PS Kocham Cii
PS Kocham Cii читать книгу онлайн
?ycie Holly i Gerry`ego by?o idealne – szcz??liwe ma??e?stwo, dom w Dublinie, oddani przyjaciele, wspania?a rodzina. Mieli ?wiat u swych st?p. Tak przynajmniej s?dzili. Dlatego gdy Gerry niespodziewanie umiera, ?ycie Holly rozpada si? na kawa?ki. I oto okazuje si?, ?e jej dowcipny m?? zostawi? dziesi?? list?w, a w nich dziesi?? polece?, kt?re Holly musi wykona?. Z pomoc? zwariowanych przyjaci?? i kochaj?cej, cho? nieco ekscentrycznej rodzinki, Holly przekonuje si?, ?e los szykuje dla niej jeszcze wiele niespodzianek.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Holly co chwila biegała do toalety. Przez całą noc właściwie nie zmrużyła oka. Wyglądała fatalnie i tak się też czuła. Miała ciemne wory pod oczami i pogryzione wargi. Wreszcie nadszedł wielki dzień. A dla niej dzień najgorszego koszmaru – występ przed publicznością.
Rodzina i przyjaciele, serdeczni jak zwykle, zasypali ją kartami ze słowami otuchy. Sharon i John przysłali jej nawet bukiet kwiatów, który postawiła w przewiewnym miejscu, na stoliku obok wolno dogorywającego storczyka.
Włożyła strój, który Gerry kazał jej kupić w kwietniu. Rozpuściła włosy, żeby jak najbardziej zakrywały twarz, pociągnęła rzęsy wodoodporną mascarą, przewidując, że wieczór zakończy się płaczem.
John i Sharon przyjechali po nią taksówką. Przez całą drogę nie zamieniła z nimi ani słowa. W duchu przeklinała wszystkich za to, że zmusili ją do udziału w konkursie. Była pewna, że wystawia się na pośmiewisko. Nie mogła usiedzieć w miejscu. Bez przerwy nerwowo otwierała i zamykała torebkę.
– Odpręż się – uspokajała ją Sharon. – Wszystko będzie dobrze.
– Odchrzań się – warknęła.
W końcu dotarli do „Hogana”. Z przerażeniem stwierdziła, że klub jest wypchany po brzegi. Rodzina, zgodnie z jej prośbą, zajęła stolik przy toalecie.
Richard usadowił się na stołku, ale odstawał od reszty gości, bo wystroił się w garnitur.
– Tato, przypomnij mi szybko zasady konkursu. Co Holly będzie musiała zrobić?
Frank wdał się w wyjaśnienia, a Holly zaczęła denerwować się jeszcze bardziej.
– To fantastyczne! – emocjonował się Richard, rozglądając wokół. Chyba po raz pierwszy w życiu znajdował się w klubie nocnym.
Widok estrady przeraził Holly do reszty. Nie spodziewała się, że będzie taka duża.
Jack i Abbey siedzieli objęci i oboje uśmiechali się do Holly, chcąc ją jakoś wesprzeć na duchu. Ona jednak spoglądała na nich ponuro.
– Cześć, Holly – przywitał się Daniel. W ręku trzymał duży notatnik. – Pierwsza śpiewa Margaret, drugi Keith, potem ty.
– Czyli jestem trzecia.
– Tak, a po tobie…
– Reszta mnie nie obchodzi! – przerwała mu niegrzecznie Holly. Marzyła o tym, żeby wszyscy zostawili ją w spokoju.
– Przepraszam, że zawracam ci głowę w takim momencie, ale powiedz, która z twoich koleżanek to Sharon?
– Siedzi tam. – Holly wskazała przyjaciółkę. – Zaraz, a dlaczego pytasz?
– Chciałem ją poznać, bo rozmawiałem z nią przez telefon. Kiedy podszedł do Sharon, Holly zeskoczyła ze stołka.
– Cześć, Sharon. Jestem Daniel. Rozmawialiśmy przez telefon.
– Przez telefon? Nie dosłyszałam imienia.
– Daniel. – Holly gwałtownie gestykulowała za plecami Daniela. Mężczyzna odchrząknął nerwowo. – To nie ty dzwoniłaś do klubu?
– Nie, mój drogi. Musiałeś mnie z kimś pomylić – powiedziała Sharon. Daniel miał speszoną minę. Holly kiwała gorączkowo głową.
– Aaa… – Sharon udawała, że się zastanawia. – Czekaj, przepraszam! Coś mnie dzisiaj przymuliło. Pewnie za dużo wypiłam – dodała ze śmiechem i podniosła kieliszek.
Daniel odetchnął z ulgą.
– W takim razie miło mi cię poznać osobiście – rzekł i odszedł.
– Co to za historia? – Sharon natarła na Holly, kiedy Daniel był już na tyle daleko, że nie mógł ich słyszeć.
– Później ci wyjaśnię – powiedziała Holly, bo gospodarz wieczoru karaoke wchodził już na scenę.
– Witam państwa bardzo serdecznie – przywitał się rutynowo. – Czeka nas wieczór pełen atrakcji. Jako pierwsza wystąpi przed państwem Margaret z Tallaght. Zaśpiewa „My Heart Will Go On”, standard Celine Dion z filmu „Titanic”. Wielkie brawa dla Margaret!
Tłum oszalał. Holly załomotało serce.
