-->

Podanie O Mi?o??

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Podanie O Mi?o??, Grochola Katarzyna-- . Жанр: Современные любовные романы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Podanie O Mi?o??
Название: Podanie O Mi?o??
Автор: Grochola Katarzyna
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 267
Читать онлайн

Podanie O Mi?o?? читать книгу онлайн

Podanie O Mi?o?? - читать бесплатно онлайн , автор Grochola Katarzyna

Autorka prowadzi nas przez ?wiat uczu? skomplikowanych, rozmijaj?cych si?, niespe?nionych, zawsze jednak o?ywionych wiar? i nadziej?. ?wiat nie jest taki z?y; nawet w tragedii jest wymiar, kt?ry nadaje jej sens. To, co zwykli?my traktowa? jak przedmiot powszedni – wieczne pi?ro, blaszka do buta, kartka papieru – nabiera wymiaru metafizycznego, a prostocie bli?ej do dobra ni? inteligencji do m?dro?ci. Trudno si? oprze? takiej dawce emocji. Przes?anie jest proste: ludzie s? dobrzy, tylko czasem im si? co? myli.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 32 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Słucham?

– To ja zabiłem dziadka. Fiolka po lekarstwach jest pod stopami amorka w ogrodzie.

Inspektor nie mógł przeoczyć faktu, że Diana spojrzała na brata karcąco.

– Położyłem ją tam dzisiaj przed południem. Bałem się, że będzie rewizja czy coś takiego. Byłem zadłużony. Dług karciany to dług honorowy. Harriet jest w ciąży. Myślałem, że… dziadek i tak był ciężko chory. Skróciłem mu męki. Przyniosę panu tę fiolkę. – Peter ruszył w stronę drzwi.

– Nie trzeba, młody człowieku. Dowód rzeczowy jest już u mnie. – Inspektor potarł dłonie. Jakoś dziwnie mu spotniały.

– To jedyny dowód w tej sprawie, inspektorze? – głos Diany był ciepły. Serce inspektora Davida znów fiknęło koziołka, a chóry w jego uszach poweselały.

– Ale wystarczający – powiedział, choć nie lubił siebie za to kłamstwo.

– Mamo, zadzwoń po herbatę. – Diana usiadła obok inspektora i uśmiechnęła się. – Napijmy się herbaty.

Kathy podniosła mosiężny dzwonek i zadzwoniła po służbę. Wszedł służący z imbrykiem z chińskiej porcelany i filiżankami. W takiej chwili myśleć o herbacie? I to zaraz po obiedzie? To również inspektorowi nie mieściło się w głowie. Ale z takich rąk jak ręce Diany… Nalała do pełna filiżankę, robiła to długo, pieczołowicie. Potem podała mu cukier. Jego własna żona nie podawała mu herbaty.

Wypił odrobinę, cała reszta towarzystwa trwała bez ruchu i przyglądała mu się z niepokojem. Zmarszczył czoło.

– Pamiętam pana wypowiedź, była puszczona w HBR, brał pan udział w wiecu przeciwko legalizacji eutanazji.

– Tylko krowa nie zmienia poglądów, inspektorze.

– Pamiętam również zeznanie służby… Pana Giowaniego zacytuję: „Wtedy pan Peter wybiegł wzburzony z pokoju pana Johna, krzycząc: «nie zmusisz mnie do tego»„. Czy nie chodziło o prośbę chorego, żeby skrócić mu cierpienia?

Inspektor David patrzył badawczo w twarz Petera.

– Nie. Dziadek chciał, żebym ożenił się z Harriet. Uważał, że mężczyzna musi odpowiadać za swoje czyny. A ja nie lubię, kiedy mi się dyktuje, co mam robić. To wszystko, co mam do powiedzenia…

– Ale Peter – głos Diany był cichy jak szmer – przecież ty…

– Zamknij się! – Peter ściął słowa siostry jak siekierą. – Nic nie mów!

– Czy pani chce uzupełnić zeznania brata? – Inspektor zwrócił się wprost do Diany i ku swojemu zdumieniu zobaczył, jak jej wątłe ramiona prostują się.

– Nie? – Omiótł wzrokiem zebranych.

Ładna rodzinka, nie ma co. Nic się nie zgadzało. Musiał weryfikować cały misternie ułożony przez siebie plan. Osoba najbardziej niewinna jest winna – myślał.

– Proszę mnie aresztować! – krzyknął Peter. – I skończmy tę szopkę!

Dlaczego on się tak denerwuje? David był zmęczony. Sączył herbatę, miała dziwny wschodni smak. Dzień okazał się za długi. A może to świeże powietrze tak na niego wpłynęło? Inspektor był bardzo, ale to bardzo zmęczony.

