-->

Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie, Piatek Tomasz-- . Жанр: Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie
Название: Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie
Автор: Piatek Tomasz
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 171
Читать онлайн

Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie читать книгу онлайн

Ukochani poddani Cesarza – Tom 3 – Elfy i ludzie - читать бесплатно онлайн , автор Piatek Tomasz

Po ?mijach i kretach. po Szczurach i rekinach. przychodzi czas na prawdziwe bestie. Elfy i ludzie. Ostatni tom sagi Ukochani Poddani Cesarza. I ostatnia szansa. aby dowiedzie? si?. co si? sta?o z rudow?os? z?odziejk? Jong?. z tch?rzliwym genera?em Tundu Embroja. z pi?knym majorem Hengistem… i z samym Cesarzem. Czy opowie??. kt?ra dzieje si? w ?wiecie gorszym ni? nasz. mo?e sko?czy? si? dobrze?Ukochani poddani Cesarza znajduj? si? w Rombie. gdzie torturowane s? nawet ro?liny. a cierpienia fizyczne i psychiczne s? tak misternie kombinowane. aby po??czy?y si? w doskona?? jedno??. Tymczasem grupa gotowych na wszystko krasnolud?w przekrada si? do stolicy. aby zg?adzi? Cesarza. Kto? musi ponie?? kar? za m?czarnie wszystkich istot… Ale kto. je?li to wszystkie istoty s? winne?

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 24 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Ale tatusiu, czy ogień nie osłabia drewienka?

– Jebuuut! – z dzikim rykiem Bima wyrąbał się na zewnątrz z płonącego drzewa poprzez wielką wyrwę. Krasnolud kaszlał i spluwał, i był jeszcze czarniejszy niż zwykle. Pot na jego twarzy błyszczał tak bardzo, że Bima sprawiał wrażenie wyrzeźbionego w lśniącym brązie.

– Jaki śliczny – zachwycił się chłopczyk.

Ojciec, wąsaty i zdumiony, stał przez chwilę bez ruchu. Potem porwał synka na ramię i już miał uciekać, kiedy Bima trafił go toporem w plecy. Na szarawym płótnie sukmany pojawiła się najpierw ciemna, a po chwili wyraźnie czerwona plama. Mężczyzna upadł na ziemię razem z żywym synkiem. W sekundę później czarny krasnolud był już przy dziecku.

Z wyrwy w płonącym drzewie wybiegały następne krasnoludy, słaniając się i pokasłując. Zataczały się, padały na ziemię, ale biegły dalej, jak najdalej od ognia.

– Mam szczeniaka!!! – ryczał Bima.

Chłopak nie ryczał. Patrzył na Bimę szeroko otwartymi oczyma, jak czujny, przestraszony kot.

– Kurwa… – Agni dopełzł do Bimy i do kałuży wody.

– Przeżyłeś… Kurwa, przeżyłeś coś takiego w ciągu czterdziestu tysięcy lat? – zapytał Yudi.

– Kurwa, nie – odpowiedział Agni.

– Mam szczeniaka!!! – ryczał Bima.

– Trzeba… go… zabić – wydyszał Ardżu. – Wioska nie może się o nas dowiedzieć.

– Tu na mapie nie ma żadnej wioski – powiedział Agni. – To dzieciak leśniczego.

Istotnie, na ramionach sukmany naszyte były hafty przedstawiające szubienicę, godło Wspaniałych Cesarskich Służb Leśnych.

– No i co z tego!!! – ryknął Bima. – I tak go zabijemy.

– Dlaczego? – zapytał Agni.

– A dlaczego oni chcieli zabić nas?! – zapytał czarny krasnolud.

– Wiesz… – zaczął Saha. – Sam nam mówiłeś, że mamy oszczędzać zapasy. Za każdym razem, gdy znajdziemy coś jadalnego, mamy to zjeść.

Chłopiec chyba dopiero po tych słowach zrozumiał, co go czeka, bo jego twarzyczka skurczyła się, a po twarzy popłynęły wielkie brudne łzy.

– Nie płacz – uśmiechnął się nagle Bima. – No, nie płacz. To były żarty. Pójdziesz z nami, krasnoludami, na wędrówkę. Zostaniesz dzieckiem pułku. No, nie płacz, do cholery!

I udusił.

– Mamo…

– Słucham cię, synku córeczko.

– A Śnieżna Równina? Czy Śnieżna Równina istnieje?

– Tylko w formie przerażającej tortury dla wszystkich tych nieszczęśników, którzy kiedykolwiek tam się wybrali.

– Jak to?

