-->

Zmijowa Harfa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Zmijowa Harfa, Brzezi?ska Anna-- . Жанр: Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Zmijowa Harfa
Название: Zmijowa Harfa
Автор: Brzezi?ska Anna
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 264
Читать онлайн

Zmijowa Harfa читать книгу онлайн

Zmijowa Harfa - читать бесплатно онлайн , автор Brzezi?ska Anna

W Spichrzy, najpi?kniejszym mie?cie Krain Wewn?trznego Morza, nadchodzi czas karnawa?u. Zb?jca Twardok?sek liczy, ?e wreszcie wypocznie, posili si? i na??opie trunk?w na koszt ksi?cia. Czy mu si? to uda?

Na ulicach i w zau?kach Spichrzy narasta ?wi?teczny zam?t. Mieszka?cy, przera?eni wie?ciami o rzezi, zgotowanej przez szczurak?w okolicznym miasteczkom, topi? strach w winie i wyrzekaj? przeciw ksi?ciu i radzie miejskiej. Tumult przeradza si? w krwaw? ludow? rewolt?, kiedy rozjuszeni rzemie?lnicy zaczynaj? mordowa? patrycjuszy.

Tymczasem Szarka, niepomna na marzenia kompana, w towarzystwie wied?my i ?alnickiej ksi??niczki ugania si? po mie?cie w poszukiwaniu Ko?larza. Ciekawa, co tym razem zgotowali jej bogowie, zap?dza si? do wie?y ?ni?cego, gdzie w?r?d zwierciade? ukryta jest podobno przysz?o?? Krain Wewn?trznego Morza. A Zarzyczka, wypowiadaj?c ?yczenie, budzi przepowiedni? i stare legendy zaczynaj? si? wype?nia? na nowo.

"?mijowa harfa" – kontynuacja "Plew na wietrze" – to historia ?wiata w przededniu wojny, kt?ra zmieni zar?wno bog?w, jak i ?miertelnik?w.

Anna Brzezi?ska – mediewistka, jedna z najpopularniejszych polskich autorek fantasy, trzykrotna laureatka Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

Właściwie wcale nie był pewien, czy te gawędy nie były ze szczętem wyssane z palca. Wyspy Zwajeckie jawiły się w nich Twardokęskowi jako jakowyś kraj osobliwy, a dziki i pełen wszelakiego dziwa.

– Jako rzekłem, sławna była babka okrutnie – podjął z namaszczeniem Suchywilk, sadowiąc się wygodnie na zwalonym drzewie – ale że poszła już wtedy za dziadka, więc z daleka sławiono i ostrożnie. Dotarła wreszcie gadka i do Mel Mianeta. A że on bardzo czuły na niewieście wdzięki, zwiedział się i ściągnął do dworzyszcza, babkę na własne oczy obejrzeć i oszacować. Przodem posłów słał, by swoje nadejście oznajmić, licząc pewnie, że się niewiasta słaba zawstydzi i przychylniejszą mu będzie. A babka nic. Za zaszczyt podziękowała pięknie i grzecznie go w gościnę zaprosiła, przechera.

– Babka chytra niewiasta – zgodził się Czarnywilk, który niezawodnie słyszał tę historię z tuzin razy, jeśli nie więcej, lecz wyraźnie nie zamierzał przepuścić okazji, by jeszcze raz się nią należycie uraczyć.

– Mąż jej wtedy na wiking popłynął, het, za Wyspy Zwajeckie. Ale wcale go na powrót nie wzywała, rozumiejąc, że się zrazu chłopy za łby wezmą, jak to chłopy, a przecie dziadek nie dotrzyma pola Morskiemu Koniowi. Sama postanowiła sobie poradzić, po niewieściemu. Przyszedł Mel Mianet, rozparł się w wielkiej izbie. Babka wyszła do niego w prostej domowej sukni. Miodu mu przyniosła, sama w kubek lała. A potem na ławie siadła, jak grzecznej gospodyni przystoi, spódnice przygładziła. I nic nie gada, siedzi.

– Wciąż jak babka w wielkiej izbie siądzie – podjął Czarnywilk – pod belką poprzeczną, na której żmijowie wyrzeźbieni, nieomylnie znać, że wielka pani, nie byle powsinoga.

