Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I
Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I читать книгу онлайн
Andrzej Zbych to pseudonim autorskiego duetu, kt?ry przeszed? do historii, tworz?c „Stawk? wi?ksz? ni? ?ycie”.
O bohaterskich przygodach wojennych oficera polskiego wywiadu, dzia?aj?cego pod kryptonimem J-23. Przystojny Polak, w twarzowym mundurze oficera Abwehry, wygrywa II wojn? ?wiatow?! Wykrada najg??bsze tajemnice Rzeszy, ujawnia plany najwa?niejszych operacji wroga, kpi z wysi?k?w niemieckiego kontrwywiadu, o?miesza starania gestapo. W trudnej, niebezpiecznej s?u?bie pos?uguje si? przebieg?o?ci?, wdzi?kiem wobec dam, czujny okiem, mocnymi pi??ciami i ci?tym s?owem. Wkr?tce awansuje do stopnia kapitana, a nawet odznaczony zostaje niemieckim ?elaznym Krzy?em.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Łączniczka mogła zachorować – oświadczył major powtarzając dokładnie to, co Krystyna powiedziała w telefonicznej rozmowie z „Aptekarzem". I mówił: „łączniczka!" – Mamy też – dodał natychmiast – także inne sposoby dotarcia do nich.
Jakie? Milczał, a von Gerollis zaproponował filiżankę kawy. Kawa była jego pasją i właściwie tylko u niego można było wypić prawdziwą. – Pan ma do mnie pretensję, oberleutnant – rzekł – że nie wprowadzam pana we wszystkie szczegóły. To stara i wypróbowana metoda. Pańskie obserwacje będą dla mnie dzięki temu wartościowsze. Będzie pan z równą starannością obserwował wszystkich.
– Być może – mruknął Kloss.
– Ich wysłannik jeszcze nie przybył – ciągnął von Ge-rollis. -Jak pan sądzi, jakie ma zadanie? Tylko sprawdzenie siatki? Akcję dywersyjną? Od paru lat interesuje mnie sprawa, którą zajmowałem się jeszcze w trzydziestym dziewiątym… Dokumenty polskiej dwójki. Wie pan, że część udało mi się znaleźć… Sądzę, że mogli je ukryć w rozmaitych miejscach. I nie tylko my ich szukamy…
Dokumenty dwójki! Nie nazbyt naiwne! Dlaczego nie pomyśleli o tym dotychczas? Na przykład: raporty wywiadowcze sprzed Września… Buchalteria… Wykazy sum przekazywanych agentom działającym na terenie Niemiec… Można by wprowadzić sporo zamieszania. Czy istnieje taka szansa?
Kloss miał w Warszawie jeden kontakt, o którym nie wiedziała nawet centrala. Przynajmniej dotychczas nie meldował. Stary pracownik dwójki, specjalista od produkcji wszelakich dokumentów; ukrywający się pod cudzym nazwiskiem, nie związany z konspiracją. Był jego dalekim krewnym, przyjacielem ojca, a Janek wyciągnął go kiedyś z łapanki na Marszałkowskiej. Nie powinien był tego robić, ale widok starego człowieka, kulącego się z przerażenia pod wzrokiem żandarmów, skłonił go do działania, zanim zaczął myśleć. „Ten człowiek jest mi potrzebny" – powiedział. Potem tego żałował, wiedział przecież, że nie wolno mu podejmować takiego ryzyka, ale stary człowiek o nic nie pytał i zachowywał się tak, jakby widok Hansa Klossa w mundurze uważał za rzecz całkowicie normalną. Mieszkał na Mokotowskiej, niedaleko Wilczej i Janek wybrał się do niego po cywilnemu, na Wilczą, do konspiracyjnej kwatery Abwehry nie przychodził zresztą nigdy w mundurze. Pili cienką herbatę, siedząc w pokoju pełnym książek i starych fotografii.
– Zajmuję się czasem retuszem fotografii – mówił stary człowiek – a niekiedy… – Machnął ręką. – Trzeba z czegoś żyć.
Gdy Kloss wyłuszczył, o co mu chodzi, pan Henryk, bo tak się teraz nazywał i nosił nazwisko Szmidt, wstał i drobnym kroczkiem spacerował po pokoju. – Żeby wiarygodnie… – mruknął. – Można wiarygodnie, choć autentyczni specjaliści… Niezły pomysł… W dwójce było zbyt dużo biurokracji… Ja się bałem tych notatek chowanych nie wiadomo po co… Wiesz, że części nie zdążyli spalić. Kto mógł, to wynosił, więc mogło się zdarzyć… Przestępstwo, cholera… Tylko musisz mi podać trochę nazwisk… Niech poprzesłuchują… Nie chcę wiedzieć, dla kogo pracujesz… Nic mnie to nie obchodzi… Nic mi nie mów… Dobrze by było wypić coś mocniejszego.
Kloss był na to przygotowany.
4
Umówił się z Krystyną, że natychmiast po powrocie wystawi w witrynie Zakładu Fotograficznego na Piwnej zdjęcie dziewczyny w krakowskim stroju. I między czwartą a szóstą codziennie będzie czekała zastępując stryja. Zdjęcie pojawiło się dopiero po pięciu dniach. Stanął przed wystawą i wreszcie odzyskał spokój. Więc Krystynie się udało! Teraz wyśle ją natychmiast na wieś i wyłączy z tej gry… Przez szybę widział wnętrze zakładu. Dwóch niemieckich żołnierzy odbierało właśnie zdjęcia. Oglądali je, wybuchali głośnym śmiechem, a któryś z nich poklepał Krystynę po ramieniu. Wreszcie wyszli i przemaszerowali przed Klossem krokiem defiladowym.
