Kwiat Nieimiertelnoici
Kwiat Nieimiertelnoici читать книгу онлайн
Porucznik Eve Dallas z wydzia?u zab?jstw nowojorskiej policji ma przed sob? trudne zadanie. Pi?kna, s?awna modelka Pandora zosta?a w brutalny spos?b zamordowana, a g??wn? podejrzan? o zbrodni? jest Mavis Freestone, najserdeczniejsza przyjaci??ka Eve. Dallas, przekonana o jej niewinno?ci, postanawia wykry? prawdziwego sprawc?. Jednak coraz to nowe dowody ?wiadcz? przeciwko Mavis i wszyscy radz? Eve, aby zako?czy?a ?ledztwo. Wierna przyja?? obu kobiet zostaje wystawiona na ci??k? pr?b?.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
14
Ku swojemu zadowoleniu, Eve idealnie zmieściła się w czasie. Na komendzie była o 9:55 i od razu skierowała się do pokoju przesłuchań. Na wszelki wypadek nie zaglądała do swojej dziupli, by uniknąć wezwania na dywanik. Liczyła na to, że kiedy w końcu pójdzie do szefa, zarzuci go świeżymi informacjami i sprawa przecieku do mediów rozejdzie się po kościach.
Redford nie spóźnił się ani o sekundę. Wydawał się równie spokojny i opanowany, jak w czasie pierwszej rozmowy.
– Pani porucznik, mam nadzieję, że to nie potrwa długo. Nie jest to dla mnie najodpowiedniejsza pora.
– Zaczniemy od razu. Proszę usiąść. – Zamknęła za sobą drzwi.
W pokoju przesłuchań nie panowała zbyt przyjemna atmosfera. Zresztą, tak miało być. Nieduży stół, kilka twardych krzeseł, puste ściany – wszystko to nie poprawiało nastroju wezwanym. Lustro, które, co aż nadto oczywiste, było lustrem weneckim, służyło głównie do zastraszania przesłuchiwanych. Eve włączyła sprzęt nagrywający i wyrecytowała standardowe formułki.
– Panie Redford, w przesłuchaniu uczestniczyć może pański adwokat bądź pełnomocnik.
– Czyżby odczytywała pani przysługujące mi prawa, pani porucznik?
– Jeśli pan sobie tego życzy, chętnie to zrobię. Nie jest pan o nic oskarżony, ale ma pan prawo domagać się obecności adwokata przy oficjalnym przesłuchaniu. Czy chce pan go wezwać?
– Nie, nie chcę. – Strącił pyłek z rękawa. Na jego nadgarstku błysnęła złota bransoletka. – Pragnę służyć wam pomocą w śledztwie, co chyba udowodniłem, przychodząc tu dzisiaj.
– Chciałabym odtworzyć pańskie poprzednie zeznania, aby dać panu możliwość dodania, usunięcia lub zmiany jakiegokolwiek szczegółu. – Wsunęła oznakowany dysk do urządzenia. Redford wysłuchał nagrania, lekko zniecierpliwiony.
– Czy potwierdza pan swoje poprzednie zeznania?
– Tak, o ile pamiętam, wszystko się zgadza.
– Doskonale. – Eve wyjęła dysk i skrzyżowała ręce na piersi. – Ofiara była pańską kochanką.
– Zgadza się.
– Nie jedyną.
– Oczywiście. Od początku ustaliliśmy, że nie chcemy, by tak było.
– Czy w dniu zabójstwa przyjmował pan nielegalne substancje w towarzystwie ofiary?
– Nie.
– Czy kiedykolwiek przyjmował pan nielegalne substancje w towarzystwie ofiary?
Uśmiechnął się, a kiedy przechylił głowę na bok, Eve dostrzegła błysk złota, wplecionego w cienki kucyk opadający na plecy Redforda.
– Nie, nie podzielałem upodobania Pandory do nielegalnych środków odurzających.
– Czy zna pan kod dostępu do domu Pandory?
– Jej kod. – Zmarszczył brwi. – Być może. Prawdopodobnie. – Po raz pierwszy na jego twarzy pojawił się niepokój. Wręcz było widać, że producent zastanawia się, jakie konsekwencje może mieć udzielona przezeń odpowiedź. – Zdaje się, że kiedyś mi go dała, żebym mógł bez przeszkód wchodzić do jej mieszkania. – Znów opanowany, wyciągnął notebook i wpisał dane. – Tak, mam ten kod.
– Czy tej nocy, kiedy zginęła Pandora, skorzystał pan z tego kodu, by wejść do jej domu?
– Wpuścił mnie służący. Kod nie był więc potrzebny.
– Zwłaszcza przed zabójstwem. Czy wie pan, że za pomocą tej kombinacji można także włączać i wyłączać system monitoringowy?
Spojrzał na Eve podejrzliwie.
– Nie jestem pewien, czy panią rozumiem.
– Przy użyciu kodu, który, jak pan twierdzi, jest panu znany, można włączać i wyłączać kamerę filmującą wejście do budynku. Kamera ta po śmierci Pandory została na prawie godzinę wyłączona. W tym czasie, według pańskiego zeznania, przebywał pan w swoim klubie. Sam. Właśnie wtedy ktoś, kto znał ofiarę, kto był w posiadaniu jej kodu i wiedział, jak funkcjonuje system monitoringu, zablokował kamerę, wszedł do domu i, jak się zdaje, coś stamtąd zabrał.
