-->

Wieza jaskolki

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Wieza jaskolki, Sapkowski Andrzej-- . Жанр: Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Wieza jaskolki
Название: Wieza jaskolki
Автор: Sapkowski Andrzej
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 225
Читать онлайн

Wieza jaskolki читать книгу онлайн

Wieza jaskolki - читать бесплатно онлайн , автор Sapkowski Andrzej

Czwarty tom tak zwanej "Sagi o wied?minie".

Ciri staje przed swoim przeznaczeniem.

Drakkar wioz?cy Yennefer trafia w oko czarodziejskiego cyklonu.

Czy w?r?d przyjaci?? wied?mina ukrywa si? zdrajca?

Czwarta, przedostatnia od?ona epopei o ?wiecie wied?mina i wojnach, jakie nim wstrz?saj?. W zagubionej w?r?d bagien chacie pustelnika ci??ko ranna Ciri powraca do zdrowia. Jej tropem pod??aj? bezlito?ni zab?jcy z Nilfgaardu. Tymczasem dru?yna Geralta, unikaj?c coraz to nowych niebezpiecze?stw, dociera wreszcie do ukrywj?cych si? druid?w. Czy wied?minowi uda si? odnale?? Ciri? Jak? rol? odegra osnuta legend? Wie?a Jask??ki?

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 98 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

— Twoja kolej, Falka — powiedziała Mistle. - Co każesz sobie wykłuć?

Falka dotknęła jej uda, pochyliła się i przyjrzała tatuażowi. Z bliska. Mistle pieszczotliwie poczochrała jej popielate włosy. Falka zachichotała i bez żadnych ceregieli zaczęła się rozbierać.

— Chcę taką samą różę — oznajmiła. - W tym samym miejscu, co u ciebie, kochana.

*****

— Ależ myszy tu u ciebie, Vysogoto — Ciri przerwała opowieść, patrząc na podłogę, gdzie w kręgu rzucanego przez kaganek światła trwał istny mysi turniej. Można było sobie jedyne wyobrazić, co działo się poza kręgiem, w ciemnościach.

— Przydałby ci się kot. Albo lepiej: dwa koty.

— Gryzonie — odchrząknął pustelnik — lezą do chałupy, bo zima nadciąga. A kota miałem. Ale powędrował gdzieś, niecnota, przepadł.

— Pewnie zagryzł go lis albo kuna.

— Nie widziałaś tego kota, Ciri. Jeśli coś go zagryzło, to smok. Nic mniejszego.

— Taki był? Ha, szkoda. On by tym myszom nie pozwolił łazić mi po łóżku. Szkoda.

— Szkoda. Ale ja myślę, że on wróci. Koty zawsze wracają.

— Dorzucę do ognia. Zimno.

— Zimno. Diabelnie chłodne teraz noce… A przecież to jeszcze nawet nie potowa października… Opowiadaj dalej, Ciri.

Ciri przez chwilę siedziała nieruchomo, zapatrzona. w palenisko. Ogień ożył na podrzuconym drewnie, zatrzeszczał, zahuczał, cisnął na oszpeconą twarz dziewczyny złoty blask i ruchliwe cienie.

— Opowiadaj.

*****

Mistrz Almavera kłuł, a Ciri czuła, jak łzy wiercą się jej w kącikach oczu. Choć przezornie oszołomiła się przed zabiegiem winem i białym proszkiem, ból był nieznośny. Zaciskała zęby, by nie pojękiwać. Ale nie jęczała, ma się rozumieć, udawała, że nie zwraca uwagi na igły, a ból ma w, pogardzie. Starała się jak gdyby nigdy nic brać udział w rozmowie, jaką Szczury wiodły z Hotspornem, osobnikiem pragnącym uchodzić za kupca, a który — oprócz faktu, że żył z handlowców — nic wspólnego z handlem nie miał.

