-->

Jeden falszywy ruch

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Jeden falszywy ruch, Coben Harlan-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Jeden falszywy ruch
Название: Jeden falszywy ruch
Автор: Coben Harlan
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 252
Читать онлайн

Jeden falszywy ruch читать книгу онлайн

Jeden falszywy ruch - читать бесплатно онлайн , автор Coben Harlan

Myron Bolitar podejmuje si? ochrony czarnosk?rej gwiazdy ?e?skiej koszyk?wki, Brendy, n?kanej telefonicznymi pogr??kami. Jest inteligentna, pi?kna, ma poczucie humoru, lecz brak jej agenta. Czy k?opoty Brendy maj? zwi?zek z tajemniczym znikni?ciem jej matki przed dwudziestoma laty oraz z niewyja?nion? ?mierci? ?ony aktualnego kandydata na gubernatora, milionera Arthura Bradforda? Co sta?o si? z ojcem Brendy, kt?ry jakby rozp?yn?? si? w powietrzu, po wybraniu z konta wszystkich pieni?dzy? Wspierany przez niezawodnego przyjaciela, Wina, Myron musi stawi? czo?a miejscowej mafii, oraz dotrze? do sedna mrocznej tajemnicy, za kt?r? jedni s? gotowi umrze?, a inni zabi?…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 13 14 15 16 17 18 19 20 21 ... 59 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Skrzywiła się.

– Wykształcony plutokrata, który korzysta z bezpiecznych kryjówek?

– Nie sądź go po pozorach.

Skrzyżowała ręce pod biustem.

– Nie zachowam się jak kretynka. Nie wygłoszę obłudnej tyrady, że nie pozwolę, żeby ta heca komplikowała mi życie. Pomagasz mi, chcę współdziałać.

– To dobrze.

– Ale ta liga wiele dla mnie znaczy. Tak samo jak moja drużyna. Nie zrezygnuję z nich.

– Rozumiem.

– Cokolwiek więc zrobimy, będę mogła trenować? Będę mogła zagrać w inauguracyjnym meczu w niedzielę?

– Tak.

Skinęła głową.

– W takim razie, zgoda. Dziękuję.

Zajechali pod akademik. Myron zaczekał na dole, aż Brenda się spakuje. Wprawdzie miała oddzielny pokój, ale zostawiła koleżance liścik, że na kilka dni zamieszka u znajomej. Wszystko to zajęło jej niespełna dziesięć minut.

Zeszła na dół z dwiema torbami na ramionach. Myron uwolnił ją od jednej. Kiedy wychodzili z akademika, zobaczył, że przy jego samochodzie stoi FJ.

– Zostań tu – powiedział.

Brenda, nic sobie z tego nie robiąc, dotrzymała mu kroku. Spojrzał w lewo. Stojący tam Bubba i Rocco pomachali mu. Nie zareagował. Miał ich gdzieś.

FJ, zrelaksowany tak, że aż za bardzo, oparł się o jego samochód jak pijak ze starego filmu o latarnię.

– Cześć, Brenda – powiedział.

– Cześć, FJ.

– Cześć, Myron – dodał i skinął głową.

Nie dość, że w jego uśmiechu brakło ciepła, to był to najbardziej mechaniczny uśmiech, jaki Myron widział w życiu. Wyłączny produkt uboczny mózgu, wysyłającego konkretne rozkazy grupie mięśni twarzy. Ograniczony do warg.

Myron okrążył forda, udając, że uważnie go ogląda.

– Nieźle go pan wyczyścił, FJ – pochwalił. – Ale następnym razem radzę bardziej przyłożyć się do dekli. Są brudne.

FJ spojrzał na Brendę.

– I to jest słynny ostry dowcip Bolitara, o którym tyle słyszałem? – spytał.

Wyrozumiale wzruszyła ramionami.

– To wy się znacie? – spytał Myron, wskazując ich rękami.

– Oczywiście – odparł FJ. – Chodziliśmy razem do liceum. W Lawrenceville.

Bubba i Rocco postąpili kilka ciężkich kroków. Wyglądali na młodych aktywistów Związku Drwali.

Myron wsunął się między Brendę a FJaya. Ten manewr w jej obronie pewnie ją wkurzył, ale trudno.

– Czym możemy służyć, FJ? – spytał.

– Chcę się upewnić, czy pani Slaughter honoruje swój kontrakt ze mną.

