Wygrana

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Wygrana, Baldacci David-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Wygrana
Название: Wygrana
Автор: Baldacci David
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 306
Читать онлайн

Wygrana читать книгу онлайн

Wygrana - читать бесплатно онлайн , автор Baldacci David

LuAnn Tyler, ?yjaca w skrajnej n?dzy ze sw? c?reczk? Lis? w przyczepie samochodowej, otrzymuje nagle propozycj? intratnej pracy. Gdy przybywa na um?wione spotkanie, okazuje si?, ?e propozycja dotyczy nie pracy, ale udzia?u w loterii krajowej, kt?ry mia?by przynie?? LuAnn g??wn? wygran?. Dziewczyna pozostawia sobie czas na przemy?lenie propozycji. Dalej wypadki tocz? si? w b?yskawicznym tempie: LuAnn zostaje zapl?tana w morderstwo dw?ch m??czyzn, a jednocze?nie zamieszana w afer? korupcyjn?. ?cigana przez policj? i FBI, ucieka za granic?, ale po latach wraca, by ostatecznie rozwik?a? tajemnicz? r?wnie? dla niej samej histori?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 64 65 66 67 68 69 70 71 72 ... 90 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Pot wystąpił jej na czoło.

– Bo mają coś do ukrycia.

– No właśnie.

– Jest szpiegiem?

Jackson roześmiał się.

– Niezupełnie. Prawdę mówiąc, to jest niczym.

– Co to znaczy?

– Zmarli mogą być tylko zmarłymi i niczym więcej, prawda?

– Zmarli? – LuAnn zdrętwiała. Czyżby Jackson zabił Matta? Nie, to niemożliwe. Nogi się pod nią ugięły.

– Zdobyłem jego odciski palców – podjął Jackson – przepuściłem je przez bazę danych i komputer powiedział mi, że on nie żyje.

– To jakaś pomyłka.

– Komputer wierzy we wszystko, co mu się powie. Komuś zależało, żeby Riggs uchodził za zmarłego. Na wypadek, gdyby ktoś go szukał.

– Szukał? Kto?

– Wrogowie. Słyszałaś o Programie Ochrony i Relokacji Świadków?

– Nie. Co to takiego?

– Za długo mieszkałaś za granicą. To program realizowany przez rząd federalny. Ma chronić osoby zeznające na niekorzyść niebezpiecznych ludzi albo organizacji. Dostają nową tożsamość, nowe życie. Oficjalnie taki Riggs umiera. A potem pojawia się w jakimś małym miasteczku i rozpoczyna nowe życie pod nowym nazwiskiem. Może nawet ze zmienioną fizjonomią. Nie wiem tego na pewno, ale mam powody, by przypuszczać, że Riggs należy do tej wyselekcjonowanej grupy.

– Riggs… Buckman… był świadkiem? W jakiej sprawie?

– Któż to wie? Czy to zresztą ważne? Próbuję ci uświadomić, że Riggs jest przestępcą. A raczej był. Prawdopodobnie narkotyki albo coś w tym rodzaju. Może miał powiązania z mafią. Programem Ochrony Świadków nie obejmuje się pospolitych złodziejaszków.

– Riggs przestępcą. – LuAnn oparła się o ścianę, żeby nie upaść.

– Mam nadzieję, że z niczego mu się nie zwierzyłaś? Nie wiadomo, co z niego za ptaszek.

– Nie – wykrztusiła LuAnn.

– No więc, co możesz mi o nim powiedzieć?

– Niewiele tego. Nie wie nic ponad to, co już wiedział. Nie drąży sprawy. Uważa Donovana za potencjalnego porywacza. Na podstawie tego, co od pana usłyszałam, dochodzę do przekonania, że nie chce zwracać na siebie uwagi.

– Nie wątpię. To dla nas bardzo dobrze. Widzę, że wasza dzisiejsza randka była owocna.

– To nie pański interes – zaperzyła się. Wymiana informacji dobiegła końca i teraz nie zamierzała puścić tej aluzji płazem.

– Oj, twój pierwszy błąd podczas tej sesji. Nie wytrzymujesz bez popełnienia jakiejś gafy. – Wymierzył w nią długi palec. – Wszystko, co wiąże się z tobą, jest moim interesem. Stworzyłem cię. I czuję się za ciebie odpowiedzialny. Nie lekceważę tej odpowiedzialności.

– Dziesięć lat minęło! – wybuchnęła LuAnn. – Zarobił pan swoje pieniądze. Ja zarobiłam swoje. Nasze ścieżki się rozchodzą. Za trzydzieści sześć godzin będę już na drugim końcu świata. Pan pójdzie swoją drogą, ja swoją, bo jestem już tym wszystkim naprawdę zmęczona.

