może pan już zniszczyć mojego statku i mojej załogi.

– To pan o tym wie, kapitanie Larsen – odparł spokojnie człowiek z pistoletem. – Pan i ja. Ale oni… – wskazał przez otwarte okno na światła pozycyjne okrętów NATO w gęstej ciemności przedświtu – oni nie wiedzą nic. Gra toczy się nadal, i to ja ją wygram. Miszkin i Łazariew b ę d ą w Izraelu.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название