Wieza jaskolki
Wieza jaskolki читать книгу онлайн
Czwarty tom tak zwanej "Sagi o wied?minie".
Ciri staje przed swoim przeznaczeniem.
Drakkar wioz?cy Yennefer trafia w oko czarodziejskiego cyklonu.
Czy w?r?d przyjaci?? wied?mina ukrywa si? zdrajca?
Czwarta, przedostatnia od?ona epopei o ?wiecie wied?mina i wojnach, jakie nim wstrz?saj?. W zagubionej w?r?d bagien chacie pustelnika ci??ko ranna Ciri powraca do zdrowia. Jej tropem pod??aj? bezlito?ni zab?jcy z Nilfgaardu. Tymczasem dru?yna Geralta, unikaj?c coraz to nowych niebezpiecze?stw, dociera wreszcie do ukrywj?cych si? druid?w. Czy wied?minowi uda si? odnale?? Ciri? Jak? rol? odegra osnuta legend? Wie?a Jask??ki?
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Ciri początkowo była zdumiona i lekko rozczarowana — patrzyła na Giselhera jak w tęczę, miała Szczury za wzór swobody i niezależności, sama pokochała tę swobodę, tę pogardę dla wszystkiego i wszystkich. Aż tu niespodzianie przyszło wykonywać robotę na zamówienie. Jak najemnym zbirom, ktoś rozkazywał im, kogo bić. Mało tego — ktoś kogoś zakazywał im bić, a oni słuchali, spuściwszy uszy.
Coś za coś, wzruszyła ramionami indagowana Mistle. Hotsporn wydaje nam rozkazy, ale i daje informacje, dzięki którym przeżywamy. Swoboda i pogarda mają swoje granice. W końcu zawsze jest tak, że jest się czyimś narzędziem. Takie jest życie, Sokoliczko.
Ciri była zdziwiona i rozczarowana, ale przeszło jej szybko. Uczyła się. Także tego, by nie dziwić się za dużo i za dużo nie oczekiwać — bo wtedy rozczarowanie bywa mniej dotkliwe.
— Ja, drogie Szczury — mówił tymczasem Hotsporn — miałbym remedium na wszystkie wasze kłopoty. Na Nissirów, baronów, prefektów, na Bonharta nawet. Tak, tak. Bo choć zaciska się na waszych szyjach arkan, ja miałbym sposób na to, by się z pętli wyśliznąć.
Iskra parsknęła, Reef zarechotał. Ale Giselher uciszył ich gestem, pozwolił Hotspomowi kontynuować.
— Wieść głosi — powiedział po chwili kupiec — że lada dzień ogłoszona będzie amnestia. Jeśli nawet na kim ciąży kondemnata, ba, jeśli nawet nad kimś stryczek wisi, będzie miał darowane, jeśli tylko się ujawni i wyzna winy. Was też to dotyczy.
— Pieprzenie! — krzyknął Kayleigh, załzawiony nieco, bo właśnie wciągnął był do nosa szczyptę fisstechu. - Nilfgaardzka sztuczka, fortel! Nie nas, starych wróblów, na takie plewy chcieć brać!
— Powoli — powstrzymał go Giselher. - Nie gorączkuj się, Kayleigh. Hotsporn, jak go znamy, nie zwykł klimkiem rzucać ni z gęby cholewy czynić. Zwykł wiedzieć, co i dlaczego gada. Tedy pewnie wie i powie nam, skąd ta nagła nilfgaardzka łaskawość.
— Cesarz Emhyr — rzekł spokojnie Hotsporn — bierze małżonkę. Cesarzową wkrótce będziemy mieli w Nilfgaardzie. Dlatego amnestię mają ogłosić. Cesarz ponoć ogromnie szczęśliwy, więc i dla innych pragnie szczęścia.
— Gdzieś mam cesarskie szczęście — oznajmiła wyniośle Mistte. - A z amnestii pozwolę sobie nie skorzystać, bo mi coś ta nilfgaardzka łaska świeżym wiórem pachnie. Coś jakby pal w szpic strugali, he, he!
— Wątpię — wzruszył ramionami Hotsporn — by to był podstęp. To jest sprawa polityczna. I duża. Większa, niżli wy, Szczury, niźli wszystkie tutejsze hulajpartie do kupy wzięte. Tu o politykę chodzi.
— Znaczy, o co? — zmarszczył brwi Giselher. - Bom ni czarta nie zrozumiał.
— Mariaż Emhyra jest polityczny i polityczne sprawy mają być pomocą tego mariażu wygrane. Cesarz unię tworzy małżeństwem, chce jeszcze mocniej cesarstwo zjednoczyć, położyć kres pogranicznym tumultom, zaprowadzić pokój. Bo wiecie, z kim on się żeni? Z Cirillą, następczynią tronu Cintry.
— Kłamstwo! — wrzasnęła Ciri. - Bujda!
— Jakim czołem raczy panna Falka zadawać mi kłam?
— Hotsporn uniósł na nią oczy. - Czyżby była lepiej poinformowana?
— Pewnie!
— Ciszej, Falka — skrzywił się Giselher. - Kłuli cię na stole w kuperek, cicho byłaś, a teraz się drzesz? Co to za Cintra, Hotsporn? Co to za Cirillą? Czemu to niby ma być takie ważne?
— Cintra — wtrącił Reef, sypiąc sobie fisstech na palec — to państewko na północy, o które cesarstwo wojowało z tamtejszymi władykami. Ze trzy albo cztery lata temu to było.
— Zgadza się — potwierdził Hotsporn — Cesarscy podbili Cintrę i nawet przeszli rzekę Yarrę, ale później musieli się wycofać.
