Polka
Polka читать книгу онлайн
Prowokacyjny dziennik szcz??liwej mi?o?ci, najbardziej intymna z ksi??ek pisarki. Za spraw? jej talentu, ??cz?cego si?? wyrazu z wyrafinowaniem, osobiste wyznania nabieraj? warto?ci uniwersalnych. Polka zawiera, co w prozie Manueli Gretkowskiej najlepsze: celne obserwacje paradoks?w wsp??czesno?ci, b?yskotliwe eseje, zmys?owe relacje z podr??y oraz pe?ne ironii i poezji opisy codzienno?ci.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Lipiec. Warszawa
Lecę do Polski w sprawie Miasteczka. Szybko załatwiam filmowe historie z Produkcją. Noc w Holidayu i wreszcie wolność – hop do odwiecznej przyjacióły na Muranów do rozpadającego się postalinowskiego bloku. Beata – zazwyczaj umiarkowana racjonalistka – zachwycona słynną jasnowidzką. Wysyła mnie na seans. Może medium powie mi w końcu, czy to rak.
Wróżka, podobnie jak Igiełka, jest młoda, energiczna. Chyba dobra w swoim fachu. Opowiada szczegółowo moje sny i jawę. Podaje bardzo dokładne daty z przeszłości. Widzi wokół mnie bliskich zmarłych. Pociesza:
– To absolutnie nie rak, ale trzeba zoperować, obrasta macicę. Ta operacja bardzo zmieni twoje życie – przepowiada. Pytam:,Jak?” – chociaż już zmieniła. Przestałam się przejmować głupotami i wlazłam po uszy w Chiny. Jasnowidzką nie chce odpowiedzieć, dziwnie się uśmiecha.
– Będę mogła mieć dzieci?
– Oczywiście, za dwa lata, dziewczynkę – widzi koło mnie żeński element. – Wyraźny pierwiastek żeński, już powinna być – mówi to z takim przekonaniem, że odruchowo się rozglądam, ale wokół bezpłciowe powietrze, bez żadnych wypukłości.
Wychodzę w obłoczku euforii. Dzwonię natychmiast do Igiełki. Nie chce mnie jednak nakłuwać, póki nie dostanę stuprocentowej diagnozy: cysta czy mięśniak.
B. (szwajcarska bankierka), słysząc o operacji, zaciąga mnie do swoich mongolskich uzdrowicieli w Alejach Jerozolimskich. Nie mówią dobrze po polsku, za to mają setki torebeczek z lekarstwami, masują, kłują akupunkturą.
Obrzydliwe gomułkowskie bloki, gdzie jest „mongolski „gabinet”, zalatują azjatycką brzydotą. Popękane, brudnoszare. W gabinecie portret Dalaj Lamy przypięty do ściany pinezką i otulony białym jedwabiem, obtłuczone krzesła, biurko. Mongołka maca mi brzuch.
– Jajnik powiększony – orzeka.
Też to wiem, akurat jajeczkuję, aż cieknie mi po nogach. Co ja tu robię? Sprawiam przyjemność B., uwiedzionej egzotyką cuchnącej jurty. Płacę prawie dwieście złotych za ziołowe kuleczki i proszki. Dla Mongołki nawet kilkudziesięciocentymetrowa cysta jest do usunięcia igłami, tybetańską techniką. Ale najpierw dwa miesiące te ziołowe bobki spod Himalajów. Dopiero potem akupunktura. Niestety, operacja za tydzień. Muszę wyjechać z mongoloidalnej Polski.