Tancerka Mao
Tancerka Mao читать книгу онлайн
Chi?ski inspektor i ameryka?ska policjantka we wsp?lnym niebezpiecznym ?ledztwie.
Inspektor Chen prowadzi dochodzenie w sprawie brutalnego morderstwa w szanghajskim parku. Na polecenie najwy?szych w?adz musi je jednak przerwa?. Zostaje oddelegowany do pomocy ameryka?skiej policjantce poszukuj?cej zaginionej kobiety – by?ej tancerki, ?ony aresztowanego w Stanach cz?onka triady.
Chen i Catherine Rohn docieraj? z Szanghaju na dalek? prowincj?. Podczas podr??y przez Chiny czerwonych sztandar?w i sentencji Konfucjusza, staro?ytnej poezji i dom?w publicznych ukrytych za szyldami klub?w karaoke Chen i Catherine zbli?aj? si? do siebie. I nieoczekiwanie odkrywaj?, ?e co? ??czy zaginion? kobiet? z morderstwem w parku. Ale ?eby odnale?? tancerk?, musz? zag??bi? si? w jej przesz?o?? – naznaczon? brutalno?ci?, poni?eniem i zbrodni?…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć.
– Wiem. Co z panem będzie, starszy inspektorze Chen? – Zajrzała do filiżanki. – Kiedy nastąpi pański kolejny awans?
– To zależy od wielu czynników, na które nie mam wpływu.
– Cóż, jest pan wschodzącą polityczną gwiazdą, choćby nawet mimo woli.
– Czy czekając na pani odlot, musimy rozmawiać o polityce?
– Nie, ale polityka nas otacza. To jedna z modernistycznych teorii, które mi pan wykładał, starszy inspektorze. Szybko uczę się chińskiego stylu.
– Jest pani sarkastyczna, Catherine – powiedział, starając się zmienić temat. – Mam nadzieję, że dziesięć dni spędzonych tutaj podtrzyma pani zainteresowanie studiami sinologicznymi.
– Owszem, będę je kontynuowała. Pewnie w tym roku zapiszę się na kilka wieczorowych kursów.
Oczekiwał, że zada mu kolejne pytania na temat dochodzenia. Miała do tego prawo, ale z niego nie korzystała.
Prawdę mówiąc, kilku kwestii wolał nie poruszać w saloniku recepcyjnym. Na przykład, dowiedział się od Gu, że gangsterzy otrzymali polecenie, by podczas śledzenia Chena i jego amerykańskiej partnerki nie nosili broni palnej. Według Gu nie chcieli sobie zrobić z Chena wroga, ponieważ miał powiązania na najwyższych szczeblach. Poza tym, gdyby amerykańska funkcjonariuszka została zabita w Chinach, rząd w Pekinie nie pozwoliłby sprawie przyschnąć. To również tłumaczyłoby charakter wcześniejszych wypadków – poważnych, ale nie śmiertelnych. Podobnie z tym, co przydarzyło się Yu.
Odstawiła filiżankę i wyjęła z torebki fotografię.
– Mam coś dla pana.
Młoda dziewczyna siedzi przy stoliku w kawiarnianym ogródku. Gra na gitarze, jej długie do ramion włosy lśnią w słońcu, a sandały kołyszą się nad mosiężną tabliczką wmurowaną w chodnik.
Chen natychmiast ją poznał.
– To pani, Catherine.
– Tak. Pięć, sześć lat temu w kawiarni na Delmar. Widzi pan tę tabliczkę? Jest ich tam kilkanaście, jak w Hollywood, z tą tylko różnicą, że uhonorowano nimi słynnych ludzi związanych z Saint Louis. W tym również, oczywiście T.S. Eliota.
– To jedna z nich?
– Właśnie Eliota – powiedziała. – Przepraszam, ale nie zamierzałam uchybić pańskiemu ulubionemu poecie.
– Nie, na pewno by mu się to spodobało: piękna dziewczyna ze słonecznym światłem wplecionym we włosy śpiewa, machając sandałami nad jego tablicą pamiątkową.
– Poprosiłam matkę, żeby znalazła to zdjęcie i mi przysłała.
– Urocze!
– Któregoś dnia może będzie pan tam siedział, rozmawiał o Eliocie i mieszał wspomnienia łyżeczką w zapadającym zmierzchu.
– Bardzo bym chciał.
– To obietnica, starszy inspektorze Chen. Jest pan na liście osób zaproszonych przez US News Agency, prawda? Proszę zatrzymać zdjęcie. Kiedy pan będzie myślał o T.S. Eliocie, może pomyśli pan również o mnie… od czasu do czasu.
– Nie będę tak często myślał o Eliocie jak o… – przerwał gwałtownie. Przekroczyłby granicę. A to niedozwolone. Nagle wyobraził sobie, że spacerując w Parku na Bundzie „słyszy syreny śpiewające do siebie, ale nie do niego", jak to robił Eliot.
