Najczarniejszy strach
Najczarniejszy strach читать книгу онлайн
Coben to wsp??czesny mistrz thrillera, kt?rego przyr?wnuje si? zarowno do Agaty Christie, jak Roberta Ludluma. Precyzyjnie skonstruowana intryga, mistrzowsko stopniowane napi?cie, fa?szywe tropy prowadz?ce donik?d, pozornie niemo?liwe do wyja?nienia zagadki pojawiaj?ce si? niemal na ka?dej stronie, zaskakuj?ce zako?czenie, kt?rego nie domy?li si? nawet najbardziej przenikliwy czytelnik, to podstawowe cechy jego pisarskiego stylu. A? w o?miu powie?ciach pojawia si? ulubiony literacki bohater Cobena, Myron Bolitar, by?y pracownik FBI, agent sportowy i detektyw-amator w jednej osobie, kt?ry nieustannie wpl?tuje si? w kryminalne k?opoty. Na Myrona jak grom spada wiadomo??, ?e ma nie?lubnego syna, kt?rego istnienia nawet nie podejrzewa?. Co wi?cej, Jeremy choruje na rzadk? odmian? bia?aczki – by go uratowa?, konieczny jest przeszczep szpiku kostnego. Niestety, jedyny zarejestrowany dawca, niejaki Taylor, przepad? bez ?ladu. Myron ustala jego prawdziwe nazwisko – Lex. Ale Lex jest nieuchwytny, a podaj?cy si? za niego cz?owiek przez telefon ka?e mu po?egna? si? z ch?opcem. Powtarza przy tym maniakalnie "siej ziarno". Siej Ziarno to przydomek seryjnego porywacza i mordercy opisanego w serii artyku??w przez Stana Gobbsa – dziennikarza, kt?rego media i FBI oskar?y?y o fabrykowanie informacji. S? na to niepodwa?alne dowody. Czy rzekomy zab?jca i dawca to jedna i ta sama osoba…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Tak. Zaginął albo zaginęła.
– Zaginął albo zaginęła?
– Nie wiem nic o tej osobie. Nie znam jej wieku, płci, adresu. Ale z Jeremym na pewno nie będzie lepiej, a szansę znalezienia na czas innego dawcy są znikome. – Emily trzymała się dzielnie, ale jej maska pozornego spokoju zaczęła pękać. – Musimy znaleźć tego człowieka.
– I przyszłaś z tym do mnie? Żebym go odszukał?
– Nikt nie mógł znaleźć Grega, a ty i Win go znaleźliście. Kiedy zniknął, Clip zwrócił się z tym do was. Dlaczego?
– To długa historia.
– Nie taka długa, Myron. Wyszkolono was do takich zadań. Jesteście dobrzy.
– Nie do takich spraw. Greg jest sławnym sportowcem. Można się z tym zwrócić do mediów, wyznaczyć nagrody. Wynająć prywatnych detektywów.
– Już to zrobiliśmy. Na jutro Greg zwołał konferencję prasową.
– No i?
– To nic nie da. Powiedzieliśmy lekarce Jeremy’ego, że choć to nielegalne, zapłacimy dawcy za szpik, ile zażąda. Ale jest jeszcze coś. Boję się, że nagłośnienie tej sprawy da wynik odwrotny do zamierzonego, na przykład dawca ukryje się jeszcze głębiej. Sama nie wiem.
– Co na to Greg?
– Mało ze sobą rozmawiamy. A jeżeli już, to niezbyt miło.
– Czy wie o naszym spotkaniu?
Emily podniosła wzrok.
– Nienawidzi cię tak bardzo, jak ty jego. Może nawet mocniej.
Myron uznał to za zaprzeczenie. Emily wpatrywała się w jego twarz tak, jakby szukała w niej odpowiedzi.
– Nie mogę ci pomóc, Emily – powiedział.
Zareagowała na to jak na policzek.
– Współczuję ci – dodał – ale sam mam poważne problemy.
– Chcesz powiedzieć, że nie masz czasu?
– Nie o to chodzi. Detektyw prywatny ma większe szanse…
– Greg zdążył wynająć czterech. Nie ustalili niczego, nawet nazwiska dawcy.
– Wątpię, czy spisałbym się lepiej.
– Chodzi o życie mojego syna!
– Rozumiem to, Emily.
– Nie możesz odłożyć na bok swojej niechęci do Grega i do mnie?
Nie był tego pewien.
– Nie w tym rzecz – odparł. – Nie jestem detektywem, tylko agentem sportowym.
– Wcześniej ci to nie przeszkadzało.
– I jak na tym wyszedłem? Ilekroć w coś się wmieszam, kończy się to katastrofą.
– Mój syn ma trzynaście lat!
– Przykro mi…
– Co mi po twoim współczuciu, do cholery! – Oczy Emily zmniejszyły się, pociemniały. Pochyliła się, zbliżając twarz do jego twarzy. – Policz sobie.
– Co? – spytał, zaskoczony.
– Jesteś agentem. Znasz się na rachunkach. Więc policz.
Odsunął się, jakby chciał zwiększyć dystans.
– O czym ty mówisz?! – spytał.
– Jeremy ma urodziny osiemnastego lipca. Policz sobie.
– Co mam policzyć?
– Powtarzam: Jeremy ma trzynaście lat. Urodził się osiemnastego lipca. Ja wyszłam za mąż dziesiątego października.
Nie skojarzył. Przez kilka sekund słyszał szczebiotanie mamuś, płacz dziecka, głos barmana przekazującego zamówienie drugiemu barmanowi – i wreszcie do niego dotarło. Serce przeszył mu chłód, pierś ścisnęły stalowe obręcze, ledwie mógł oddychać. Otworzył usta, lecz nie dobył z siebie głosu. Miał wrażenie, że oberwał w splot słoneczny kijem bejsbolowym. Wpatrująca się w niego uważnie Emily skinęła głową.
– Tak jest. To twój syn – powiedziała.