-->

Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – II

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – II, Zbych Andrzej-- . Жанр: Классическая проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – II
Название: Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – II
Автор: Zbych Andrzej
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 174
Читать онлайн

Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – II читать книгу онлайн

Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – II - читать бесплатно онлайн , автор Zbych Andrzej

Andrzej Zbych to pseudonim autorskiego duetu, kt?ry przeszed? do historii, tworz?c „Stawk? wi?ksz? ni? ?ycie”.

O bohaterskich przygodach wojennych oficera polskiego wywiadu, dzia?aj?cego pod kryptonimem J-23. Przystojny Polak, w twarzowym mundurze oficera Abwehry, wygrywa II wojn? ?wiatow?! Wykrada najg??bsze tajemnice Rzeszy, ujawnia plany najwa?niejszych operacji wroga, kpi z wysi?k?w niemieckiego kontrwywiadu, o?miesza starania gestapo. W trudnej, niebezpiecznej s?u?bie pos?uguje si? przebieg?o?ci?, wdzi?kiem wobec dam, czujny okiem, mocnymi pi??ciami i ci?tym s?owem. Wkr?tce awansuje do stopnia kapitana, a nawet odznaczony zostaje niemieckim ?elaznym Krzy?em.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 22 23 24 25 26 27 28 29 30 ... 98 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Zasypywał ich lawiną słów, Kloss był nawet rad, że może milczeć, ograniczając się od czasu do czasu do uprzejmych półodpowiedzi na pytania pana Gebhardta. Bo pan Gebhardt był także ciekawy; oświadczył na przykład, że widział Klossa na Friedrichstrasse, uzyskał potwierdzenie i natychmiast oznajmił, że on sam bywał

częstym gościem w ministerstwie wojny. To zainteresowało wyraźnie Hannę Bösel, spojrzała uważniej na nad-radcę, a potem zechciała nawet roześmiać się z jakiegoś żartu, może nieco ryzykownego, ale przecież sami swoi… Przesiadła się trochę bliżej Gebhardta, a Klossa zaczęła traktować obojętnie i jakby z góry, zwracając się do niego per „panie poruczniku".

Jechali więc w najlepszej komitywie. Gebhardt wygrzebał z walizki butelkę francuskiego koniaku i metalowe kubki, sączyli powoli słuchając pana nadradcy, który zdążył opowiedzieć o sobie wszystko albo niemal wszystko, oraz oznajmić, że na dworcu w Lisku czekać będzie na niego samochód miejscowego amtsleitera.

– To mój dobry przyjaciel – informował Gebhardt -a przyzwoity Niemiec ma teraz przyjaciół w każdym okupowanym kraju. – Roześmiał się hałaśliwie. – Pojedziecie razem ze mną i zobaczycie, jaki ze mnie kierowca. To moja pasja.

Samochód istotnie czekał. Był wczesny ranek bardzo pogodnego dnia. Jechali z dworca szeroką szosą wysadzaną drzewami, potem, bardzo nagle, pojawiło się miasteczko schowane w kotlince i łagodne wzgórza pokryte lasem. Na polach stały świeże snopy, a ścierniska ciągnące się aż do stoków wzgórz przypominały o nadchodzącej jesieni. Dom wypoczynkowy, sanatorium, mieścił się za miasteczkiem, trzeba było przejechać krętymi uliczkami wśród parterowych drewnianych domków, osiadających już w ziemi i bezwstydnie prezentujących nędzę oraz starość.

Gebhardt dodał gazu, wyskoczyli na pustą przestrzeń, po paru chwilach dostrzegli okazały piętrowy gmach, pięknie położony u stoku wzgórza w gęstym parku.

– To właśnie tu – powiedział Gebhardt – tu będziemy odpoczywać. – I nacisnął klakson.

3

Najmniej przypominało to oczywiście odpoczynek. Przypuszczał, że Hanna Bösel podzieli się z nim posiadanymi informacjami, że będzie traktowany jako pełnoprawny partner w tej grze. Już pierwsze godziny pobytu w domu wypoczynkowym dowiodły jednak, że wyznaczono mu funkcje znacznie skromniejsze: wykonywanie konkretnych poleceń bez wprowadzania w całość akcji. Miał więc nawiązać kontakt z agentem Abwehry Pluszem, ale nie wiedział, w jaki sposób Hanna zamierza trafić do Konrada i do oddziału AK, który przyjmował zrzutka z Londynu. On musiał czekać na Macieja, bez Macieja nie miał żadnej możliwości przeciwdziałania akcji Abwehry. A przecież czasu było ogromnie mało: dzień, może dwa…

Kloss nie należał do ludzi skłonnych do rezygnacji. Wykorzystywał każdą szansę, a jeśli szansy nie było – sam ją stwarzał. Jeśli Hanna mc nie powie, będzie śledził każdy jej krok. Myślał o tym idąc korytarzem domu wypoczynkowego, schludnym i czystym, o ścianach obwieszonych obrazkami, przedstawiającymi niemieckie zwycięstwa na wszystkich frontach. Nie mógł już patrzeć na te kicze… Stał przed drzwiami pokoju panny Bösel, rozważając raz jeszcze, jaka postawa będzie najwłaściwsza, jaką gębę powinien sobie tym razem przyprawić…

Siedziała przed lustrem i czesała włosy. Nie spojrzała nawet na wchodzącego Klossa.

– Miło, że przyszedłeś – w jej głosie usłyszał drwinę i ten ton, ton nader rzadki u Niemców, z którymi miał do czynienia dotąd, niepokoił go coraz bardziej. – Zapewne chciałeś troskliwie zobaczyć, jak się urządziłam. Wolałabym jednak, abyś nie afiszował zbytnio naszej znajomości.

