Dzie? ?mierci
Dzie? ?mierci читать книгу онлайн
Andrew Ryan, detektyw z Wydzia?u Zab?jstw, znowu mo?e pom?c w rozwik?aniu zagadki Tempe, a przy okazji i…sobie! Bo prywatnie samotno?? doskwiera przecie? obojgu…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
35
Tydzień później siedziałam na swoim patio w Charlotte z trzydziestoma sześcioma pracami egzaminacyjnymi po mojej prawej i trzydziestoma siedmioma na stole przede mną. Niebo było niebieskie, jak to w Karolinie, a podwórko w kolorze soczystej zieleni. Siedzący na magnolii przedrzeźniacz dawał z siebie wszystko.
– Wybitnie przeciętna praca – zauważyłam, pisząc “trzy plus" na niebieskiej okładce i kilkakrotnie zakreślając kółka wokół oceny. Birdie spojrzał, przeciągnął się i zeskoczył z kanapy.
Moje kolano się ładnie goiło. Małe włoskowate pęknięcie rzepki było niczym w porównaniu z ranami zadanymi mojej psyche. Po wypadkach w Ange Gardien kilka dni spędziłam w Quebecu, wzdrygając się na każdy dźwięk i cień, a zwłaszcza na szczekające psy. Potem wróciłam do Charlotte, do studentów. Wypełniałam te dni różnymi zajęciami, ale noce były ciężkie. W ciemnościach mój umysł wariował, powracając do obrazów, które odpędzał dzień. Kilka nocy przespałam z zapaloną lampą.
Zadzwonił telefon i sięgnęłam po słuchawkę. Czekałam na ten telefon.
– Bonjour , doktor Brennan. Comment ca va?
– Ca va bien , siostro Julienne. Jak się ma Anna?
– Lekarstwa chyba pomagają. – Ściszyła głos. – Nie wiem nic o zaburzeniu dwubiegunowym, ale lekarz dał mi mnóstwo materiałów i teraz się uczę. Jakoś nie wyczułam tej jej depresji. Myślałam, że miała humory, bo tak twierdziła jej matka. Czasami bywała przygnębiona, nagle stawała się pełna energii i czuła się ze sobą świetnie. Nie wiedziałam, że to było, jak to się mówi…?
– Stadium maniakalne?
– C'est ca. Tak szybko zmieniała nastroje.
– Cieszę się, że już się lepiej czuje.
– Tak, chwała Bogu. Śmierć profesor Jeannotte bardzo ją poruszyła. Doktor Brennan, dla dobra Anny, czy mogłaby mi pani powiedzieć, co się stało z tą kobietą?
Wzięłam głęboki oddech. Co powiedzieć?
– Wszystko przez to, że profesor Jeannotte bardzo kochała swojego brata. Daniel Jeannotte przez całe życie organizował jedną sektę za drugą. Daisy wierzyła, że miał dobre zamiary, ale złe społeczeństwo go potępiało. Jej kariera w Amerykańskiej Akademii skończyła się, kiedy rodzice złożyli na uniwersytecie skargę, że kierowała studentów na konferencje i warsztaty Daniela. Przestała uczyć i zajęła się pracą naukową i pisaniem, i przyjechała do Kanady. Przez lata jeszcze pomagała bratu.
Kiedy Daniel skumał się z Elle, Daisy zaczęła wątpić. Uważała, że Elle to psychopatka i między obiema kobietami zaczęła się walka o lojalność Daniela. Daisy chciała chronić brata, ale bała się czegoś katastroficznego.
Jeannotte wiedziała, że Daniel i grupa Elle działali aktywnie w campusie, chociaż uniwersytet starał się ich usunąć. Więc kiedy Anna trafiła do nich, Daisy chciała ich obserwować za pomocą Anny.
Sama nie zajmowała się rekrutacją dla grupy. Ale dowiedziała się, że członkowie sekty przeniknęli do centrum doradczego, szukając nowych studentów, którym okazywali ogromną życzliwość. W ten sposób zwerbowali moją siostrę w college'u w Teksasie. To tym bardziej poruszyło Daisy, bo bała się, że ktoś przypomni jej epizod z przeszłości.
– Kto to jest ta Elle?
