Chromosom 6
Chromosom 6 читать книгу онлайн
Z kostnicy znikaja zw?oki Carla Franconiego, znanej postaci ?wiata przest?pczego. Kilka dni p??niej trafiaj? one, mocno okaleczone, na st?? autopsyjny Jacka Stapletona. Poszukiwania odpowiedzi na nasuwajace si? pytania prowadz? a? do Gwinei R?wnikowej…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Dzięki pieniądzom – stwierdził Jack.
– Tak, oczywiście – zgodził się Esteban. – Płacą ministrom wielkie pieniądze. Utrzymują nawet część armii.
– To bardzo wygodne – skomentowała Laurie.
– Gdybyśmy polecieli do Bata, czy moglibyśmy odwiedzić też Cogo? – spytał Jack.
– Tak sądzę. Dwadzieścia pięć lat temu Hiszpanie opuścili kraj i droga do Cogo zarosła, stała się nieprzejezdna. Ale GenSys odbudowało ją, tak że w tę i z powrotem mogą jeździć ciężarówki. Może pan wynająć samochód.
– Czy to możliwe?
– W Gwinei Równikowej wszystko jest możliwe, jeżeli ma pan pieniądze. Kiedy planuje pan podróż? No bo najlepiej jechać w porze suchej.
– A kiedy to jest?
– Luty i marzec.
– To się dobrze składa, bo Laurie i ja planujemy wyruszyć jutro wieczorem.
– Co? – Warren odezwał się pierwszy raz, odkąd znaleźli się w mieszkaniu Estebana. Nie był wtajemniczony w całą sprawę. – Myślałem, że w ten weekend Natalie i ja mamy się z wami spotkać? Już uprzedziłem Natalie.
– Oj – stęknął Jack. – Zapomniałem o tym.
– Człowieku, musisz zaczekać do sobotniego wieczoru, inaczej będę miał wielki problem, wiesz, o czym mówię. Już ci mówiłem, jak mi truła, żeby się z wami zobaczyć.
Jack był w tak doskonałym nastroju, że przyszło mu do głowy inne rozwiązanie.
– Mam lepszy pomysł. Dlaczego ty i Natalie nie moglibyście polecieć z nami do Gwinei Równikowej? My zapraszamy.
Laurie zamrugała. Nie była pewna, czy dobrze usłyszała.
– Człowieku, o czym ty mówisz? – zapytał Warren. – Postradałeś resztki tego swojego pokręconego rozumu. Mówimy o Afryce.
– Tak, Afryka – powtórzył Jack. – Skoro Laurie i ja musimy jechać, moglibyśmy uczynić tę wyprawę tak przyjemną, jak tylko się da. A właściwie, panie Esteban, może pan z małżonką również pojechalibyście z nami? Zrobimy sobie wycieczkę.
– Mówi pan poważnie? – zapytał Esteban.
Twarz Laurie wyrażała zupełne niedowierzanie.
– Pewnie, że mówię poważnie – zapewnił Jack. – Najlepiej odwiedzić nieznany kraj z kimś, kto kiedyś tam mieszkał. Przecież to nie tajemnica. Ale powiedzcie mi, czy wszyscy będziemy potrzebowali wiz?
– Tak, ale ambasada Gwinei Równikowej znajduje się tutaj, w Nowym Jorku – poinformował Esteban. – Dwa zdjęcia, dwadzieścia pięć dolarów i informacja z banku, że nie jest się biedakiem, wystarczą, by otrzymać wizę.
– Jak można się dostać do Gwinei Równikowej?
– Do Bata najłatwiej przez Paryż. Z Paryża kursuje codziennie samolot do Douala w Kamerunie. Z Douala zaś jest codzienne połączenie z Bata. Można też lecieć przez Madryt, ale z Hiszpanii są tylko dwa loty w tygodniu, do Malabo na wyspie Bioko.
– Wygląda więc na to, że Paryż wygrał – rozstrzygnął Jack.
– Teodora! – Esteban zawołał żonę z kuchni. – Lepiej, żebyś tu przyszła.
– Jesteś szalonym człowiekiem – powiedział Warren do Jacka. – Wiedziałem o tym od pierwszego dnia, kiedy zobaczyłem cię na boisku. Ale coś ci powiem, zaczyna mi się to podobać.