– Nie ma takiego lądu. Nie ma w ogóle żadnych lądów, poza Cesarstwem. Ale daleko na Północy morze zamarza i twardnieje w lodowiec. Twój ojciec zawiózł tam i wysadził na lód wiele biednych elfów, które w daremnym poszukiwaniu oazy ciepłodrzewów zamarzły na śmierć.

– Oszukałaś go?

– Nie. On oszukał ich. Był moim wiernym mężem, a kiedy zrozumiał, kim jestem, stał się moim wiernym uczniem. On też wierzył, że elfy, które doprowadziły do stworzenia ludzi, są odpowiedzialne za ich los. I tak samo jak ludzie, muszą zaznać po kolei ostatecznej męki, ostatecznej rozpaczy i wreszcie śmierci. Pomagał mi w tym, dopóki go nie skazałam na śmierć.

– Dlaczego to zrobiłaś?

– Bo on też był elfem.

– Ale przecież… Jak mówiłaś do mnie w myśli ze Śnieżnej Równiny… słyszałem również myśli innych elfów… które były tam z tobą… A właściwie jednego elfa…

– To był mój głos. Mówiłem ci, że moje myśli jako mężczyzny brzmią zupełnie inaczej niż moje myśli jako kobiety. No dobrze, wracajmy do spraw ważnych. Trzeba popracować nad ścięgnem twojej lewej nogi.

– Taaaak!!!

– Wiecie co… To drzewo już przygasło, ale cały czas fajnie dymi. Może powieśmy tam człowieka i szczeniaka, to się uwędzą do jutra i zwiększymy nasze zapasy.

– Jak ich chcesz wleć?

– Normalnie, zestruga się mięso z kości i dobrze zasoli po uwędzeniu…

– Albo przed.

– Przed uwędzeniem to ich trzeba wypatroszyć.

– Co za problem – powiedział Naku. – Ja się tym zajmę.

– Naku, złota rączka.

– Każdy krasnolud to złota rączka.

Naku rozebrał trupa mężczyzny i zaciągnął do spowitego dymem drzewa. Zarzucił pętlę na szyję, przerzucił linę przez gałąź, podciągnął zwłoki na odpowiednią wysokość, przywiązał koniec sznura do jednej z dolnych gałęzi. Następnie wyjął nóż i wprawnym ruchem przeciął brzuch wzdłuż. Ze środka wysypało się coś, co wyglądało jak niekończący się ciąg kiełbasek albo bardzo długa żmija.

– Oto z czego chuje są zrobieni – zauważył Bima.

Naku wsadził obie ręce do brzucha, pogmerał nożem, oderżnął jelita i cisnął je w dymiący popiół.

– Znać rękę mistrza – powiedział Saha. – Jelita podpieką się w żarze i dymek będzie aromatyczniejszy, mięsko się lepiej uwędzi.

– No, ja nie wiem z tym aromatem – stwierdził Bima. – Jelita przecież są pełne gówna.

– Właśnie o to chodzi. Podsmażone gówno daje specyficzny aromacik przy wędzeniu, ceniony przez prawdziwych koneserów.

– Tu nie będzie gówna – cmoknął Ardżu. – Nie u tych chudzielców. Ostatni raz pewnie coś jedli przed tygodniem.

– Tak. Gdybyśmy my nie zjedli taty, to pewnie niedługo tata zjadłby synka.

– Będzie gówno, będzie – uspokajał Saha. – Jak człowiek głoduje, to nie sra, bo nie wchodzą mu w trzewia nowe porcje pokarmu i gówna nie popychają. Gówno zostaje w człowieku, tyle że gnije. I z takiego zgniłego gówna jest najlepszy aromacik do wędzenia.

Naku rozebrał, powiesił i wypatroszył syna obok ojca. Bujając martwego chłopca, musiał coś uruchomić w jego organizmie, bo ze sztywnego, sterczącego siusiaka dziecka mocz trysnął w popiół. Buchnęła w górę gorąca para wodna.

– Fuj – powiedział Bima. – Nie chcę mięska uwędzonego w szczynach.

– Nie marudź – powiedział Saha. – To jak polewanie żaru piwem, gdy pieczesz coś na węglu. To też dodaje smaku.

– No dobrze. Widzisz tę dziewczynkę, synku córeczko?

– Taaaak!!!

– To córeczka naszego wspólnego przyjaciela, niejakiego Ziofilattu Vortici. Na jej przykładzie udało mi się udowodnić, że jednak wieczne męczarnie są lepsze od śmierci. Widzisz ten szpikulec przytknięty do jej… do jej pupci?

– Taaaak!!!