– Naprawdę nazywa się Sylvie Boudrais. Nie znamy całej jej historii. Ma czterdzieści cztery lata, urodziła się w Baie Comeau z matki pochodzącej z północy Ameryki Północnej i ojca urodzonego w Quebecu. Jej matka zmarła, kiedy Sylvie miała czternaście lat, a ojciec był alkoholikiem. Bił ją regularnie i zmuszał do prostytucji w wieku czternastu lat. Nigdy nie skończyła szkoły średniej, ale ma wysoki iloraz inteligencji.
Zniknęła po opuszczeniu szkoły, potem w połowie lat siedemdziesiątych pojawiła się w Quebecu i proponowała psychiczne uzdrowienia za niewielką cenę. Zebrała wokół siebie niewielką grupę i w końcu została liderką grupy, która osiedliła się w domku myśliwskim niedaleko Ste-Anne-de-Beaupre. Potrzebowali pieniędzy i pojawiły się problemy z nieletnimi członkami. Czternastolatka zaszła w ciążę i rodzice poszli na policję.
Grupa się rozwiązała i Boudrais wyjechała. Związała się na jakiś czas z sektą Niebiańska Droga w Montrealu, ale nie została z nimi. Podobnie jak Daniel Jeannotte, jeździła od grupy do grupy i tak w latach osiemdziesiątych pojawiła się w Belgii, gdzie głosiła kombinację szamanizmu i spirytualizmu New Age. Zgromadziła wokół siebie grupę zwolenników, wśród nich był pewien bogaty człowiek, Jacques Guillion.
Spotkali się już wcześniej przez Niebiańską Drogę i teraz wydawał się idealnym rozwiązaniem problemu braku gotówki, na jaki cierpiała cała grupa. Guillion dal się oczarować i w końcu sprzedał swoje posiadłości i oddał im wszystkie aktywa.
– I nikt nie protestował?
– Podatki były płacone, a Guillion nie miał rodziny, więc nikt o nic nie pytał.
– Mon Dieu .
– W połowie lat osiemdziesiątych grupa wyjechała z Belgii i dotarła do Stanów. Założyli komunę w Fort Bend Country w Teksasie, a Guillion przez kilka lat kursował między Ameryką a Europą, prawdopodobnie zajmując się przelewaniem pieniędzy. Ostatni raz wjechał do Stanów dwa lata temu.
– Co się z nim stało? – zapytała cichym i drżącym głosem.
– Policja sądzi, że zakopano go gdzieś na ranchu.
Usłyszałam w słuchawce szelest materiału.
– Brat Jeannotte spotkał Boudrais w Teksasie i podobno ona go urzekła. Już wtedy mówiła na siebie Elle. Tam też pojawił się Dom Owens.
– To ten z Południowej Karoliny?
– Tak. Bawił się trochę w mistycyzm i organiczne uzdrawianie. Odwiedził rancho w Fort Bend i zadurzył się w Elle. Zaprosił ją do posiadłości na wyspie Świętej Heleny w Południowej Karolinie, a ona objęła kontrolę nad jego grupą.
– Wszystko wydaje się takie nieszkodliwe. Zioła, zaklęcia i medycyna holistyczna. Jak to się przerodziło w przemoc i śmierć?
Jak można wytłumaczyć szaleństwo? Nie chciałam jej opowiadać o ocenie psychiatrycznej, która leżała na moim biurku, ani o chaotycznych notatkach na temat samobójstw, które znaleziono w Ange Garden.
– Boudrais dużo czytała, zwłaszcza o filozofii i ekologii. Nabrała przekonania, że Ziemia zostanie zniszczona, ale przedtem ona ocali swoich zwolenników. Uważała, że jest aniołem stróżem tych, którzy są z nią, i domek w Ange Gardien był miejscem, gdzie miała się zacząć podróż.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza.
– Czy oni w to naprawdę wierzyli?
– Nie mam pojęcia. Ellie chyba sama nie bardzo wierzyła w swoje umiejętności jako mówcy. Częściowo polegała na narkotykach.
Kolejna przerwa.
– Myśli pani, że oni wierzyli jej wystarczająco mocno, by być gotowymi na śmierć? – Pomyślałam o Kathryn. I o Harry.
