-->

Szmira

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Szmira, Bukowski Charles-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Szmira
Название: Szmira
Автор: Bukowski Charles
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 280
Читать онлайн

Szmira читать книгу онлайн

Szmira - читать бесплатно онлайн , автор Bukowski Charles

Siedzia?em, patrzy?em na czerwonego mercedesa i duma?em o Cindy. I ?wierzbi?o mnie, ?eby wzi?? si? do dzia?ania. Pomy?la?em, ?e mo?e warto zakra?? si? do domu. Mo?e zdo?am pods?ucha?, jak Cindy rozmawia przez telefon? Mo?e wpadn? na jaki? trop? Pewnie, ?e by?o to niebezpieczne. Sam ?rodek dnia. A ja uwielbiam ryzyko. Sprawia, ?e uszy mi dzwoni?, a zwieracz w ty?ku mocniej si? ?ciska. ?yje si? raz, no nie? Chyba ?e jest si? ?azarzem. Biedny skurwiel, musia? zdycha? 2 razy. Ale ja jestem Nick Belane. Po jednej kolejce zsiadam z karuzeli. ?wiat nale?y do odwa?nych.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 32 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

7

A więc znów miałem biuro.

Trzeba się było brać do roboty. Podniosłem słuchawkę i wystukałem numer mojego bukmachera.

– Pizzeria Tony'ego – usłyszałem.

– Tu Powolna Śmierć – podałem swoją ksywę.

– Belane, wisisz mi na 475 dolców – powiedział. – Nie przyjmę żadnego nowego zakładu, dopóki nie spłacisz długu.

– Chcę postawić 25. Jak wygram, to wygram 5 paczek i będziemy kwita. A jak umoczę, wszystko ureguluję, przysięgam na honor mojej matki.

– Belane, twoja stara wisi u mnie ma 230 dolców.

– Taa? A twoja ma kurzajki na tyłku!

– Poważnie? Słuchaj, Belane, czyżbyś…?

– Nie, nie ja. Jeden gość. To on mi powiedział.

– Chyba że tak.

– Dobra, chcę postawić 25 górą na Burnt Butterfly w szóstej.

– Niech będzie, przyjmuję. I życzę ci szczęścia. Bo ci się kończy.

Rozłączyłem się. Kurwa mać, człowiek musi walczyć o każdy centymetr. Rodzi się, żeby walczyć, rodzi się, żeby umrzeć.

Myślałem o tym. I myślałem o tym.

Potem odchyliłem się w fotelu, zaciągnąłem głęboko papierosem i wydmuchałem niemal idealne kółko.

8

Po lunchu postanowiłem wrócić do biura. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem faceta siedzącego przy moim biurku. Nie był to McKelvey. Pojęcia nie miałem, co to za jeden. Moje biurko robiło się coraz bardziej popularne. Oprócz faceta za biurkiem w pokoju był jeszcze jeden. Stał. Wyglądali na twardzieli. Zimnych twardzieli.

– Nazywam się Dante – oznajmił ten przy biurku.

– A ja Fante – oświadczył ten drugi.

Ja nie powiedziałem nic. Nie wiedziałem, co jest grane. Ciarki przeszły mi po grzbiecie i znikły pod sufitem.

– Przysłał nas Tony – powiedział ten, który siedział.

– Nie znam żadnego Tony'ego. Nie pomyliliście, panowie, przypadkiem adresu?

– Bynajmniej – stwierdził ten, który stał.

A potem Dante rzekł:

– Burnt Butterfly dał plamę.

– Zrzucił dżokeja zaraz po starcie – dodał Fante.

– Żartujesz.

– Wcale nie. Facet zwalił się na mordę.

– Pechowo obstawiłeś – zawyrokował Dante.

– I Tony twierdzi, że jesteś mu winien 5 paczek – rzekł Fante.

– Drobnostka – oznajmiłem. – Mam forsę w…

Ruszyłem w stronę biurka.

– Nic z tego, frajerze. – Dante roześmiał się. – Skonfiskowaliśmy twoją pukawkę.

Cofnąłem się.

– No więc – zaczął Fante – chyba sam rozumiesz, że nie możemy pozwolić na to, żebyś chodził sobie po ziemi i oddychał jak gdyby nigdy nic, skoro wisisz u Tony'ego na 5 paczek?

– Dajcie mi 3 dni…

– Masz 3 minuty – rzekł Dante.

– Co z wami jest? – zapytałem. – Dlaczego ciągle gadacie na zmianę, najpierw jeden, potem drugi, i tak w kółko? Nigdy się nie mylicie?

– Ktoś inny się tu pomylił – odpowiedzieli równocześnie. – Ty.

– Ładnie. Duet. Podobało mi się.

– Stul pysk – warknął Dante. Wyjął szluga i wsunął do ust.

– Hmm, chyba zapomniałem zapalniczki. Chodź tu, dupku, i mi przypal.

– „Dupku”? Rozmawiasz sam ze sobą?

– Nie, dupku, do ciebie mówię. Chodź tu! Zapal mi fajkę!

Migiem!

Postąpiłem kilka kroków, pstryknąłem zapalniczką i zbliżyłem płomień do papierosa tkwiącego w chyba najohydniejszej mordzie, jaką widziałem w życiu.

– Grzeczny chłopczyk – pochwalił Dante. – A teraz wyjmij tego peta z moich ust i wsadź sobie do gęby, żarzącym się końcem do środka. I nie waż się go wyjąć, dopóki ci nie pozwolę.

Pokręciłem głową.

– Albo zrobisz, jak mówi, albo cię tak podziurawimy, że myszy wezmą cię za kawałek sera.

