-->

Szkarlatny Kwiat

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Szkarlatny Kwiat, Orczy Baroness-- . Жанр: Исторические приключения. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Szkarlatny Kwiat
Название: Szkarlatny Kwiat
Автор: Orczy Baroness
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 236
Читать онлайн

Szkarlatny Kwiat читать книгу онлайн

Szkarlatny Kwiat - читать бесплатно онлайн , автор Orczy Baroness

Francja czas?w Wielkiej Rewolucji. Szaleje terror. Diabelski wynalazek – gilotyna – pozbawia ?ycia tysi?ce arystokrat?w. Lecz oto pojawia si? Szkar?atny Pimpernel. Szlachetny ?mia?ek ratuje od ?mierci niewinnych ludzi, organizuj?c ich brawurowe ucieczki do Anglii.

Wkr?tce jednak nad jego g?ow? zbieraj? si? czarne chmury. Pi?kna Ma?gorzata St. Just zostaje zmuszona do zdemaskowania tajemniczego bohatera albo… zginie jej brat.

To oznacza zdrad? ukochanego. Jak post?pi Ma?gorzata? Czy misterny plan agenta rz?du francuskiego zako?czy si? sukcesem?

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 52 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Elegancki dyplomata zbliżył się i przywitał panie.

– Niestety! Są jak najgorsze… – odrzekł ze smutkiem. – Rzeź trwa. Paryż literalnie ocieka krwią, a gilotyna domaga się coraz to nowych ofiar.

Hrabina oparta o fotel, blada i jakby skamieniała, słuchała krótkiego sprawozdania z wypadków rozgrywających się w jej nieszczęsnej ojczyźnie.

– Mój Boże! jak to boleśnie słuchać o tym wszystkim, panie -rzekła złą angielszczyzną – mój biedny mąż pozostał jeszcze w tym okropnym kraju! Co za męka… ja siedzę bezpiecznie w teatrze, gdy on otoczony jest takim niebezpieczeństwem!

– Ależ pani – rzekła zawsze szczera i otwarta lady Portarles

– nic ci nie pomoże ucieczka do klasztoru; tym nie uratujesz życia męża! Musisz myśleć o twoich dzieciach, a one są za młode, aby wciąż smucić się i martwić.

Hrabina uśmiechnęła się przez łzy na tę szczerą radę przyjaciółki. Lady Portarles, której głos i maniery były stosowniejsze raczej dla dżokeja, miała w gruncie rzeczy złote serce i pod tą trywialną rubasznością, którą pewne damy przybierały wówczas dla pozy, kryły się najdelikatniejsze uczucia.

– Poza tym pani – dodał lord Grenville – czy nie wspominałaś mi wczoraj, że liga "Szkarłatnego Kwiatu" przysięgła ci, że przeprowadzi hrabiego przez kanał?

– Tak – odparła zagadnięta – i to jest moja jedyna nadzieja. Widziałam wczoraj lorda Hastingsa i znów dodał mi otuchy.

– W takim razie nie powinnaś niczego się lękać. Co liga przyrzekła, wykona z pewnością. Niestety! – westchnął stary dyplomata – czemuż nie jestem o parę lat młodszy!

– Ale jesteś jeszcze dostatecznie młody, aby pokazać plecy temu francuskiemu straszydłu, które króluje w twojej loży – przerwała lady Portarles.

– Uczyniłbym to z pewnością, gdyby to było w mojej możności, ale musisz pamiętać, pani, że służąc ojczyźnie, musimy odłożyć na bok uprzedzenia. Pan Chauvelin jest zaufanym przedstawicielem rządu…

– A to dobre! Nazywasz tych łotrów rządem?

– Dotąd Anglia nie uważała za stosowne zerwać dyplomatycznych stosunków z Francją – rzekł minister – i wobec tego jesteśmy zmuszeni przyjmować uprzejmie posła, którego mianowała.

– Niech diabli wezmą dyplomatyczne stosunki, lordzie! Zaręczam ci, że ten chytry lis jest niczym innym, tylko szpiegiem. Przekonasz się, że będzie zajmować się bardzo mało dyplomacją, a za to szkodzić ukrytym tu monarchistom, heroicznemu "Szkarłatnemu Kwiatowi" i jego zacnej lidze.

– Jestem pewna – rzekła hrabina, przygryzając wargi – że jeżeli ten Chauvelin zamierza zrobić nam krzywdę, to znajdzie wiernego sprzymierzeńca w osobie lady Blakeney.

– A to dopiero złośliwa kobieta! – wykrzyknęła lady Portarles.

– Lordzie Grenville, jesteś bardzo wymowny, proszę cię zatem, wytłumacz hrabinie, że mówi niedorzeczności. W twoim położeniu tu w Anglii, pani -ciągnęła zwróciwszy się do emigrantki z twarzą zaczerwienioną z oburzenia – nie możesz sobie pozwalać na te pańskie kaprysy, które tak lubią wasi francuscy arystokraci. Lady Blakeney może być w przyjaźni lub nie z tymi łotrami z rewolucji, mogła mieć coś wspólnego lub nie ze skazaniem St. Cyra, ale jest dziś osobą bardzo wysoko postawioną: sir Percy Blakeney ma większą fortunę, niż pół tuzina innych lordów wziętych razem i cieszy się ogromnym poważaniem u dworu, więc chcąc poniżać lady Blakeney, nie zaszkodzisz jej z pewnością w niczym, tylko siebie pani ośmieszysz. Czyż nie mam racji, lordzie?