– Nie posłuchałaś mnie.

– Dziesięć cholernych lat stosowałam się do pańskich instrukcji. Dwadzieścia krajów, ciągłe oglądanie się za siebie. I podejrzewam, że tak już będzie do końca życia. – Patrzyli sobie długo w oczy.

– Kiedy wyjeżdżasz?

– Jak tylko się spakuję. Jutro rano już nas tu nie będzie.

Jackson potarł w zamyśleniu brodę.

– Powiedz mi coś, LuAnn… Powiedz mi, dlaczego nie miałbym cię teraz zabić?

Była przygotowana na to pytanie.

– Bo Donovanowi mogłoby się wydać dziwne, że zginęłam zaraz po rozmowie z nim. Teraz niczego nie podejrzewa. Ale mogę panu zagwarantować, że moja śmierć by to zmieniła. Potrzebne panu takie kłopoty?

Jackson stał chwilę z zaciśniętymi mocno ustami, potem wskazał na drzwi.

– Idź się pakować.

Teraz LuAnn wskazała na drzwi.

– Pan przodem.

– Wyjdźmy razem, LuAnn. Tak będzie lepiej.

Nie spuszczając z siebie oczu, ruszyli razem do drzwi.

W chwili, kiedy Jackson kładł dłoń na gałce, drzwi otworzyły się z impetem do środka. Ledwie zdążyli przed nimi uskoczyć.

W progu stał Riggs z pistoletem wymierzonym w Jacksona. Na jego widok Jackson chwycił LuAnn, skrył się za nią błyskawicznie i zaczął powoli opuszczać rękę.

– Matthew, nie! – krzyknęła LuAnn.

Riggs rzucił jej przelotne spojrzenie.

– LuAnn…

LuAnn bardziej wyczuła, niż zobaczyła, że ręka Jacksona zgina się w łokciu. Wyprowadzał nóż do rzutu od dołu.

Wyrzucając rękę w bok, zablokowała jego podrywające się przedramię. Riggs syknął z bólu i osunął się na podłogę, chwytając odruchowo za rękojeść sterczącego mu z ramienia noża. LuAnn wyrwała z kieszeni pistolet i odwróciła się błyskawicznie, żeby strzelić do Jacksona, ale ten w tym samym momencie znowu ją do siebie przyciągnął.

Wpadła na niego z takim impetem, że stracił równowagę i z brzękiem tłuczonego szkła wylecieli oboje przez okno na ganek. LuAnn wylądowała na wierzchu. Pistolet wypadł jej z ręki. Spleceni w zapaśniczym uścisku zaczęli się tarzać po grubych, śliskich odłamkach szkła, szukając jakiegoś oparcia dla stóp. On ścisnął ją za szyję, ona kopnęła go kolanem w krocze i podważyła łokciem brodę. Podźwignęli się niezdarnie na nogi, jedno nie puszczając drugiego. LuAnn zauważyła kątem oka, że Jacksonowi krwawi dłoń; musiał ją sobie rozciąć, kiedy wypadali przez okno. Mobilizując wszystkie siły, wyrwała się z jego objęć. Jedną ręką chwyciła go za pasek od spodni, a drugą za przód koszuli i z półobrotu cisnęła nim o ścianę chaty. Uderzył w deski twarzą i zamroczony osunął się na ziemię. Idąc za ciosem, LuAnn doskoczyła do niego, usiadła mu okrakiem na plecach, chwyciła za brodę i szarpnęła do siebie. Jackson wrzasnął z bólu. Jeszcze cal, a skręciłaby mu kark, ale nagle jej dłonie ześlizgnęły się z brody Jacksona. Tracąc równowagę, upadła na wznak w potłuczone szkło. Zerwała się natychmiast i zastygła z oczami wlepionymi w to, co zostało jej w rękach. Była to twarz Jacksona.

Jackson stanął na chwiejnych nogach. Na jedną straszną chwilę skrzyżowały się ich spojrzenia. I LuAnn po raz pierwszy zobaczyła jego prawdziwą twarz.

Jackson spuścił wzrok na jej ręce. Dotknął swojej twarzy, poczuł pod palcami własną skórę, własne włosy, spazmatycznie dyszał. Zidentyfikowała go. Teraz musiała umrzeć.

LuAnn też to zrozumiała. Rzuciła się szczupakiem w kierunku leżącego na ganku pistoletu, Jackson zrobił to samo. W wyścigu na śmierć i życie sunęli na brzuchach po ganku do porzuconej broni.

– Wara od niej, sukinsynu! – wrzasnął Riggs. Stał w wybitym oknie śmiertelnie blady, koszulę miał całą we krwi, w drżących rękach trzymał pistolet. Jackson zerwał się z podłogi i z niewiarygodną zwinnością przeskoczył przez balustradę otaczającą ganek. Riggs o ułamek sekundy za późno nacisnął spust i pocisk chybił celu.

