-->

Diabelska Alternatywa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska Alternatywa, Forsyth Frederick-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska Alternatywa
Название: Diabelska Alternatywa
Автор: Forsyth Frederick
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 193
Читать онлайн

Diabelska Alternatywa читать книгу онлайн

Diabelska Alternatywa - читать бесплатно онлайн , автор Forsyth Frederick

Rok 1982. W obliczu kl?ski g?odu Rosjanie licz? na pomoc Amerykan?w i dostawy zbo?a z USA. Po obu stronach Atlantyku s? jednak tacy, kt?rzy chc? wykorzysta? t? sytuacj? do spowodowania ?wiatowego konfliktu nuklearnego. Tylko para kochank?w, obywateli obu supermocarstw, mo?e uratowa? ?wiat przed zag?ad?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 67 68 69 70 71 72 73 74 75 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Na pokładzie Cessny pilot spojrzał błagalnie na pasażera.

– Zabiorą mi licencję. Nie darują mi tego!

– Wyłącz to lepiej! – krzyknął pasażer. – I nie martw się, wszystko wytłumaczymy. Po prostu ich nie słyszałeś, rozumiesz?

Sięgnął po swoją kamerę i uzbroił ją w długi teleobiektyw. Potem wycelował w widoczny już, rosnący w oczach supertankowiec. Na jego pomoście dziobowym zamaskowany wartownik wstał i osłonił dłonią oczy przed słońcem, teraz znajdującym się już w południowo-zachodniej części nieba. Samolot nadlatywał dokładnie z południa. Wartownik obserwował go przez chwilę, potem wyciągnął z kieszeni kurtki walkie-talkie i szybko rzucił do mikrofonu kilka zdań.

Człowiek, który odebrał ten meldunek na mostku, wyjrzał przez panoramiczne okno, po czym wybiegł na zewnętrzną galeryjkę. Teraz i on mógł słyszeć odgłos silnika. Wrócił na mostek i gwałtownym szarpnięciem obudził śpiącego kolegę. Wyjaśnił mu coś, następnie zbiegł wewnętrznymi schodami jedno piętro i zastukał do drzwi kajuty kapitańskiej.

W kajucie jakby nic się nie zmieniło od dziesięciu godzin. Thor Larsen i Andrij Dracz tkwili nieruchomo po przeciwnych stronach dużego stołu, tyle że bardziej zarośnięci i z podkrążonymi, wskutek braku snu, oczami. Tuż obok prawej dłoni Ukraińca leżał rewolwer, nieco dalej stał mały, ale silny odbiornik tranzystorowy, na którym Dracz wychwytywał najnowsze wieści z eteru.

Zamaskowany człowiek wszedł do kajuty i powiedział coś po ukraińsku. Jego dowódca skrzywił się z wściekłością i szybko wyszedł, pozostawiając Larsena pod strażą nowo przybyłego. Biegiem dotarł na mostek i, wciągając po drodze czarną maskę, wyskoczył na zewnętrzną galeryjkę. Zdążył jeszcze zobaczyć, jak pochylona na skrzydło Cessna zatoczyła pełny krąg wokół statku na wysokości tysiąca stóp, zanim odleciała na południe, szybko nabierając wysokości. Zdążył też zauważyć wielki teleobiektyw, wychylający się w jego kierunku z kabiny samolotu.

Na pokładzie Cessny fotograf – wolny strzelec nie posiadał się z radości.

– Fantastyczne! – krzyczał do pilota. – I wyłączność, stary, kompletna wyłączność! Każdy wielki magazyn zapłaci za to majątek!

Andrij Dracz wrócił na mostek; szybko wydał nowe polecenia. Tylko człowiek na dziobie miał bez zmian kontynuować swoją wachtę. Obserwatora z komina posłał Drake na dół, po dwu śpiących kolegów. Kiedy wszyscy trzej pojawili się na mostku, wydał dalsze rozkazy. Potem wrócił do kabiny kapitana, ale tym razem nie zwolnił dodatkowego strażnika.

– Myślę – rzekł do Larsena – że pora już pokazać tym głupim draniom w Europie, że to nie żarty.

Pięć minut później operator kamery Nimroda meldował przez interkom:

– Szefie, tam na dole coś się dzieje.