Lecz nikt nie dowiedział się nigdy, co o tym długim kazaniu lady Portarles pomyślał lord Grenville lub hrabina de Tournay, gdyż właśnie podniesiono kurtynę. Rozpoczynał się trzeci akt "Orfeusza" i ze wszystkich stron zaczęły dochodzić niecierpliwe sykania o ciszę.

Lord Grenville pożegnał spiesznie panie i wślizgnął się do swej loży, gdzie Chauvelin przesiedział cały antrakt, sam z nieodstępną tabakierką w ręku. Blade oczy wlepił w lożę naprzeciw, gdzie z szelestem jedwabiu i wesołym śmiechem na ustach weszła właśnie w towarzystwie męża piękna lady Blakeney. Wyglądała wprost czarująco w lekko zapudrowanych złotawych puklach, przytrzymanych nisko w tyle głowy olbrzymią czarną wstążką. Ubrana zawsze według ostatniej mody, tym razem wzgardziła skrzyżowanym szalem, ogólnie wówczas noszonym. Miała suknię o krótkiej klasycznej talii, którą przyjętą niebawem w całej Europie, i w tym stroju była szczególnie piękna, gdyż podnosił wspaniałą linię jej postaci, a błyszcząca materia sukni lśniła bogactwem złotych haftów.

Gdy weszła, wychyliła się, aby przywitać znajomych; z loży królewskiej posłano jej krótkie i serdeczne pozdrowienie.

Chauvelin śledził ją uporczywie z początkiem trzeciego aktu, gdy słuchała z zajęciem muzyki. Drobna jej ręka bawiła się wachlarzem, wysadzanym kosztownymi kamieniami. Jej głowę, szyję i ramiona okrywały wspaniałe diamenty złożone w darze przez ubóstwiającego ją męża.

Małgorzata ogromnie lubiła muzykę. "Orfeusz" ją zachwycał. Radość życia odbijała się na jej twarzyczce, w wesołych niebieskich oczach i drażała uśmiechem na ustach. Licząc dopiero 25 lat, w pełni rozkwitu swej młodości, była bóstwem uwielbianym przez najwykwintniejsze towarzystwo. Dwa dni temu "Day Dream" powrócił z Calais, przywożąc wiadomości o ukochanym bracie. Armand donosił, że odbył szczęśliwie podróż, że myśli o niej i że będzie ostrożny. I w tej chwili, słuchając namiętnych akordów Glucka, zapomniała o rozczarowaniach, o przelotnych marzeniach, zapomniała nawet o dobrodusznej, ospałej miernocie męża, który obsypywał ją brylantami i splendorami wielkoświatowego życia. Sir Percy pozostał przy żonie tak długo, jak mu nakazywały formy grzeczności i odstąpił swe miejsce w loży jego królewskiej wysokości i całemu zastępowi wielbicieli, którzy składali hołd królowej mody. Wyszedł na pogawędkę z przyjaciółmi, ale Małgorzata nie zapytała nawet, czemu ją opuszcza, ani gdzie idzie, tak mało ją to interesowało.

Choć otaczał ją świetny dwór złotej młodzieży londyńskiej, wyprawiła wszystkich z rozpoczęciem trzeciego aktu, pragnąc pozostać sama z Gluckiem.

Dyskretne pukanie do drzwi oderwało ją od muzyki.

– Proszę – rzekła z lekkim odcieniem zniecierpliwienia, nie patrząc na intruza.

Chauvelin, czekając na sposobną chwilę, zauważył, że była sama, i nie zważając na niecierpliwe "proszę", cicho wsunął się do loży i stanął za krzesłem Małgorzaty.

– Jedno słówko, obywatelko – szepnął.

Małgorzata obróciła się żywo.

– Przestraszyłeś mnie – rzekła z wymuszonym uśmiechem. – Twoja obecność nie jest dla mnie wcale pożądana, gdyż chcę słuchać Glucka i nie jestem usposobiona do rozmowy.

– Ta chwila daje mi jedyną sposobność – odpowiedział spokojnie; i nie czekając na pozwolenie, przysunął krzesło tak blisko, że mógł szeptać jej do ucha, nie przeszkadzając słuchaczom i nie będąc widzianym na ciemnym tle loży. – Jest to moja jedyna sposobność -powtórzył, nie otrzymawszy odpowiedzi. – Lady Blakeney jest zawsze tak otoczona, tak poszukiwana przez swych wielbicieli, że zwykły stary przyjaciel nie może mieć żadnych specjalnych względów…

– W takim razie musisz poszukać innej sposobności -odparła z rozdrażnieniem. – Dziś idę po operze na bal do lorda Grenville'a, gdzie i ty z pewnością będziesz, więc przeznaczę ci pięć minut na rozmowę.

– Trzy minuty w tej pustej loży wystarczy mi zupełnie, a zdaje mi się, że postąpisz rozsądnie, jeżeli wysłuchasz mnie, obywatelko St. Just.

Małgorzata drgnęła. Chauvelin nie podniósł głosu, zażył spokojnie tabaki, a mimo to było coś w jego bladych oczach, co mroziło krew w żyłach, jak gdyby przeczucie śmiertelnego niebezpieczeństwa.

– Czy to groźba, obywatelu? -zapytała.

– Nie, piękna pani. To tylko strzała wymierzona w próżnię.

Umilkł na chwilę, gotowy do skoku, jak kot na widok biegnącej myszy, gdy czeka z zadowoleniem na ból, który jej zada.

– Twój brat St. Just jest w niebezpieczeństwie – szepnął po chwili.

Ani jeden muskuł nie drgnął na pięknej twarzy Małgorzaty. Chauvelin mógł ją widzieć tylko z profilu, lecz będąc wybornym obserwatorem, zauważył nagłe drgnienie powiek i bolesny skurcz ust.

1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 52 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название