-->

Dziki wiatr

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Dziki wiatr, Lindsey Johanna-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Dziki wiatr
Название: Dziki wiatr
Автор: Lindsey Johanna
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 284
Читать онлайн

Dziki wiatr читать книгу онлайн

Dziki wiatr - читать бесплатно онлайн , автор Lindsey Johanna

Kiedy Jassie Blair pods?ucha?a, ?e Chase nie zamierza jej po?lubi?, poprzysi?g?a zemst?. Pragn??a, aby cierpia? jak pot?pieniec. Ale cho? pi?kna i dzielna Jessie potrafi?a stawi? czo?o ka?demu m??czy?nie, z Chasem nie posz?o tak ?atwo. W swojej niewinno?ci nie rozumia?a, ?e on po prostu szale?czo jej po??da. A zmi?kczy? jej twarde serce m?g? jedynie m??czyzna wyzbyty m?skiej pychy i dumy, Chase zrozumia?, ?e jego ?ycie jest puste bez Jessie, dopiero wtedy, gdy los rzuci? go na drugi koniec ?wiata.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Jessie uśmiechnęła się.

– Ona ma rację – rzekła. – Lepiej idź. Wystarczy, że sama muszę wysłuchiwać swoich wrzasków. Ty nie powinieneś.

– Nonsens!

– Naprawdę poczuję się lepiej, jeśli nie będę musiała się martwić, że zemdlejesz.

– Nie ma z czego żartować, Jessie!

– Bardzo mi przykro. Zaczekaj na zewnątrz. Nie życzę sobie, abyś mnie oglądał w tym stanie.

Nie mógł odmówić tak szczerej prośbie, lecz wychodził bardzo wolno, wyraźnie zaniepokojony. Po każdym kroku zerkał na łóżko.

– Ja też cię kocham, Chase – powiedziała, gdy stał już przy drzwiach.

Rozdział 48

– Pedro? – wykrzyknęła Jessie. – Czy ona naprawdę nazwała cię Pedro?

– Zdziwiona? – spytał z uśmiechem Chase.

– Myślałam, że twoja matka gardziła wszystkim co hiszpańskie.

– Chyba po prostu lubiła się nad sobą użalać.

– Dlaczego zmieniłeś imię?

– Przez te czarne włosy i dziwaczne imię w Chicago byłem traktowany jak cudzoziemiec. A dzieci bywają okrutne w stosunku do obcych. Biłem się z kimś prawie codziennie. Tak więc zmieniłem imię i kazałem wszystkim zapomnieć o Pedrze.

– Pedro to ładne imię – rzekła z uśmiechem.

– Jeśli zaczniesz zwracać się do mnie w ten sposób, będę nazywał cię Kennethem.

– To wcale nie jest śmieszne – krzyknęła Jessie.

– Pewnie, że nie – zgodził się Chase.

Zaśmiali się i przytulili do siebie. W sąsiednim pokoju spał dwumiesięczny Charles, ich syn, który wyglądał tak jak jego dziadek i ojciec. Obaj panowie promienieli z dumy. Jessie wolała jednak myśleć, że w oczach Chase'a błyszczy coś więcej niż duma. Być może również szczęście. Zadowolenie. Miłość. Chase naprawdę kochał chłopca. A to dawało Jessie ogromne poczucie bezpieczeństwa.

Diametralnie zmieniła zdanie na temat miłości, która – wbrew temu, co niegdyś o niej sądziła – nie okazała się bajką, lecz czymś prawdziwym i wspaniałym. Miłość stanowiła sedno szczęścia, a Jessie znalazła szczęście w mężu i dziecku.

Pocałowała Chase'a w policzek, a on przywarł ustami do jej warg. Gdy położył rękę na jej plecach, głęboko westchnęła. Nauczyła się już kontrolować nieokiełznaną dotąd żądzę; radosne oczekiwanie miało swoje zalety. Zalet nie pozbawione były jednak również ogniste uniesienia. Jessie popatrzyła smętnie na łóżko – pora jeszcze nie nadeszła.

– Myślałeś już o tym, co będziemy robić po powrocie do Ameryki? – spytała.

– Sądziłem, że odwiedzimy twoją matkę. Może tata jej się spodoba?

– Chcesz bawić się w swata?

– Nie zamierzam robić bałaganu w niczyim życiu. Wystarczy mi własne.

– Z własnym poradziłeś sobie znakomicie – rzekła z uśmiechem. – Nie zamieszkamy jednak na zawsze z moją matką.

– Masz jakieś inne propozycje? – spytał.

– Chciałabym znów zacząć pracować na ranczu. Jeśli, oczywiście, się zgodzisz.

– Przecież możemy kupić dom i spokojnie wychowywać syna. Nie musisz pracować.

– Równie dobrze mogę rozleniwić się zupełnie, utyć i umrzeć z nudów. Pragnę założyć ranczo. Nie broń mi tego.

Roześmiał się serdecznie.

– Tak, jakbyś mi na to pozwoliła. Boże! Nigdy nie sądziłem, że zostanę ranczerem.

– Więc się zgadzasz? – spytała z radosnym podnieceniem.

– Tak – westchnął. – Skoro już mamy cokolwiek robić, róbmy to dobrze. Nie będę słuchał żadnych bzdur o wiązaniu końca z końcem. No i chyba jednak nie w Wyoming.

Nie wolałabyś zacząć nowego życia w jakimś cieplejszym miejscu. Na przykład w Teksasie? Albo w Arizonie?

– Nie – odparła stanowczo. – Chociaż zimy w Wyoming bywają chłodne…

– Chłodne! Dobre sobie!

– …nic nie stoi na przeszkodzie, aby się rozgrzać. 'Znam nawet pewne zabawne sposoby…

– Nauczysz mnie wszystkich?

– Jeśli poprosisz…

– Czarownica!

– Uwodziciel!

– Kocham cię, najdroższa.

***
Dziki wiatr - pic_2.jpg
1 ... 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название