– Przepraszam państwa, lecz muszę odpocząć. Dokończymy jutro.

Inspektor wstał od stołu i chwiejnym krokiem ruszył przed siebie. Schody wydłużały się w nieskończoność, z trudem dotarł do łóżka i nie pamiętał, kiedy zasnął.

Nie mógł słyszeć, że ktoś wsunął się za nim do pokoju.

VI. GIOWANI, SŁUŻĄCY MILIONERA JOHNA WATHE’A

Inspektor obudził się o świcie z ciężką głową. Zwlókł się z łóżka, zrzucił ubranie i wziął długi prysznic. Okręcił się ręcznikiem i wrócił do pokoju. Spojrzał na porozrzucane w nieładzie rzeczy. Nie miał wątpliwości, że fiolka zniknęła. Podniósł i włożył do torby notes i lornetkę. Naiwność rodziny Childhoodów sięgnęła dna. Szkoda. Zanim porozmawia z Dianą, przeprowadzi krótką rozmowę z Giowanim. Parę rzeczy wymaga wyjaśnienia. Tak dali się nabrać na fiolkę leków? Jadąc tutaj, sprawdził w aptece, co, kto i kiedy kupował. Prowincjonalni aptekarze traktują swój zawód bardziej serio niż ci w mieście. Obejrzał spisy z dwóch ostatnich miesięcy. I to nie lek na serce przepisywany od lat starszemu panu wzbudził jego podejrzenia.

Ale jak w takim tempie zaczną się samooskarżać, sami wydadzą na siebie wyrok. Wcześniej czy później. Zamknął oczy i położył się w ręczniku na łóżku. Biedna Diana! Myśli, że ten facet byłby ją kochał, gdyby była bogata. Dwóch rzeczy nie można kupić – zdrowia i miłości. Ale o tej prawdzie na ogół dowiadujemy się zbyt późno. Tylko John Wathe o tym wiedział.

Inspektor David pomyślał ciepło o tym nieznanym sobie człowieku.

Telefon do notariusza również niczego nie wyjaśnił. Notariusz wspomniał tylko, że testament ma być otwarty miesiąc po śmierci Johna Wathe’a. Powiedział, że świadkiem ostatniej woli był Giowani, oraz że on sam przez najbliższy miesiąc nie będzie uchwytny.

Inspektor David nie mógł zasnąć. Widział słabego człowieka na łożu śmierci, otoczonego rodziną, która go nienawidzi. Pieniądze nie dają szczęścia.

Kiedy powtórnie otworzył oczy, blask słońca zalewał pokój. Było wpół do siódmej. Znakomita pora, żeby porozmawiać z Giowanim. Ale trzeba to zrobić umiejętnie.

Ubrał się i zszedł na dół. Nie mylił się – cały dom spał, tylko w kuchni kręciła się służba. Giowani zaparzył kawę i usiedli obaj na tarasie.

– Ale panie inspektorze, ja nic nie wiem – zastrzegł się wierny sługa. Kawa pachniała smakowicie.

– Kiedy pan John dowiedział się, że jego guz mózgu jest nieuleczalny?

– O, dawno, ale nie pamiętam kiedy.

– Czym był pan tak zburzony, że w dzień jego śmierci włożył pan buty nie od pary? – Inspektor rozkoszował się świeżym porankiem.

– Niczym, proszę pana, niczym. – Giowani był poruszony, ale David nie zwracał na to uwagi.

– Dlaczego z pana polecenia w dniu śmierci pana Wathe’a została zwolniona służąca Beatris?

– Ona… – Giowaniemu plątał się język.

– Czy nie dlatego, że wiedziała, kto zamówił w aptece za dużo leków na serce? Kto zamówił dodatkowe strzykawki?

– Ale… Przecież pan Wathe otrzymywał dożylnie środki…

– Przez wenflon na stałe wprowadzony do żyły. Zamówienie z piętnastego, robione przez pannę Pilar, obejmowało dwadzieścia sztuk. Po co komu innemu potrzebne były strzykawki?

– Ale to nie pani Kathy zamówiła strzykawki… – wyszeptał Giowani.

Inspektorowi zrobiło się przykro.

– Niech mi pan pomoże, zanim ktoś niewinny wyląduje w więzieniu.

Giowaniemu pot spływał z czoła.