Kiedy Margaret zaczęła śpiewać, na sali zapanowała absolutna cisza. Holly przyglądała się zasłuchanym ludziom. Wszyscy, nawet jej rodzina, wpatrywali się w Margaret z zachwytem. Zdrajcy! Wykonawczyni przymrużyła oczy i śpiewała z wielkim uczuciem. Zdawało się, że przeżywa każde słowo.
– Rzuciła nas na kolana, co? – podsumował prowadzący. Znów rozległy się głośne brawa. – Za chwilę na scenie pojawi się Keith, laureat konkursu z ubiegłego roku. Zaśpiewa „Amerykę” Neila Diamonda. Proszę go przyjąć brawami!
Holly nie chciała więcej słuchać. Wybiegła do toalety.
W toalecie chodziła tam i z powrotem, próbując się uspokoić. Nogi miała jak z waty, żołądek podszedł jej do gardła. Przejrzała się w lustrze. Zaczerpnęła kilka głębokich oddechów. Tłum na sali klaskał. Holly zamarła w bezruchu. Kolej na nią.
– Zgodzicie się państwo ze mną, że Keith dał iście mistrzowski popis? Znów burza oklasków.
– Ale to nie koniec. To tylko rozgrzewka. Teraz wystąpi przed państwem debiutantka, Holly…
Wpadła do kabiny i zamknęła się od środka. Nie wyjdzie stąd za żadne skarby.
Czy Holly Kennedy jest na sali? – zagrzmiał konferansjer. Brawa ucichły, widzowie rozglądali się wokół w poszukiwaniu kolejnej zawodniczki.
Niech sobie czekają, pomyślała. Zamknęła oczy i zaczęła modlić się w duchu, żeby ten koszmar jak najszybciej minął.
Publiczność ucichła. Czyżby na scenie była już następna osoba? Napięcie w ramionach ustąpiło. Strach minął, ale Holly postanowiła jeszcze trochę zaczekać w toalecie.
Wtem rozległ się trzask otwieranych i zamykanych drzwi.
– Holly? – Weszła Sharon. – Wiem, że tam jesteś, więc posłuchaj.
Holly przełknęła spływające po twarzy łzy.
– Wiem, że to dla ciebie ciężkie przeżycie, ale musisz zwalczyć zdenerwowanie i tremę.
Sharon urwała.
Prowadzący znów podszedł do mikrofonu.
– Proszę państwa, okazuje się, że nasza zawodniczka właśnie wyszła do toalety.
Na sali gruchnął śmiech.
– Sharon! – Głos Holly drżał ze strachu.
– Holly, nie musisz tego robić. Nikt cię nie zmusza…
– Proszę państwa, przypomnijmy Holly, że pora wychodzić na scenę! – krzyknął konferansjer. Publiczność zaczęła skandować jej imię.
– … Ale jeśli teraz się poddasz, nigdy sobie tego nie wybaczysz. Gerry z pewnością miał powód, by cię o to prosić.
– Holly! Holly! Holly!
– Och, Sharon – szepnęła z trwogą w głosie Holly. Nagle poczuła, jakby waliły się na nią ściany kabiny. Krople potu wystąpiły jej na czoło. Wybiegła za drzwi. Oczy miała zaczerwienione, spuchnięte, mascara czarnymi strużkami ściekała jej po policzkach.
– Nie mogę tego zrobić! – rzekła.
– Wiem, niech ich cholera weźmie! Nigdy więcej nie zobaczysz ich spragnionych uciechy i sensacji twarzy. Czy kogoś to obchodzi, co sobie pomyślą? Mnie nie obchodzi. A ciebie?
Holly zastanowiła się chwilę.
– Mnie też nie – szepnęła.
– Co? Bo nie dosłyszałam. Obchodzi cię, co sobie pomyślą?
– Nie – powiedziała odrobinę głośniej.
– Głośniej!
Sharon potrząsnęła ją za ramiona.
– Nie! – zawołała Holly.
– Głośniej!
– Nieeeeeeeeeee! Nie obchodzi mnie, co sobie pomyślą! – ryknęła. Obie zaniosły się śmiechem.
– No, to zaserwuj im kolejny wygłup z kolekcji Holly, żebyśmy za kilka miesięcy miały się z czego śmiać – zaordynowała Sharon.
Holly zmyła z policzków rozmazany tusz do rzęs, zebrała się w sobie i pomaszerowała w stronę drzwi. Otworzyła je i z podniesionym czołem wkroczyła na salę, do rozentuzjazmowanych fanów, skandujących jej imię. Wykonała teatralny ukłon, po czym, zachęcana oklaskami, wyszła na estradę.
Wszystkie oczy skupiły się na niej. Stanęła z założonymi rękami i potoczyła błędnym spojrzeniem po widowni. Kiedy zagrała muzyka, wszyscy przy jej stoliku podnieśli kciuki na znak zachęty. Miły gest, ale niewiele pomógł. Ściskając mocno mikrofon, zaśpiewała drżącym i niepewnym głosem:
– „Co powie świat, jeśli zdarzy mi się fałsz? Czy wszyscy wstaną i pójdą sobie stąd?”
Denise i Sharon ryknęły śmiechem. Piosenka dobrana była perfekcyjnie. Zaklaskały, żeby choć trochę podnieść nieszczęsną przyjaciółkę na duchu.
Holly śpiewała okropnie, krzywiąc się, jakby za chwilę miała się rozpłakać. Niewiele brakowałoby zaczęli ją wygwizdywać, ale w tym momencie rodzina i przyjaciele chórem włączyli się do refrenu.