Dziedzictwo Bournea
Dziedzictwo Bournea читать книгу онлайн
David Webb – spokojny wyk?adowca na spokojnym uniwersytecie. Do dnia gdy kula snajpera chybia go o w?os. Ten dzie? oznacza dla Davida powr?t do dawnej to?samo?ci – Jasona Bourne'a, superagenta CIA, wyszkolonego w sztuce zabijania i prze?ycia. Znowu musi nie da? si? zabi? i odkry?, kto i dlaczego na niego poluje. Ale prawd? kryje ostatnie miejsce, do jakiego chcia?by wr?ci? – jego przesz?o??.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
W scenie tej nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że Bourne widział tę kobietę na stacji benzynowej. Pytała Robbineta o koło samochodu.
Quai d'Orsay!
Szybko wrócił do saloniku, gdzie Jacques wciąż wisiał na telefonie. Gdy zobaczył minę Bourne'a, natychmiast przerwał rozmowę.
– Co się stało, mon ami?.
– Namierzyli nas.
– Niemożliwe! Jakim cudem?
– Nie wiem, ale w czarnym citroenie po drugiej stronie ulicy siedzi dwóch agentów Quai d'Orsay.
Z kuchni wyszła Mylene.
– Dwóch innych obserwuje ulicę od tyłu, ale spokojnie, nie wiedzą
nawet, że jesteś w tym bloku i…
Zadzwonił dzwonek u drzwi. Jason wyjął pistolet, ale Mylene zgromiła go wzrokiem. Jeden ruch głowy i obaj zniknęli w korytarzyku. Mylene otworzyła drzwi. W progu stał inspektor Savoy, rozczochrany i w wymiętym płaszczu.
– Alain? Bonjour…
– Przepraszam za najście – powiedział Savoy z wstydliwym uśmiechem – ale siedziałem tam i siedziałem, i nagle przypomniało mi się, że pani tu mieszka.
– Wejdzie pan? Może zrobić kawy?
– Nie, dziękuję, nie mam czasu.
– Siedzi pan na ulicy? – spytała Mylene. – Przed moim domem? Co pan tam robi?
– Szukamy Jacques'a Robbineta.
Mylene wytrzeszczyła oczy.
– Ministra kultury? Co minister kultury robiłby w Goussainville?
– Nie mam pojęcia, ale przed blokiem stoi jego samochód.
– Wygląda na to, że pan inspektor nas przechytrzył. – Robbinet wszedł do saloniku, zapinając koszulę. – Nie ma co, nakrył nas.
Mylene odwróciła się plecami do Savoya i przeszyła Jaques'a wzrokiem. 'Minister posłał jej swobodny uśmiech, podszedł bliżej i musnął ustami jej usta.
Inspektor poczuł, że pieką go policzki.
– Panie ministrze, nie wiedziałem… Nie miałem pojęcia, że… Nie chciałem państwu przeszkadzać…
Robbinet podniósł rękę.
– Przeprosiny przyjęte, ale dlaczego mnie szukacie?
Z demonstracyjną ulgą Savoy pokazał mu zdjęcie Bourne'a.
– Szukamy tego człowieka. To były agent CIA, groźny morderca. Mamy powody podejrzewać, że chce pana zabić.
– To straszne, Alain! – zawołała wstrząśnięta Mylene.
Bourne, który obserwował tę komedię z mrocznego korytarza, musiał przyznać, że odegrała to nader wiarygodnie.
– Nie znam go – odparł Robbinet. – Nie wiem, dlaczego miałby dybać na moje życie. Cóż, kto zgłębi duszę mordercy? – Wzruszył ramionami, wziął od Mylene marynarkę i płaszcz. – Ale tak, oczywiście, natychmiast wracam do Paryża.
– Pod naszą eskortą – oznajmił stanowczo Savoy. – Pojedzie pan ze mną, a mój kolega poprowadzi pański wóz. – Wyciągnął rękę. – Pozwoli pan?
– Jak pan sobie życzy. – Jacques podał mu kluczyki do peugeota. – Jestem w pańskich rękach, inspektorze.
Objął Mylene. Savoy dyskretnie się wycofał, mówiąc, że zaczeka przed drzwiami.
– Zabierz Jasona na parking – szepnął Jacques. – Weź moją dyplomatkę i daj mu, wiesz co. – Podał jej szyfr zamka.
Mylene podniosła głowę i mocno pocałowała go w usta.
– Powodzenia, Jacques.