– Jeszcze przed wieczorem rozkochał się w niej Mel Mianet niezmiernie. Do nóg jej padł i na dno morskie chciał nieść, w swoją dziedzinę, żeby tam wraz z nim królowała. Ale babka, jako się rzekło, niegłupia białogłowa. Wiedziała, że do niejednej Morski Koń w zaloty chadzał i niejedną mamił, póki nie uległa, później zasię w pohańbieniu porzucał. Więc mu rzekła, że woli boskiej się przeciwić nie potrafi, ale prędzej się nożem pchnie, niż męża prawowitego i dziatki maleńkie pozostawi. A była taka niewiasta, że zląkł się Morski Koń, by nie zrobiła, jak obiecała. Wyście bóg potężny, mówi babka, łatwo mnie, słabą, zmamić i zniewolić możecie. Ale wiedzcie, że w niesławie żyć nie chcę, ani żeby mnie ludzie palcami wytykali. Ja w wasze słowa nie wierzę, gada. Chyba, że mnie o szczerości swego miłowania przekonacie – tutaj zwajecki kniaź poprawił się wygodniej, rozprostował nogi, potoczył wokół wzrokiem, a znalazłszy w twarzach słuchaczy należytą powagę, ciągnął z zadowoleniem:

– Zawziął się Mel Mianet. Dwa miesiące w dworcu babki przesiedział, cholewki do niej smaląc zawzięcie. Cuda jej obiecywał. Perły z morskiego dna znosił co okazalsze, naszyjniki frymuśne z rozbitych okrętów zbierał, tak chłopina ogłupiał. Kiedy miała na rybę smak, wszelkie morskie stworzenia prosto w sieci zaganiał. Kiedy jej się plaża uwidziała, łachę wielką nieopodal dworca z piachu usypał. Jak nie chciała gości w domu widzieć, to okrętom w żagle dmuchał i od wyspy je precz odpychał. A babka nic. Nosem tylko kręci, że w dworzyszczu rybą śmierdzi i muł trzeba z posadzek zbierać. Zacisnął zęby Mel Mianet i spokojnie to przyjął. Dalejże jej dobra wszelakiego przysparzać. Okręty jej po morzu własną myślą prowadził, jak po sznurku, fale przed nimi wygładzał. Wraki z kuframi pełnymi wszelakiego dobra na brzeg jej wyrzucał i darowywał. A babka nic. Gada, że wstyd przed ludźmi z takiego zalotnika, co mu z rękawów sitowie i tatarak wyglądają. Zeźlił się na koniec Mel Mianet srodze. Jak od stoła wstał, jak kubek z miodem odsunął, a trójnogiem w posadzkę walnął, to się pod nim żywa skała na cztery sążnie rozstąpiła pośrodku wielkiej sali. A babka spokojnie znad kądzieli pyta, czyli jej dach nad głową próbuje odebrać z tego miłowania. Szczęściem Mel Mianet prędki i do gniewu, i do śmiechu. Wielce go babczyna bezczelność ujęła, ale też i podziw dla niewieściej odwagi. Do nóg jej znów pada i rzecze: rozkazuj, a szczerze mów i nic się nie lękaj, jakim sposobem mam cię upewnić o swej stałości. A babka, bałamutka, że wprost go przepędzić nie śmiała, oczyma strzyże i rzecze: ja jestem niewiasta słaba, śmiertelna, gdzie mnie do was? Toż nie może się takowe stadło utrzymać, gdzie po jednej strome tylko moc i potęga. Morski Koń w desperacji brodę targa, obiecuje, że każdy jej rozkaz co do joty wypełni. A babka nic, jako skała. Jedna rzecz mnie tylko przekonać może, rzecze, jak los swój z własnej woli w ręce moje złożycie. Tu zasromał się Mel Mianet trochę i zapał do miłowania w nim przygasł. Ale słowo się rzekło, a boskie słowo nie byle bździna. Babka tymczasem słój mu wielki naszykowany pokazuje i powiada, aby się w rybkę obrócił na jej uciechę. Wtedy, mówi, uwierzę, że nie są czcze wasze obietnice. Jak się stworzeniem mizernym staniecie, tak jak jam przed waszym obliczem stworzenie mizerne a kruche.

