-->

Czerwone dywany, Odmierzony krok

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Czerwone dywany, Odmierzony krok, Земкевич Рафал A.-- . Жанр: Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Czerwone dywany, Odmierzony krok
Название: Czerwone dywany, Odmierzony krok
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 170
Читать онлайн

Czerwone dywany, Odmierzony krok читать книгу онлайн

Czerwone dywany, Odmierzony krok - читать бесплатно онлайн , автор Земкевич Рафал A.

Ksi??ka jest swoistego rodzaju wizj? przysz?ej Europy i Polski, jest to spojrzenie apokaliptyczne, gdy? rzeczywisto??, kt?ra nadejdzie, b?dzie zmierzchem ?wiata. Ju? teraz rozpadaj? si? banki, bankrutuj? rz?dy, narastaj? konflikty etniczne, religijne i spo?eczne. O tym wszystkim jest mowa w tej ksi??ce.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 46 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Wystarczy – mówię i zaraz ogarnia mnie złość na samego siebie, że poddaję się emocjom. – Krótko mówiąc, wszystko dokładnie tak samo – dodaję, jakbym chciał się za to usprawiedliwić.

Dokładnie tak samo. I tak samo śledztwo będzie stale grzęznąć, a jeśli gdzieś tam znajdzie się w czasie rewizji użyta w napadzie broń, to prokurator, który tej rewizji dokona, zaginie kilka dni później. Nikt nie odważy się zeznawać, a jeśliby się nawet taki odważny znalazł, to zniknie. Podejrzanym, uwolnionym z braku dowodów, tłum zgotuje pod więzieniem owację jak narodowym bohaterom, skończy się na zamieszkach i popalonych radiowozach. Sam Kuruta wygłosi na cześć niesłusznie oskarżonych płomienne przemówienie. Zaatakuje nacjonalistyczne obciążenia Komisji Europejskiej, propagowanie stereotypu imigranta-bandyty, oskarży nas, że grając na nacjonalizmie i ksenofobii tłumów, usiłujemy pokryć skutki własnej indolencji. Wynajmą sobie najbardziej wyszczekanych adwokatów, którzy wniosą i wygrają sprawę o odszkodowania.

Ekran z jękiem przerwanego w pół słowa zapada się w głęboką zieleń. Cisza. Nalewam sobie więcej kawy, opanowując drżenie ręki i ważąc w myślach pierwsze polecenia. Dzisiaj nie przewidywaliśmy spotkania Grupy Kontaktowej, to na szczęście daje mi odrobinę czasu, zanim ogłoszę odroczenie dalszych negocjacji do wyjaśnienia wszystkich okoliczności tej rzutującej na nasze rozmowy tragedii. Muszę tak zrobić, zresztą to już rutyna. Oczywiście, plan dnia do zmiany. Trzeba przygotować wystąpienie i zastanowić się nad dalszą strategią. Ale przede wszystkim spotkanie z Analizami, tak. „Umów Analizy na dziewiątą piętnaście”, powiem.

Ale nad ranem, zanim jeszcze pozbieram się i sprężę do kolejnego dnia, mój język płata mi figle, zdradzając myśli.

– I co teraz zrobimy, Van? – słyszę swój własny głos i aż jestem przerażony, jak bezradnie i rozpaczliwie brzmią te słowa.

*

Rezuni nazwali to „losowaniami”, a media oczywiście przejęły tę nazwę, sam już nie wiem, bezmyślnie czy wskutek świadomego sabotażu. Z socjotechnicznego punktu widzenia jest ona dla nas fatalna. Podkreśla właśnie to, o co chodzi oprawcom: całkowitą niewinność i przypadkowość ofiar. Dzisiaj byli Seguinowie, dwa tygodnie temu Duvallowie, pięć tygodni temu jeszcze jacyś tam inni – najzupełniej przeciętni ludzie, tacy sami jak tysiące innych rodzin w regionie Dolna Walonia, tacy sami jak ty i twoja rodzina. Za parę tygodni możemy „wylosować” ciebie – takich jak wy jest zbyt wielu, żeby jakakolwiek policja mogła was upilnować. Zresztą policja nie będzie się wysilać, rozdarta wewnętrznie i pogrążona w apatii, odkąd jej prefektem mianowano człowieka powszechnie, choć bez żadnych dowodów, oskarżanego o chronienie oprawców.