Robbinet oniemiał, rozszerzyły mu się oczy. Potem wyszedł i Mylene zamknęła drzwi.
– Jason! – zawołała cicho. – Jacques kupił nam trochę czasu, musimy to wykorzystać.
Bourne kiwnął głową.
– D'accord.
Mylene wzięła dyplomatkę.
– Chodźmy. Szybko!
Wyjrzała na korytarz i upewniwszy się, że nikogo tam nie ma, poprowadziła go schodami na dół, do podziemnego parkingu. Przystanęła przed metalowymi drzwiami że zbrojoną drutem szybką.
– Czysto – szepnęła. – Chyba czysto, ale musisz uważać, nigdy nic nie wiadomo.
Otworzyła dyplomatkę.
– Masz tu pieniądze, o które prosiłeś, i papiery. Nazywasz się Pierre Montefort, jesteś kurierem i wieziesz ściśle tajne dokumenty dla attache wojskowego w Budapeszcie. Musi je otrzymać najpóźniej o szóstej miejscowego czasu. – Wcisnęła mu do ręki kluczyki. – Trzymaj. Na przedostatnim miejscu w trzecim rzędzie stoi wojskowy motocykl.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Bourne otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale uprzedziła go:
– Pamiętaj, Jason, życie jest za krótkie, żeby czegoś żałować.
Pchnął drzwi i sztywno wyprostowany, żołnierskim krokiem wyszedł na szary, betonowy parking z poplamioną smarami podłogą. Minął dwa rzędy samochodów, skręcił w prawo i chwilę później natknął się na motocykl, srebrzysty voxan VB- 1 z olbrzymim, prawie litrowym silnikiem V2. Żeby dyplomatka rzucała się w oczy tym z Quai d'Orsay, przypiął ją pasami do bagażnika. Włożył kask, schował czapkę do sakwy, wyprowadził motor, wsiadł, odpalił silnik i wyjechał na deszcz.
Gdy zadzwonił inspektor Savoy, Justine Berard rozmyślała o swoim synu. Ostatnio jedyną metodą kontaktu z Ives'em były gry wideo, na to przynajmniej wyglądało. Kiedy pierwszy raz wygrała z Ives'em w Grand Theft Auto, spojrzał na nią i naprawdę zobaczył w niej żywą istotę, a nie irytującego potwora, który gotował i prał mu skarpetki. Od tamtego czasu prosił ją, żeby zabrała go na przejażdżkę służbowym samochodem. Jak dotąd skutecznie się opierała, ale nie było cienia wątpliwości, że niedługo pęknie nie tylko dlatego, że była dumna ze swojego opanowania stylu jazdy, ale i dlatego, że rozpaczliwie chciała, żeby Yves był dumny z niej.
Wykonując rozkazy Savoya, który powiadomił ją, że znalazł Robbineta i że eskortują go do Paryża, natychmiast puściła machinę w ruch: zdjęła ludzi ze stanowisk obserwacyjnych i skierowała ich do obstawy, a gdy Savoy wyszedł z ministrem z bloku, dała znak mundurowemu z Police Nationale, żeby poszedł za nimi. Jednocześnie cały czas obserwowała ulicę, na wypadek gdyby nagle się pojawił obłąkany Jason Bourne.
Cieszyła się. Wiedziała, że teraz, gdy dzięki sprytowi, przebiegłości i odrobinie szczęścia inspektor znalazł Robbineta w betonowym labiryncie, jej notowania pójdą ostro w górę, bo właśnie ona go tu zaprowadziła i to ona będzie z nim do samego końca, do chwili gdy dostarczą ministra do Paryża, całego i zdrowego.
Savoy i Robbinet przeszli na drugą stronę ulicy pod czujnym okiem falangi policjantów z gotowymi do strzału pistoletami maszynowymi. Otworzyła drzwiczki samochodu inspektora i gdy ją mijali, Savoy dał jej kluczyki do ministerialnego peugeota.
Robbinet nachylił się, żeby wsiąść, i w tej samej chwili usłyszała stłumiony ryk potężnego motocyklowego silnika. Dobiegał z podziemnego parkingu pod blokiem, w którym Savoy znalazł Robbineta. Przekrzywiła głowę, wytężyła słuch i rozpoznała warkot voxana VB- 1. Voxan VB- 1 – wojskowy motocykl.
