Smiertelna ekstaza
Smiertelna ekstaza читать книгу онлайн
Drew Mathias, zdolny elektronik i entuzjasta gier komputerowych, nie mia? ?adnego powodu, ?eby odebra? sobie ?ycie. Podobnie jak wzi?ty nowojorski adwokat S.T. Fitzhugh, wp?ywowy senator Peary czy Cerise Devane, przebojowa w?a?cicielka popularnego brukowca. Tych czworga nie ??czy?o nic poza tym, ?e postanowili odej?? z tego ?wiata. ?ledztwo nie przynios?o ?adnego rezultatu, ale porucznik Eve Dallas z nowojorskiej policji nie chce uwierzy?, ?e by?y to samob?jstwa. Kto jednak i dlaczego chcia?by pozbawi? ?ycia czworo niezwi?zanych ze sob? ludzi? I jak tego dokona??
Porucznik Dallas postanawia mimo wszystko poszuka? odpowiedzi na te pytania. Oczywi?cie mo?e liczy? na pomoc ?wie?o po?lubionego m??a – superprzystojnego, superinteligentnego i bogatego Raorke’a – kt?ry kocha j? do szale?stwa i zrobi dla niej wszystko.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Peabody pomaszerowała do biura i szybko przydzieliła Rabbita jednemu z funkcjonariuszy. Sprawnie jak automat usunęła wszystkich z biura i zaplombowała zewnętrzne drzwi.
– Melduję, że biuro należy tylko do nas.
– Nie mówiłam ci, żebyś przestała meldować?
– Melduję, że tak – odparła Peabody z uśmiechem, którym chciała choć odrobinę poprawić ciężką atmosferę,
– Pod tym mundurem kryje się najbezczelniejsza istota na świecie.
– Eye wydała z siebie westchnienie. – Peabody, włącz rekorder.
– Włączony.
– Dobra, a więc było tak. Przychodzi wcześnie, jest wkurzona. Rabbit twierdzi, że denerwowała się jakimś procesem. Sprawdź to.
– Mówiąc to, Eye spacerowała po pokoju, uważnie obserwując wszelkie detale, Rzeźby, głównie figurki z brązu przedstawiające postacie mitologiczne. Bardzo stylowe. Niebieski dywan, którego kolor pasował do nieba, biurko w odcieniu różowym, z lustrzanym połyskiem. Sprzęt biurowy modnie stylizowany, w tej samej kwietnej kolorystyce. Z wielkiego, miedzianego naczynia buchały jakieś egzotyczne kwiaty. Eye zauważyła także trzy donice z drzewkami.
Podeszła do komputera, wyjęła z zestawu polowego uniwersalną kartę logującą i wywołała komunikat o ostatnich poleceniach.
Ostatnia czynność: Godzina 8.10, plik numer 3732-L, sprawa Custier kontra Taitler Enterprises.
– To pewnie ten proces, który tak ją wkurzył – domyśliła się Eye.
– Zgadza się z tym, co mówił Rabbit. – Popatrzyła na marmurową popielniczkę, w której leżało z pół tuzina niedopałków. Przy pomocy pęsety wzięła jeden i obejrzała. – Tytoń karaibski, plecione filtry- drogie papierosy. Włóż do worka.
– Sądzisz, że możemy coś na nich znaleźć?
– Coś musiała wziąć. Miała dziwne oczy. – Eye wiedziała, że bardzo długo ich nie zapomni. – Miejmy nadzieję, że zostało z niej tyle, żeby można było przeprowadzić badanie toksykologiczne. Weź też próbkę tych resztek kawy.
Lecz Eye nie sądziła, by udało się znaleźć w tytoniu i kawie to, o co jej chodziło. W żadnym z tamtych samobójstw nie było śladów chemii.
– Miała dziwne oczy – powtórzyła Eye. – I ten jej uśmiech. Peabody, ja już widziałam taki uśmiech. Kilka razy.
Pakując woreczki z dowodami, Peabody uniosła oczy.
Myślisz, że to ma związek z tamtymi sprawami?
– Myślę, że Cerise Deyane była ambitną kobietą sukcesu. Oczywiście, będziemy postępować według procedury, ale mogę się założyć, że nie znajdziemy motywu samobójstwa. A więc wysyła gdzieś Rabbita – ciągnęła Eye, spacerując po biurze. Zirytowana ciągłym szumem silników, spojrzała gniewnie na jeden z busów, wciąż krążący nad przeszklonym pomieszczeniem. – Sprawdź, czy są tu jakieś ekrany. Mam dość tych durniów.
– Z przyjemnością. – Peabody poczęła szukać panelu sterowników. – Zdaje się, że widziałam Nadine Furst. Dobrze, że była przypięta pasami, bo tak się wychylała, że jeszcze chwila i dołączyłaby do bohaterki swojego reportażu.
– Przynajmniej dokładnie zrozumie, jak to naprawdę wygląda – powiedziała na wpół do siebie Eye i skinęła głową, kiedy szklane ściany zostały zasłonięte. – Dobrze. Światło. – Pokój ponownie zalała jasność. – Chciała się zrelaksować, uspokoić na resztę dnia.
Eye zajrzała do lodówki i znalazła tam owoce, napoje i wino. Jedna butelka była otwarta i zabezpieczona zamknięciem pneumatycznym, ale nie było kieliszka, który mógłby świadczyć, że Cerise zaczęła dzień od drinka. Zresztą kilka łyków tego trunku nie mogło aż tak zmienić jej oczu, pomyślała Eye.
