Ucieczka z Raju
Ucieczka z Raju читать книгу онлайн
Ucieczka z raju to udana kontynuacja ?atwo by? Bogiem autorstwa Roberta J. Schmidta. Akcja ksi??ki dzieje si? w dwudziestym czwartym wieku, w czasie najwi?kszego triumfu ludzko?ci, kt?ra wolna od konflikt?w powoli, ale konsekwentnie kolonizuje kolejne obszary kosmosu. Jednak spokojna stabilizacja, cho? jest stanem wielce po??danym nigdy nie trwa wiecznie. W ko?cu dochodzi do spotkania z obc? cywilizacj?, kt?ra okazuje si? nie wykazywa? ?adnej woli kontaktu, za to wywo?uje wojn?, w kt?rej nie bierze je?c?w i niszczy wszystko na swojej drodze. Stawk? w konflikcie jest nie tylko podb?j nowego terytorium, ale te? fizyczne unicestwienie wroga... Na jednej z ewakuowanych po?piesznie planet zrehabilitowany kapitan ?wi?cki toczy swoj? prywatn? wojn? o ocalenie jak najwi?kszej liczby ludzi. Kolonia na Delcie Ulietty kryje jednak o wiele wi?ksz? tajemnic?, kt?ra by? mo?e pozwoli odmieni? losy ca?ej wojny. W ksi??ce Schmidt'a akcja p?dzi od pierwszych stron. Ucieczka z raju to klasyczna powie?? science fiction z wyrazistymi postaciami, intrygami, walk? o w?adz? i oczywi?cie kosmicznymi bitwami. Autor pokazuje, ?e zagadnienie inwazji obcych to wci?? niewyczerpane ?r?d?o pomys??w na ciekawa fabu??. Robert J. Szmidt wykaza? si? niezwykle bogat? wyobra?ni?, opowiadaj?c swoj? histori? z ogromnym wdzi?kiem i oryginalno?ci?.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
dowództwo sąsiedniego metasektora – zostanie w najlepszym razie mocno przetrzebiona,
a w najgorszym unicestwiona. Taka klęska pozbawi Rubieże jakiejkolwiek osłony, obniży
morale żołnierzy i oficerów służących w pozostałych flotach Federacji i co chyba najgorsze,
otworzy wrogowi drogę aż do Terytoriów Wewnętrznych, za którymi znajdowały się Systemy
Centralne. Farland nie ukrywał tego w ostatniej rozmowie z Xiao, próbując przemówić
najwyższemu dowództwu do rozsądku, ale nie wiedział, czy odniosło to pożądany skutek.
Jedno było wszakże pewne, Rada traciła cierpliwość. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie
w ciągu najbliższych dni – a nic tego przecież nie zapowiadało – pani kanclerz w końcu
pęknie i podejmie najgorszą możliwą decyzję. Decyzję, która będzie się wydawać ze wszech
miar racjonalna i rozsądna, ale tak naprawdę przesądzi o ostatecznym upadku Federacji.
Rutta dopinał mechanicznie mundur, zastanawiając się, co jeszcze można by zrobić, żeby
spowolnić ruchy wroga. Mimo całych dni spędzanych w archiwach i długich godzin dyskusji
na forum sztabu nie udało mu się wymyślić niczego, co fundamentalnie zmieniłoby sytuację.
Zaproponowana miesiąc temu strategia nadal wydawała mu się jedynym rozsądnym wyjściem.
To właśnie zamierzał powiedzieć na zaczynającym się już za kwadrans spotkaniu.
* * *
Nie była to kolejna zwyczajna odprawa. Gdy Rutta stanął przy owalnym stole, zauważył ze
zdumieniem, że niemal wszystkie miejsca są puste. Tylko na podwyższeniu siedział ponury
Farland.
– Czyżby coś mnie ominęło? – spytał zaciekawiony pułkownik.
Wielki admirał pokręcił apatycznie głową.
– Odwołałem spotkanie kilka minut temu – rzucił.
Ton, jakim wypowiedział te słowa, także był niepokojący. Rutta sprawdził holopad. Nie
znalazł jednak na nim żadnej nowej wiadomości.
– Dziwne – mruknął. – Nie dostałem powiadomienia.
– Siadaj! – burknął Farland.
Pułkownik wykonał polecenie, nie spuszczając oka z dowódcy i przyjaciela zarazem. W tym
czasie wejście do sali zostało zabezpieczone polem siłowym. Moment później kopuła zalśniła,
jakby ją ktoś ozłocił. Gospodarz otoczył całe pomieszczenie kokonem ekranów izolacyjnych,
a zatem…
Rutta przeniósł wzrok na puste fotele. Po drugiej stronie blatu, na miejscach zajmowanych
zazwyczaj przez oficerów sztabu metasektora, pojawiły się dwie widmowe postacie. Poczuł
mrowienie w karku, gdy je rozpoznał. Przed sobą miał czarne jak heban oblicze dowódcy
floty, najwyższego admirała Tadama Xiao, i przeraźliwie chudą, wyniszczoną chorobą twarz
kanclerz Gerdanielle Modo. To było spotkanie na najwyższym szczeblu, w którym nie miał
prawa uczestniczyć. A mimo to oboje spoglądali na niego spokojnie, jakby nie widzieli w jego
obecności niczego nadzwyczajnego.
