-->

Powt?rka z morderstwa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Powt?rka z morderstwa, Szwaja Monika-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Powt?rka z morderstwa
Название: Powt?rka z morderstwa
Автор: Szwaja Monika
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 275
Читать онлайн

Powt?rka z morderstwa читать книгу онлайн

Powt?rka z morderstwa - читать бесплатно онлайн , автор Szwaja Monika

Powt?rka z morderstwa to krymina? czy mo?e raczej krymina?ek, je?li we?miemy pod uwag?, ?e jest troch? niepowa?ny (o ile morderstwo mo?e by? niepowa?ne!). Autorka twierdzi, ?e wszystko zacz??o si? od momentu, kiedy zobaczy?a swojego telewizyjnego koleg?, taszcz?cego na prze?aj przez studio wielkie pud?o z reflektorami, i zacz??a si? zastanawia?, co by by?o, gdyby kolega zamiast ?wiate? znalaz? w pudle nieboszczyka… W efekcie powsta? zabawny krymina?, kt?rego akcja toczy si? w ?rodowisku telewizyjnym i gdzie spotykaj? si? postaci z wszystkich dotychczas wydanych ksi??ek Moniki Szwai. Oczywi?cie rzecz jest ca?kowit? i absolutn? fikcj?, wymy?lone telewizyjne morderstwo pozwoli?o jednak autorce na opisanie pewnych zjawisk, kt?re nie tylko w telewizji wyst?powa? mog? i czasem, niestety, wyst?puj?. Jak to dobrze, ?e niezadowoleni pracownicy nie ?api? od razu za ci??kie przedmioty, aby rzuca? nimi w siebie nawzajem… Monika Szwaja? jedna z najpoczytniejszych polskich autorek. Mieszka w Szczecinie. Szcz??liwy przypadek sprawi?, ?e nie dosta?a si? na prawo i rozpocz??a prac? w telewizji, kt?ra sta?a si? mi?o?ci? jej ?ycia. Uko?czy?a polonistyk? na uniwersytecie w Poznaniu. W stanie wojennym uczy?a polskiego i historii w Podg?rzynie w Karkonoszach, potem przez sze?? lat by?a nauczycielk? w szczeci?skich szko?ach. W 1989 roku, jak wielu wyrzuconych wcze?niej dziennikarzy, powr?ci?a do pracy w telewizji. Kocha muzyk?: klasyczn?, symfoniczn?, folk irlandzki oraz szanty. Kocha g?ry w ka?dej postaci. Kocha ludzi (z wyj?tkiem wrednych i g?upich). Kocha psy (bez wyj?tku).

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 27 28 29 30 31 32 33 34 35 ... 55 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Przekartkowałem. Moim zdaniem facet nie jest całkiem normalny.

– Ale jest wybitny. Za poprzednią sztukę o mało nie dostał „Nike” i moim zdaniem ma bardzo duże szanse, żeby ją dostać za tę „Kanalizę”.

– Przestań.

– Jak ciebie kocham. Obrzydliwe to jest strasznie, ale obiektywnie mówiąc, doskonale skonstruowane i daje pewien obraz współczesnego świata, tyle że okropieństwa tego świata są podane, że tak powiem, w pewnej literackiej syntezie, w dużej kondensacji…

– Dla mnie ona jest o wiele za duża, ta kondensacja. A ty, błagam, nie mów do mnie jak krytyk literacki, tylko jak normalna żona.

– Proszę cię uprzejmie, kochanie. Podaj mi talerzyki, dobrze? Te większe!

Premiera programu Lalki, Wiki i Ilonki o roboczym tytule „Rozmowy z tyłu głowy” miała się odbyć na początku grudnia. Dziennikarki długo się zastanawiały, jaki temat wybrać na pierwsze wydanie i ostatecznie zdecydowały się na relacje damsko – męskie.

– Uściślijcie, dziewczynki – zażądał Eugeniusz Mikło, kiedy przyszły do niego pogadać o programie.