– Nie wszyscy.
– To grzech śmiertelny aranżować śmierć, czy nawet trzymać czyjąś duszę jak jeńca.
Idealne podsumowanie.
– Czy czytała siostra informację dotyczącą Elisabeth Nicolet, którą przysłałam?
Tym razem cisza, która zapadła po drugiej stronie, była dłuższa. Potem usłyszałam głębokie westchnięcie.
– Tak.
– Znalazłam wiele informacji na temat Abo Gabassa. Był szanowanym filozofem i mówcą, znanym w całej Europie, Afryce i Ameryce Północnej i zasłużonym w walce o zakończenie handlu niewolnikami.
– Rozumiem.
– On i Eugenie Nicolet płynęli tym samym statkiem. Eugenie wróciła do Kanady z nowo narodzoną córeczką. – Wzięłam oddech.- Kości nie kłamią, siostro Julienne. I nie wydają opinii. Od momentu, kiedy zobaczyłam czaszkę Elisabeth, wiedziałam, że w jej żyłach płynęła krew innej rasy.
– Ale to nie znaczy, że była prześladowana…
– Oczywiście, że nie.
Kolejna przerwa. Potem zaczęła wolno mówić.
– Zgadzam się z tym, że nieślubne dziecko nie zostałoby dobrze przyjęte w kręgach rodziny Nicolet. A zwłaszcza dziecko z domieszką krwi czarnego człowieka. Może Eugenie uważała, że klasztor był dla córki najlepszym wyjściem.
– Możliwe. I może Elisabeth nie wybrała sama swojego losu, ale to nie umniejsza jej zaangażowania. Według dokumentów jej praca w czasie epidemii była heroiczna. Swoimi wysiłkami mogła uratować życie tysięcy ludzi… Siostro, czy są jacyś inni święci z Ameryki Północnej, którzy mieli Indian, Afrykańczyków czy Azjatów wśród swoich przodków?
– No, nie jestem pewna. – W jej głosie zabrzmiała nowa nuta.
– Jakim wspaniałym wzorem mogłaby być Elisabeth dla ludzi wiary, którzy są prześladowani, bo nie są biali.
– Tak. Tak, muszę porozmawiać z ojcem Menard.
– Mogę zapytać o coś jeszcze, siostro?
– Bien sur.
– Elisabeth pojawiła się w moim śnie i powiedziała coś, czego nie rozumiem. Gdy zapytałam ją, kim jest, odparła: “Cała w szacie najczarniejszej".
– “Chodź, siostro, Bogu oddana; Cicha, skromna, niezachwiana; Cała w szacie najczarniejszej; Z majestatem przekrocz wejście". John Milton, II Penseroso.
– Mózg to zdumiewające archiwum – powiedziałam śmiejąc się. – Tak dawno to czytałam.
– Chciałaby pani usłyszeć mój ulubiony cytat?
– Oczywiście.
To była cudowna myśl.
Kiedy skończyłyśmy rozmawiać, spojrzałam na zegarek. Czas iść.
W samochodzie włączałam i wyłączałam radio, przysłuchiwałam się stukaniom w tablicy rozdzielczej albo bębniłam palcami.
Zmiana świateł na skrzyżowaniu Woodlawn i Billy Graham Parkway trwała całe wieki.
To był twój pomysł, Brennan.
Zgadza się. Ale czy był dobry?
Dotarłam na lotnisko i poszłam od razu do punktu odbioru bagażu.
Ryan wieszał torbę na lewym ramieniu. Prawa ręka wisiała na temblaku i ruszał się nieco sztywno. Ale wyglądał dobrze. Bardzo dobrze.
Przyjechał tutaj, by wyzdrowieć. To wszystko.
Pomachałam i zawołałam go. Uśmiechnął się i wskazał dużą torbę nadjeżdżającą na taśmie.
Kiwnęłam głową i zaczęłam w myśli segregować klucze, ustalać, który zaczepię na osobnym kółku.
– Bonjour wszystkim.
Lekko go uścisnęłam w sposób, w jaki ludzie zwykle witają swoich teściów. Odsunął się i tymi cholernie niebieskimi oczami zmierzył mnie z góry na dół.