– Chwileczkę…

– Masz 15 sekund – poinformował mnie Dante, po czym wyjął i nastawił stoper. – Start. 14, 13, 12, 11…

– Chyba nie mówisz poważnie?

– 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3…

Usłyszałem trzask odbezpieczanej broni.

Wyrwałem Dantemu papierosa z ust i wsunąłem we własne, żarem do środka. Próbowałem zebrać jak najwięcej śliny i cofnąć język, ale mi się nie udało, trafiłem papierosem w sam jego środek, trafiłem tak, że mnie porządnie ZAPIEKŁO!!! Było to bardzo nieprzyjemne, bardzo bolesne! Zacząłem się krztusić i wyplułem peta.

– Brzydki chłopczyk! – skarcił mnie Dante. – A mówiłem, że masz go trzymać w ustach, dopóki nie pozwolę ci wyjąć! Przez ciebie musimy zaczynać od początku!

– Odpierdol się! – zawołałem. – Jak chcesz, to strzelaj!

– Dobrze – zgodził się.

Nagle drzwi się otworzyły i weszła Pani Śmierć. Odstawiona tak, że mucha nie siada. Prawie zapomniałem, że mam poparzony język.

– Cholera, ale laska! – zachwycił się Dante. – Znasz ją, Belane?

– Pewnie.

Podeszła do krzesła, usiadła i skrzyżowała nogi. Kiecka podjechała jej do góry. Żaden z nas nie mógł uwierzyć, że takie nogi istnieją. Nawet ja, choć już je widziałem.

– Co to za pajace? – spytała.

– Przysłał ich gość imieniem Tony.

– Odpraw ich. Ja jestem twoją klientką.

– Dobra, chłopaki – powiedziałem. – Zmywajcie się.

– Co ty nie powiesz? – zdziwił się Dante.

– Co ty nie powiesz? – zdziwił się Fante.

Obaj zaczęli się śmiać. I nagle przestali.

– Zabawny z niego gość – rzekł Dante.

– Nawet bardzo – dodał Fante.

– Ja ich wykurzę – oznajmiła Pani Śmierć.

Wbiła wzrok w Dantego. Zgiął się natychmiast. Twarz mu pobladła.

– Jezu… – jęknął. – Niedobrze mi…

– Albo zrobisz, jak mówi, albo cię tak podziurawimy, że myszy wezmą cię za kawałek sera.

– Chwileczkę…

– Masz 15 sekund – poinformował mnie Dante, po czym wyjął i nastawił stoper. – Start. 14, 13, 12, 11…

– Chyba nie mówisz poważnie?

– 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3…

Usłyszałem trzask odbezpieczanej broni.

Wyrwałem Dantemu papierosa z ust i wsunąłem we własne, żarem do środka. Próbowałem zebrać jak najwięcej śliny i cofnąć język, ale mi się nie udało, trafiłem papierosem w sam jego środek, trafiłem tak, że mnie porządnie ZAPIEKŁO!!! Było to bardzo nieprzyjemne, bardzo bolesne! Zacząłem się krztusić i wyplułem peta.

– Brzydki chłopczyk! – skarcił mnie Dante. – A mówiłem, że masz go trzymać w ustach, dopóki nie pozwolę ci wyjąć! Przez ciebie musimy zaczynać od początku!

– Odpierdol się! – zawołałem. – Jak chcesz, to strzelaj!

– Dobrze – zgodził się.

Nagle drzwi się otworzyły i weszła Pani Śmierć. Odstawiona tak, że mucha nie siada. Prawie zapomniałem, że mam poparzony język.

– Cholera, ale laska! – zachwycił się Dante. – Znasz ją, Belane?

– Pewnie.

Podeszła do krzesła, usiadła i skrzyżowała nogi. Kiecka podjechała jej do góry. Żaden z nas nie mógł uwierzyć, że takie nogi istnieją. Nawet ja, choć już je widziałem.

– Co to za pajace? – spytała.

– Przysłał ich gość imieniem Tony.

– Odpraw ich. Ja jestem twoją klientką.

– Dobra, chłopaki – powiedziałem. – Zmywajcie się.

– Co ty nie powiesz? – zdziwił się Dante.

– Co ty nie powiesz? – zdziwił się Fante.

Obaj zaczęli się śmiać. I nagle przestali.

– Zabawny z niego gość – rzekł Dante.

– Nawet bardzo – dodał Fante.

– Ja ich wykurzę – oznajmiła Pani Śmierć.

Wbiła wzrok w Dantego. Zgiął się natychmiast. Twarz mu pobladła.

– Jezu… – jęknął. – Niedobrze mi…

Zrobił się biały jak kreda, a potem zaczął żółknąć.

– Źle się czuję… Coraz mi gorzej…

– Pewnie zaszkodziły ci te paluszki rybne – powiedział Fante.

– Paluszki, nie paluszki, potrzebuję lekarza… Idziemy…

Pani Śmierć przeniosła spojrzenie na Fantego.

– Kręci mi się w głowie… – poskarżył się. – Co się dzieje?…

Widzę jakieś błyski… Petardy… Gdzie ja jestem?

Skierował się do wyjścia, Dante za nim. Otworzyli drzwi i zataczając się ruszyli w stronę windy. Wyszedłem za nimi na korytarz i obserwowałem ich, kiedy wsiadali. Widziałem ich twarze, zanim zasunęły się drzwi. Wyglądali okropnie. Okropnie.

Wróciłem do biura.

– Dziękuję – powiedziałem. – Uratowała mi pani tyłek…

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 32 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название