– Nie miałbym powodu, by robić coś takiego. Byłem w klubie, pani porucznik. Można to sprawdzić. Wchodząc i wychodząc, wprowadziłem swój kod dostępu.
– Członek klubu może to zrobić, nie wchodząc do środka. – Z przyjemnością patrzyła, jak twarz Redforda pochmurnieje. – Widział pan ozdobną, prawdopodobnie chińską szkatułkę, z której ofiara wyjmowała nieznaną panu substancję. W swoim zeznaniu twierdzi pan, że Pandora schowała ową szkatułkę do szuflady toaletki. My jednak jej tam nie znaleźliśmy. Czy jest pan pewien, że ta szkatułka istniała naprawdę?
W jego oczach był lodowaty chłód, ale pod nim kryło się coś jeszcze. Nie strach, na to jeszcze za wcześnie. Ale bez wątpienia nieufność i niepokój.
– Czy jest pan pewien, że opisywana przez pana szkatułka istniała naprawdę?
– Widziałem ją.
– A klucz?
– Klucz? – Sięgnął po dzbanek z wodą. Ręka mu co prawda nie drżała, ale umysł bez wątpienia pracował na zwiększonych obrotach. – Nosiła go na szyi, na złotym łańcuszku.
– Przy ofierze nie znaleziono żadnego łańcuszka ani klucza.
– Oznacza to, że zabrał go morderca, prawda, pani porucznik?
– Czy nosiła ten klucz na wierzchu?
– Nie, ona… – Urwał w pół zdania. – A to mnie pani podeszła, pani porucznik. Z tego, co wiem, nosiła go pod ubraniem. Ale, jak już nieraz mówiłem, nie ja jeden miałem okazję widzieć Pandorę w stroju Ewy.
– Za co pan jej płacił?
– Słucham?
– W ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy przelał pan na konta ofiary ponad trzysta tysięcy dolarów. Dlaczego?
W jego oczach po raz pierwszy pojawił się strach.
– Chyba to moja sprawa, co robię ze swoimi pieniędzmi.
– Nieprawda. Nie kiedy chodzi o morderstwo. Czy Pandora pana szantażowała?
– To absurd.
– Moim zdaniem, miałoby to sens. Pandora wiedziała coś, co w razie ujawnienia mogłoby panu zaszkodzić. Sprawiało jej to dużą przyjemność. Co pewien czas wyciągała od pana jakieś drobne, a niekiedy nieco większe kwoty. Z tego, co wiem, Pandora za wszelką cenę dążyła do podporządkowania sobie innych. Każdemu w końcu zaczęłaby działać na nerwy. Ktoś, komu szczególnie zalazła za skórę, mógł w przypływie gniewu dojść do wniosku, że istnieje tylko jeden sposób, by się od niej uwolnić. Tak naprawdę nie chodziło o pieniądze, prawda, panie Redford? Chodziło o władzę, o panowanie nad sytuacją i o to, jak Pandora okazywała panu swoją wyższość.
Jego oddech stał się głębszy, ale twarz wciąż wydawała się kamienna.
– Powiedziałbym, że Pandora była zdolna do szantażu. Na mnie jednak nic nie miała, zresztą ja nie toleruję gróźb.
– W jaki sposób pan na nie reaguje?
– Człowiek na moim stanowisku może sobie pozwolić na to, by je ignorować. W tej branży sukces jest ważniejszy od plotek.
– No to za co płacił pan Pandorze? Za seks?
– Pani mnie obraża.
– Nie, człowiek na pańskim stanowisku nie musi płacić za seks. Z drugiej strony, mogłoby to dodać schadzkom pewnej pikanterii. Czy był pan kiedykolwiek w klubie Down and Dirty na East Endzie?
– Nie bywam na East Endzie, a już z całą pewnością nie mam w zwyczaju chodzić do podrzędnych nocnych klubów.
– Czyli jednak wie pan, o który klub chodzi. Czy był pan tam z Pandorą?
– Nie.
– Sam?
– Przecież powiedziałem, że nigdy tam nie byłem.
– Co pan robił dziesiątego czerwca około drugiej nad ranem?
– Cóż to za pytanie?
– Czy może pan udowodnić, gdzie pan wtedy przebywał?
– Nie wiem. Nie muszę odpowiadać na to pytanie.
– Czy płacił pan Pandorze za to, że pomagała panu w interesach?
– Tak, nie. – Zacisnął pięści pod stołem.
– Chciałbym się skonsultować z adwokatem.
– Oczywiście. Przerywamy przesłuchanie, by świadek mógł zgodnie z przysługującym mu prawem skontaktować się z adwokatem. Koniec.
– Uśmiechnęła się. – Lepiej niech pan powie swoim prawnikom wszystko, co pan wie. Niech pan to powie komukolwiek. A jeśli ta sprawa nie dotyczy tylko pana, radzę, by poważnie zastanowił się pan nad zmianą frontu. – Odsunęła się od stołu. – Automat jest na zewnątrz.
– Wolę skorzystać z mojego osobistego łącza
– powiedział zimno. – Czy jest tu jakiś pokój, w którym mógłbym na osobności porozmawiać z moim prawnikiem?