Jest on też oskarżany o gorsze rzeczy - o kierowanie działającą wśród imigrantów mafią, odpowiedzialną zarówno za postępowanie lokalnych władz, jak i za zbrodnie. Od czasu, jak „National” przegrał rozprawę, nikt w mediach nie odważa się nawet aluzyjnie powtórzyć tej sugestii – a mimo to w szeptanej propagandzie, w rozmowach i w potocznym sposobie myślenia jest ona stale obecna. Myślę, że to efekt charakterystycznej dla wyborców potrzeby operowania prostymi jak drut schematami. Łatwiej im myśleć o jednej, kierującej sprawami sile, niż dostrzegać, jak nakłada się na siebie wiele niezależnych, często sprzecznych starań.

Tu właśnie tkwi główny problem mojej misji. Wbrew potocznemu mniemaniu, negocjacje Grupy Kontaktowej nie mają na celu zakończenia „losowań”. Nie negocjujemy ze sprawcami morderstw; nie wiemy przecież, kto ich dokonuje. Gdybyśmy to wiedzieli, byliby oni ścigani przez sprawiedliwość. A zresztą negocjacje zaczęły się wcześniej – „losowania” były właśnie odpowiedzią ze strony ekstremistów na fakt, że usiedliśmy z Kurutą do rokowań, i sposobem, w jaki usiłują je storpedować.

Przedmiotem naszych rozmów jest wyłącznie rozwiązanie problemu zarządu w regionie, po tym, jak Komisja Wspólnot unieważniła wybory, które uczyniły Kurutę szefem Rady Regionu. Między nami, przewodnicząca zrobiła w swojej kadencji wiele błędów, ale przy tym wszystkie pozostałe to pestka.

Wydawało im się wtedy, że w taki prosty sposób zdołają wszystko załatwić. Pretekst był rzeczywiście czysty -program wyborczy, pod którym wygrał Kurutą, naruszał ustawodawstwo wyższego rzędu, ogólnoeuropejskie. Naruszały je także jego pierwsze decyzje jako przewodniczącego – lustracja etatów w administracji, przesunięcia budżetowe na niekorzyść kwot odprowadzanych, a przede wszystkim zarzucenie zasady klucza procentowego i powoływanie na decydujące stanowiska wyłącznie swoich rodaków. Chyba właśnie to ostatnie sprawiło, że poparcie dla decyzji Komisji sięgało w momencie jej podjęcia sześćdziesięciu procent w grupie zainteresowanej – dawno już żadna decyzja Komisji nie była tak popularna.

Panowało przekonanie, że kiedy Komisja okaże stanowczość, rozzuchwaleni imigranci nieco się pohamują. Tymczasem, przeciwnie, na wieść o unieważnieniu wyborów jakby diabeł w nich wstąpił. A przecież wystarczało przyjrzeć się faktom z ostatniego dziesięciolecia, by zobaczyć, jak dynamicznie sobie poczynali. Dziesięć lat temu stanowili nie więcej niż piętnaście procent ludności regionu – i proporcjonalny do tego udział we władzach, jaki dała im Konstytucja, potrafili wykorzystać do umocnienia swojej pozycji, uruchomienia napływu fali nowych uchodźców z Protektoratu Bałkańskiego, a w końcu do wymuszenia na władzach wyodrębnienia Dolnej Walonii z Regionu Pikardii i, w zmienionej tym sposobem sytuacji etnicznej, sięgnięcia po władzę nad nią.

Teraz myślę, że Kurutą był przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Następnego dnia część członków rady zrzekła się nieoczekiwanie swoich funkcji, kilku innych zginęło w nie wyjaśnionych do dziś okolicznościach, a pozostali obwołali Kurutę pełniącym obowiązki prefekta regionu. Dwa dni później nowy urzędujący prefekt zrobił w lokalnej policji i administracji prawdziwą rewolucję kadrową, w praktyce odsuwając od wpływu na wydarzenia mianowanego przez Brukselę komisarza regionu. Fisherowi udało się przynajmniej tyle, że za cenę uznania status quo zdołał zmusić Kurutę do rezygnacji z warunków wstępnych i podjęcia negocjacji.

Niełatwo to przyznać, ale od tego czasu nie posunęliśmy się wiele dalej.