Peo dyrektora odreagowywał teraz wszystkie upokorzenia, jakich doznawał w czasach panowania nieboszczki pani Proszkowskiej i pławił się dosłownie w sprawach redakcyjnych. Ten entuzjazm, którym zaraził większość dziennikarzy, odbijał się niesłychanie pozytywnie na jakości lokalnej anteny. Znacznie poprawiła się również atmosfera w zespole, w którym jakoś – może chwilowo – ustały wzajemne podgryzania się i animozje.

– O jakie relacje męsko – damskie wam chodzi? Łóżkowe? Chcecie nam lawinowo poprawić oglądalność?

– To następnym razem. – Wika podała mu wydruk konspektu. – Na razie tylko społeczne. Ty wiesz co, Geniuszku, mamy z Lalką deja vu. Jakoś tak wszystko wygląda podobnie… no wiesz, o co mi chodzi…

– No wiem. Mam nadzieję, że nikt mnie nie udusi z tej okazji. Na wszelki wypadek nie będę od was wymagał, żebyście robiły próbę. Chyba że jest wam potrzebna?

– Coś ty. Taka próba to nieporozumienie. Każdy powie, co miał powiedzieć, wypruje się do zera i żegnaj misiu. Nic na antenę nie zostaje.

– Ładna scenografia. Danusia robiła?

– Danusia. Ona zawsze ładnie robi.

– A tu co macie? Ten facet jest podobny do Lenina?

– Bo to Lenin. Lenin i Nadieżda Krupska. Pożyczyliśmy te portrety z teatru. Nigdzie nie mieli, a w teatrze mieli…

– Zniknęły stosowne komitety, dlatego musieliście szukać w teatrze. A co, to jednak program ma być o Rewolucji Październikowej?

– Nie, program jest męsko – damski. Taki wymyśliłyśmy symbol związku męsko – damskiego. Niech się ludzie trochę pośmieją.

Eugeniusz Mikło też się zaśmiał.

– Nieco ryzykowne, ale niech wam będzie, pomysłowe Dobromirki. Ta scenografia taka dość wypasiona jak na nasze budżety, co?

– Trochę drogo Krysi wyszło, ale jak zrobimy dziesięć wydań, to się zamortyzuje.

– A jak was zdejmę po pięciu?

Lalka i Wika pokręciły głowami, a Ilonka prychnęła pogardliwie.

– Nie zdejmiesz. Fajnie będzie. Ludzie ostatnio szukają programów gadanych, wiesz? Badania były robione na ten temat. Rozrywka już nie wszystkich rozrywa. Poza tym my uważamy, że to będzie program misyjny i na poziomie.

– A jakbyś nas chciał zapytać, jak pytała nieodżałowana Euglena, co gadanie na tematy męsko – damskie ma wspólnego z regionalizmem, to ci odpowiemy, że regionalne mózgi będą się pruły na regionalnej antenie.

– Macie listę gości?

– W konspekcie masz. Licealiści i studenci w masie, a indywidualnie dyżurny filozof kraju…

– Wasz ukochany profesor Rudzki?

– Nasz ukochany. Pani profesor Helga Dymitrowa od studiów genderowych. Agata Pakulska, nasza znajoma polonistka, ale ona będzie razem ze swoją klasą. Psychiatra Grzegorz Wroński, człowiek mądry i aż dziw, że żadne media jeszcze go nie używały. Profesor Janusz Kot, ten pyskaty socjolog, najmłodszy profesor na naszym uniwerku. Wszyscy.

– A oni wszyscy już wiedzą?

Autorki jak na komendę spojrzały w sufit.

– Rozumiem. Dowiedzą się w najbliższym czasie. No dobrze, dziewczynki, mam nadzieję, że zrobicie przyzwoity program. Ilonka, dasz radę?

– One mówią, że dam.

– To ja was błogosławię na dalszą drogę życia.

