-->

Szkarlatny Kwiat

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Szkarlatny Kwiat, Orczy Baroness-- . Жанр: Исторические приключения. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Szkarlatny Kwiat
Название: Szkarlatny Kwiat
Автор: Orczy Baroness
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 236
Читать онлайн

Szkarlatny Kwiat читать книгу онлайн

Szkarlatny Kwiat - читать бесплатно онлайн , автор Orczy Baroness

Francja czas?w Wielkiej Rewolucji. Szaleje terror. Diabelski wynalazek – gilotyna – pozbawia ?ycia tysi?ce arystokrat?w. Lecz oto pojawia si? Szkar?atny Pimpernel. Szlachetny ?mia?ek ratuje od ?mierci niewinnych ludzi, organizuj?c ich brawurowe ucieczki do Anglii.

Wkr?tce jednak nad jego g?ow? zbieraj? si? czarne chmury. Pi?kna Ma?gorzata St. Just zostaje zmuszona do zdemaskowania tajemniczego bohatera albo… zginie jej brat.

To oznacza zdrad? ukochanego. Jak post?pi Ma?gorzata? Czy misterny plan agenta rz?du francuskiego zako?czy si? sukcesem?

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 11 12 13 14 15 16 17 18 19 ... 52 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Lord Antony nie miał takiego daru wymowy jak jego przyjaciel, wydał więc tylko parę okrzyków podziwu dla swego wodza.

– Kazał wam powiedzieć -ciągnął dalej z większym spokojem – abyście, ty i Hastings, spotkali się z nim w Calais drugiego dnia przyszłego miesiąca. Którego dnia to będzie? Zdaje mi się, że w środę.

– Tak, w środę.

– Tym razem przychodzi kolej na hrabiego de Tournay. To niebezpieczne zadanie. Wiesz zapewne, że nieszczęśliwy hrabia, uważany za podejrzanego przez trybunał bezpieczeństwa publicznego, zdołał uciec z pałacu przy pomocy genialnego "Szkarłatnego Kwiatu", który po mistrzowsku przeprowadził ten plan, ale obecnie hrabia jest skazany na śmierć. Wyprowadzić go z Francji będzie ciężką robotą. Armand pojechał teraz, aby się z nim spotkać. Dotąd nikt nie podejrzewa St. Justa, ale potem? Jak wyjść z tej sytuacji obronną ręką? Zaręczam ci, to bardzo niebezpieczna igraszka i ciężka próba dla geniusza naszego wodza. Mam zawsze jeszcze nadzieję, że i ja dostanę rozkaz towarzyszenia wam.

– Czy masz dla mnie szczególne polecenia?

– Tak, dużo ściślejsze niż zwykle. Podobno rząd republikański posłał do Anglii zaufanego agenta, człowieka zwanego Chauvelin, który ma być zaciekłym wrogiem naszej ligi i który poprzysiągł sobie, że zdemaskuje naszego wodza i przyłapie go w chwili, gdy stanie na ziemi francuskiej. Ten Chauvelin sprowadził ze sobą całą zgraję szpiegów, a nasz wódz postanowił, abyśmy w sprawach ligi spotykali się jak najrzadziej, pod żadnym warunkiem nie rozmawiali ze sobą w publicznych miejscach, przynajmniej przez pewien czas. Gdy będzie chciał się z nami skomunikować, znajdzie już na to sposób.

Młodzieńcy pochylili się nad ogniskiem, gdyż płomień już zgasł i tylko czerwony żar rozpalonych węgli rzucał słabe światło w bliskości. Reszta pokoju zatopiona była w mroku. Sir Andrew wyjął z kieszeni notes, rozwinął arkusz papieru i obaj zaczęli czytać przy słabym świetle gasnących węgli. Tak byli zatopieni w tej czynności, tak myślą ich zawładnęła całkowicie droga ich sercom sprawa, tak cenny był dokument, napisany własną ręką ubóstwianego wodza, że nie słyszeli i nie widzieli nic dookoła siebie; ani szelestu wysuwających się węgli pod rusztem, ani monotonnego tykania zegara, ani nawet cichego szmeru, który się rozległ za nimi. Jakaś postać wysunęła się spod jednej z ławek i jak wąż zbliżyła się do młodzieńców, czołgając w ciemnościach.

– Masz przeczytać to polecenie, zapamiętać dobrze i zniszczyć.

Już miał włożyć na powrót notes do kieszeni, gdy mały papierek wysunął się i upadł na ziemię.

Lord Antony schylił się i podniósł go.

– Co to jest? – zapytał.

– Nie wiem – odrzekł sir Andrew.

– Wypadł właśnie z twojej kieszeni i widocznie nie ma nic wspólnego z tamtymi papierami.

– Ciekawe! Jak się tam dostał?… Pochodzi od wodza -dodał, spojrzawszy na pismo.

Obydwaj nachylili się znowu, aby przeczytać co zawierało to nowe polecenie, skreślone naprędce, gdy wtem lekki szmer, dochodzący z korytarza, zwrócił ich uwagę.

– Co to jest? – zawołali równocześnie. Lord Antony przeszedł przez pokój i nagle otworzył drzwi. W tej samej chwili otrzymał pomiędzy oczy uderzenie pięścią tak silne, że odrzuciło go z powrotem na salę.

Równocześnie czołgająca się postać powstała z ziemi i rzuciła się na sir Andrewa, który oszołomiony tak niespodziewaną napaścią, upadł na podłogę.

To wszystko nie trwało dłużej niż trzy sekundy i nim sir Andrew lub lord Tony zdołali krzyknąć, już czterech ludzi zakneblowało im usta, skrępowało nogi i ręce i związało plecami do siebie.