– Nie bój się tak… Nic z tych rzeczy, o których myślisz. Panienka pozostanie dziewicą. Można nawet powiedzieć, osobą z zasadami, bo będzie miała naprawdę twardy kręgosłup. Kiedy zwolniona zostanie sprężyna tego oto mechanizmu, ten cieniutki i bardzo długi szpikulec wbije się w sam szpic jej kości ogonowej. A następnie będzie powoli, ale nieustępliwie zagłębiać się w kręgosłupie, wbijając się w jego rdzeń, aż dojdzie do czaszki. Jeżeli ona to przeżyje, będzie można uznać, że zaczyna się całkiem porządnie uodporniać na śmierć. Chociaż oczywiście jest bardzo możliwe, że nie przeżyje. Jej tatuś-dziadziuś myśli, że ona już nie żyje, dałem mu takie cierpienie psychiczne w ramach uodporniania na wstrząsy, ale gdyby teraz umarła, powiedziałbym mu, że dopiero teraz to się stało. Tak, żeby przeżył ten wstrząs dwa razy… Jak myślisz, włączę mechanizm szpikulcowy czy nie włączę?

– Błagam…

– Nie włączę.

– Jesteś wielka!… Wielki!

– Ty go włączysz.

– Nieeee!!!

– Co proszę?

– Tak!!! To znaczy nie! Nie mogę powiedzieć „tak”!!! Nie mogę!!! Nie, nie, nie!!! Nie mogę…

– A jednak możesz. Możesz nie tylko powiedzieć, ale i zrobić. Bo sprężyna przymocowana jest do twojej stopy… Tak, to ten drut, który wbija ci się w podeszwę… Wystarczy, że zacznę nakłuwać palce twojej stopy za pomocą tych oto rozżarzonych igiełek, a w końcu nie wytrzymasz bólu. Cofniesz nogę i tym samym skażesz tę oto dziewczynkę na przerażającą torturę, z możliwością śmierci. I będziesz czuł się winny, że nie wytrzymałeś, że nie wytrzymałeś chociaż chwili dłużej, że nie dałeś jej choćby jeszcze jednej sekundy życia bez tortur.

– Dlaczego to robisz!!!?

– Przecież już ci tłumaczyłem. Uodporniamy ją na śmierć.

– Ale dlaczego mi to robisz, mamo?!!!

– Też ci tłumaczyłem. Ludzie, śmiertelnicy, zaistnieli na prośbę elfów, a w każdym razie za ich sprawą. Jesteś elfem, musisz poczuć się współodpowiedzialny za śmierć ludzi. Ludzie nie powinni umierać. Ale żeby elf, tak jak powinien, poczuł się współodpowiedzialny za śmierć ludzi, niestety, musi paru zabić. Tylko wtedy zrozumie i poczuje dogłębnie i prawdziwie, czym jest taka odpowiedzialność. Dlatego to ja pociągnąłem kiedyś elfy, aby mordowały ludzi w tej dolinie, pamiętasz? W tej opustoszałej dolinie, gdzie ssałeś moją pierś… Dlatego mówiłem ci, żebyś zabijał ludzi i nie przejmował się. Musisz wziąć na siebie także i tę odpowiedzialność, synku córeczko.

– Przecież… Przecież to wszystko jest ze sobą sprzeczne…

– Tak. Dokładnie tak. Na tym to właśnie polega, że wszystko jest ze sobą sprzeczne, a każde działanie daje skutek odwrotny do zamierzonego!

– To po co w ogóle to robić? Nie lepiej całkiem przestać coś robić?

– Aha. Żeby uniknąć nieszczęść, zaprzestać wszelkiego działania?

– Tak!!!

– Niestety, tu każcie działanie daje skutek odwrotny do zamierzonego. Tu wszystko daje skutek odwrotny do zamierzonego. Jeżeli zaprzestaniesz wszelkiego działania, aby uniknąć nieszczęść, to spowodujesz jeszcze większe nieszczęścia. No, dobrze, ale przystąpmy do rzeczy, bo igiełki stygną…

– Ale to nie ma sensu! Proszę, jeszcze chwilę, jeszcze sekundę… Jeszcze odpowiedz mi na jedno pytanie!!! Przecież musi być jakiś malutki sens w tym wszystkim!

– Powtarzasz się, synku córeczko. Obawiam się, że robisz to z przerażająco bezczelnej chęci uniknięcia tortur.

– Nieee!!! Jeszcze chwileczkę! Jak to możliwe, że nie ma sensu… Przecież mówią, że na Świętym Obrazie jest sens wszystkiego!

– O Świętym Obrazie jeszcze porozmawiamy… Ale teraz już dość, przejdźmy do igiełkowania.

– Nie!!!

– Chcesz coś ekstra?

– Nie!!! Przepraszam, to znaczy tak!!!

– Tak lepiej.

– Taaaak!!!

1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 24 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название