-->

Cala prawda o Planecie Ksi

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Cala prawda o Planecie Ksi, Зайдель Януш Анджей-- . Жанр: Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Cala prawda o Planecie Ksi
Название: Cala prawda o Planecie Ksi
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 237
Читать онлайн

Cala prawda o Planecie Ksi читать книгу онлайн

Cala prawda o Planecie Ksi - читать бесплатно онлайн , автор Зайдель Януш Анджей

Przedstawiaj?c przed laty konspekt powie?ci o planecie Ksi tak Janusz A. Zajdel pisa? o swych zamierzeniach:

Osnow? powie?ci jest sprawa grupy osadnik?w, kt?rzy mieli si? osiedli? na planecie innego uk?adu, lecz z nieznanych przyczyn zerwali kontakt z Ziemi?. Z Ziemi wyrusza ekspedycja maj?ca za zadanie wyja?ni?, co si? wydarzy?o.

Ekspedycja napotyka jeden ze statk?w osadnik?w, wracaj?cy ku Ziemi, z jednym tylko cz?owiekiem na pok?adzie. Cz?owiek ten, by?y pilot kosmiczny, jest w stanie zupe?nego rozstroju psychicznego…

Dow?dca ekspedycji ratunkowej odkrywa prawd? o planecie Ksi, lecz sam pow?tpiewa, czy to aby ca?a prawda. Po powrocie na Ziemi? zdaje raport swym prze?o?onym i znowu leci na Ksi.

O tym, co tam zastanie i jak potocz? si? losy ?yj?cych w ekstremalnych warunkach kolonist?w, nie dowiemy si? ju? nigdy. Janusz A. Zajdel zmar? w 1985 roku po ci??kiej chorobie i nie zd??y? zaprezentowa? nam swojego innego spojrzenia na planet? Ksi. Pozosta?y tylko trzy urywki zamierzonej powie?ci i jej konspekt. Drukujemy je wraz z Ca?? prawd? o planecie Ksi – jednej z najwybitniejszych powie?ci fantastyczno-socjologicznych lat osiemdziesi?tych. W ho?dzie dla nieod?a?owanej pami?ci Janusza A. Zajdla, wybitnego autora, przenikliwego wizjonera, znakomitego naukowca i niezwykle szlachetnego cz?owieka. Patrona najwa?niejszej nagrody literackiej polskiego fandomu. W XX rocznic? Jego ?mierci.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 23 24 25 26 27 28 29 30 31 ... 44 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Jak wspomniałem, w ślad za mną także inni funkcjonariusze straży pobudowali sobie domki u stóp wzgórza i na jego stoku, nie wyżej jednak od miejsca, gdzie stał mój dom.

Zdaje się, że Jednocyfrowym odpowiadała nawet ta struktura osiedla: pas zamieszkiwany przez strażników dzielił ich od reszty mieszkańców.

Główna część osiedla, rozciągająca się blisko brzegu jeziora, składa się teraz z paruset domków, lepiej lub gorzej skleconych z gałęzi drzew i krzewów. Bardziej pracowici mieszkańcy postarali się o glinę i niektóre domki stanowiły coś w rodzaju przyzwoitych, szczelnych i mocnych lepianek.

Strażnicy pilnujący terenu za wzgórzem prawdopodobnie zdawali sobie sprawę, że nie wszystko, co podano do publicznej wiadomości na temat posiadanego wyposażenia, jest prawdą. Widywali samochód terenowy, którym posługiwali się czasem Jednocyfrowi, a także ciężarówką, śmigłowiec, ciągnik do przewozu kontenerów Musieli domyślać się, że plotki o zawartości podziemi mają pewne pokrycie w rzeczywistości, lecz żaden z nich me myślał ryzykować swej uprzywilejowanej pozycji dla próżnego gadania o owych domysłach. Sytuacja strażnika była wyraźnie lepsza niż pozostałych ludzi. Uważałem to zresztą za uzasadnione. Służba strażnika nie była zbyt łatwa i przyjemna. Zdarzały się nieraz przypadki pobicia któregoś z moich ludzi, gdy usiłowali interweniować w bójkach podpitych obywateli lub w trakcie poskramiania wybryków tych, którzy ulegli szeptanej propagandzie moich Nienumerowanych kolegów.