Kilka sekund później, widząc wyjeżdżającego z parkingu kuriera, szybko wyjęła komórkę. Wojskowy kurier w Goussainville? Co on tu robi? Nie zdając sobie z tego sprawy, ruszyła w stronę peugeota. Podała kod autoryzacyjny Quay d'Orsay i poprosiła o połączenie z wojskowymi służba- mi łącznościowymi. Doszła do peugeota, otworzyła drzwiczki i usiadła za kierownicą. Ogłoszono czerwony alarm, więc zdobycie interesujących ją informacji nie trwało długo: w pobliżu Goussainville nie było w tej chwili żadnego kuriera.
Odpaliła silnik, wrzuciła bieg. Krzyk zdezorientowanego Savoya utonął w przeraźliwym pisku opon, bo wdepnęła pedał gazu i już pędziła za voxanem. Domyśliła się, że Bourne wytropił Robbineta, doszedł do wniosku, że lada chwila może wpaść w pułapkę, i postanowił dać nogę.
Pilny biuletyn CIA, który uważnie przeczytała, podkreślał, że Bourne zadziwiająco szybko potrafi zmieniać tożsamość i wygląd. Jeżeli to on był kurierem – a na dobrą sprawę, czy istniała inna możliwość? – jego zatrzymanie albo zlikwidowanie pchnęłoby jej karierę na zupełnie nowe tory. Oczami wyobraźni widziała już, jak wstawia się za nią sam minister, wdzięczny za uratowanie mu życia, jak proponuje jej stanowisko szefowej ochrony, jak…
Przedtem jednak musiała dopaść tego przebierańca. Na szczęście peugeot ministra bardzo się różnił od standardowych peugeotów. Podrasowany silnik zareagował jak złoto, gdy wcisnąwszy pedał gazu, skręciła ostro w lewo, na czerwonym świetle śmignęła przez skrzyżowanie i wyprzedziła z prawej wielką, powolną ciężarówkę. Nie zważała na klaksony. Widziała tylko uciekający motocykl i robiła wszystko, żeby nie stracić go z oczu.
Bourne początkowo nie mógł uwierzyć, że tak szybko go namierzyli, ale peugeot cały czas siedział mu na ogonie, musiał więc założyć, że coś poszło nie tak. Widział, jak agenci Quai d'Orsay zabierają Robbineta, wiedział, że jeden z nich ma poprowadzić jego wóz. Wiedział też, że wojskowy mundur już mu się na nic nie przyda – musiał zgubić ogon, i to na dobre. Pochylił się mocniej nad kierownicą, kluczył między pojazdami, zmienił prędkość i wyprzedzał wolniej jadące samochody. Skręcał pod bardzo ostrym kątem, chociaż zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili może stracić równowagę i upaść. Ponownie zerknął w lusterko. Peugeot wciąż tam był. Gorzej, wyglądało na to, że go dogania.
Chociaż voxan nieustannie zmieniał pasy ruchu, a jej wóz był mniej zwrotny, powoli zbliżała się do niego. Ministerialny peugeot miał specjalny przełącznik i gdy nim pstryknęła, zaczęły migać reflektory i tylne światła, dzięki czemu co czujniejsi kierowcy ustępowali jej drogi. Przez głowę przemknął jej ciąg coraz bardziej skomplikowanych i mrożących krew w żyłach scenariuszy z Grand Theft Auto. Uciekające w tył ulice, śmigające za oknem domy, pojazdy, które musiała wyprzedzić lub ominąć, były zdumiewająco podobne. Raz, żeby nie stracić voxana z oczu, musiała wjechać na chodnik. Przechodnie rozpierzchali się na boki.
Nagle dostrzegła w oddali wjazd na Al i już wiedziała, dokąd tamten pędzi. Na autostradzie musiała dogonić go przedtem, potem jej szansę mocno zmaleją. Maksymalnie skupiona, zagryzając dolną wargę, wycisnęła z peugeota, co tylko się dało. Motocykl był zaledwie o dwa samochody przed nią. Skręciła na prawy pas i wyprzedziła jeden z nich, a kierowcę drugiego, przerażonego migającymi światłami i jej agresywnym stylem jazdy, zmusiła do gwałtownego hamowania.
Nie należała do tych, którzy marnują okazję. Zbliżali się do wjazdu, więc teraz albo nigdy. Ostro w lewo, do krawężnika. Na chwilę zniknęła mu z oczu i żeby sprawdzić, gdzie jest, Bourne musiałby spojrzeć w jej stronę, a przy tej prędkości po prostu nie mógł tego zrobić. Kopnęła pedał gazu, opuściła szybę i samochód skoczył w siekący deszcz.