Major Latham opuścił kabinę pilota i powędrował do środkowej części kadłuba; tutaj, wśród licznych urządzeń kontrolnych, znajdował się monitor odtwarzający obrazy z kamery. Na pokładzie “Freyi” widać było dwóch mężczyzn: szli kładką inspekcyjną od nadbudówki w stronę dziobu. Ten z karabinem szedł z tyłu ubrany od góry do dołu na czarno. Ten z przodu był w trampkach, spodniach od dresu i nylonowej wiatrówce z trzema poziomymi czarnymi paskami na plecach. Na głowę, zapewne dla ochrony przed chłodnym przedwieczornym wiatrem, naciągnął kaptur.

– Ten z tyłu to terrorysta, ale przed nim idzie któryś z marynarzy – skomentował operator kamery. Latham też tak sądził. Nie mógł widzieć kolorów; obraz na monitorze był czarno-biały.

– Daj większe zbliżenie – poprosił – włącz transmisję. Kamera “najechała” na pokład tak, że obraz obejmował już tylko czterdziestostopowy odcinek kładki. W jego centrum pozostawali obaj idący mężczyźni.

W odróżnieniu od Lathama, kapitan Larsen widział wszystko w kolorach. Przez szerokie przednie okna kabiny patrzył w osłupieniu na to, co działo się na pokładzie i czemu w żaden sposób nie mógł zapobiec. Parę kroków za nim wciąż stał strażnik z automatem wymierzonym w sam środek białego swetra Norwega.

W połowie dystansu między nadbudówką i dziobem człowiek ubrany na czarno nagle stanął, podniósł swój karabin i wycelował w plecy idącego przed nim. Mimo podwójnych szyb odgłos krótkiej serii dotarł do kabiny. Miniaturowa z tej odległości postać w jaskrawoczerwonej wiatrówce najpierw wygięła się w łuk, jakby silnie uderzona w plecy, potem wyrzuciła w górę ręce i runęła na twarz. Ciało stoczyło się z kładki inspekcyjnej i zastygło pod nią bez ruchu.

Kapitan Larsen powoli zamknął oczy. Pamiętał, że w momencie opanowania “Freyi” takie właśnie płowe sportowe spodnie i lekką czerwoną wiatrówkę z trzema czarnymi paskami na plecach miał na sobie Tom Keller, duńsko-amerykański trzeci oficer statku. Po chwili wyprostował się, obrócił głowę i wbił wzrok w człowieka, którego znał jako Swobodę. Andrij Dracz wytrzymał jego spojrzenie i powiedział ze złością:

– Ostrzegałem ich, ale oni uważali, że to żarty. Teraz widzą, że nie żartowałem.

Po dwudziestu minutach Londyn miał już fotograficzną dokumentację tego, co zdarzyło się na pokładzie “Freyi”. Po dalszych dwudziestu szczegółowy opis tych zdjęć wypadł z terkoczącego dalekopisu w Urzędzie Kanclerskim w Bonn. Była czwarta trzydzieści po południu.

Kanclerz Busch powiódł wzrokiem po sali.

– Panowie, mam złą wiadomość. Godzinę temu jakiś prywatny samolot latał nad “Freyą” na wysokości tysiąca stóp, najwyraźniej w celu zrobienia zdjęć. Dziesięć minut później terroryści wyprowadzili jednego z członków załogi i na środku pokładu, pod kamerami brytyjskiego samolotu zwiadowczego, rozstrzelali go. Jego ciało leży teraz pod kładką inspekcyjną, częściowo widoczne z góry.

Zapadła głęboka cisza.

– Czy można go zidentyfikować? – spytał wreszcie cichym głosem jeden z ministrów.

– Nie, jego twarz była przez cały czas zasłonięta kapturem kurtki.

– Ostro grają, dranie – skomentował minister obrony. – Teraz trzydzieści rodzin w całej Skandynawii wpadnie w panikę.

– Tak, a w ślad za tym pójdą naciski czterech rządów skandynawskich, i będę musiał szybko udzielić odpowiedzi ich ambasadorom. W tej sytuacji widzę tylko jedną możliwą odpowiedź – podsumował Hagowitz.

Zarządzono głosowanie. Zdecydowana większość poparła propozycję Hagowitza: natychmiast, poprzez niemieckiego ambasadora w Izraelu, nawiązać kontakt z premierem tego kraju i prosić go o gwarancje, których domagali się terroryści. Jeśli odpowiedź będzie pozytywna, Rząd Federalny wyda oświadczenie, że uwolni Miszkina i Łazariewa. Nie ma innego sposobu oszczędzenia tragedii setkom ludzi w Europie.

