Tancerka Mao
Tancerka Mao читать книгу онлайн
Chi?ski inspektor i ameryka?ska policjantka we wsp?lnym niebezpiecznym ?ledztwie.
Inspektor Chen prowadzi dochodzenie w sprawie brutalnego morderstwa w szanghajskim parku. Na polecenie najwy?szych w?adz musi je jednak przerwa?. Zostaje oddelegowany do pomocy ameryka?skiej policjantce poszukuj?cej zaginionej kobiety – by?ej tancerki, ?ony aresztowanego w Stanach cz?onka triady.
Chen i Catherine Rohn docieraj? z Szanghaju na dalek? prowincj?. Podczas podr??y przez Chiny czerwonych sztandar?w i sentencji Konfucjusza, staro?ytnej poezji i dom?w publicznych ukrytych za szyldami klub?w karaoke Chen i Catherine zbli?aj? si? do siebie. I nieoczekiwanie odkrywaj?, ?e co? ??czy zaginion? kobiet? z morderstwem w parku. Ale ?eby odnale?? tancerk?, musz? zag??bi? si? w jej przesz?o?? – naznaczon? brutalno?ci?, poni?eniem i zbrodni?…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Wreszcie przyprowadziliście tu dziewczynę, starszy inspektorze Chen – zagadnęła Peiqin z uśmiechem.
– Wreszcie – przytaknęła Catherine, z żartobliwą powagą ujmując Chena pod ramię.
Peiqin zaintrygowała reakcja Amerykanki, ponieważ sama natychmiast pożałowała swoich słów. Ale bezceremonialny żart najwyraźniej nie zirytował Amerykanki.
– To inspektor Rohn z Biura Szeryfa Federalnego Stanów Zjednoczonych. – Chen dokonał oficjalnej prezentacji. – Pani Rohn bardzo interesuje się chińską kulturą. Od przyjazdu pragnęła odwiedzić szanghajską rodzinę.
– Miło mi panią poznać. – Peiqin wytarła z mąki dłoń i podała Catherine.
– Cieszę się, że panią poznałam, Peiqin. Starszy inspektor Chen często mówił, jak doskonale pani gotuje.
– Poetycka przesada – zaprotestowała Peiqin.
Yu spróbował zachowywać się jako gospodarz bardziej oficjalnie i zaczął od przeprosin.
– Proszę wybaczyć bałagan. A oto nasz syn Qinqin.
W pokoju starczało miejsca tylko na jeden stół. Wcześniejsze przybycie gości postawiło gospodarzy w kłopotliwej sytuacji. Na blacie wciąż leżały krążki ciasta na pierożki, porcje mielonego mięsa i warzywa. Nie było gdzie postawić choćby filiżankę. Catherine musiała położyć torebkę na łóżku.
– Starszy inspektor zawsze jest zajęty. Musi później pójść do komendy. Catherine wyjęła z torby kilka pudełek. – To parę drobiazgów, które wybrałam w hotelu. Mam nadzieję, że się przydadzą.
W jednym pudełku był robot kuchenny, w drugim ekspres do kawy.
– Wspaniałe – zawołała Peiqin. – To bardzo uprzejme z pani strony. Przy następnej wizycie poczęstujemy starszego inspektora Chena świeżo zaparzoną kawą.
– Można w nim też gotować wodę na herbatę – wyjaśnił Chen. – A teraz robotem rozdrobnimy i wymieszamy mięso, warzywa.
– I pędy bambusa – dodał z dumą Yu, zaczynając eksperymentować z urządzeniem.
– Ja też mam coś dla was. – Chen wyjął kilka wykonanych ze szkła i brokatu pudełek z tuszem w laseczkach o fantastycznych kształtach: żółwi, tygrysów, smoków. Produkowane w górach Tai z sosnowej żywicy. Podobno zapewniają natchnienie.
Ale są niepraktyczne w porównaniu z prezentami Catherine, pomyślała Peiqin.
Chen zajął się tłumaczeniem dla Yu angielskiej instrukcji na pudełku. Catherine uparła się, że też chce coś robić.
– Niech mnie pani nie traktuje jak obcej, Peiqin.
– Później pani inspektor będzie się mogła chwalić swoimi szanghajskimi doświadczeniami – oświadczył Chen.
Peiqin dała Amerykance plastikowy fartuch. Wkrótce Catherine miała w mące całe dłonie i białe piegi na twarzy. Ale się nie poddawała. Zrobiła kilka dużych pierożków o dziwnym kształcie.
– Wspaniałe! – Yu bił brawo.
– Wielkie pierożki dla wielkiego inspektora – oświadczyła Catherine z wesołą iskierką w niebieskich oczach.
Potem nastała pora gotowania. Kobiety poszły do kuchni. Peiqin czuła się zakłopotana. Właściwie nie była to kuchnia, a jedynie wspólne miejsce do gotowania i składowania, urządzone w dawnym holu. Stały tu piecyki węglowe siedmiu rodzin mieszkających na parterze. Danie przyniesione z restauracji trzeba było podgrzewać na piecyku sąsiadów. Catherine jednak wesoło kręciła się po ciasnym pomieszczeniu, przyglądając się, jak Peiqin wrzuca pierożki do wody, część układa w bambusowym sicie do gotowania na parze, inne smaży w woku i dorzuca różne przyprawy do rosołu z kaczki.
– Kiedy wróci Stary Myśliwy? – zapytał Chen Yu, kiedy zaczęli sprzątać stół.
– Nie wiem. Wyszedł wcześnie rano. Jeszcze się z nim nie widziałem. Musicie wracać do komendy?
