Podr??e Pana Kleksa
Podr??e Pana Kleksa читать книгу онлайн
Dawno, dawno temu atrament by? zupe?nie bia?y, a kreda ca?kowicie czarna. Ludzie pisali bia?ym atramentem na bia?ym papierze i czarn? kred? na czarnej tablicy, wi?c nie by?o nic wida?. Ambro?y Kleks, wielki uczony i podr??nik, za?o?yciel s?ynnej akademii, wyrusza w ?wiat w poszukiwaniu czarnego atramentu…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Wielki Bajarz otworzył szeroko oczy i usta, a nieznajomy ciągnął dalej:
– Znane mi są drogi prowadzące do złóż bezcennych składników czarnej i białej barwy i najdalej za rok mogę wrócić do Bajdocji obładowany nimi w ilości, która całkowicie zaspokoi potrzeby wszystkich bajkopisarzy tego kraju.
Wielki Bajarz z nadmiaru wzruszenia poczerwieniał, a potem zbladł. Wreszcie opanował się i zapytał:
– Czego żądasz w zamian, znakomity cudzoziemcze?
Ale cudzoziemiec uśmiechnął się pobłażliwie i rzekł z właściwą mu godnością:
– Wartościowe nagrody daje się robigroszom i obieżyświatom. My, uczeni, pragniemy tylko dobra ludzkości. Niechaj mi Wasza Bajkopisarska Mość odda do dyspozycji jeden ze swoich okrętów, doświadczonego kapitana i trzydzieści osób załogi. To wszystko. Resztę proszę pozostawić mojej przemyślności, wiedzy i doświadczeniu. Ufam, że zdołam dotrzymać obietnicy.
Wielki Bajarz raz jeszcze poczerwieniał i zbladł ze wzruszenia, zsunął się ze swego rzeźbionego fotela, objął nieznajomego i zawołał w uniesieniu:
– Czarny atrament!… Prawdziwy czarny atrament!… Szlachetny cudzoziemcze, powiedz mi, jak się nazywasz, abym mógł opowiedzieć o tobie memu ludowi.
Nieznajomy obciągnął surdut, przyczesał czuprynę wszystkimi pięcioma palcami, z lekka odchrząknął i rzekł:
– Od tego powinienem był zacząć. Jestem Ambroży Kleks, doktor filozofii, chemii i medycyny, uczeń i asystent słynnego doktora Paj-Chi-Wo, profesor matematyki i astronomii na uniwersytecie w Salamance.
Po tych słowach wyprostował się i stał z dumnie podniesioną głową, lewą dłonią głaszcząc brodę.
– Dziś jeszcze wydam wszystkie niezbędne polecenia i rozkazy, a jutro osobiście dopilnuję w porcie ich wykonania – rzekł Wielki Bajarz ze łzami w oczach.
Nazajutrz, o pierwszej po południu, z klechdawskiego portu odbił nowiutki, świetnie wyposażony trójmasztowiec „Apolinary Mrk”.
W porcie stał Wielki Bajarz i trzykrotnym salutem z piętnastu moździerzy żegnał pana Kleksa, wyruszającego w osobliwą i pełną przygód podróż.
Tak, tak, moi drodzy, widzicie – ta czarna, już ledwie dostrzegalna w oddali postać na szczycie koronnego masztu to pan Ambroży Kleks.
Życzymy znakomitemu podróżnikowi pomyślnej wiei i spokojnego morza.