– A ja już z niecierpliwością czekam na pańskie nowe wiersze, po angielsku albo po chińsku.
– Minionej nocy próbowałem napisać kilka wersów, ale kiedy siedziałem koło Liu w samochodzie, uświadomiłem sobie, że jestem słabym poetą. I równie kiepskim policjantem.
– Dlaczego ocenia się pan tak surowo? – Wyciągnęła rękę nad stolikiem i ujęła jego dłoń. – Robi pan wszystko, co może, w trudnej sytuacji. Ja to rozumiem.
Ale było wiele rzeczy, których nie mogła zrozumieć. Nie odezwał się.
– Czy powiedział pan sekretarzowi Li o umowie z Gu w sprawie parkingu?
– Nie. – Przewidział to pytanie. Li wcale nie zdziwił się jego kontaktami z dyrektorem klubu karaoke. Wyglądało na to, że o nich wiedział.
Jak mocno Li był powiązany z Niebieskimi? Może musiał utrzymywać robocze kontakty z miejscową triadą, jako najważniejszy funkcjonariusz policji odpowiedzialny za bezpieczeństwo w mieście. Po burzliwym lecie 1989 roku w partyjnej prasie wciąż największy priorytet miało hasło „politycznej stabilności". Ale Chen odnosił wrażenie, że te związki są poważniejsze.
– O co chodziło z jasnozielonym telefonem Qiana? – zadała kolejne pytanie. – Nie zauważyłam takiego wtedy na rynku.
– Była pani za zasłoną przymierzalni. A ja spostrzegłem kogoś, kto dzwonił z komórki o takim niezwykłym kolorze.
W barze dźwięczała melodia – kolejna pieśń popularna w czasie rewolucji kulturalnej. Chen nie pamiętał jej słów, poza refrenem: „Będziemy wdzięczni przewodniczącemu Mao, pokolenie po pokoleniu". Pokręcił głową.
– Co to takiego?
– Stara pieśń. – Z ulgą przyjął zmianę tematu. – Przypominają utwory często śpiewane w czasie rewolucji kulturalnej. Ten jest o Czerwonej Gwardii. Wen mogła przy nim tańczyć taniec lojalnych.
– Czy ludziom brakuje tych pieśni?
– Sądzę, że nie przemawiają do nich swoją treścią. Po prostu były częścią życia wielu osób – przez dziesięć lat.
– Co ma dla nich znaczenie: melodia czy wspomnienie? – zapytała, subtelnie przypominając wiersz, który recytował jej w ogrodzie w Suzhou.
– Nie znam odpowiedzi – odparł, zastanawiając się nad kolejnym pytaniem, jakie wyniknęło z ich rozmowy.
Czy on sam był uczestnikiem tańca lojalnych, w innym czasie i miejscu?
Powinien teraz zająć się raportem dla ministra Huanga. Co właściwie ma w nim przekazać? Może na tym etapie kariery najlepiej okazać lojalność bezpośrednio wobec ministra z Pekinu, pomijając sekretarza Li.
– O czym pan myśli, starszy inspektorze?
– Właściwie o niczym.
Usłyszeli, jak z oddali woła do nich sekretarz Li.
– Towarzyszu starszy inspektorze Chen, za dziesięć minut zaczną przyjmować pasażerów.
Li szedł w kierunku kawiarni, pokazując na informację wyświetloną nad bramką.
– Już idę – odpowiedział, a potem odwrócił się do Catherine. – Ja również mam coś dla pani, inspektor Rohn. Kiedy Liu robił po drodze na lotnisko zakupy dla Wen, wybrałem wachlarz i napisałem na nim kilka wersów.
– To pańskie?
– Nie, Su Dongpu.
– Może mi pan powiedzieć ten wiersz?
– Nie, nie pamiętam reszty. Przyszły mi do głowy tylko te wersy.
– Znajdę sobie w bibliotece. Dziękuję, starszy inspektorze Chen. – Wstała, składając wachlarz.
– Pospieszcie się, proszę. Już czas – ponaglał sekretarz Li.
Ustawieni w szereg pasażerowie zaczęli przechodzić przez bramkę.
– Szybciej. – Qian stał u boku Li z jasnozielonym telefonem w dłoni.
Wen i Liu przeszli na koniec kolejki, trzymając się za ręce.
Obowiązkiem starszego inspektora Chena było rozdzielenie tych dwojga i przeprowadzenie Wen przez bramkę.
A także inspektor Rohn.
Razem z częścią samego siebie, pomyślał. Chociaż może utracił tę część już dawno temu, jeszcze w tamte poranki na pokrytej rosą zielonej ławce w Parku na Bundzie.