Znałem sytuację w osiedlu znacznie lepiej niż Jednocyfrowi, izolujący się w swym bunkrze i niezbyt często zjawiający się wśród mieszkańców. W interesie zarówno moim, jak i moich towarzyszy, nie o wszystkich wydarzeniach informowałem Jednocyfrowych. W przekonaniu Jedynki usunięcie z osiedla wszystkich Nienumerowanych miało rozwiązać sprawę ewentualnych niepokojów czy zamieszek. Z tego, co wiedzieli ode mnie Jednocyfrowi, wniosek taki wynikał jedynie pośrednio; zapewniałem ich zazwyczaj, że ludność jest na ogół zadowolona i pogodzona z koniecznościami wypływającymi z lokalnych warunków. Jedynego źródła niepokojów i potencjalnego ogniska zapalnego upatrywali w grupie dwudziestu paru członków załóg Konwoju, którzy niejako z założenia musieli być przeciwni nowemu porządkowi. Muszę jednak powiedzieć, że sytuacja różniła się nieco od tego prostego obrazu, jaki sobie wytworzyli Jednocyfrowi…

Młodzi, zdrowi ludzie, skazani na pierwotne warunki bytowania, znosili je dzielnie. Z początku byli rozgoryczeni, następnie wzięli się do pracy, na które tak czy inaczej byli przygotowani, a potem przez pewien czas, praca ta nawet dawała im wiele satysfakcji, choć pochłaniała wiele czasu i przysparzała tylko tyle, ile potrzebne im było do bezpośredniej konsumpcji. Muszę tu wyjaśnić, że w miarę jak pojawiały się pierwsze efekty przedsięwzięć rolniczych, Jednocyfrowi ograniczali odpowiednio dotacje żywnościowe, zmniejszając przydziały. Atmosfera życia z dnia na dzień utrzymywała się zatem, zmuszając wszystkich do intensywnego wysiłku. To, co było początkowo rodzajem wycieczki harcerskiej czy pikniku, zaczynało być męczące. O to chyba zresztą chodziło: ludzie nie powinni mieć zbyt dużo czasu i energii, którą mogliby poświęcić na myślenie i dyskusje. Wciąż byli na łasce władzy i nie mogli pozwolić sobie na żaden odruch protestu, nie narażając się na restrykcje i przykrości wynikające z obcięcia dziennej racji żywności. Myślę, że właśnie dla utrzymywania ich w tej zależności Jednocyfrowi ograniczyli możność poruszania się jedynie do obszaru półwyspu. Mogąc odbywać dalsze wycieczki, ludzie prędko przekonaliby się, że bez wielkiego trudu mogą zdobyć żywność w postaci łatwej stosunkowo do upolowania czy schwytania w sidła, zwierzyny leśnej. To jednak wytrąciłoby z ręki Jednocyfrowych ów niezawodny oręż, jakim była zależność ekonomiczna. Zamiast więc organizować próby zdobycia mięsa, choćby drogą prymitywnych polowań bez broni palnej, jeśli już nie chcieli ujawniać jej posiadania – rozgłaszali wieści o drapieżnikach czyhających w okolicznych lasach, co było dużą przesadą.

Wspomniałem, że według mnie izolacja Nienumerowanych nie rozwiązałaby sprawy ewentualnych zamieszek. Niektórzy osadnicy, nasłuchawszy się szeptanych wiadomości, powzięli pewne podejrzenia, iż nie są one czczym wymysłem. Nauczyli się jednak pilnować języków i nie mówili głośno o tym, co wiedzieli lub co uważali za prawdę. Nie stosowaliśmy na ogół żadnych represji za samo nieodpowiedzialne gadanie, lecz zawsze można było znaleźć sposób i powód do ukarania takiego gaduły, bo nikt nie jest zupełnie niewinny…

