-->

Jeden falszywy ruch

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Jeden falszywy ruch, Coben Harlan-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Jeden falszywy ruch
Название: Jeden falszywy ruch
Автор: Coben Harlan
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 252
Читать онлайн

Jeden falszywy ruch читать книгу онлайн

Jeden falszywy ruch - читать бесплатно онлайн , автор Coben Harlan

Myron Bolitar podejmuje si? ochrony czarnosk?rej gwiazdy ?e?skiej koszyk?wki, Brendy, n?kanej telefonicznymi pogr??kami. Jest inteligentna, pi?kna, ma poczucie humoru, lecz brak jej agenta. Czy k?opoty Brendy maj? zwi?zek z tajemniczym znikni?ciem jej matki przed dwudziestoma laty oraz z niewyja?nion? ?mierci? ?ony aktualnego kandydata na gubernatora, milionera Arthura Bradforda? Co sta?o si? z ojcem Brendy, kt?ry jakby rozp?yn?? si? w powietrzu, po wybraniu z konta wszystkich pieni?dzy? Wspierany przez niezawodnego przyjaciela, Wina, Myron musi stawi? czo?a miejscowej mafii, oraz dotrze? do sedna mrocznej tajemnicy, za kt?r? jedni s? gotowi umrze?, a inni zabi?…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 44 45 46 47 48 49 50 51 52 ... 59 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Pan wzywał?

– Jak się nazywasz, kajzerko?

– Thurgood Marshall [2].

Silna grupa nie przyjęła tego z entuzjazmem. Zaszumiała.

– Sadzisz się na rasistowskie dowcipy?

– A nazwanie kogoś kajzerką nie jest rasistowskim wicem?

Win zerknął na Myrona i uniósł kciuki. Myron zrobił to samo. W pokazowej szkolnej debacie Win za tę odpowiedź zdobyłby punkt.

– Jesteś gliną, Thurgood?

Win zmarszczył czoło.

– W tym stroju?! – Chwycił się za klapy. – Liiitości!

– To czego tu szukasz?

– Chcemy porozmawiać z niejakim Clayem Jacksonem.

– O czym?

– O energii słonecznej i jej roli w dwudziestym pierwszym wieku.

Wódz Murzynów spojrzał na swoich żołnierzy. Zacieśnili pętlę. Myronowi zapulsowało w uszach. Nie odrywał oczu od Wina i czekał.

– Coś mi mówi, białasy, że przyjechaliście jeszcze raz skrzywdzić Claya. – Nike-Reebok przysunął się bliżej, stając oko w oko z Winem. – Coś mi mówi, że w jego obronie mamy prawo użyć środków ostatecznych. No nie, chłopaki?

Jego paczka potwierdziła to pomrukami, unosząc kije.

Win sięgnął znienacka ręką i wyrwał mu kij. Usta kompletnie zaskoczonego wielkiego Murzyna ułożyły się w „o”. Wpatrzył się w swoje ręce, jakby oczekiwał, że kij za chwilę się zmaterializuje. Ale się nie zmaterializował. Win odrzucił go w kąt podwórka i skinął na kolosa.

– Pójdziesz ze mną w tango, pumperniklu? – spytał.

– Win! – wtrącił Myron.

Ale Win wpatrywał się w przeciwnika.

– Czekam.

Nike-Reebok uśmiechnął się, zatarł ręce i oblizał usta.

– Zostawcie go mnie, chłopaki – powiedział.

Łatwa zdobycz!

A potem natarł jak potwór Frankensteina, grubymi paluchami sięgając do szyi Wina. Wyczekawszy do ostatniej chwili, Win zwarł palce, zmieniając dłoń w grot, błyskawicznie odskoczył w bok i ruchem szybkim jak dziobnięcie ptaka wbił ich czubki w gardło przeciwnika. Z ust kolosa wydobył się odgłos gwałtownego dławienia, zbliżony do dźwięku dentystycznego odsysacza śliny, a jego ręce instynktownie frunęły do gardła. Win nisko zanurkował i sieknął stopą, obcasem kosząc mu nogi. Wielki Murzyn fajtnął i wylądował na potylicy.

Win z uśmiechem przystawił mu do twarzy czterdziestkęczwórkę.

– Coś mi mówi, że zaatakowałeś mnie kijem bejsbolowym – powiedział. – Coś mi mówi, że strzelenie ci w oko uznano by za w pełni usprawiedliwione.

Myron, który również wydobył pistolet, kazał reszcie rzucić kije na ziemię. Rzucili. A potem na jego życzenie położyli się na brzuchach i spletli dłonie na głowach. Zajęło to chwilę, w końcu jednak wszyscy się podporządkowali.

Nike-Reebok też położył się na brzuchu.

– Nie… – wycharczał, wykręcając szyję.

– Słucham?

Win przyłożył wolną rękę do ucha.

– Nie damy wam drugi raz skrzywdzić tego chłopaka.

Win ze śmiechem dotknął czubkiem buta głowy Murzyna.

Myron pochwycił jego wzrok i pokręcił głową. Win wzruszył ramionami, ale cofnął nogę.

– Nikogo nie chcemy skrzywdzić – powiedział Myron. – Chcemy się tylko dowiedzieć, kto napadł na Claya na tamtym dachu.

– Dlaczego? – spytano.

Myron obrócił się w stronę drzwi. Z domu wykuśtykał o kulach młody chłopak. Gips na jego ścięgnie wyglądał jak pękate morskie zwierzę, które zżera mu stopę.

– Bo wszyscy myślą, że zrobił to Horace Slaughter.

Clay Jackson stanął chwiejnie na jednej nodze.