Tymczasem jeden z napastników ostrożnie zamknął drzwi. Miał na sobie maskę i czekał spokojnie, aż jego towarzysze ukończą swą czynność.

– Już wszystko w porządku, obywatele – rzekł jeden z ludzi, obejrzawszy dokładnie więzy, krępujące młodzieńców.

– Dobrze – odrzekł człowiek przy drzwiach – teraz przeszukajcie wszystkie kieszenie i oddajcie mi znalezione papiery.

Rozkaz wykonano w oka mgnieniu. Zamaskowany człowiek, wziąwszy w posiadanie dokumenty, posłuchał przez chwilę, czy cisza nie została zakłócona, a przekonawszy się, że jego nikczemny zamach nie zwrócił niczyjej uwagi, otworzył drzwi i wskazał korytarz rozkazującym ruchem.

Czterech ludzi podniosło z ziemi lorda Antony'ego i sir Andrewa i śpiesznie, równie cicho, jak przyszli, wynieśli ich w głęboką noc ku drodze do Londynu.

W kawiarni, zamaskowany wódz tego śmiałego napadu, przejrzał pobieżnie skradzione papiery.

– Jak na pierwszy dzień, udało się nieźle – szepnął, zdejmując maskę, a blade, lisie jego oczy błysnęły w czerwonym blasku ognia. – Nieźle, wcale nieźle…

Rozwinął kilka arkuszy, wyciągniętych z notesu sir Andrewa, spostrzegł skrawek papieru, który młodzi ludzie zdołali ledwo przeczytać, ale szczególniej jeden list, podpisany "Armand St. Just", ucieszył go szczególnie.

– Armand St. Just – zdrajcą! -zasyczał – a teraz, piękna Małgorzato Blakeney – dodał przez zaciśnięte zęby – pomożesz mi na pewno w zdemaskowaniu "Szkarłatnego Kwiatu".

Rozdział X. W operowej loży

Pamiętnego roku 1792 w teatrze londyńskim odbywało się pierwsze jesienne galowe przedstawienie.

Teatr był przepełniony. Tłum zalał nie tylko loże i parter, ale galerie przeznaczone dla ludu. "Orfeusz" Glucka zainteresował przeważnie towarzystwo muzykalne, a eleganckie panie i modnisie zadowolić się musiały osobami, których ostatnia nowość importowana co dopiero z Niemiec zbytnio nie interesowała. Liczni wielbiciele Seliny Storace wywoływali ją kilkakrotnie po odśpiewaniu wielkiej arii, a Beniamin Incledon, faworyt pań, otrzymał z loży królewskiej skinienie, pełne uznania. Właśnie kurtyna zapadła po wspaniałym finale drugiego aktu. Widzowie słuchali w takim skupieniu przepysznego głosu wielkiego mistrza, że odetchnęli z ulgą, mogąc przez chwilę wesoło i swobodnie porozmawiać. W eleganckich lożach tłum podziwiał znane osobistości. Był tam Pitt, obarczony troską o państwo, który przyszedł szukać odpoczynku w muzykalnej wieczornej rozrywce, i książę Walii, zawsze wesół, ale trochę rubaszny, odwiedzający w lożach najbliższych przyjaciół.

W loży lorda Grenville'a pociągała wzrok ciekawa osoba. Drobna mała figurka o chytrej sarkastycznej twarzy i głęboko osadzonych lisich oczach, słuchała z zajęciem muzyki, dowcipnie krytykując towarzystwo. Pan ten ubrany był czarno i miał ciemne włosy. Lord Grenville, sekretarz spraw zagranicznych, obchodził się z nim z wyszukaną grzecznością, choć bardzo chłodno.

Tu i ówdzie, wśród typowo angielskich piękności, zauważyć można było kilka obcych twarzy. Była to wyniosła szlachta francuska, prześladowana przez rząd rewolucyjny ich ojczyzny, która schroniła się na ziemię angielską. Nieszczęścia i zawody wyryły głębokie piętna na ich twarzach. Szczególnie kobiety mało zważały na muzykę i świetne towarzystwo, a myśli ich błąkały się daleko, szukając męża, brata, którzy byli w niebezpieczeństwie lub ulegli już okropnemu losowi.

Ogólną uwagę zwracała dopiero co przybyła z Francji hrabina de Tournay de Basserive. Ubrana w czarną, jedwabną suknię, ozdobioną białym koronkowym szalem, aby nie dać pozoru żałoby, siedziała koło lady Portarles, która usiłowała żartami i wesołą rozmową wywołać uśmiech na jej ustach. Za nimi siedziała Zuzanna w towarzystwie wicehrabiego, oboje onieśmieleni obecnością tylu nieznajomych ludzi. Oczy Zuzanny były zamyślone. Gdy weszła do zapełnionego teatru, przebiegła wzrokiem wszystkie twarze, wszystkie loże i widocznie nie znalazłszy jedynej osoby, którą pragnęła zobaczyć, usiadła cichutko za matką i słuchała apatycznie muzyki, nie zwracając uwagi na towarzystwo.

– Ach, lordzie Grenville! -zawołała lady Portarles, gdy po dyskretnym zapukaniu, klasyczna głowa sekretarza stanu okazała się w drzwiach loży – nie mogłeś zjawić się bardziej w porę. Oto hrabina de Tournay, która ginie z ciekawości, aby usłyszeć ostatnie wiadomości z Francji.

1 ... 11 12 13 14 15 16 17 18 19 ... 52 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название