— Bo dostali lanie pod Wzgórzem Sodden — warknęła Ciri. - Wycofywali się tak, że mało gaci nie pogubili!
— Panna Falka, jak widzę, obeznana z historią najnowszą. Chwali się, chwali w tak młodym wieku. Wolno spytać, gdzie panna Falka do szkół uczęszczała?
— Nie wolno!
— Dosyć! - upomniał znowu Giselher. - Praw o tej Cintrze, Hotsporn. I o amnestii.
— Imperator Emhyr — rzekł kupiec — postanowił stworzyć z Cintry państwo bluszczowe…
— Jakie?
— Bluszczowe. Jak bluszcz, nie mogące istnieć bez potężnego pnia, wokół którego się owija. A pniem tym, oczywista, jest Nilfgaard. Już są takie państwa, weźmy choćby Metinnę, Maecht, Toussaint… Królują tam lokalne dynastie. Na niby, ma się rozumieć.
— To się nazywa pazerna automonia — pochwalił się Reef. - Słyszałem.
— Problem z ową Cintrą wszelakoż był taki, że tamtejsza królewska linia wygasła…
— Wygasła?! — z oczu Ciri, zdawałoby się, sypną się za chwilę zielone iskry. - Ładnie mi wygasła! Nilfgaardczycy zamordowali królową Calanthe! Zwyczajnie zamordowali!
— Przyznaję — Hotsporn gestem pohamował Giselhera, zamierzającego znów zgromić Ciri za wtrącanie się — że ustawicznie błyska nam tu panna Falka wiedzą. Królowa Cintry faktycznie poległa w czasie wojny. Zginęła też, jak mniemano, jej wnuczka Cirilla, ostatnia z królewskiej krwi. Tedy nie bardzo miał Emhyr z czego zrobić owej, jak to mądrze rzekł pan Reef, pozornej autonomii. Aż tu nagle ni z tego, ni z owego owa Cirilla odnalazła się.
— Bajeczki to są jakieś — parsknęła Iskra, opierając się o ramię Giselhera.
— Rzeczywiście — kiwnął głową Hotsporn. - Trochę to jak w bajce, trzeba przyznać. Mówią, że ową Cirillę zła czarownica więziła gdzieś na dalekiej Północy, w magicznej wieży. Ale udało się jej, Cirilli, nie wieży, zbiec i poprosić o azyl w cesarstwie.
— To jest jedna wielka, cholerna, nieprawdziwa bujda i bzdura! — rozdarła się Ciri, roztrzęsionymi rękoma sięgając po puzdereczko z fisstechem.
— Zaś imperator Emhyr, jak głosi fama — ciągnął nie speszony Hotsporn — gdy tylko ją ujrzał, zakochał się w niej bez pamięci i chce pojąć za żonę.
— Sokoliczka ma rację — powiedziała twardo Mistle, akcentując wypowiedz walnięciem pięścią w stół. - To jest cholerna bzdura! Za cholerną cholerę pojąć nie mogę, o co tu chodzi. Jedno jest pewne: opierać na tej bzdurze nadzieje na nilfgaardzką łaskę byłoby jeszcze większą bzdurą.
— Tak jest! — poparł ją Reef. - Nic nam po cesarskim ożenku. Choćby nie wiem z kim się cesarz żenił, na nas zawsze będzie inna narzeczona czekała. Konopna!
— Nie w waszych szyjach sprawa, drogie Szczury — przypomniał Hotsporn. - To jest polityka. Na północnych rubieżach cesarstwa wciąż rebelie, bunty i ruchawki, zwłaszcza w owej Cintrze i okolicach. A pojmie imperator za żonę dziedziczkę Cintry, to Cintra się uspokoi. Będzie uroczysta amnestia, to rebelizanckie partie zejdą z gór, przestaną cesarskich szarpać i dyzgusty czynić. Ba, jeśli Cintryjka zasiądzie na cesarskim tronie, to buntownicy wstąpią do cesarskiej armii. A wiecie wszak, że na północy, za rzeką Yarrą, trwa wojna, każdy żołnierz się liczy.
— Aha — wykrzywił się Kayleigh. - Teraz pojąłem! Taka to amnestia! Dadzą do wyboru: tu pal zaostrzony, tu cesarskie barwy. Albo pal w rzyć, albo barwy na grzbiet. I na wojenkę, umierać za imperium!
— Na wojence — powiedział wolno Hotsporn — w istocie bywa różnie, jak to w tej piosence. Wszelakoż nie wszystkim mus wojować, drogie Szczury. Możliwy jest, oczywiście po spełnieniu warunków amnestii, to jest ujawnieniu się i wyznaniu win, pewien rodzaj… służby zastępczej.
— Czego?
— Ja wiem, w czym rzecz — zęby Giselhera błysnęły krótko w ogorzałej, sinej od zgolonego zarostu gębie. - Gildia kupiecka, dzieci, miałaby chęć przygarnąć nas. Przytulić i przyhołubić. Jak pani matka.
— Kurwa mać raczej — burknęła pod nosem Iskra. Hotsporn udał, że nie słyszał.
— Masz w pełni słuszność, Giselher — powiedział zimno. - Gildia może, jeśli zechce, zatrudnić was. Oficjalnie dla odmiany. I przyhołubić. Dać ochronę. Też oficjalnie i też dla odmiany.
Kayleigh chciał coś powiedzieć, Mistle chciała coś powiedzieć, ale szybkie spojrzenie Giselhera odebrało obojgu mowę.
— Przekaż gildii, Hotsporn — powiedział lodowato herszt Szczurów — że za ofertę jesteśmy wdzięczni. Podumamy, zastanowimy się, pogadamy. Uradzimy, co uczynić.