Trzy kobiety wstały jak na komendę i skierowały się do wyjścia.

Ilonka zatrzymała się na moment.

– Czekajcie. A co powiecie na to, żeby w studiu podczas programu był mały, śmieszny piesek?

Tego dnia Ilonka, która wydawała ostatniego „Gońca”, była w domu dobrze po dwudziestej drugiej. Szła swobodnie, nie kryła się i nie usiłowała być bezszelestną chmurką. Pani Karachulska kładła się spać o dwudziestej pierwszej trzydzieści, podkreślała to wielokrotnie w rozmowach, potępiając nieuporządkowany tryb życia Ilonki. O tej porze więc można się było spodziewać, że śpi jak kłoda i śni o jakimś jedzeniu, które przygotowuje dla swojego synala – drągala i dla sąsiadki dziennikarki o nagannym sposobie prowadzenia się.

Być może Ilonka miała rację w swych obliczeniach, jednak nie uwzględniła w nich synala. Zaledwie włożyła klucz do zamka, drzwi po drugiej stronie korytarza otworzyły się bezszelestnie i stanął w nich młody Karachulski. Ilonka z trudem wstrzymała okrzyk rozpaczy.

– Cześć – szepnął Karachulski. – Poczekaj na mnie chwilkę, mam dla ciebie żarcie. Moment, dobrze?

Coś w nim było, co nie pasowało do poprzedniego Karachulskiego. Nadal był wielki i sękaty, patrzał spode łba i mamrotał pod nosem, ale poruszał się jakoś inaczej. Nie stwarzał wrażenia, że za moment wpadnie na ścianę i rozwali ją niechcący.

Zanim Ilonka zdążyła dojść, na czym polega różnica pomiędzy poprzednim a obecnym sąsiadem, ten wrócił, objuczony jak zwykle wielkim garnkiem.

– Fasolka po bretońsku – zawiadomił. – Mogę wejść na chwilkę?

– Właź – powiedziała Ilonka krótko i rzeczowo.

Była pełna złych przeczuć. Mamusia pozwoliła synkowi samemu przyjść do niej, prawdopodobnie celem nawiązania intymniej szych kontaktów, których to kontaktów nie można było przecież nawiązywać w przytomności mamusi. Cholera. Jeżeli on rzeczywiście zechce cokolwiek nawiązywać, to ona nie ma najmniejszych szans! Jest od niego dwa razy mniejsza i cztery razy słabsza. Tak na oko. Gizmo jej nie obroni! Dlaczego nie chodziła na aikido ewentualnie taekwondo?!

Karachulski ciężko usiadł przy kuchennym stole. Ilonka odetchnęła, przynajmniej chwilowo.

– Wybaczysz, że nie będę na noc jadła fasoli… Chciała dodać tu jego imię, ale nie bardzo wiedziała, czy mówić do niego „Donacie”, co brzmiało idiotycznie, czy zdrabniać – ale jak do dwumetrowego osiłka mówić „Doniu”?

– Napijesz się herbaty? Albo piwa? Mam jakieś w lodówce…

Pod wpływem piwa osiłek może poczuć się pewniej i zaatakować. Cholera, co ona robi…

– Daj tego piwka, jeśli możesz. – Karachulski kiwnął ciężko głową i oparł brodę na rękach. Wyglądał mało agresywnie.

Nalała grolscha do dwóch wysokich szklanek.

– Lubisz? To nasze zdrowie. Co ona gada? Jakie nasze?!

Osiłek nie podchwycił. Podrapał się jakby z zakłopotaniem po klacie obleczonej pomarańczowym sweterkiem i jednym haustem pochłonął pół szklanki.

– Słuchaj, Ilona. Bardzo dobrze się składa, że moja matka poszła spać…

A jednak. Zaraz się zacznie podrywka po karachulsku… Może by do kogoś zadzwonić… Sto dwanaście chyba jednak nie…

– Bo ja bym chciał, żebyśmy sobie coś wyjaśnili… Nie będzie podrywki???