– I co z tego?

– Zrobił to?

– A co cię to obchodzi?

– Bo ktoś go zabił.

– I co z tego?

Clay wzruszył ramionami.

Myron otworzył usta, zamknął je, westchnął.

– To długa historia, Clay. Chcę tylko wiedzieć, kto ci przeciął ścięgno.

Chłopak potrząsnął głową.

– Nie powiem.

– Dlaczego?

– Zabronili mi.

– A ty robisz, co ci każą? – odezwał się Win.

Chłopak spojrzał na niego.

– Tak.

– Ten, co ci to zrobił, był straszny?

Clayowi zatańczyła grdyka.

– No jasne.

– Ja jestem straszniejszy.

Nikt się nie poruszył.

– Mam zademonstrować?

– Win! – upomniał go Myron.

Nike-Reebok zaryzykował. Ale kiedy spróbował unieść się na łokciach, Win podniósł nogę i spuścił ją jak siekierę tam, gdzie kręgosłup łączył się z karkiem. Wielki Murzyn rozrzucił ręce, opadł na ziemię bezwładnie jak mokry piach i znieruchomiał. Bejsbolówka zsunęła mu się z głowy, bo Win wcisnął butem jego twarz w błotnisty grunt takim ruchem, jakby gasił papierosa.

– Win! – powtórzył Myron.

– Przestań! – zawołał z rozszerzonymi oczami Clay Jackson, z rozpaczą szukając wzrokiem pomocy u Myrona. – To mój wujek, człowieku! On tylko mnie broni.

– Świetnie mu to idzie.

Win docisnął stopę i jeszcze głębiej wbił umazaną błotem twarz wuja chłopca w miękką ziemię.

Wielki Murzyn miał zapchane usta i nos i nie mógł oddychać.

Z ziemi zaczął się podnosić drugi. Win wycelował w niego pistolet.

– Uwaga – ostrzegł – ważny komunikat. Ja nie bawię się w strzały ostrzegawcze.

Śmiałek opadł na trawę.

Mocno przyciskając głowę Nike-Reeboka do ziemi, Win zajął się Clayem Jacksonem. Choć chłopak wciąż strugał chojraka, wyraźnie się trząsł. Myron, szczerze mówiąc, również.

– Boisz się, co cię może spotkać, zamiast bać się tego, co spotka cię na pewno – powiedział Win.

Podniósł nogę, zgiął ją w kolanie i ustawił się do zadania ciosu obcasem.

Myron ruszył do niego, ale Win zmroził go spojrzeniem i po chwili posłał mu charakterystyczny uśmiech. Niedbały, lekko rozbawiony. Uśmiech, który sugerował, że gotów jest to zrobić, a nawet, że sprawi mu to przyjemność. Chociaż Myron widział ów uśmiech niejeden raz, nieodmiennie mroził mu krew w żyłach.

– Liczę do pięciu – zapowiedział Win. – Ale czaszkę zmiażdżę mu pewnie, nim dojdę do trzech.

– Dwóch białych – odparł szybko Clay Jackson. – Z pistoletami. Jeden duży, młody nas związał. Wyglądał na pakera. Dowodził mały, starszy. To on nas pociął.

Win obrócił się do Myrona i rozłożył ręce.

– Możemy jechać? – spytał.

29

– Posunąłeś się za daleko – powiedział Myron w samochodzie.

– E tam.

– Mówię serio, Win.

– Chciałeś informacji, to ją wydobyłem.

– Nie w taki sposób, jak chciałem.

– No, wiesz. Ten człowiek zaatakował mnie kijem bejsbolowym.

– Bał się. Myślał, że chcemy skrzywdzić jego siostrzeńca.

Win udał, że gra na skrzypcach.

Myron potrząsnął głową.

– Chłopak i tak w końcu by nam to powiedział.

– Wątpię. Ten Sam naprawdę go nastraszył.

– Dlatego musiałeś nastraszyć go jeszcze mocniej?

– Odpowiedź brzmi: tak.

– Więcej tego nie zrobisz, Win. Nie wolno krzywdzić niewinnych ludzi.

– E tam – powtórzył Win i sprawdził godzinę. – Skończyłeś? Zaspokoiłeś poczucie moralnej wyższości?

– O co ci chodzi, do diabła?!

Win spojrzał na niego.

– Znasz moje metody – rzekł wolno. – A jednak ciągle mnie wzywasz.

Zamilkli. Echo jego słów zawisło w parnym powietrzu niczym spaliny samochodowe. Myron zacisnął dłonie na kierownicy tak mocno, że zbielały mu kostki.

Milczeli przez całą drogę do domu Mabel Edwards.

– Wiem, że stosujesz przemoc – rzekł Myron, kiedy zaparkował. Spojrzał na przyjaciela. – Lecz z reguły tylko wobec tych, którzy na to zasługują.

Win nie zareagował.

– Gdyby chłopak nic nam nie powiedział, spełniłbyś groźbę?

– To nie wchodziło w grę. Wiedziałem, że nam powie.

– Ale przypuśćmy, że by nie powiedział.

Win potrząsnął głową.

– Dopuszczasz coś, co nie mieści się w granicach prawdopodobieństwa – odparł.

– To znaczy? Oświeć mnie.

Win zastanawiał się chwilę.

– Nigdy z rozmysłem nie krzywdzę niewinnych – rzekł. – Ale też nigdy nie stosuję gróźb bez pokrycia.

– To nie jest odpowiedź, Win.

Win spojrzał na dom Mabel.

1 ... 44 45 46 47 48 49 50 51 52 ... 59 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название