Zerknął w kierunku Farlanda, jednakże ten skupiał się na powitaniu obojga gości, a czynił to
z takim spokojem, że trudno było uwierzyć, iż jeszcze moment temu wyglądał na kompletnie
przybitego. Lata praktyki pozwalały mu przywdziewać maskę obojętności i kryć uczucia
w obliczu konfrontacji z ludźmi, od których zależała jego dalsza kariera. Rutta natychmiast
pożałował, że nie umie w równym stopniu kontrolować własnych reakcji. Xiao i Modo
z pewnością zauważyli już jego niewyraźną minę.
Gdy Theo zakończył krótką przemowę, Rutta podniósł się z fotela, by dodać od siebie kilka
słów powitania, ale nie zdążył wydukać jednej sylaby, tak szybko został uciszony przez
kanclerz Modo.
– Każda sekunda tej transmisji kosztuje nas dziesiątki milionów kredytów, moi panowie,
przejdźmy więc od razu do sedna – rzekła wyniośle. Jej charakterystyczny głos obrósł legendą
wśród oficerów służących w najdalszych metasektorach, gdzie słyszano ją najrzadziej. –
Zapadły ostateczne decyzje, Rada i admiralicja podjęły je jednogłośnie. – Obaj, Rutta
i Farland, zesztywnieli. Byli pewni, że ich koszmar ziści się tutaj i teraz. Modo nie zwracała
jednak na nich uwagi. – Marsz Obcych musi zostać spowolniony, ponieważ na przygotowanie
nowej linii obrony potrzebujemy minimum czternastu miesięcy. Dacie nam je nawet za cenę
utraty trzeciej floty.
Rutta zmrużył oczy. Usłyszał słowa, których wszyscy się obawiali, lecz jedno zdanie tej
przemowy nie zabrzmiało tak dobitnie, jak się spodziewał. Kazano im spowolnić najeźdźcę,
nie powstrzymać.
– Poświęcenie moich ludzi i okrętów nie zniechęci wroga – rzucił Farland.
Jakimś cudem udało mu się zapanować nad ściśniętą krtanią, dzięki czemu zachował
stanowczy ton.
– Nie wydamy panu rozkazu frontalnego ataku na wroga – tym razem odezwał się Xiao,
potwierdzając podejrzenia pułkownika. – Nie jesteśmy szaleńcami. Pański raport i dołączone
do niego symulacje – odwrócił się do Rutty – uświadomiły wszystkim, jak katastrofalne skutki
mogłoby przynieść rozgromienie trzeciej floty. Mimo to, jak słusznie zauważyła pani kanclerz,
nie mamy wyjścia. Jeśli Federacja ma przetrwać, musicie powstrzymać wroga na swoim
terytorium, dopóki nie zakończymy budowy okrętów piątej generacji.
Farland i pułkownik wymienili zdumione spojrzenia. To była dla nich nowość.
– Pojedyncze pancerniki, nawet tak potężne jak te, których plany widziałem w zeszłym roku,
nie przechylą szali zwycięstwa na naszą stronę. – Wielki admirał wyraził ich wspólne
wątpliwości. – Musielibyście wybudować całą ich flotę.
Legendarne okręty piątej generacji, o których mówiło się już od niemal dekady, ugrzęzły
dawno temu w trybach biurokratycznej machiny rządowej i świat powoli zaczynał o nich
zapominać. Rutta próbował obliczyć naprędce, jak szybko dałoby się wprowadzić w życie
taki projekt i ile czasu potrzebowałyby stocznie Federacji, aby zbudować choćby kilkadziesiąt
jednostek wyższych klas, bo dopiero tyle robiłoby istotną różnicę w tej wojnie. Jakkolwiek
kombinował, wychodziło mu co najmniej kilka lat. Nawet gdyby zaprząc do tej roboty
wszystkie znane mu fabryki zbrojeniowe i stocznie w pozostałych metasektorach.
– Wbrew obiegowym opiniom nigdy nie zarzuciliśmy tego programu – stwierdziła Modo. –
Prace nad nowymi okrętami trwają nieprzerwanie. Mamy na stanie gotowe reaktory do nich,
mamy kompletne systemy uzbrojenia, mamy miliony ton elementów, z których nasze stocznie
montują już najnowocześniejsze okręty wojenne w tej części ramienia, ale brakuje nam czasu.
Musicie nam go kupić. Za wszelką cenę.
Farland poruszył się niespokojnie. Ciekawe, co bardziej nim wstrząsnęło: informacja
o montażu okrętów piątej generacji czy kolejne przypomnienie, że trzecia flota może być
spisana na straty.
– Zrobimy co w naszej mocy, pani kanclerz – zapewnił, choć bez takiego ognia w głosie, na
jaki chyba liczyła.
– Musicie zrobić znacznie więcej – wpadł mu w słowo Xiao. – Obcy dotrą do Terytoriów
Wewnętrznych za jakieś cztery miesiące. Jeśli pozbawią nas tamtejszych kopalni i stoczni,
wszystko pójdzie na marne.
– Plan pułkownika był genialny w swej prostocie – dodała Modo, kłaniając się wyniośle
milczącemu Rutcie – ale okazał się niewystarczający.
– To jest wojna, pani kanclerz – zaprotestował Farland. – Nie da się jej zaplanować ze zbyt
dużym wyprzedzeniem, zwłaszcza że tak mało wiemy o wrogu. Dlatego obawiam się, że Obcy
jeszcze nieraz nas zaskoczą.
– Nie mam do panów pretensji – zapewniła ich kanclerz. – Stwierdzam tylko fakt.
– Zareagowaliśmy natychmiast – usprawiedliwiał się Rutta. – Przerzuciliśmy wszystkie siły
na zagrożone odcinki. Myślę, że w najbliższych tygodniach uda nam się ponownie spowolnić