-->

Dziki wiatr

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Dziki wiatr, Lindsey Johanna-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Dziki wiatr
Название: Dziki wiatr
Автор: Lindsey Johanna
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 284
Читать онлайн

Dziki wiatr читать книгу онлайн

Dziki wiatr - читать бесплатно онлайн , автор Lindsey Johanna

Kiedy Jassie Blair pods?ucha?a, ?e Chase nie zamierza jej po?lubi?, poprzysi?g?a zemst?. Pragn??a, aby cierpia? jak pot?pieniec. Ale cho? pi?kna i dzielna Jessie potrafi?a stawi? czo?o ka?demu m??czy?nie, z Chasem nie posz?o tak ?atwo. W swojej niewinno?ci nie rozumia?a, ?e on po prostu szale?czo jej po??da. A zmi?kczy? jej twarde serce m?g? jedynie m??czyzna wyzbyty m?skiej pychy i dumy, Chase zrozumia?, ?e jego ?ycie jest puste bez Jessie, dopiero wtedy, gdy los rzuci? go na drugi koniec ?wiata.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 54 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Do tej ostatniej grupy należą również tancerki i dziewczyny z saloonów?

– One są najzabawniejsze – odparł, czując, że wszedł na grząski grunt.

– Kurwy?

– Nie nazywałbym ich tak – odparł z oburzeniem.

– W ten sposób poznałeś Rachel? – sarknęła. Zirytowany, zmarszczył brwi.

– Widać nikt ci tego nie mówił, więc równie dobrze mogę to zrobić i ja. Rachel była w stanie niemal skrajnego wycieńczenia, na dodatek w ciąży, kiedy Jonatan Ewing, mój ojczym, przywiózł ją do domu.

– Twój ojczym?

– Czy to cię dziwi?

Jessie oniemiała ze zdumienia. A więc ojcem Billy'ego nie był Ewing, tylko Will Phengle? Czy Billy o tym wiedział? W tej samej chwili zdała sobie sprawę z tego, że przed dziesięcioma laty Rachel miała dwadzieścia cztery lata, a Chase kilkanaście. Zapewne wcale ze sobą nie romansowali.

– Gdzie była wtedy twoja matka? – spytała.

– Umarła znacznie wcześniej.

– Bardzo mi przykro.

– Niepotrzebnie – odparł beznamiętnie.

W jego głosie wyraźnie dała się słyszeć gorycz, ale Jessie wolała jej nie zauważać. Wystarczył jej własny tłumiony żal.

– Tak więc twój ojczym ożenił się z Rachel, mimo iż nosiła dziecko innego mężczyzny?

– Raczej z powodu tego dziecka – odparł krótko Chase. Dobry Boże – przemknęło przez myśl Jessie. – Więc to tak?

– Ten drań zwlekał ze ślubem aż do porodu. Gdyby na świat przyszła dziewczynka, kazałby się im obu wynosić.

– Drugi taki sam łotr jak Thomas Blair. A ja myślałam, że taki podlec trafia się raz na sto lat.

– Nic się nie dzieje bez powodu. Twój ojciec mógł mieć dzieci, Jonathan Ewing nie, a zdobył ogromny majątek i pragnął przekazać fortunę synowi. Wyłącznie dlatego poślubił moją matkę. Nie kochał jej, zależało mu wyłącznie na mnie. Ona nie dbała o nic poza jego bogactwem. Ja natomiast nienawidziłem Ewinga ze wszystkich sił. – Umilkł na chwilę, nim zaczął mówić dalej. – Byłem wystarczająco duży, by rozumieć jego pobudki i gardzić bezwzględnym działaniem. Ewing uważał, że za pieniądze kupi wszystko, a ja nie chciałem go zaakceptować, bo gdzieś tam, kiedyś, miałem ojca. Dlatego toczyliśmy ze sobą długą, wyczerpującą bitwę, która nigdy nie dobiegła końca. Mieszkałem wtedy przez rok w domu, bo Rachel ułagodziła nieco sytuację. Dbała o mnie i stanowiła doskonały bufor między mną a ojcem. Bardzo mi wtedy pomogła. Rozumiesz teraz, dlaczego chcę się jej odwdzięczyć?

Jessie milczała chwilę. Jej dzieciństwo było okropne -utrata matki, walka z ojcem. Tak czy inaczej wyznania Chase'a świadczyły jednak o tym, że on też ma wiele grzeszków na sumieniu.

– Nie znasz Rachel – powiedziała.

– Sądzę, że lepiej niż… – Urwał i wbił wzrok w jakiś punkt ponad głową dziewczyny. – Ktoś bardzo uważnie się nam przygląda.

– Co takiego?

– Bez wątpienia to jeden z twoich czerwonoskórych przyjaciół.

Jessie odwróciła się szybko i poszła za jego spojrzeniem. Na nakrapianym kucyku siedział Indianin, który nie spuszczał z nich wzroku. Czy był to Biały Grzmot? Nie, on podszedłby przecież bliżej, aby się przywitać. Jessie wstała, przetrząsnęła kulbaki, wyjęła lornetkę i skierowała ją na Indianina.

– A skąd o n mógłby się tu wziąć, twoim zdaniem? -spytała po chwili.

– Indianin z rezerwatu?

Popatrzyła na niego i potrząsnęła głową.

– Dla ciebie wszyscy Indianie pochodzą z rezerwatu, prawda? Boże, ależ ty jesteś uparty! Próbowałam ci przecież wyjaśnić… Zresztą co za różnica?

Chase'owi zwęziły się oczy.

– Zatem jesteśmy w niebezpieczeństwie?

