Ostatni szpieg Hitlera

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Ostatni szpieg Hitlera, Silva Daniel-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Ostatni szpieg Hitlera
Название: Ostatni szpieg Hitlera
Автор: Silva Daniel
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 261
Читать онлайн

Ostatni szpieg Hitlera читать книгу онлайн

Ostatni szpieg Hitlera - читать бесплатно онлайн , автор Silva Daniel

Rok 1944. Trwaj? przygotowania aliant?w do utworzenia drugiego frontu we Francji. Angielski wywiad wpada na trop g??boko zakonspirowanej siatki niemieckich szpieg?w, dzia?aj?cej na terenie Wielkiej Brytanii. Jej zadanie: zdoby? informacje o miejscu i terminie inwazji Wojsk Sprzymierzonych na Europ?. Na czele siatki stoi Catherine Blake – m?oda kobieta, bez skrupu??w morduj?ca ka?dego, kto m?g?by odkry? jej to?samo??. Przeciwnikiem jej jest Alfred Vicary.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 30 31 32 33 34 35 36 37 38 ... 122 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Cholera!

– Przykro mi, Harry, nie chciałem ci robić próżnych nadziei.

– Ale zrobiłeś. Cóż, dzięki za sprawdzenie.

Harry zerknął na zegarek: czwarta, w archiwum przedpołudniowa zmiana kończy pracę. Czyli Grace już powinna przyjść.

Może choć tyle uszczknę z tego dnia – pomyślał.

Zjechał windą na dół i rzeczywiście zastał tam Grace, która pchała metalowy wózek wyładowany teczkami. Grace miała krótkie platynowoblond włosy, a tania wojenna, krwistoczerwona szminka nadawała jej wygląd prostytutki polującej na klienta. Ubrana była w szary chłopięcy sweter i czarną, nieco za kusą spódnicę. Grube pończochy nie zdołały ukryć zgrabnych, długich nóg.

Zauważyła Harry'ego i uśmiechnęła się ciepło. W środowisku archiwum stanowiła wyjątek. Vernon Kell, założyciel wydziału, uważał, że tylko arystokracji i krewnym pracowników MI- 5 można powierzyć tak delikatną dziedzinę. W rezultacie w archiwum zawsze kręciło się mnóstwo ślicznych panienek z dobrych domów, które właśnie miały wkroczyć w wielki świat. Tymczasem Grace wywodziła się z klasy średniej, była córką nauczyciela. Zauważyła Harry'ego i uśmiechnęła się ciepło. Potem szybkim spojrzeniem pięknych zielonych oczu powiedziała mu, żeby na nią poczekał w jednym z bocznych pokoi. Po chwili też się tam zjawiła, zamknęła drzwi i pocałowała go w policzek.

– Harry, kochany, witaj. Co u ciebie słychać?

– W porządku, Grace. Miło cię widzieć.

Ich romans zaczął się w 1940 roku podczas nocnego nalotu na Londyn. Razem schronili się w metrze, a rankiem, kiedy zabrzmiała syrena odwołująca alarm, Grace zaprosiła Harry'ego do siebie i do swego łóżka. Obdarzona oryginalną urodą okazała się namiętną, niepohamowaną kochanką – dla niego przyjemnym, wygodnym sposobem odreagowania napięć z pracy. Grace zaś widziała w Harrym kogoś dobrego i czułego, z kim dobrze zabijać czas do powrotu męża z wojny.

Mogliby ciągnąć tak ten związek do końca wojny. Ale trzy miesiące później Harry'ego nagle ogarnęło poczucie winy. „Ten biedak walczy o życie w Afryce Północnej, podczas gdy ja siedzę w Londynie i uwodzę mu żonę". To nie dawało mu spokoju; jest młody, może powinien służyć w wojsku ryzykując życie, a nie oddawać się stosunkowo bezpiecznemu zajęciu, czyli uganianiu po kraju za szpiegami. Powtarzał sobie, że to, co robi w MI- 5 odgrywa ogromną, niezastąpioną rolę w walce o zwycięstwo, lecz raz zrodzone wątpliwości nie przestawały go nękać. Jak bym się zachował na polu walki? Czy schwyciłbym broń i walczył, czy też zaszył się w lisiej norze? Następnego wieczoru, kiedy zrywał z Grace, opowiedział jej o swoich uczuciach. Kochali się po raz ostatni, jej pocałunki były słone od łez. Cholerna wojna, powtarzała raz za razem. Zawszona, przeklęta, obrzydliwa wojna.

– Potrzebuję przysługi, Grace – rzekł teraz przyciszonym głosem.

– Ładnie to tak, Harry? Nie dzwonisz, nie piszesz, nie przynosisz mi kwiatów. Nagle zjawiasz się niespodzianie i oświadczasz, że potrzebujesz przysługi. – Uśmiechnęła się i znowu go pocałowała. – Dobra, czego chcesz?

– Muszę zobaczyć listę osób, które brały pewną teczkę. Twarz jej pociemniała.

– Daj spokój, Harry, wiesz, że nie mogę.

– Człowieka z Abwehry, Vogla, Kurta Vogla.

Błysk przypomnienia przemknął po jej twarzy, potem zgasł.

– Grace, nie muszę ci mówić, że pracujemy nad strasznie ważną sprawą.

– Wiem, że pracujecie nad strasznie ważną sprawą. W całym wydziale tylko o tym się mówi.

– Kiedy Vicary chciał przejrzeć teczkę Vogla, okazało się, że zniknęła. Przyszedł do Jago, a ten w dwie minuty później przyniósł mu to cholerstwo. I próbował wmówić Vicary'emu, że po prostu ktoś nie odłożył akt na swoje miejsce.

