Kwiat Nieimiertelnoici
Kwiat Nieimiertelnoici читать книгу онлайн
Porucznik Eve Dallas z wydzia?u zab?jstw nowojorskiej policji ma przed sob? trudne zadanie. Pi?kna, s?awna modelka Pandora zosta?a w brutalny spos?b zamordowana, a g??wn? podejrzan? o zbrodni? jest Mavis Freestone, najserdeczniejsza przyjaci??ka Eve. Dallas, przekonana o jej niewinno?ci, postanawia wykry? prawdziwego sprawc?. Jednak coraz to nowe dowody ?wiadcz? przeciwko Mavis i wszyscy radz? Eve, aby zako?czy?a ?ledztwo. Wierna przyja?? obu kobiet zostaje wystawiona na ci??k? pr?b?.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Wydawało mi się, że ty, Feeney i twoi hedonistycz-ni znajomi mieliście dzisiaj gwałcić i łupić.
– Wieczór kawalerski to nie inwazja wikingów. Do rozpoczęcia barbarzyńskich obrzędów zostało jeszcze trochę czasu. – Przysiadł na krawędzi biurka i spojrzał na swoją przyszłą żonę. – Eve, musisz odpocząć od pracy.
– Będę miała trzytygodniową przerwę, nieprawdaż? – syknęła. W odpowiedzi tylko uniósł brwi.
– Przepraszam, wiem, że jestem nie do wytrzymania. Nie mogę zapomnieć o tej sprawie, Roarke. W ciągu ostatniego tygodnia kilka razy próbowałam dać sobie spokój, ale ciągle do niej wracam.
– Powiedz mi, co cię tak dręczy. Czasem to pomaga.
– No dobra. -Wstała od biurka, o mało nie rozdeptując kota. – Owszem, Jerry mogła pójść do tego klubu. Niektóre gwiazdy lubią odwiedzać takie speluny.
– Na przykład Pandora.
– No właśnie. I obydwie obracały się w tych samych kręgach. Czyli, zgoda, Jerry mogła pójść do tego klubu i zobaczyła tam Boomera. Być może nawet ktoś jej powiedział, że on tam siedzi. Oczywiście zakładamy, że go znała, co wcale nie jest takie pewne, a do tego współpracowała z nim albo korzystała z jego pośrednictwa. Przyjmijmy, że zobaczyła go w knajpie rozgadanego jak nigdy. Wtedy mogła uznać, że Boomer nie jest już jej potrzebny, a wręcz stanowi dla niej zagrożenie.
– Jak dotąd, brzmi logicznie. Eve skinęła głową, nie przestając chodzić po gabinecie.
– Boomer wychodzi z pokoju, w którym był z Hettą Moppett, i spostrzega Jerry. Ona zastanawia się, co też powiedział tej dziewczynie. Mógł się przechwalać, zdradzić swoje znajomości, żeby jej zaimponować. Boomer jest bystry, rozumie, że znalazł się w tarapatach, więc ucieka i próbuje się ukrywać. Pierwszą ofiarą staje się Hetta. Musi zginąć, bo a nuż coś wie. Zostaje zamordowana szybko, brutalnie, żeby zbrodnia wyglądała na bezsensowny, pozbawiony motywu akt przemocy. Zabójca zabiera dokumenty ofiary, by utrudnić jej identyfikację, a zarazem uniemożliwić powiązanie jej z klubem i Boomerem. Gdyby komuś w ogóle na tym zależało, co było wątpliwe.
– Nie spodziewali się, że zacznie w tym drążyć ktoś taki jak ty.
– To też. Boomer ma próbkę, ma wzór związku. Kiedy mu na tym zależało, potrafił bardzo zręcznie kraść, niestety los poskąpił mu rozsądku. Może zażądał więcej pieniędzy, większego udziału w zyskach. Ale w tym, co robił, był dobry. Nikt nie wiedział, że Boomer jest szpiclem, oprócz garści osób związanych z nowojorską policją.
– A ci, którzy o tym wiedzieli, nie zdawali sobie sprawy, jak poważnie traktujesz swoich współpracowników. – Przechylił głowę na bok. – W normalnych okolicznościach uznano by, że Boomer zginął z ręki oszukanego klienta albo padł ofiarą zemsty jednego ze swoich wspólników, i na tym by się skończyło.
– Owszem, ale Jerry się spóźniła. Znaleźliśmy narkotyk u Boomera i to wzbudziło nasze zainteresowanie. Mniej więcej w tym samym czasie miałam okazję poznać Pandorę. Wiesz, w jakich to się odbyło okolicznościach i co się stało tej nocy, kiedy została zamordowana. Wrabiając Mavis, Jerry zyskała trochę czasu i znalazła sobie kozła ofiarnego, ale na dłuższą metę okazało się to błędem.
– Bo ten kozioł ofiarny był serdeczną przyjaciółką policjantki prowadzącej śledztwo.
– Tak bywa. Nieczęsto się zdarza, że rozpoczynając śledztwo, wiem, że główna podejrzana jest niewinna. Wbrew wszystkim dowodom, wbrew wszystkiemu.
– Tak było kilka miesięcy temu, w mojej sprawie.