– Bo ja wiem, że ty jesteś naprawdę fajna szmula i trochę mi przykro, kiedy widzę, że na mnie patrzysz jak na śmiecia. Ja wszystko rozumiem. Ja bym się też wpienił, jakby mi ktoś czatował pod drzwiami i tylko patrzył, żeby mi żarcie do gęby pchać… Przepraszam, że powiedziałem „gęba”, nie miałem na myśli twojej…

– Gęby – dopowiedziała Ilonka, z której właśnie schodziło napięcie.

– Buzi. No. Fajny ten twój potworek. To buldożek jakiś, taki mały?

– Mops.

– Komik. Mopsiu, fajny jesteś, ale nie przeszkadzaj. No i słuchaj, Ilona. Moja matka ma kompletnego fijoła na punkcie swojego kochanego syneczka. Czyli mnie.

Ilonka zamrugała ze zrozumieniem.

– No. I od czasu, kiedy ty się rozeszłaś ze swoim mężem, matce się ubzdurało, że mnie za ciebie wyda. To znaczy odwrotnie, ciebie za mnie. Ja wiem, że to nie ma sensu, gdzie mnie do takiej ważnej pani z telewizji…

– Nie jestem żadną ważną panią – oburzyła się Ilonka, która nie znosiła określenia „pani z telewizji”. – Jestem zwyczajną, ciężko pracującą dziennikarką!

– No wiem. Ty jesteś fajna, normalna kobitka. Ale mojej matce strasznie imponujesz. Kurczę, no i to właściwie jest wszystko. Ja tylko bym nie chciał, żebyś myślała, że ja na ciebie razem z matką jakieś pułapki szykuję czy coś. Matka szykuje, to prawda. Ale ja nie. Tylko widzisz, ja nie mam takiej możliwości, żeby się matce postawić. Próbowałem jej tłumaczyć, ale znasz moją matkę. Argumentów nie przyjmuje. Ja ciebie strasznie przepraszam, naprawdę.

Ilonka roześmiała się z niebotyczną ulgą.

– To chwała Bogu, Donat, bo ja już zupełnie nie wiedziałam, co z tym fantem zrobić!

– Nic nie zrobisz. Matka jak się uprze, to koniec.

– Czekaj, to teraz już nic nie rozumiem. Uważasz, że mam za ciebie wyjść, bo twoja matka nie przyjmuje argumentów?

Donat Karachulski był straszliwie zakłopotany.

– Ja cię przepraszam, Ilona, ale ja tak całkiem szczerze… to bym nie chciał się z tobą żenić. Czy ty sobie wyobrażasz nas razem? Ty jesteś pani dziennikarka, a ja bym chciał, żeby moja żona mnie nie lekceważyła.

– Ja cię nie lekceważę – oburzyła się Ilonka po raz drugi, tym razem trochę fałszywie.

– Wiesz, o co mi chodzi. Ja do ciebie nie pasuję. – I co proponujesz?

– Ja myślałem, czy by mojej matki nie postawić przed faktem dokonanym…

– To znaczy co? – Ilonka znowu zrobiła się podejrzliwa.

– Powiem ci szczerze, tylko proszę, moja matka nie ma prawa się dowiedzieć, bo mi życie zatruje. Obiecujesz?

– Jasne.

Ja mam jedną dziewczynę…

– O kurczę, to fajnie! Gratuluję!

– Ty mi jeszcze nie gratuluj. Ona nie ma jeszcze pewności, czy ja jestem… ten właściwy. Ja bym się z nią mógł ożenić w każdej chwili, bo wiesz, Ilona, ona jest jak dla mnie stworzona… rany, ja rymuję. To twoje inteligenckie mieszkanie tak na mnie działa…

1 ... 27 28 29 30 31 32 33 34 35 ... 55 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название