– Przygotowałam już zdjęcia pana oberleutnanta – rzekła Krystyna, gdy wszedł i uśmiechnęła się. Spojrzała na ulicę przez szybę wystawową, a potem wywiesiła na drzwiach kartkę z napisem „Chwilowo nieczynne". Wciągnęła Klossa do ciemnego pomieszczenia. Na kanapce siedziała kobieta niewiele od niej starsza, o jasnych, gładko uczesanych włosach. Stanął, zaskoczony, na progu.
– To jest wysłannik centrali – zaczęła Krystyna, a kobieta podeszła do Klossa. – Porucznik Wanda – rzekła. -Przynoszę ci pozdrowienia od Niemojewskiego.
– Dziękuję Wackowi – rzekł mechanicznie Kloss. -Moje podwórze jest czyste jak dawniej.
– Wiem już wszystko albo prawie wszystko – rzekła Wanda. Głos miała cichy i oschły. Od razu odniósł wrażenie, że należy do kobiet ceniących słowa. – Wczoraj otrzymaliśmy decyzję: podjąć grę z Niemcami.
Kloss usiadł na wąskim krzesełku i zapalił papierosa.
– Jak to rozumiesz?
– Powstaje możliwość dezinformacji przeciwnika, która w tej chwili może mieć istotne znaczenie. – Odniósł wrażenie, że powtarza niemal dosłownie polecenia centrali. – Będą żądali – po raz pierwszy coś w rodzaju uśmiechu przecięło jej twarz – od J-23 informacji, które powinny zdezorientować Niemców, co do kierunku zamierzonego natarcia.
– Rozumiem – powiedział Kloss.
– To oczywiście nie wszystko – ciągnęła. – Należy za wszelką cenę zdemaskować zdrajcę. O momencie przerwania gry musimy decydować sami.
– To też rozumiem – powtórzył, choć sam, nie wiedząc dlaczego, czuł, że te decyzje wywołują w nim wewnętrzny, niechciany opór. Przecież po to są w końcu, żeby walczyć, a jeśli to niezbędne – ginąć. -Jak to sobie wyobrażasz praktycznie?
– Ja muszę wykonać zadanie, jakie mi powierzono.
– Jakie to zadanie?
Chwilę milczała. – Mam rozkaz poinformować ciebie, ale tylko ciebie. Krysia wstała.
– Ja pojmuję – rzekła cicho – że nie powinnam zbyt dużo wiedzieć. Szczególnie teraz, gdy mam taką… ważną rolę.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
– W Warszawie – powiedziała Wanda, gdy Krysia już wyszła – w każdym razie najprawdopodobniej w Warszawie, ukrywa się profesor Borecki, który pracował przed wojną nad problemami samosterowania rakiet. To pionierskie próby. Mam go stąd zabrać, rozumiesz? A dlatego ja – dodała – że byłam jego uczennicą i asystentką na politechnice. Wiem, gdzie go szukać, i może wiem, jak go przekonać.
– Mieszkałaś w Warszawie?
– Moi rodzice pochodzą z Łucka i tam zastała mnie wojna. Brałam udział w ruchu w Warszawie… W czterdziestym zostałam aresztowana, wywieziona do łagru. – Zwolniono mnie po wybuchu wojny i trafiłam tam, gdzie powinnam być, do Polskiego Wojska. Uznano, że nadaję się do tej roboty…
„Nadajesz się" – pomyślał. – „Jesteś ostrożna i chłodna".
– Więc jak to sobie wyobrażasz? – powtórzył pytanie.
– Nie ja, centrala. Aprobowano także moje pomysły. Krysiu! – zawołała – możesz wracać. – Więc Krystyna zjawi się w punkcie zapasowym jako łącznik, zamiast mnie.
Zerwał się z krzesła.
– Czy zdajecie sobie sprawę…
– Omówiłyśmy to już dokładnie – rzekła Krystyna. -Spodziewałam się twojego oporu…
– To jest decyzja – powtórzyła sucho Wanda. – Poinformowano mnie, że Krysia nigdy nie była w punkcie zapasowym…
– Nie wiemy, kto zdradził. Nie wiemy, czy donosiciel nie widział Krysi, choćby u „Aptekarza". Ryzyko jest zbyt duże!
– Będzie się kontaktowała wyłącznie z tym niemieckim szpiclem odgrywającym rolę J-23. Jeśli Abwehra postanowi dokonać aresztowań, ty powinieneś wiedzieć przynajmniej parę godzin wcześniej.
– A jeśli Gerollis mnie nie poinformuje…
– Mało prawdopodobne – rzekła Wanda. – Będziesz przecież kontrolował robotę agentów. „Bartek" przydzielił nam zdolnego chłopca, który kursuje ciężarówką z Lublina do Warszawy. Teraz będzie w Warszawie; pracuje w niemieckim przedsiębiorstwie…
Kloss spacerował po pokoju. Chłodno rozważał sytuację. -Należało znaleźć jakąś inną, nie znaną tutaj dziewczynę – mruknął.
– Nie było wyboru. Nikogo, kto by się nadawał.
– A ty – zwrócił się do Krysi – chcesz podjąć się tej roli?
– Tak.
– Tak! Tak! Pachnie mi to amatorszczyzną -burknął. – Mamy do czynienia z mądrym ł chytrym wrogiem…