– Wtedy miałam przeczucie, że jesteś niewinny. Dopiero potem nabrałam pewności. – Eve wsunęła ręce do kieszeni i wyciągnęła je z powrotem. – W wypadku Mavis od samego początku wiedziałam, że nie mogła zrobić tego, o co jest oskarżona. Dlatego patrzyłam na tę sprawę z innego punktu widzenia. Pojawiło się troje podejrzanych, z których każdy miał motyw i niepewne alibi. Zaczęłam uważać, że jedna z tych osób jest uzależniona od narkotyku, który stał się przyczyną całej sprawy. Kiedy już wszystko wydawało się jasne, ni z tego, ni z owego zginął handlarz narkotyków z East Endu. Z ręki tego samego zabójcy, co poprzednie ofiary. Dlaczego? I tu jestem w kropce, Roarke. Karaluch był tym ludziom niepotrzebny. Boomer na pewno nie powierzyłby mu żadnych tajnych informacji. A mimo to Karaluch zginął, a w jego organizmie wykryto ślady Nieśmiertelności.
– Podstęp. – Roarke zapalił papierosa. – Zabójca chciał ściągnąć policję na mylny trop.
Eve uśmiechnęła się, po raz pierwszy od wielu godzin.
– To mi się w tobie podoba. Masz umysł przestępcy. Odwrócić uwagę policji, a niech sobie gliny łamią głowy nad tym, co Karaluch ma wspólnego z pozostałymi ofiarami. Wróćmy jednak do naszych głównych podejrzanych. Redford wyprodukował własną odmianę Nieśmiertelności i dał spróbować Jerry, sowicie ją wynagradzając za zgodę na udział w kampanii reklamowej. Potem jednak odzyskał te pieniądze z nawiązką, każąc jej słono płacić za każdą następną porcję narkotyku. Ten spryciarz zadał sobie wiele trudu, żeby sprowadzić okaz Kwiatu Nieśmiertelności z kolonii Eden.
– Dwa – powiedział Roarke i z nieskrywaną przyjemnością patrzył, jak na skupionej twarzy Eve pojawia się wyraz zdumienia.
– Jak to: dwa?
– Redford zamówił dwa okazy. W drodze powrotnej na Ziemię odwiedziłem Eden i pogawędziłem sobie z córką Engrave. Poprosiłem ją, żeby sprawdziła dla mnie to i owo. Redford zamówił pierwszy okaz przed dziewięcioma miesiącami, posługując się sfałszowaną licencją ogrodniczą. Ale w obu wypadkach podał ten sam numer dowodu tożsamości. Kazał przesłać kwiat ogrodnikowi z Ve-gas n, nawiasem mówiąc, zamieszanemu w przemyt zakazanych roślin. – Zawiesił głos i strząsnął popiół do marmurowej popielniczki. – Przypuszczam, że stamtąd okaz trafił do laboratorium, gdzie został przedestylowany nektar.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej, do licha?
– Mówię ci teraz. Dopiero pięć minut temu uzyskałem potwierdzenie. Możesz poprosić ochronę Vegas H, żeby przesłuchano tego ogrodnika.
Klnąc siarczyście pod nosem, Eve sięgnęła po łącze i wydała odpowiednie polecenia.
– Nawet jeśli zacznie śpiewać, miną tygodnie, zanim uporamy się z papierkami i ściągniemy faceta na Ziemię, żebym mogła go przesłuchać. – Mimo to Eve już zacierała ręce na samą myśl o tym. – Mogłeś powiedzieć, że zamierzasz zrobić coś takiego.
– Gdyby nic z tego nie wyszło, byłabyś rozczarowana. A tak musisz okazać mi wdzięczność. – Spoważniał. – Eve, ta wiadomość niewiele zmienia.
– To oznacza, że Redford działał na własną rękę dłużej, niż twierdził. Czyli… – Eve urwała i padła na fotel. – Wiem, że ona mogła to zrobić, Roarke. Sama. Mogła niepostrzeżenie wyśliznąć się z mieszkania Younga. Wymykała się, kiedy on spał. Za każdym razem. Albo on o wszystkim wiedział. Poszedłby za nią na szafot, a poza tym jest dobrym aktorem. Nie zawahałby się rzucić Redforda na pastwę wilków, ale pod warunkiem, że nie ucierpiałaby na tym Jerry.
Na chwilę ukryła twarz w dłoniach i potarła czoło palcami.
– Wiem, że ona mogła to zrobić. Wiem, że mogła skorzystać z okazji i dostać się do magazynu, w którym były narkotyki. Może zrobiła to z własnego wyboru, to by do niej pasowało. Ale ciągle coś mi się tu nie zgadza.
– Nie możesz winić siebie za jej śmierć – powiedział cicho Roarke. – Po pierwsze dlatego, że nie mogłaś zapobiec temu, co się stało, a po drugie dlatego, że poczucie winy przyćmiewa rozsądek.
– Tak, wiem. – Znów podniosła się rozkojarzona.
– Nie prowadziłam tego śledztwa, jak należy. Przeoczyłam ważne szczegóły, przywiązywałam zbyt dużą uwagę do błahostek. Miałam na głowie tyle spraw.
– Ze ślubem włącznie? – podsunął Roarke. Eve zdobyła się na słaby uśmiech.
– Postanowiłam nie zaprzątać sobie tym uwagi. Nie obraź się.
– Spróbuj myśleć, że to tylko formalność. Zwykły kontrakt, tyle że zawierany w nieco bardziej uroczystej oprawie.
– Zdajesz sobie sprawę, że rok temu nawet się nie znaliśmy? Że mieszkamy pod jednym dachem, ale większość czasu spędzamy z dala od siebie? Że to, co do siebie czujemy, może na dłuższą metę okazać się nietrwałe?