*

Ruszamy z hotelu, dzień szybko nabiera rozpędu. Zanim dojedziemy z rezydencji do siedziby Komisji, dziesiątki ludzi będą już na nogach. Szef zjawi się o dziewiątej, a może wcale, może ma coś ważniejszego – ale w każdym razie wszyscy jego ludzie muszą być na tę porę gotowi. Poszczególne wydziały na pewno już zakończyły poranną medytację; ludzie, ożywieni duchem wspólnoty, czekają tylko na polecenia. Van zdążył po drodze rozdzielić kierownikom moje dyspozycje, może nawet zebrał już zmienione agendy. Niech będą gotowi, cokolwiek zadecydujemy. Jeśli zrobimy konferencję, muszę mieć w pół godziny ustalone i przygotowane miejsce, materiały dla dziennikarzy, projekty oświadczenia, przewidywane pytania i odpowiedzi, gotowy, wydyskutowany pomiędzy autorami konkurencyjnych projektów zarys strategii informacyjnej w tej sprawie – wszystko, co potrzebne. Po to są.

Dziwnie mnie to uspokaja, ilekroć przepatruję w myślach całą tę moją ludzką maszynerię rozlokowaną na czterech piętrach wieżowca Komisji. W swoim gabinecie jestem jak królowa pszczół otoczona rojem pracowitych, zgranych robotnic. Lubię to uczucie. Mógłbym wam w każdej chwili powiedzieć, co dzieje się w którym z pokojów. Zresztą, moi ludzie nie pracują tu od wczoraj. Doskonale wiedzą, co jest potrzebne przy takim przesileniu, jak dziś. Dawaliśmy sobie radę w gorszych. Na pewno każdy już się głowi, jakie zaproponować wyjście, każdy w nadziei, że właśnie jego propozycja okaże się kluczem do rozwiązania sprawy i tym samym zwróci na niego moje spojrzenie. Główcie się. Bardzo teraz potrzebuję jakiegoś pomysłu. Lubię to uczucie – ten ogniskujący się wokół ruch gdziekolwiek się zjawiam. Dyskretny balet ochrony, przede mną i za mną, zawsze obecnej na miejscu chwilę wcześniej, obstawiającej niepostrzeżenie hali i przejście. Teraz, w świetle dnia, chce mi się po prostu śmiać z uporczywie powracającego snu – ostatni ludzie, których miałbym się bać. Wszystko tutaj dzieje się dla mnie i wokół mnie. Nawet ruch wind w wieżowcu jest podporządkowany mojemu przyjazdowi. Sterujący nimi komputer wie, że o tej godzinie główna winda musi czekać na parterze, aż wsiądę do niej z Vanem, wie, że chwilę wcześniej i chwilę później musi zabrać dwójkę ochroniarzy, po jednym z mojej osobistej świty i z obstawy budynku. Kiedy zjawię się w swoim gabinecie, odpowiadając skinieniem głowy na powitania sekretariatu, cały ten trwający od rana ruch nabierze sensu. Ja jestem tym sensem.

Uścisk dłoni z Gruyerem – szczery, serdeczny. Kilka słów na boku, Van podtyka jakieś zmiany terminarza -Des Paul przeniesiony na szesnastą? Kto to jest Des Paul? Nazwisko jakby znajome… Zresztą nieważne, nie będę zdradzał, że zapomniałem – kiwam aprobująco głową.

Zerkając w terminarz, szukam czegoś innego – informacji, czy nie kontaktowali się ze mną ludzie z Euro-FinanceGroup. Ich wicedyrektor departamentu organizacyjnego, Valentshikoff, to mój cichy łącznik z kierownictwem konsorcjum, w skład którego wchodzi EFG. A EFG to mój protektorat. Właśnie dzięki mnie pokrywają czterdzieści procent europejskiej podaży pieniądza inwestycyjnego. Oficjalnie jestem tam tylko reprezentantem Komisji, jako jednego z kluczowych udziałowców, obok Euro-Banku, kilku banków regionalnych i inwestorów niepublicznych. Ale mamy wspólne sprawy. Gdyby Avesnelles miało zmienić cokolwiek w dotychczasowym układzie sił, EFG poinformuje mnie o tym pierwsza, zanim jeszcze taka myśl dojdzie do przewodniczącej.

Nie, Valentshikoff nie szukał kontaktu, ani na łączach biurowych, ani na prywatnych. Pierwsza dobra wiadomość od dzisiejszego poranka. Jeśli nie zgłosi się do wieczora, to burza zażegnana. Gdyby cokolwiek miało mnie podmyć, fala zaczęłaby wzbierać już dziś.

Analizy już czekają w moim gabinecie. Krótkie, zdawkowe powitania. Dwóch. Dla mnie po prostu faceci z Analiz – nie zapamiętuję niepotrzebnych imion.

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 46 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название