Główną troską Jednocyfrowych było staranne ukrycie informacji o prawdziwym przebiegu rebelii w jej pierwszych dniach oraz prawdy o rzeczywistej roli Ziemi. Uczuleni byli szczególnie na próby podawania w wątpliwość owej stworzonej przez siebie wersji historii Konwoju i swojej opatrznościowej roli w ratowaniu osadników przed narzuconą im jakoby administracją przedstawicieli ziemskich władz, za których uważali dowództwo Konwoju. Zwłaszcza próby dobrego wyrażania się o Ziemi były tępione z całą surowością – co było oczywiste, jeśli się weźmie pod uwagę dalekosiężny cel przyświecający urabianiu opinii i schematów myślenia…

Wedle mojej oceny sytuacji, nonsensem byłoby spodziewać się, że jakakolwiek, nawet dobrze zorganizowana bezpośrednia akcja może spowodować obalenie dyktatury Jednocyfrowych. Rozwiązania polityczne także nie wchodziły w rachubę: o wyborach do stałych władz mówiło się jedynie, nie robiąc żadnych kroków w tym kierunku. Dla mnie, rzecz jasna, oczywistym było, że Jednocyfrowi nie zaryzykują dopuszczenia kogokolwiek do władzy, a tym samym do swych tajemnic i prawdy o metodach, jakimi się posługują.

Nienumerowani jak gdyby nie rozumieli tego wszystkiego i z dziwnym, bezsensownym uporem usiłowali prostować historię i podburzać ludność. Jeśli kiedykolwiek można było przeciwstawić się rebeliantom, to jedynie na początku, nim własnymi rękami wznieśliśmy dla nich twierdzę nie do pokonania… Ale wówczas nikt z nas nie przypuszczał, pomimo ewidentnie brutalnych poczynań Jednocyfrowych, że głoszone przez nich początkowo ideały zamienią się w dyktatorski system rządzenia, podparty fałszem i obłudą.

Większość mieszkańców osiedla nie zdawała sobie sprawy z całej historycznej podszewki tego, co zastali po wyjściu z hibernatorów. Komunikaty i przemowy wygłaszane przez system megafonów rozmieszczonych w osiedlu kształtowały ogólną opinię na modłę znacznie odbiegającą od obiektywnej prawdy. Lecz z punktu widzenia dobra tych ludzi, a także pozostałych, przebywających jeszcze w pojemnikach, ważna była ich przyszłość, nie zaś przeszłość, której zmienić nie można. W istniejącej sytuacji, wobec braku jakiejkolwiek nadziei na korzystne i skuteczne działanie wewnętrzne, a tym bardziej, – na interwencję Ziemi w granicach czasu życia tego pokolenia, należało po prostu pogodzić się z realiami…

Nienumerowani byli innego zdania i oto właśnie doczekali się tego, co nieuchronnie musiało ich spotkać. Niemniej Jedynka naraził mi się ciężko, wrabiając mnie w swój perfidny plan, a do tego jeszcze traktując mnie w sposób lekceważący i złośliwy. Skłoniło mnie to do podjęcia akcji przeciwko niemo.

Mój plan opracowałem niezwykle starannie i zacząłem wcielać go w życie równolegle z przygotowaniami do deportacji Nienumerowanych. Przewidywał dwa warianty: próbę dokonania przewrotu w łonie grupy Jednocyfrowych oraz – na wypadek niepowodzenia – ucieczkę z tej planety, bo nic innego nie mogłoby wchodzić w rachubę po fiasku pierwszego wariantu…

Trzy promy orbitalne stały na strzeżonym terenie, dość daleko za wzgórzem. Załadunek żywności dla zesłańców odbywał się późnym wieczorem i nocą, dla uniknięcia zbytniego afiszowania się wobec straży. Z terenu za wzgórzem wycofałem strażników i przy pomocy czterech spośród więźniów dokonywałem załadunku promu używając w tym celu samojezdnego dźwigu i ciągnika do przewozu kontenerów. Więźniów pilnowali dwaj Jednocyfrowi, Siódemka i Ósemka, uzbrojeni w porażacze.

1 ... 23 24 25 26 27 28 29 30 31 ... 44 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название