– Pan John strasznie się denerwował, że oni nic dla niego nie chcą zrobić. Że chcą, żeby zdychał tak jak warzywo. Strasznie się pieklił, a oni byli dla niego tacy dobrzy… Tylko że przez niego odszedł od panny Diany ten człowiek… Najpierw starszy pan obiecał pieniądze, a potem się rozmyślił. Zupełnie nie w jego stylu. I wtedy pani Childhood bardzo go prosiła, a on krzyczał, że nic nie dostaną, skoro nic nie rozumieją! I pan Kris z nim rozmawiał, słyszałem niechcący, jak krzyczał; „Ojciec to celowo robi! Ale ja znajdę sposób!”. I pan Peter, od kiedy się ożenił, też potrzebował gotówki…

– Peter się ożenił?

Giowaniemu pot zalał czoło.

– Boże, Boże, obiecałem, że nigdy nikomu, to była tajemnica… Przecież panna Hariett była w ciąży, ale oni to już dawno planowali. Tylko pan Peter się uparł, żeby nic nie mówić, żeby się dziadek nie dowiedział, żeby nie myślał, że to pod jego naciskiem… Niech pan o tym nie wspomina…

I wtedy wzrok inspektora Davida padł na pobladłą Dianę, która wyszła zza drzewa i stanęła przy nich. Ale Diana się zachowywała tak, jakby nie widziała inspektora. Wlepiła wzrok w Giowaniego, a Giowani cofał się przed jej spojrzeniem.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – wyszeptała i David wiedział, że ma do czynienia z kobietą przestraszoną. Dlaczego nie mógł jej ochronić?

– Bo panicz zakazał. Powiedział, że przyjdzie czas, to powie… Ojej, panienko, proszę na mnie tak nie patrzeć, chciałem dobrze… Nic więcej nie mogę powiedzieć, nie mogę powiedzieć…

– Jesteś wolny, Giowani. – Diana usiadła przy inspektorze. – Niech pan go nie męczy. Musi pan porozmawiać ze mną.

Giowani spojrzał na Dianę i wstał.

– To ja zamówiłam strzykawki. Mój dziadek nie zginął od tabletek nasercowych. Wstrzyknęłam mu 400 gramów potasu. To zabije każdego. Mój brat o tym wiedział i postanowił mnie chronić – powiedziała Diana i inspektor poczuł, jak ziemia usuwa mu się spod nóg. Znał wyniki sekcji i wiedział, że Diana nie kłamie.

Spojrzał na Giowaniego. Giowani wyglądał na zdruzgotanego, ale kiedy się odwrócił, w szklanych drzwiach tarasu przez sekundę inspektor widział odbicie jego twarzy.

Giowani uśmiechał się pogodnie.

VII. INSPEKTOR DAVID I DIANA, WNUCZKA MILIONERA JOHNA WATHE’A, SIOSTRA PETERA

Inspektor szedł z Dianą polną drogą. W głowie kłębiły mu się myśli. Wszystko to było pozbawione sensu. Diana po raz pierwszy wyglądała na odprężoną. Jej ciemne włosy lśniły w słońcu i inspektor powstrzymywał się, żeby ich nie dotknąć. Włosy morderczyni. Niewiele rozumiał z tego, co się działo, ale instynktownie czuł, że po raz pierwszy w życiu chce zrezygnować z zawodu.

– Kochaliśmy dziadka, był dobry – mówiła Diana. – Potem nagle się zmienił, wszyscy to odczuliśmy. Może to był już wpływ choroby. Mama zabrała buteleczkę lekarstw, które dziadek zamówił przez tę Beatris, zwolnioną służącą. Chciał je zażyć i skończyć ze sobą. Mama nie wiedziała, co to jest, i rzeczywiście pytała Pilar o ich moc. Mogło wyglądać, że to ona… Ojciec zachował się wspaniale, prawda? Czułam, że zawsze mamę kochał. Przyznał się, żeby ją chronić. A mama myślała, że to Peter, bo on najbardziej potrzebował pieniędzy. Hariett jest zamożna, Peter nie chciał być u niej w kieszeni i dlatego opierał się pomysłowi ślubu. Chciał stanąć na własnych nogach. Być mężczyzną. Oni się bardzo kochają.

Diana patrzyła na inspektora, a jego serce fikało koziołka za koziołkiem i czuł, że gdyby spotkał tamtego chłystka, który tak niecnie ją porzucił, toby go zabił. Za głupotę i bezmyślność. Za to, że miał w ręce taki skarb i tego nie widział. Pomyślał również, że sam był głupcem, tęskniąc za Helen, skoro po tym świecie chodziły takie dziewczyny jak Diana. Niedostępna dla niego na zawsze. Spojrzał na profil Diany, delikatny jak stara chińska rycina i zanim pomyślał, z jego ust wypłynęło pytanie:

1 ... 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 32 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название