W przylegającej do pomieszczenia łazience z wanną z masażem, małą sauną i korektorem samopoczucia, znalazła szafkę pełną legalnych środków uspokajających i pobudzających.
– Nasza Cerise głęboko wierzyła w pomoc chemii – skomentowała Eye. – Weź je do analizy.
– Jezu, miała prywatną aptekę. Korektor samopoczucia jest zaprogramowany na koncentrację i ostatnio był używany wczoraj rano. Dzisiaj nie włączany.
– Co więc robiła, żeby się zrelaksować? – Eye weszła do kolejnego pokoju, który był małym salonikiem wyposażonym, jak od razu zauważyła, w pełny zestaw rozrywkowy, rozkładany fotel i androida do obsługi.
Na małym stoliku leżał starannie złożony trawiastozielony kostium.
Pod mm na podłodze stały buty w tym samym kolorze. Biżuteria – gruby, złoty łańcuszek, kolczyki o splocie i wąski zegarek z wbudowanym rekorderem – były pedantycznie ułożone w szklanym pojemniku.
– Tutaj się rozebrała. Dlaczego? Po co?
– Niektórzy ludzie lepiej się relaksują bez krępującego stroju – powiedziała Peabody i zarumieniła się, gdy Eye posłała jej podejrzliwe spojrzenie. – Tak słyszałam.
– Tak, może. Ale to do niej niepodobne. Była bardzo przyzwoitą kobietą. Jej asystent mówił, że nigdy nie widział jej nawet bez butów i nagle Cerise okazuje się skrytą nudystką? Mało prawdopodobne.
Jej wzrok spoczął na goglach do programów wirtualnych, leżących na poręczy rozkładanego fotela.
– Może w końcu zdecydowała się na wycieczkę do cyberprzestrzeni – mruknęła Eye. – Jest zdenerwowana i chce się uspokoić, więc wchodzi tutaj, kładzie się na fotelu, włącza jakiś program i jedzie sobie na małą przejażdżkę.
Eye usiadła, biorąc do rąk gogle. Przemknęło jej przez głowę, że Mathias i Fitzhugh też przed śmiercią odwiedzili rzeczywistość wirtualną.
– Zamierzam zobaczyć, gdzie była i kiedy. Aha, jeżeli potem będę przejawiać jakieś skłonności samobójcze albo postanowię, że lepiej się zrelaksuję bez krepującej odzieży, rozkazuję ci mnie ogłuszyć.
– Zrobię to bez wahania.
Eye zrobiła zdumioną minę.
– Ale nie masz czerpać z tego przyjemności.
– Zrobię to wbrew sobie – przyrzekła Peabody i skrzyżowała ręce na piersi.
Z przytłumionym śmiechem Eye nałożyła gogle.
– Wyświetlić informacje o ostatnim programie. Bingo. Była w cyberprzestrzeni o ósmej siedemnaście dzisiaj rano.
– Dallas, jeżeli to rzeczywiście sprawa tego programu, może lepiej nie powinnaś tego robić. Możemy zabrać to ze sobą i sprawdzić pod kontrolą.
– Ty jesteś moją kontrolą, Peabody. Jeśli zdradzę ochotę do skrócenia sobie życia, stuknij mnie.
– Odtworzyć ostatni program- rozkazała i ułożyła się wygodniej. – Jezu – syknęła, gdy zbliżyli się do niej dwaj muskularni młodzieńcy ubrani jedynie w wąskie przepaski z błyszczącej czarnej skóry nabijanej srebrnymi ćwiekami; lśnili od olejku i byli w widoczny sposób podnieceni.
Znajdowała się teraz w białym pokoju, którego większą część zajmowało łóżko. Leżała naga na satynowym prześcieradle, a nad sobą zobaczyła udrapowaną zwiewną tkaninę, przez którą sączyło się blade światło pochodzące z kryształowego żyrandola.
Powietrze drgało od jakiejś przyciszonej pogańskiej muzyki. Eye leżała na stosie miękkich poduszek i gdy chciała się poprawić, pierwszy z młodych bogów przysiadł obok niej.
– Hej, słuchaj, stary…
– Wszystko dla twej przyjemności, pani – rzekł cichym, śpiewnym głosem i natarł jej piersi pachnącym olejkiem.
To jednak był zły pomysł, pomyślała, czując w trzewiach pierwsze mimowolne, miłe dreszczyki. Miała już olejek rozsmarowany na brzuchu i udach, a młodzieniec zabierał się właśnie za nogi.
Rozumiała, że obecna sytuacja mogła doprowadzić Cerise do tego, że rozebrała się i poczuła szczęśliwa, ale nie wiedziała, jak mogło ją to popchnąć do samobójstwa.
Wytrzymaj, rozkazała sama sobie i próbowała zająć myśli czymś innym. Pomyślała o raporcie, jaki miała złożyć komendantowi. O nie, wyjaśnionych cieniach w mózgu.
Zęby delikatnie zacisnęły się na jej sutku i po uwięzionej brodawce począł się przesuwać wilgotny język. Wygięła ciało w łuk, ale ręka, którą wyciągnęła w niemym proteście, ześliznęła się po wysmarowanym olejkiem ramieniu.
Drugi młodzieniec uklęknął między jej udami i wprawił w ruch usta. Doszła, zanim zdążyła się powstrzymać – krótki wstrząs odprężenia. Łapiąc powietrze, zsunęła gogle i zobaczyła, że Peabody gapi się na nią.
– To nie był spacer po pustej plaży – zdołała wykrztusić.