Ze złością grzebała w dokumentach na wózku. Złapała garść i zaczęła je odkładać na miejsce.

– Dobrze o tym wiem, Harry.

– A skąd miałabyś wiedzieć?

– Bo zwalił winę na mnie. Napisał naganę i dołączył ją do moich akt, łajdak.

– Kto zwalił na ciebie winę?

– Jago! – syknęła.

– Dlaczego?

– Żeby ochronić własny tyłek. Dlatego.

Znowu pochłonęło ją grzebanie w teczkach. Harry schwycił ją za ręce, zmuszając do przerwania pracy.

– Grace, muszę zobaczyć tę listę.

– To ci nic nie da. Ten, kto wziął teczkę przed Vicarym, nie zostawia po sobie śladów.

– Grace, proszę. Błagam.

– Lubię, kiedy błagasz, Harry.

– Taa, pamiętam.

– A może byś wpadł któregoś wieczoru na kolację? – Przeciągnęła palcem po grzbiecie jego dłoni. Opuszkę miała przyczernioną od sortowania papierzysk. – Brak mi twojego towarzystwa. Pogadamy, pośmiejemy się, nic więcej.

– Z przyjemnością, Grace. – Nie kłamał; bardzo za nią tęsknił.

– Jeśli komukolwiek powiesz, skąd to dostałeś, Harry, klnę się na Boga…

– To zostanie między tobą a mną.

– Nawet Vicary'emu – nalegała. Harry położył rękę na sercu.

– Nawet Vicary'emu.

Grace wzięła kolejną stertę dokumentów, potem spojrzała na Harry'ego. Krwistoczerwone usta ułożyły się w inicjał: B.B.

– Jak to możliwe, że nie ma pan ani jednego śladu? – spytał Basil Boothby, kiedy Vicary zapadł w głęboką, miękką kanapę.

Sir Basil co wieczór żądał relacji z postępów w śledztwie. Znając namiętność zwierzchnika do podkładek na piśmie, Vicary zaproponował, że będzie przesyłał krótkie notki, ale sir Basil chciał być informowany osobiście.

Dziś Boothby z kimś się spotykał. Kiedy Vicary'ego wpuszczono do gabinetu, wymamrotał coś o Amerykanach, by usprawiedliwić strój wieczorowy. W trakcie rozmowy wielką łapą próbować przecisnąć złotą spinkę przez rozcięcie wykrochmalonego mankietu. W domu w tego rodzaju niewdzięcznych zadaniach wyręczał go pokojowiec. Sir Basil na chwilę przerwał sprawozdanie Vicary'ego i wezwał na pomoc swoją śliczną sekretarkę.

Dzięki temu Vicary mógł przez moment przetrawiać wiadomość uzyskaną od Harry'ego: to właśnie sir Basil wyciągnął teczkę

Vogla. Profesor odtwarzał w pamięci ich pierwszą rozmowę. Jak to Boothby ujął? „Przypuszczam, że w archiwum coś o nim mają". Sekretarka bezszelestnie zniknęła. Vicary podjął relację. Ich ludzie pilnowali wszystkich stacji kolejowych w Londynie. Ręce mieli związane, gdyż nie dysponowali rysopisem żadnego z agentów, których kazano im szukać. Harry Dalton opracował listę wszystkich dotychczasowych punktów spotkań niemieckich szpiegów. Vicary tam również postawił swoich ludzi.

– Chętnie przydzieliłbym panu jeszcze kogoś, ale nie mamy ludzi – powiedział Boothby. – Obserwatorzy i tak harują po dwie, trzy zmiany. Ich szef narzeka, że wpędza ich pan do grobu. Marzną na kość. Połowa padła na grypę.

– Rozumiem ich skargi, sir Basilu. Staram się ich wykorzystywać tylko wtedy, gdy to niezbędne.

Boothby zapalił papierosa i chodził po pokoju, popijając gin.

– Gdzieś w kraju, zupełnie poza naszą kontrolą krąży trzech niemieckich szpiegów. Nie musi mi pan udowadniać, w jak poważnej znaleźliśmy się sytuacji. Jeśli któryś z nich będzie się próbował skontaktować z jednym z naszych podwójnych agentów, znajdziemy się w prawdziwych tarapatach. Cała stworzona przez nas siatka będzie wystawiona na niebezpieczeństwo.

– Sądzę, że nie będą próbowali się skontaktować z innymi agentami.

– Dlaczego?

– Dlatego że, moim zdaniem, Vogel prowadzi swoją własną grę. Przypuszczam, że mamy tu do czynienia z odrębną siatką agentów, której istnienia nawet się nie domyślaliśmy.

– To tylko przypuszczenia, Alfredzie. Musimy zajmować się faktami.

– A czytał pan w ogóle teczkę Vogla? – spytał Vicary, starając się nadać tonowi swobodne brzmienie.

– Nie.

Do tego kłamiesz – dodał w duchu Vicary.

– Sądząc po tym, jak sprawa się układa, twierdziłbym, że Vogel trzymał w Anglii sieć nie uaktywnionych szpiegów, których wprowadził jeszcze przed wojną. Założyłbym się, że agent działa w Londynie, a drugorzędny gdzieś na prowincji, gdzie może w każdej chwili przyjąć szpiega. Ten, który przyleciał ubiegłej nocy, prawie na pewno otrzymał zadanie wprowadzenia głównego agenta w tajniki sprawy. I równie dobrze właśnie w tej chwili mogą mieć spotkanie. My zaś coraz bardziej przegrywamy i zostajemy w tyle.

1 ... 30 31 32 33 34 35 36 37 38 ... 122 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название