– Przykro mi – rzekł – twój stosunek do mnie sprawia mi przykrość. Rozumiem, że chcesz mnie widywać jak najrzadziej…

Spojrzała na niego łagodniej. Widocznie ten ton był właściwy.

– Muszę cię widywać tyle, ile powinnam.

– Wolałbym częściej.

– Cóż to? – major Hanna Bösel patrzyła na niego bez uśmiechu. – Oświadczyny?

Milczał.

– No dobrze już, dobrze… Zachowujesz się jak dzieciak, który nie dostał na kino. Mówiłam ci już, że jesteś przystojny chłopak, ale ja przypominam sobie, że jestem kobietą na ogół tylko wówczas, gdy tego wymaga służba.

– Wolałbym, żebyś to robiła także… poza służbą.

– A ty? – zapytała nagle. – Nie jesteś żonaty?

– Nie.

– Masz narzeczoną?

– Nie.

– Dziwne. Znam niewielu oficerów w twoim wieku nie mających dziewcząt w ojczyźnie.

Wolał jednak zmienić temat.

– Kiedy tam pójdziesz? – zapytał. Nie wiedział oczywiście „dokąd", ale musiała mieć przecież jakiś kontakt, jakiś adres, który umożliwi jej dotarcie do Konrada.

– Kiedy tam pójdę? – powtórzyła. I roześmiała się. -Oczywiście jak najszybciej, mój drogi. Mamy bardzo niewiele czasu, bo ten trzeci, ten ktoś, dla kogo pracowała Ewa Fromm, może zjawić się w każdej chwili.

– Mógł przyjechać razem z nami.

– Biorę to pod uwagę – odpowiedziała chłodno. -Jeśli przyjechał, zna to samo hasło co ja i wie, że prawdziwa Ewa Fromm została aresztowana…

Więc znasz jakieś hasło – pomyślał Kloss – i masz kontakt. Zapewne te informacje pochodzą także od Plusza.

– Nawiąż jak najszybciej kontakt z Pluszem – poleciła.

– Wolałbym cię ubezpieczać – powiedział Kloss. – Możesz znaleźć się w niebezpieczeństwie.

Roześmiała się.

– Nie trzeba. Daję sobie na ogół znakomicie radę sama. A teraz pozwól mi się ubrać.

Nic więc nie uzyskał. Pozostawało tylko śledzenie Hanny i oczekiwanie na Macieja. Zakładał, że panna Bösel postara się nawiązać kontakt z ludźmi Konrada w ciągu najbliższych godzin. Miał szczęście, bo z okna swojego pokoju widział wejście do domu wypoczynkowego, był to więc znakomity punkt obserwacyjny, którego nie wolno mu było opuścić nawet na minutę. Ruch był duży, oficerowie w mundurach, oficerowie po cywilnemu, sporo kalek, bezrękich i beznogich, jak tutaj mówiono: „bohaterów niemieckiego zwycięstwa". Zobaczył okazałą figurę radcy Gebhardta, który utknął przed wyjściem, zawierał nowe znajomości i co chwila wybuchał tubalnym śmiechem. Po raz pierwszy pomyślał o Gebhardcie z zawodowym zainteresowaniem, chociaż wydawało się mało prawdopodobne, by polski lub angielski wywiad mogły zwerbować kogoś takiego. Maska? Widział już tylu ludzi noszących maski… I znowu pomyślał o Hannie; nie ufała mu, co do tego nie miał wątpliwości. Chciałby tylko wiedzieć, czy nie ufała, bo takie było polecenie Berlina, czy też sama zaczęła podejrzewać?

Mrok już zapadał. Kloss cofnął się nieco w głąb pokoju i zapalił papierosa. Może jednak panna Bösel nie spieszy się tak bardzo, jak sądził? I wtedy ją zobaczył. Zbiegła po schodkach i szybkim krokiem szła w kierunku bramy parku. Coś go zaskoczyło w jej stroju i wyglądzie. Gdy znalazł się na dole i ruszył za nią ciemną alejką prowadzącą do miasteczka, wiedział już, dlaczego Hanna wydała mu się zmieniona; wyglądała po prostu tak, jak tysiące polskich dziewcząt. Nie ulegało więc wątpliwości, że szła „do pracy" starannie ucharakteryzowana, w dobrze przylegającej masce. Należało iść za nią tak, by tego nie spostrzegła, a było to zadanie niełatwe, bo przecież miał do czynienia z doświadczonym agentem… Liczył tylko na to, że Hanna nie spodziewa się i nie może się spodziewać, by ktokolwiek ją śledził…

Ulice miasteczka były oczywiście nie oświetlone. Wąskie i czarne przypominały korytarze z fantastycznego filmu. Pięty się pod górę, spadały krętymi przejściami w dół, kończyły się nagle na zagraconych podwórzach. Zorientował się, że Hanna kluczy, że jednak zachowuje ostrożność i jeszcze raz doszedł do wniosku, że ma do czynienia z wyjątkowo szczwanym przeciwnikiem. Wreszcie przystanęła, rozejrzała się uważnie. Kloss miał ledwo tyle czasu, by odskoczyć w cień parterowego domku, gdy zniknęła w mroku jakiegoś podwórza. Poczekał chwilę i podszedł bliżej… Cofnięta nieco od ulicy drewniana rudera. Hanna zastukała i zobaczył ją po chwili, gdy otwarto drzwi, w świetle padającym z wnętrza domu.

1 ... 22 23 24 25 26 27 28 29 30 ... 98 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название