Tomek u zrodel Amazonki
Tomek u zrodel Amazonki читать книгу онлайн
Cykl powie?ci Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego obejmuje kilkana?cie pozycji przedstawiaj?cych barwne przygody g??wnego bohatera w r??nych miejscach ?wiata. Niniejsza pozycja jest jedn? z nich. Akcja powie?ci rozgrywa si? p??nocnej Ameryce u ?r?de? Amazonki. Ksi??ka jest niepowtarzalna okazj? dla czytelnika, aby m?c na kartach powie?ci znale?? si? w tym niesamowitym krajobrazie i wraz z bohaterami prze?y? co? niezapomnianego.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Tomek zwrócił uwagę na szamana, czyli czarownika, który na głównym placu przed domem udzielał porad "lekarskich". Każda społeczność Cubeów miała swego czarownika i wierzyła w jego niezwykłą moc. Według Cubeów wielcy szamani-jaguarzy mogli sprowadzać silne wiatry, grad, burze i mgły, a także leczyć i zabijać. Tomek wręczył szamanowi kilka drobnych upominków. Potem dyskretnie pytał o różne zwyczaje. Gdy szaman rozgadał się na dobre, Tomek napomknął, że zdobywanie pożywienia nie sprawia Cubeom zbyt wiele trudności.
– Prawdę rzekłeś – potwierdził szaman. – Przecież żyjemy w najlepszych czasach. Dawniej ludzie głodowali, bo musieli żywić się tylko sokami drzew i korą.
– Czyżby? – zdziwił się Tomek. – Myślałem, że maniok znany był Indianom od bardzo dawna.
– Byłeś w błędzie, pierwsi ludzie nie znali innego pożywienia prócz soku drzew i kory – odparł szaman. – Maniok i inne pożyteczne rośliny nauczyli się uprawiać znacznie później.
– A któż ich tego nauczył?
– Było to tak! Pewnego razu głodny stary Indianin chodził po lesie szukając jadalnej kory. W gąszczu przypadkiem natrafił na aunhoku, czyli drzewo posiadające liście rośliny manioku. Korzenie manioku spadały na Indianina, ale on nigdy nie widział takiego drzewa i nie wiedział, co ono rodziło. Owo drzewo rosło w przesiece. Indianin zauważył, że było strzeżone przez różne zwierzęta. Zaczął zastanawiać się, co powinien uczynić. Wtedy właśnie nadszedł mądry aguti [107]. Starzec zdziwił się, ponieważ • aguti zaczął zjadać korzenie, które spadały z drzewa. Korzenie manioku wówczas nie posiadały skóry. "Co tyjesz?" – zapytał starzec, a aguti odparł: "Maniok". Aguti powiedział potem, żeby ludzie oczyścili pole pod uprawę. Starzec zwołał więcej Indian, a gdy ci przygotowali pole, aguti polecił im ściąć aunhoku. Indianie ścięli je kamiennymi toporkami. Drzewo wkrótce upadło, wtedy wszystkie zwierzęta obstąpiły je i zabrały się do jedzenia. Starzec zobaczył, że każda gałąź rodziła co innego. Na jednej rosły banany, na drugiej trzcina cukrowa, na innej pataty, a jeszcze na innej turu, czyli trucizna. Aguti powiedział Indianom, żeby ucięli po jednej gałęzi i zasadzili je na polu. W ten sposób Indianie nauczyli się uprawy różnych roślin i już nigdy nie byli głodni.
– Myślę, że przedtem również nie musieli głodować. Przecież w lasach zawsze było pełno zwierzyny – zauważył Tomek.
– A właśnie że nie mogli polować! – zaprzeczył szaman. – Pierwsi ludzie nie umieli używać broni. Dopiero Kuwai [108] pokazał im, jak należy łowić ryby na haczyk i linkę oraz nauczył posługiwania się bronią. Poza tym niektórych zwierząt w ogóle nie wolno zjadać. Na przykład mięso leniwca [109]uczyniłoby człowieka bardzo leniwym.
– Widać, że Cubeowie nie jadają leniwców, od świtu do wieczora prowadzą pracowity tryb życia – zażartował Tomek. – Kobiety wasze nie odpoczywają przez cały dzień, a nawet dziewczęta pracują.
– Dawniej, gdy kobiety miały flety i bębny, przez cały dzień nic nie chciały robić, tylko grały – wyjaśnił szaman. – Wtedy Duch rozgniewał się, odebrał kobietom instrumenty i dał je mężczyznom. Od tego czasu mężczyźni muszą ukrywać flety i bębny przed kobietami, a gdyby któraś z nich ujrzała je, musiałaby być uśmiercona czarami.
– Wobec tego co robią kobiety, gdy mężczyźni grają na tych instrumentach? – zapytał Tomek.
– Muszą przebywać poza maloką i wracają dopiero wtedy, gdy schowamy w bezpiecznym miejscu flety i bębny.
Tomek miał ochotę rozmawiać jeszcze dłużej, ale nowi pacjenci już czekali na porady lekarskie.
Około południa kapitan Nowicki i Haboku powrócili z polowania.
– Łowy nie były zbyt pomyślne – Tomek powitał przyjaciela, widząc, że myśliwi wyładowują z łodzi tylko młodego tapira i kilka ptaków.