– ja nie, ale co do ciebie nie byłabym pewna – odparła okrutnie.

– Może jednak zechcesz mi to wytłumaczyć? – zażądał niecierpliwie.

– Tam jest Siuks. Oni nie opuszczają swego terytorium bez ważnego powodu. Bez powodu również nikogo nie obserwują.

– Uważasz, że jest ich więcej? Potrząsnęła głową.

– Chyba nie. Kiedy spotkałam w zeszłym tygodniu Małego Jastrzębia, nikt mu nie towarzyszył.

– Spotkałaś go w zeszłym tygodniu? – powtórzył za nią jak echo.

Odwróciła się, aby znów przyłożyć lornetkę do oczu, niezwykle zadowolona z tego, że wprawia Chase'a w stan niepokoju.

– Kiedyś udzieliłam mu schronienia w swoim obozowisku i poczęstowałam kolacją. Ale on wcale nie zachowywał się miło, tylko arogancko. Tak już z nimi bywa. – Uśmiechnęła się do Chase'a. – W pewnym sensie nawet zamierzał być miły, ale ja powiedziałam „nie".

Chase z trudem krył niedowierzanie. – Pragnął cię? No to pewnie dlatego tutaj przyjechał. Jessie popatrzyła na niego ostro, ale z kamiennej twarzy Summersa nie potrafiła niczego wyczytać.

– Nie wiem, co on tam robi, ale nie mam na tyle przewrócone w głowie, by sądzić, że szuka mnie.

– Gdyby się jednak okazało, że tak, może po prostu mu pokażmy, że wcale nie jesteś nie do zdobycia?

Zanim zrozumiała, o co mu chodzi, porwał ją w ramiona i nakrył ustami jej usta. Jessie doznała takiego wstrząsu, jakby zrzucił ją koń. Oszołomiona, leżała w objęciach Chase'a, poddając się pieszczocie jego warg. Nawet gdy wróciła do równowagi, nie miała ochoty się poruszyć. Czuła się wspaniale w ramionach tego mężczyzny, delektowała się smakiem jego pocałunków. Nigdy przedtem nikt jej tak nie całował i zdawała sobie sprawę z tego, że Chase doskonale wie, co robi.

Miała okazję przeżyć coś naprawdę niezwykłego – Summers znał się przecież świetnie na kobietach. Mimo oburzenia nie znalazła w sobie tyle siły, by wyrwać się z jego objęć.

Oboje zapomnieli o Małym Jastrzębiu. Chase puścił Jessie w chwili, gdy usłyszeli tuż obok siebie tętent konia. Summers nie zdążył nawet podnieść rąk do góry, gdyż Mały Jastrząb runął na niego z wysokości swego wierzchowca, chwycił za gardło i rzucił na ziemię.

Jessie patrzyła na nich z przerażeniem. Nigdy przedtem nie widziała tak zgrabnego skoku z galopującego konia. Ale dlaczego Chase nie podejmował walki? Nawet się nie ruszał! Mały Jastrząb wyciągnął nóż.

– Nie! – krzyknęła. – Mały jastrzębiu!

Podbiegła do Indianina w chwili, gdy sięgnął niemal gardła Chase'a i wkroczyła stanowczo między mężczyzn. Przez kilka chwil ona i Mały Jastrząb patrzyli sobie w oczy. W końcu Indianin odłożył nóż, przeniósł wzrok na Chase'a, wypowiedział rozgniewanym tonem parę niezrozumiałych słów i zaczął pokazywać coś szybko na migi.

Jessie starała się pojąć jak najwięcej z tego, co Indianin próbował jej przekazać.

– Chcesz wiedzieć, kim on dla mnie jest? Dlaczego…? Urwała, przypomniawszy sobie, że Siuks jej przecież nie rozumie.

– Może masz nie po kolei w głowie – mruknęła. – Nie umiem ci tego wyjaśnić. On nic dla mnie nie znaczy.

– Więc dlaczego go całujesz? – spytał Mały jastrząb. Jessie straciła oddech z wrażenia.

– Ty draniu! – krzyknęła. – Znasz angielski! Patrzyłeś spokojnie, jak łamię sobie głowę, próbując sobie przypomnieć język migowy. – Tak bardzo się bałam, a ty mogłeś po prostu…

– Mówisz stanowczo zbyt wiele, kobieto – mruknął Indianin. – Powiedz, dlaczego pocałowałaś tego mężczyznę.

– Nic podobnego nie zrobiłam. On mnie całował i to po to, żebyś ty sobie poszedł. Z żadnego innego powodu, bo tak naprawdę to ja go wręcz nie znoszę. Po co zresztą ci tłumaczę? Dlaczego go zaatakowałeś?

– Zależało ci na jego względach?

– Nie, ale…

Mały Jastrząb już nie słuchał. Podszedł do swego wierzchowca, wskoczył na siodło, podjechał do Jessie i spojrzał na nią z wysokości.

– Biały Grzmot wrócił do swego zimowego obozu – powiedział obojętnie.

– A więc go znasz?

– Rozmawiałem z nim po raz pierwszy dopiero po spotkaniu z tobą. Podobno nie masz żadnego mężczyzny oprócz ojca.

– Mój ojciec niedawno umarł.

– W takim razie jesteś sama na świecie?

– Nikogo mi nie trzeba – odparła poirytowanym tonem.

Mały Jastrząb uśmiechnął się nagle, wprawiając Jessie w jeszcze większe zdziwienie.

– Wkrótce się spotkamy, Podobna.

– Niech to diabli! – wybuchnęła, odwracając się do Chase'a, kiedy Indianin pojechał już w swoją stronę.

1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 54 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название