– Cholera! – jęknął Riggs i opadł na klęczki, znikając jej z oczu pod parapetem okna.

– Matthew! – LuAnn zerwała się na równe nogi, Jackson znikł już między drzewami.

Wbiegła do chaty, ściągając po drodze kurtkę. Po chwili była już przy Riggsie.

– Zostaw, Matt, nie wyciągaj go. – Pomagając sobie zębami oderwała rękaw od kurtki i podarła go na pasy. Następnie rozpruła Riggsowi rękaw koszuli i odsłoniła ranę. Próbowała zatamować krwotok prowizorycznymi tamponami, ale bez powodzenia. Wymacała tętnicę pod pachą Riggsa i ucisnęła ją palcem. To poskutkowało. Ostrożnie wyciągnęła mu nóż z ramienia i odrzuciła. W trakcie tego zabiegu Riggs wpijał się palcami w jej ramię i o mało nie przegryzł sobie wargi.

– Przytrzymaj tu palcem, Matt, tylko nie za mocno, żeby nie zatrzymać całkiem dopływu krwi. – Naprowadziła jego palec na miejsce pod pachą, które uciskała.

– Mam w samochodzie apteczkę. Opatrzę cię najlepiej, jak potrafię, i zawiozę do lekarza.

Podniosła z ganku pistolet i pomogła Riggsowi dojść do BMW. Tam zdezynfekowała mu i opatrzyła ranę. Kiedy zabezpieczała bandaż plastrem, Riggs spojrzał na nią.

– Gdzie się tego nauczyłaś?

LuAnn chrząknęła.

– Pierwszy raz widziałam lekarza, kiedy rodziła się Lisa. A i to tylko przez dwadzieścia minut. Kiedy człowiek nie ma centa przy duszy, musi to umieć, bo inaczej nie przetrwa.

Przed izbą przyjęć pogotowia przy drodze Dwudziestej Dziewiątej LuAnn chciała wysiąść i pomóc Riggsowi. Powstrzymał ją.

– Zostań. Sam wejdę. Znają mnie tutaj, jestem stałym klientem. Przedsiębiorcy budowlanemu często coś się przytrafia. Powiem, że nieszczęśliwie upadłem i wbiłem sobie nóż myśliwski w ramię.

– Na pewno dasz sobie radę?

– Tak, już i tak dosyć ci narobiłem kłopotu. Wysiadł z wozu.

– Zaczekam tu na ciebie – powiedziała LuAnn.

Uśmiechnął się blado i trzymając za zranione ramię, wszedł do środka.

LuAnn zawróciła i wprowadziła BMW na miejsce parkingowe, z którego miała dobry widok na wejście do budynku. Zablokowała drzwiczki i zaklęła w duchu. Nie mogła winić Riggsa za to, że przybył jej na ratunek. Szkoda tylko, że zrobił to, kiedy jej udało się przekonać Jacksona, że wszystko jest w porządku. Może zdołałaby jakoś wytłumaczyć Jacksonowi nagłe pojawienie się uzbrojonego Riggsa. Martwił się o jej bezpieczeństwo, śledził ją, myślał, że to Donovan. Ale Riggs zrobił jeszcze coś, czego Jacksonowi wytłumaczyć nie potrafiła. Jęknęła, patrząc na samochody przemykające drogą Dwudziestą Dziewiątą.

Riggs nazwał ją w chacie Lu Ann, co na pewno nie uszło uwagi Jacksona. To jedno słowo zrujnowało wszystko. Jackson wiedział teraz, że go okłamała, twierdząc, że Riggs niczego się nie domyśla. Nie miała wątpliwości, że zostanie za to ukarana. A jeszcze przed półgodziną wszystko tak dobrze się układało.

Zerknęła na siedzenie obok i zobaczyła tam biały kartonik. Sięgnęła po niego. Była to wizytówka Donovana z numerem telefonu. Po chwili zastanowienia podniosła słuchawkę telefonu. Zaklęła pod nosem, kiedy odezwała się automatyczna sekretarka. Nagrała na nią relację z wydarzeń tego wieczoru. Jeszcze raz poprosiła dziennikarza, żeby poszukał schronienia, a ona pokryje wszelkie koszty. Był uczciwym człowiekiem szukającym prawdy. Nie chciała jego śmierci. Nie chciała, żeby ktokolwiek przez nią umierał. Miała nadzieję, że Donovan dożyje chwili, kiedy będzie mógł wysłuchać tego nagrania.

1 ... 64 65 66 67 68 69 70 71 72 ... 90 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название