– I zmienił się? – klasnęła w ręce rozradowana opowieścią wiedźma.

– Ano – uśmiechnął się Suchywilk. – Przemienił się Morski Koń w złocistego karaska i do słoja chlupnął, aż miło. A wtenczas się okazało, że we słoju woda była z jasnego źródła Ilv, z dziada pradziada w dworcu przechowywana, woda, co wszelką moc boską wniwecz obraca. Żadną miarą nie mógł się odmienić w dawną postać, ani mocą swoją, ani sposobem. Dobry miesiąc go babka w słoju trzymała na pośmiewisko.

– Prawdziwie niewieścia zdradliwość – oznajmił na poły rozbawiony, na poły zgorszony Twardokęsek. – Boga prawego – w rybę? Nie pokarał jej?

– Nie – zarechotał kniaź. – Przed uwolnieniem obietnicę na nim wymogła, że się ni na niej, ni na jej potomstwie mścić nie będzie. Co miał czynić? Zgodził się Mel Mianet. Uwolniony w morze czmychnął, ogon pod siebie podkuliwszy, we wstydzie i sromocie. Szmat czasu my go potem na Wyspach Zwajeckich nie oglądali.

– A słowa dotrzymał? – zapytał karzeł.

– Co do joty! – z uciechą odparł Suchywilk. – Jak mu pierwsza złość przeszła, sam się donośnie z fortelu śmiał. My na północy nie krzywim się na dobrą sztuczkę. Potem Morski Koń zawsze rodowi sprzyjał, mnie samego przez stary sentyment dla babki żeglowania uczył. Sellę takoż, jak jeszcze dziewuszka była maleńka, na własnym ramieniu nosił i piastował.

– I z tego pobratania z bogami jedno dla was nieszczęście wynikło, Suchy – skrzywił się Czarnywilk. – Pomnisz, jakem cię ostrzegał: nie dufaj zażyłości z nieśmiertelnymi, bo jak bieda przyjdzie, nie pomogą ci oni, ale jeszcze mocniej przygną kark do ziemi. I co? Radbym swoje proroctwa popod ławą odszczekiwać, jakby się miało to nieszczęście cofnąć. Ale zdarzyło się. A natenczas, Suchy, sameś we dworcu nad żoninym truchłem wył jako pies. Żaden ci bóg nie spieszył pocieszenia zgotować, żaden przed Pomorcami nie ostrzegł, nie ocalił. Ot, masz swoją przyjaźń z nieśmiertelnikami! Zresztą z Sellą to jeszcze inaczej było. Za wysoko głowę nosiła, zanadto głośno gadała o dziedzictwie Iskry.

– Bluźnicie! – syknął z pasją Kostropatka. – Bo Iskry są młodsze siostry bogów, nie wiejskie gamratki. I nie powiadajcie, żeby się która z nich miała pokładać ze śmiertelnikami i płodzić im bękarcięta.

Przez chwilę Twardokęskowi zdawało się, że Suchywilk zmasakruje kapłana.

– Głupiście! – rzucił, z trudem przemagając gniew. – Głupiście i cięgiem powtarzacie, co wam we świątyni wbijano do łba. A wszystko kłamstwa bezecne.

– Ale właśnie w powodu owych kłamstw – Czarnywilk ciężko oparł się o złamany pień olchy – bogowie zawsze prześladowali ród Selli. Bo jakże tak? Niby śmiertelni nie mogą się z nami kamracić, tymczasem po północy jawnie łażą owe, jakeście, mości kapłanie, cudnie rzekli, boskie bękarcięta. Trzeba je było co prędzej ubić. Co się i stało.

– Podejrzewacie tedy…? – karzeł niespokojnie zawiesił głos.

– Pewnym – ciężko odparł Czarnywilk. – Wyście na to, kuzynie, zbyt wiele lat oczy przymykali – zwrócił się do zwajeckiego kniazia. – Jakby was strach brał wierzyć. A przecież od samego początku przestrzegali was ludzie, że Sella zbratana z nieszczęściem jak mało kto. Bo są niewiasty, u których śmierć we spódnicę wplątana. Taka właśnie była Sella.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название