— Ciemne chmury ściągnęły nad wasze głowy — mówił Hotsporn, wodząc po twarzach Szczurów ciemnymi oczyma. - Nie dość, że poluje na was prefekt z Amarillo, mało, że Vamhagenowie, mało, że baron Casadei…

— Ten? — wykrzywił się Giselher. - Prefekta i Vamhagenów rozumiem, ale czego ten jakiś Casadei na nas zawzięty?

— Okręcił się wilk owczą skórą — uśmiechnął się Hotsporn — i beczy żałośnie, bee, bee, nikt mnie nie lubi, nikt omie nie rozumie, gdzie się nie pokażę, kamieniami rzucają, "huź — ha" krzyczą, za co tak, za co taka krzywda i niesprawiedliwość? Córka barona Casadei, drogie Szczury, po przygodzie nad rzeczką Pliszką do dziś dnia słabuje, gorączkuje…

— Aaaa — przypomniał sobie Giselher. - Kareta z czwórką tarantów! To ta panna?

— Ta. Teraz, jakem mówił, choruje, w nocy z krzykiem się zrywa, pana Kayleigha wspomina… Ale osobliwie pannę Falkę. I broszkę, pamiątkę po mamusi nieboszczce, którą to broszkę panna Falka przemocą jej z sukienki zdzierała. Słowa różne przy tym powtarzając.

— To wcale nie o to idzie! — wrzasnęła ze stołu Ciri, mając okazję wrzaskiem odreagować ból. - Okazaliśmy baronównie kontempt i despekt, pozwalając, by na sucho uszła! Trzeba było wychędożyć pannicę!

— W samej rzeczy — Ciri czuła wzrok Hotsporna na swych gołych udach. - Wielki to zaiste dyshonor, nie wychędożyć. Nie dziwota, że obrażony Casadei skrzyknął zbrojną hassę, wyznaczył nagrodę. Zaklinał się publicznie, że wszyscy zawiśniecie głowami w dół z kroksztynów na murach jego zamku. Zapowiedział też, że za ową zdartą z córki broszkę z panny Falki zedrze skórę. Pasami.

Ciri zaklęła, a Szczury zaryczały dzikim śmiechem. Iskra kichnęła i okropnie się usmarkała — fisstech drażnił jej śluzówkę.

— My te pościgi lekce sobie ważymy — oznajmiła, wycierając szalikiem nos, usta, podbródek i stół. - Prefekt, baron, Vamhageny! Ścigają, ale nie dościgną! My jesteśmy Szczury! Za Veldą zrobiliśmy trzy zygzaki i teraz ci durnie w piętkę gonią, wstecz zimnego tropu. Nim się połapią, będą za daleko, by zawracać.

— A niechby i zawrócili! — rzekł zapalczywie Asse, który jakiś czas temu przyszedł z warty, na której nikt go nie zastąpił i nie zamierzał zastąpić. - Poszczerbim ich i tyle!

— Pewnie! — krzyknęła ze stołu Ciri, zapomniawszy już, jak zeszłej nocy wiali przed pogonią przez wioski nad Veldą i jakiego miała wtedy stracha.

— Dobra — Giselher walnął otwartą dłonią w stół, raptownie kładąc kres hałaśliwej gadaninie. - Gadaj, Hotsporn. Bo przecież widzę, że chcesz nam o czymś powiedzieć, o czymś ważniejszym od prefekta, Vamhagenów, barona Casadei i jego wrażliwej córeczki.

— Bonhart idzie waszym tropem.

Zapadła cisza, niezwykle długa. Nawet mistrz Almavera przestał na chwilę kłuć.

— Bonhart — powtórzył przeciągle Giselher. - Stary siwy szubrawiec. Musieliśmy komuś fest dokuczyć.

— Komuś bogatemu — stwierdziła Mistle. - Nie każdego stać na Bonharta.

Ciri już miała spytać, kim jest ów Bonhart, ale uprzedzili ją — prawie jednocześnie, jednym głosem — Asse i Reef.