– Terroryści dali premierowi Izraela czas do północy, a nam do świtu – przypomniał Busch. – Przed świtem zapakujemy Miszkina i Łazariewa do samolotu. Ale nie zrobimy tego i nie opublikujemy naszego oświadczenia, dopóki nie będzie zgody z Jerozolimy. Bez niej nic nie zdziałamy.

O piątej po południu zmienili się wartownicy. Ludziom, którzy przez poprzednie dziesięć godzin kostnieli z zimna na pomoście dziobowym i kominie, pozwolono wrócić do wnętrza, zaspokoić głód, ogrzać się i przespać. Na nocną wachtę wyznaczono nowych, wyposażonych nie tylko w walkie-talkie, ale i w mocne latarki.

Dowództwa wojskowe krajów NATO uzgodniły, że Nimrod RAF-u pozostanie jedynym samolotem na niebie nad “Freyą”. Będzie krążył, obserwował, rejestrował i przesyłał do centrali wszystkie warte obejrzenia obrazy. Kopie zdjęć powędrują natychmiast do Londynu i innych zainteresowanych bezpośrednio stolic.

Ograniczenie dotyczące lotnictwa nie dotyczyło marynarki. Pod wieczór pojawił się na horyzoncie od południa francuski lekki krążownik “Montcalm” i zatrzymał się pięć mil morskich od “Freyi”. Od północy, omijając z dala Wyspy Fryzyjskie, pojawiła się holenderska fregata z pociskami rakietowymi “Breda” i zakotwiczyła sześć mil na północ od obezwładnionego tankowca. Wkrótce dołączyła do niej podobna fregata niemiecka “Brunner”. Z obu okrętów, oddalonych od siebie ledwie o pięć kabli, obserwowano blady zarys tankowca na południowym horyzoncie.

HMS “Argyll” opuścił szkocki port Leith, w którym bawił gościnnie, i z pierwszą wieczorną gwiazdą zajął pozycję dokładnie na zachód od “Freyi”. Był to lekki krążownik z kategorii określanej skrótem DLG, o wyporności niespełna 6000 ton, uzbrojony w samosterujące pociski typu Exocet. Dzięki nowoczesnym turbinom gazowym w maszynowni okręt był w stałej gotowości; głęboko pod pancerzami pokładu pracował komputer Datalink – teraz sprzężony z takim samym systemem komputerowym na krążącym 15000 stóp wyżej Nimrodzie. Na pomoście rufowym, podwyższonym w stosunku do całego tylnego pokładu, drzemał bojowy helikopter typu Westland Wessex.

Pod wodą z trzech stron śledziły “Freyę” sonary otaczających ją okrętów wojennych. Przestrzeń powietrzną nad nią i wokół niej omiatały liczne anteny radarowe. Krążący w górze Nimrod ostatecznie spinał ciasny kokon elektronicznego nadzoru nad tankowcem. A ten stał tymczasem cichy i nieruchomy w ostatnich promieniach zachodzącego nad Anglią słońca.

Była piąta w Europie Zachodniej, ale już siódma w Izraelu, kiedy ambasador RFN poprosił o osobistą audiencję u premiera, Beniamina Golena. Natychmiast przypomniano mu, że godzinę temu zaczął się szabas – a więc pan premier, jako pobożny i praktykujący Żyd, przebywa obecnie we własnym domu. Niemniej jednak prośbę ambasadora przekazano, nie było bowiem tajemnicą ani dla premiera, ani dla dyżurującego pracownika jego urzędu, co dzieje się na Morzu Północnym. W rzeczywistości już po pierwszym komunikacie kapitana Larsena, tym z godziny dziewiątej, izraelski wywiad Mossad poinformował Jerozolimę o wydarzeniach. Kiedy zaś w południe okazało się, że żądania terrorystów dotyczą również Izraela, przygotowano na piśmie staranny przegląd sytuacji. Premier Goleń zapoznał się z nim, zanim o szóstej przystąpił do sobotniego rytuału.

– Oczywiście nie mogę przerwać szabasu i jechać do biura, zwłaszcza że to daleko – odpowiedział sekretarzowi. – Ale mogę porozmawiać przez telefon. Niech pan poprosi ambasadora, żeby zadzwonił do mnie osobiście.

Dziesięć minut później samochód niemieckiego ambasadora zatrzymał się przed skromnym, nowoczesnym domem premiera na przedmieściu Jerozolimy. Już od progu gość pospieszył z przeprosinami. Po obowiązkowym tego dnia pozdrowieniu “Shabbat Shalom” powiedział:

1 ... 67 68 69 70 71 72 73 74 75 ... 108 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название