– Mieliśmy dwa tapiry, ale Haboku oddał jednego Indiańcom z sąsiedniego klanu, na których terenie ustrzeliliśmy zwierzaki – wyjaśnił kapitan Nowicki. – U nich już taki zwyczaj, że jeśli upolujesz zwierzynę na obcym łowisku, to połowę oddajesz, a połowę zabierasz. Niby to dzikusy, lecz bardzo uczciwi i pilnują porządku.
– Muszę to zanotować – powiedział Tomek. – Czy może rozmawialiście jeszcze o czymś ciekawym?
– Próbowałem nagabywać Haboku o to i owo, ale nie chciał gadać w lesie. Obawiał się, że mogłyby nas podsłuchać i napaść wielkoludy.
– Czyżby mieszkało tu w pobliżu jakieś wysokorosłe plemię? – zapytał Tomek zaintrygowany.
– Gdzież tam, brachu! To legendy, w które oni wierzą. Aż mi się na śmiech zbierało, gdy taki odważny myśliwy jak Haboku mówił poważnie o włochatych olbrzymach z dwoma twarzami i lepkim ciałem. Zapewniał mnie, że olbrzymy szczególnie polują na matki i dzieci, które zjadają. Opowiedział, że któryś z jego przodków nawet schwytał i zabił takiego olbrzyma. Mówił również, że można tego dokonać tylko wtedy, gdy księżyc jest przyćmiony lub czerwony i nisko na niebie.
– Będę musiał przy okazji porozmawiać z nim na ten temat. To intrygująca legenda.
Przed zachodem słońca wszystkie kobiety ukryły się w malokach. Był to znak, że mężczyźni rozpoczynają obrzędy rytualne. Biali goście dyskretnie usunęli się na ubocze, lecz jednocześnie ciekawie zerkali w kierunku przystani dla łodzi, przy której zgromadzili się wojownicy. Kilku z nich wydobyło z ukrycia w zaroślach święte rogi i bębny. Przy ich wtórze Haboku wraz z pięcioma innymi wojownikami wykąpali się w życiodajnej rzece. Podczas kąpieli nacierali swe ciała sokami pewnych roślin. W ten sposób przodkowie plemienia przebywający w toni rzeki mieli dodać im męstwa.
Potem wojownicy dokonywali prób wytrzymałości. Biczowali się wzajemnie rózgami, a w końcu wkładali ramię do wielkiej kalebasy z czerwonymi, kąśliwymi mrówkami. Po próbach męstwa obeszli plac przed malokami grając na świętych bębnach i fletach. Gdy instrumenty z powrotem ukryli w nadrzecznych krzewach, udali się do domu; na zaproszenie naczelnika klanu poszli tam również biali goście.
Kobiety podały kolację, a gdy ta dobiegła końca, mężczyźni zasiedli w dwóch rzędach ław ustawionych naprzeciwko siebie i rozpoczęli ceremonialne palenie cygar. Trzymali je w drewnianych szczypcach, których koniec można było wbijać w ziemię. Kilka cygar wędrowało z ręki do ręki. Każdy mężczyzna pociągał raz lub dwa razy i podawał dalej. Haboku pozwolił również pociągnąć dymu swej żonie, co wyrażało duże do niej zaufanie.
W pewnej chwili Tomek trącił łokciem przyjaciela i szepnąłŕ- Do licha, popatrz! Wnoszą chichę… Nie wiem, czy zdołam ją przełknąć.
– A to dlaczego? – zdumiał się kapitan Nowicki. – Piłem już chichę, nawet wcale przyjemny napój!
– Czy nie słyszałeś, jak oni go robią?
– Niby jak?
– Naprawdę nie wiesz?
– Przecież nie jestem miejscowym piwowarem! – oburzył się Nowicki.
– Słuchaj więc! Po odpowiednim zmiękczeniu i wysuszeniu skrobią korzenie manioku, przesiewają przez sito i kładą do prasy. Suche grudki delikatnie przypiekają na piecu i przerabiają w ziarno. Z tych ziaren pieką małe ciastka maniokowe.
– Miałeś mówić o napitku, a gadasz o ciastkach – oburzył się Nowicki.
– Nie przerywaj mi! Otóż właśnie te ciastka przeżuwają w ustach, a potem grudki nasycone śliną wypluwają do gara i mieszają z wodą. Po rozpoczęciu fermentacji dodają trochę trzciny cukrowej i wszystko to razem fermentuje przez kilka dni.
– Pewno masz rację, muszą dodawać trzciny cukrowej, bo chicha jest słodka – powtórzył No wieki.
– Więc naprawdę mógłbyś ją pić?
– Czegoś ty się przyczepił do ich napitku?
– Przecież on fermentuje na ludzkiej ślinie!
– A jak mają to robić, skoro nie znają innego sposobu! Czy nie, zauważyłeś, jaki to higieniczny naród? Myją usta i zęby po każdym; jedzeniu!
– Chyba żartujesz!
– Słuchaj, brachu! Najlepiej nie zaglądaj nikomu do garnków. Czego oczy nie widzą, to gardło gładko przełknie. Nie takie specjały już jedliśmy w różnych krajach. Czy zapomniałeś, jak to podrzucałeś mi 4 cukrzone pijawki w Turkiestanie Chińskim? Gdy wejdziesz między wrony, to kracz jak one!