– Tak. Mam coś…
Ich rozmowę przerwało pojawienie się na stole pierożków. Catherine wniosła miski w obu rękach. Yu zaczął mieszać sos z czerwonego pieprzu ze zgniecionym czosnkiem, a Chen otworzył mały antałek z żółtym winem z Shaoxing. Przysunęli stół bliżej łóżka. Chen usiadł na krześle z jednej strony, Catherine z drugiej, a Yu z synem na łóżku po lewej. Po prawej zostało miejsce dla Peiqin, która musiała od czasu do czasu szykować nowe pierożki.
– Fantastyczne. – Catherine zajadała danie z zapałem. – W Chinatown w Nowym Jorku nigdy nie serwują takich specjałów.
– Bo trzeba samemu przygotować ciasto – wyjaśniła Peiqin.
– Dziękuję, Peiqin – powiedział Chen z połową pierożka w ustach. – Zawsze urządzasz swoim gościom wspaniałą ucztę.
– Nigdy dotąd nie próbowałam świeżych pędów bambusa – przyznała Catherine.
– Ach, to samo sedno – oznajmił Chen. – Su Dongpo powiedział kiedyś: „Ważniejsze, by mieć na stole świeże pędy bambusa niż mięso". To delikates dla bardzo wyrafinowanego podniebienia.
– Ten sam Su Dongpo, o którym wspominałeś na obiedzie krabowym, wujku Chen? – zapytał Qinqin.
– Masz bardzo dobrą pamięć – zauważył Chen.
– Bardzo interesuje się historią – wyjaśnił Yu. – Ale Peiqin chce, żeby studiował informatykę. W przyszłości łatwiej znaleźć pracę.
– To tak jak w Stanach – zauważyła Catherine.
Zjedli wszystkie pierożki.
– Musimy trochę poczekać na rosół z kaczki – wyjaśniła Peiqin, trzymając w dłoni małą czarkę z żółtym winem. – W tym czasie proszę powiedzieć nam wiersz, starszy inspektorze Chen.
– Doskonały pomysł – poparł ją Yu. – Będzie jak we Śnie Czerwonej Komnaty. Obiecał nam pan ostatnim razem, szefie.
Peiqin w końcu przyniosła zupę, nalała do małej miseczki i podała Catherine. W rosole pływały czarne grzybki. Podała też niezwykłe danie.
– Specjalność naszej restauracji: „Głowa Buddy".
Była to podobizna głowy Buddy wycięta w białej tykwie, gotowana na parze w bambusowym sicie i przykryta wielkim zielonym liściem lotosu. Yu umiejętnie odciął górną część tykwy, włożył pałeczki do „mózgu" i wyjął stamtąd duszonego gołębia nadzianego przepiórką z grilla, w której z kolei znajdował się smażony wróbel.
– Tak wiele mózgów w jednej głowie – powiedziała Catherine. – Nic dziwnego, że nazywa się Budda.
– Podczas gotowania na parze smaki tych ptaków łączą się ze sobą, ale przy jedzeniu czuje się każdy z nich.
– Wyśmienite. – Starszy inspektor Chen westchnął z zadowoleniem. Wstał i zastukał pałeczką w krawędź czarki. – A teraz z błogosławieństwem Buddy pragnę coś ogłosić. Dotyczy to naszych gospodarzy.
– Nas?.- zdziwił się Yu.
– Dziś rano uczestniczyłem w posiedzeniu zakładowej komisji mieszkaniowej. Otóż postanowiono przydzielić detektywowi Yu mieszkanie z dwiema sypialniami przy ulicy Tangling. Gratuluję!
– Mamy dostać mieszkanie z dwiema sypialniami? – zawołała Peiqin. – Żartuje pan!
– Nie, nie żartuję. To ostateczne postanowienie komisji.
– Musieliście o nas walczyć, szefie! – stwierdził Yu.
– Zasłużyliście sobie na to.
– Ja też bardzo się cieszę! – Catherine chwyciła Peiqin za rękę. – Wspaniała wiadomość, ale dlaczego pan Yu powiedział o walce.
– Na liście oczekujących jest ponad siedemdziesiąt osób. A ile mieszkań komenda dostała tym razem, starszy inspektorze Chen?
– Cztery.
– „Nie wystarcza wodnistej owsianki dla wszystkich mnichów". Na pewno odbyło się wiele posiedzeń, zanim podjęto decyzję. Chen jest honorowym członkiem komisji.
– Znowu przesadzacie, Peiqin. Wasz mąż był na czele listy. – Chen wyjął małą kopertę. – Zrobiłem tylko jedno. Kiedy posiedzenie dobiegło końca, wziąłem klucze od mieszkania. Są wasze. Możecie się przenieść już w przyszłym miesiącu.
– Ogromnie dziękuję, starszy inspektorze Chen. – Peiqin złapała kopertę obiema rękami. – To najważniejsza rzecz, klucz. „Jest tak wiele snów podczas długiej nocy".
– Znam to chińskie powiedzenie – zawołała podekscytowana Catherine.
– A więc na zdrowie. – Chen podniósł czarkę.
– Na zdrowie. – Catherine pochyliła się, aby szepnąć mu do ucha, ale na tyle głośno, by wszyscy usłyszeli. – Teraz rozumiem, dlaczego tak bardzo lubi pan swoje stanowisko w komendzie.
– Skoro o tym mowa… Na mnie już czas.
– A ja muszę wracać do hotelu, żeby się spakować – stwierdziła Catherine.