-->

Chromosom 6

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Chromosom 6, Cook Robin-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Chromosom 6
Название: Chromosom 6
Автор: Cook Robin
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 241
Читать онлайн

Chromosom 6 читать книгу онлайн

Chromosom 6 - читать бесплатно онлайн , автор Cook Robin

Z kostnicy znikaja zw?oki Carla Franconiego, znanej postaci ?wiata przest?pczego. Kilka dni p??niej trafiaj? one, mocno okaleczone, na st?? autopsyjny Jacka Stapletona. Poszukiwania odpowiedzi na nasuwajace si? pytania prowadz? a? do Gwinei R?wnikowej…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 52 53 54 55 56 57 58 59 60 ... 101 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Beze mnie – z naciskiem stwierdził Kevin. – Mam tego dość. Powiem szczerze, mamy szczęście, że jeszcze żyjemy. Jeśli chcecie jechać, jedźcie! Doskonale wiem, że wszystko, co dotychczas mówiłem, w najmniejszym stopniu nie wpływało na wasze zachowanie.

– Och, wspaniale! – skomentowała drwiącym tonem Melanie. – Już się poddałeś! W jaki inny sposób chcesz się przekonać, czy nie stworzyliśmy wspólnie praczłowieka? Przecież to ty wywołałeś ten temat i przeraziłeś nas swoimi podejrzeniami.

Melanie i Candace wpatrywały się uważnie w Kevina. Przez kilka minut milczeli. Do pokoju wnikały nocne odgłosy dżungli, których do tej pory nikt z nich nawet nie słyszał.

Kevin z każdą chwilą czuł się niezręczniej.

– Nie wiem, co jeszcze powinienem zrobić. Zastanowię się nad tym – odezwał się.

– Jak cholera, zastanowisz się – rzuciła Melanie ze złością. – Już raz stwierdziłeś, że jedynym sposobem poznania zachowania zwierząt jest wizyta na wyspie. To twoje słowa. Zapomniałeś?

– Nie, nie zapomniałem. Tylko że… cóż…

– W porządku – Melanie znowu przybrała ten swój protekcjonalny ton. – Jeśli tchórz cię obleciał i nie jesteś w stanie pójść i sprawdzić, co wykombinowałeś swoimi genetycznymi sztuczkami, to trudno. Liczyłyśmy na twoją pomoc przy obsłudze silnika w łodzi, ale trudno. Jakoś sobie poradzimy. Prawda, Candace?

– Jasne.

– Widzisz, że zaplanowałyśmy wszystko dość dokładnie. Wynajęłyśmy nie tylko dużą łódź motorową, ale także mniejszą, wiosłową. Chcemy ją holować. Gdy dopłyniemy do wyspy, powiosłujemy w górę Rio Diviso. Może nawet nie będziemy musiały schodzić na ląd. Wystarczy jedynie poobserwować zwierzęta przez jakiś czas. Kevin skinął głową. Spoglądał to na jedną, to na drugą, a one śmiało patrzyły na niego. Czując rosnące nieprzyjemne skrępowanie, odsunął krzesło, wstał i skierował się w stronę drzwi.

– Dokąd idziesz? – zapytała Melanie.

– Przyniosę jeszcze wina.

Balansując między złością a zakłopotaniem, Kevin wszedł do kuchni, wziął butelkę białego burgunda, odkorkował ją i wrócił do pokoju. Pokazał etykietę Melanie, a ona z aprobatą kiwnęła głową. Napełnił jej kieliszek. Podobnie postąpił wobec Candace. W końcu nalał także sobie.

Usiadł i pociągnął zdrowy łyk wina. Przełknął i zakasłał lekko. Wreszcie zapytał, na kiedy zaplanowały swoją wielką wyprawę.

– Jutro o świcie – odpowiedziała Melanie. – Wyliczyłyśmy, że droga na wyspę zabierze nam nieco ponad godzinę, a zamierzamy wrócić, zanim słońce zacznie prażyć.

– Mamy już jedzenie i napoje z kantyny. Skombinowałam nawet ze szpitala przenośną chłodziarkę – dodała Candace.

– Będziemy się trzymać z daleka od mostu i miejsca, gdzie dostarcza się pokarm, więc nie powinno być kłopotów – twierdziła Melanie.

– Myślę, że to będzie zabawne. Zawsze chciałam zobaczyć hipopotamy – powiedziała Candace.

Kevin wypił następny duży łyk wina.

– Mam nadzieję, że pozwolisz nam zabrać te elektroniczne zabawki do lokalizacji zwierząt – stwierdziła Melanie. – Mogłybyśmy też skorzystać z mapy topograficznej. Oczywiście będziemy się z nimi ostrożnie obchodzić.

Kevin westchnął i z rezygnacją zwiesił głowę.

– Dobra, poddaję się. Na którą godzinę zaplanowałyście początek operacji?

– Och, świetnie. Wiedziałam, że popłyniesz z nami! – zawołała Candace i klasnęła w dłonie.

– Słońce wschodzi zaraz po szóstej – powiedziała Melanie. – O tej porze chciałabym już być w drodze na wyspę. Według mnie powinniśmy skierować się na zachód i wpłynąć w ujście rzeki, zanim zawrócimy na wschód. W ten sposób unikniemy podejrzeń, gdyby ktoś nas widział w łodzi. Chcę, żeby myśleli, że płyniemy do Acalayong.

– Co z pracą? – zapytał Kevin. – Będziesz miała nieobecność.

– Nie. Powiedziałam już kolegom z laboratorium, że będę nieosiągalna w centrum, a w centrum powiedziałam, że…

– Mogę sobie wyobrazić – wtrącił Kevin. – A ty, Candace?

– Nie ma się czym martwić. Dopóki pan Winchester ma się tak dobrze jak dotąd, właściwie jestem bezrobotna. Chirurdzy cały dzień grają w golfa albo w tenisa. Mogę robić, na co mam ochotę.

– Zadzwonię do szefa moich techników – oświadczył Kevin. – Powiem mu, że pod wpływem pogody doznałem ostrego ataku obłędu.

– Zaraz, zaraz – powiedziała nagle Candace. – Mam pewien kłopot.

Kevin wyprostował się na krześle.

– Co takiego?

– Nie mam przy sobie żadnego kremu z filtrem ochronnym. Nie zabrałam, bo podczas trzech poprzednich wizyt ani razu nie było słońca.

1 ... 52 53 54 55 56 57 58 59 60 ... 101 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название