— To łowca nagród — wyjaśnił ponuro Giselher. - Dawniej podobno żołnierką się parał, potem wędrownym handlem, wreszcie wziął się za zabijanie ludzi dla nagrody. To sukinsyn, jakich mało.

— Gadają — powiedział dość niefrasobliwie Kayleigh — że gdyby wszystkich, których Bonhart zaciukał, na jednym żalniku chcieć pochować, musiałby żalnik mieć z pół morgi.

Mistle nasypała szczyptę białego proszku w zagłębienie pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym, ostro wciągnęła do nosa.

— Bonhart rozbił hanzę Dużego Lothara — powiedziała. - Zasiekł jego i jego brata, tego, co go wołali Muchomorek.

— Powiadają: ciosem w plecy — dorzucił Kayleigh.

— Zabił też Valdeza — dodał Giselher. - A gdy Valdez zginął, rozpadła się jego hanza. Jedna z lepszych była. Porządna, ostra hulajpartia. Druhy dobre. Myślałem swego czasu przystać do nich. Zanim myśmy się spiknęli.

— Wszystko prawda — rzekł Hotsporn. - Takiej hanzy jak hanza Valdeza drugiej nie było i nie będzie. Pieśń śpiewają o tym, jak wyrwali się obławie pod Sardą. Ot, głowy bujne, ot, kawalerska fantazja! Mało komu z nimi w paragon iść.

Szczury zamilkły nagle i utkwiły w nim oczy, błyszczące i złe.

— Myśmy — wycedził po chwili ciszy Kayleigh — w szóstkę przedarli się kiedyś przez szwadron nilfgaardzkiej jazdy!

— Odbiliśmy Kayleigha Nissirom! — warknął Asse.

— Z nami — zasyczał Reef — też nie każdemu w paragon!

— Tak jest, Hotsporn — wypiął pierś Giselher. - Nie gorsze Szczury od żadnej innej hulajpartii, nie gorsze i od Valdezowej hanzy. Kawalerska fantazja, mówiłeś? To ja ci coś o panieńskiej fantazji opowiem. Iskra, Mistle i Falka we trzy, jak tu siedzą, przejechały w biały dzień środkiem miasteczka Druigh, a wywiedziawszy się, że stoją w traktierni Vamhagenowie, przecwałowały przez traktiernię! Na wskroś! Wjechały od frontu, wyjechały od podwórza.

A Varnhagenowie zostali z otwartymi gębami, nad pobitymi kuflami i rozlanym piwskiem. Powiesz może, że to mała fantazja?

— Nie powie — uprzedziła odpowiedź Mistle, uśmiechając się złośliwie. - Nie powie, bo wie, kto zacz Szczury. Jego gildia też to wie.

Mistrz Almavera skończył tatuować. Ciri podziękowała z dumną miną, ubrała się i dosiadła do kompanii. Prychnęła, czując na sobie dziwny, taksujący — i jakby kpiący — wzrok Hotsporna. Łypnęła na niego złym okiem, manifestacyjnie przytulając się do ramienia Mistle. Zdążyła już wypraktykować, że takie manifestacje peszą i skutecznie chłodzą zapały panów, którym w głowie były amory. W przypadku Hotsporna działała nieco na wyrost, bo niby — kupiec nie był w tym względzie natrętny.

Hotsporn był dla Ciri zagadką. Widziała go przedtem tylko jeden jedyny raz, resztę opowiedziała jej Mistle. Hotsporn i Giselher, wyjaśniła, znają się i kumają od dawna, mają umówione sygnały, hasła i miejsca spotkań. Podczas tych spotkań Hotsporn daje informacje — i wtedy jedzie się na wskazany trakt i napada na wskazanego kupca, konwój lub karawanę. Niekiedy zabija się wskazaną osobę. Zawsze też umawiany jest znak — na kupców z takim znakiem na wozach napadać nie wolno.

1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 98 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название