Tomek u zrodel Amazonki
Tomek u zrodel Amazonki читать книгу онлайн
Cykl powie?ci Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego obejmuje kilkana?cie pozycji przedstawiaj?cych barwne przygody g??wnego bohatera w r??nych miejscach ?wiata. Niniejsza pozycja jest jedn? z nich. Akcja powie?ci rozgrywa si? p??nocnej Ameryce u ?r?de? Amazonki. Ksi??ka jest niepowtarzalna okazj? dla czytelnika, aby m?c na kartach powie?ci znale?? si? w tym niesamowitym krajobrazie i wraz z bohaterami prze?y? co? niezapomnianego.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Na szczęście w dzikiej głuszy górskiej nie napotykali ludzi. Coraz śmielej szli na południowy wschód, a szóstego dnia Tomek odważył się na rozpalenie ogniska. Rosół z papug i ryby upieczone na rozgrzanych kamieniach pokrzepiły nadwątlone siły uciekinierów.
Dziesiątą noc spędzili w opuszczonym szałasie pasterzy, a następnego dnia natknęli się po raz pierwszy na osadę Keczuanów, czyli górskich Indian. Mieszkali w chatach zbudowanych z dużych kamieni, przysypywanych ziemią. Zajmowali się hodowlą lam i owiec.
Porozumienie się z Keczuanami nie było łatwe. Nie znali hiszpańskiego ani portugalskiego, nieufnie spoglądali na białych. Tomek kupił od nich jagnię, które upiekli w całości. Przenocowali w chacie pasterzy. Rankiem przyszedł z pastwiska młody Keczuanin, który znał sporo słów portugalskich. Od niego Tomek dowiedział się, że o dwa dni drogi doliną znajduje się chata mulnika, wynajmującego podróżnym muły i konie. Droga, przy której mieszkał ów mulnik, wiodła do Tarmy. Za rewolwer i kilka naboi pasterz zgodził się doprowadzić uciekinierów do drogi.
Był to piętnasty dzień od ucieczki z fortecy wolnych Kampów. Tomek jechał na mule tuż za poganiaczem. Co chwila oglądał się na Sally i resztę towarzyszy wyprawy. Z wyjątkiem Haboku wszyscy drzemali w siodłach. Muły postękiwały, lecz wytrwale szły wyboistym traktem.
Tomek wychudł, był zmęczony tak jak inni, lecz ani na chwilę nie przymknął oczu. W pobliskiej Oroyi mieli już wsiąść w pociąg do Limy. Tomek przestał kłopotać się o Sally, Nataszę i Marę. Były bezpieczne. Teraz już układał plan wyprawy ratunkowej dla Smugi i Nowickiego.
Od czasu do czasu wydobywał z kieszeni mapę. Przypomniał sobie wszystko, co wiedział o Boliwii. Czekało go sporo kłopotów. Musiał szybko wyposażyć nową wyprawę. Miał nadzieję, że pieniądze za sprzedany jacht już nadeszły do banku w Iquitos. Jak przewidująco postąpił Nowicki, upoważniając go do dysponowania pieniędzmi!
Tomek wiedział, że nie zazna chwili spokoju, dopóki znów nie będzie razem z Nowickim i ze Smugą. Czyżby dotychczasowe trudy były całkiem bezcelowe? Nie, tak nie można powiedzieć. Zamyślony nawet nie spostrzegł Oroyi wyłaniającej się przed nimi.