– Nie podpisałam z tobą żadnego kontraktu – odparła.

– Twoim agentem jest ojciec, niejaki Horace Slaughter, zgadza się?

– Nie. Moim agentem jest Myron.

– Tak?

FJ przesunął wzrok na Myrona. Myron patrzył mu prosto w oczy, ale nadal nie było w nich nic, niczym w oknach opuszczonego budynku.

– A ja słyszałem co innego.

Myron wzruszył ramionami.

– Życie to ciągła zmiana, FJ. Człowiek musi się dostosować.

– Dostosować lub zginąć.

– U-u-u.

FJ mierzył go wzrokiem jeszcze kilka sekund. Jego skóra przypominała mokrą glinę, którą może rozpuścić silna ulewa.

– Przed Myronem twoim agentem był ojciec – zwrócił się do Brendy.

– I co z tego? – wtrącił Myron.

– Podpisał z nami umowę. Zobowiązał się, że Brenda wycofa się z ligi ZKZ i zagra w ZLKK. To wszystko jest czarno na białym w kontrakcie.

Myron spojrzał na Brendę. Potrząsnęła głową.

– Czy na tym kontrakcie jest podpis pani Slaughter? – spytał.

– Jak powiedziałem, jej ojciec podpisał…

– Nie miał prawa. Macie jej podpis czy nie?

FJayowi bardzo nie spodobało się to pytanie. Bubba i Rocco podeszli jeszcze bliżej.

– Nie mamy.

– Więc nie macie nic. – Myron odblokował drzwiczki forda. – Było miło, choć za krótko. Zaopiekuję się moją klientką lepiej od was.

Bubba i Rocco ruszyli ku niemu. Otworzył drzwiczki. Pistolet miał pod fotelem. Rozważał, czy po niego sięgnąć. Ale byłaby to oczywiście głupota. Jedno z nich – on albo ona – pewnie by ucierpiało.

FJ uniósł rękę i dwaj goryle zamarli, jakby opsiukał ich zamrażaczem dla skopanych futbolistów.

– Nie jesteśmy gangsterami – powiedział. – Jesteśmy biznesmenami.

– Oczywiście – zgodził się Myron. – A tamci, Bubba i Rocco, to pańscy dyplomowani księgowi.

Na ustach FJaya pojawił się cienki uśmiech. Gadzi, a więc znacznie cieplejszy od poprzednich.

– Jeżeli jest pan rasowym agentem, to w pańskim interesie jest ze mną porozmawiać.

– Niech pan zadzwoni do mojej agencji, umówi się na spotkanie.

– W takim razie wkrótce porozmawiamy.

– Z chęcią. I niech pan jak najczęściej używa zwrotu „w Pańskim interesie”. Naprawdę robi wrażenie.

Brenda otworzyła drzwiczki i wsiadła. Myron za nią. FJ podszedł do okna od strony kierowcy i zastukał. Myron opuścił szybę.

– Podpiszesz z nami kontrakt albo nie – powiedział. – To tylko interes. Ale jeżeli cię zabiję, to dla przyjemności.

Myron już chciał strzelić kolejnym żartem, ale coś – może przypływ rozsądku – go powstrzymało. FJ odszedł, a za nim Rocco i Bubba. Patrzył, jak znikają. Serce trzepotało mu w piersi jak kondor w klatce.

11

Zaparkowali na Siedemdziesiątej Pierwszej Ulicy i poszli do Dakoty. Dakota to wciąż jeden z czołowych budynków w mieście, choć swoją sławę zawdzięcza przede wszystkim zabójstwu Johna Lennona. Miejsce, w którym zastrzelono piosenkarza, upamiętniał bukiet świeżych róż. Mijając je, Myron zawsze czuł się trochę nieswojo, tak jakby stąpał po cudzym grobie. Chociaż portier w Dakocie widział go niewątpliwie ze sto razy, zawsze udawał, że go nie zna, i dzwonił do apartamentu Wina. Tuż po krótkim przedstawieniu mu Brendy Win znalazł dla niej miejsce w gabinecie. Usadowiła się wygodnie, rozkładając przed sobą podręcznik medycyny wielkości kamiennych tablic. Myron i Win powrócili do salonu urządzonego na poły w stylu któregoś z Ludwików nastych. Był tam wielki kominek z żelaznymi pogrzebaczami i popiersiem na gzymsie. Solidne meble, które wyglądały niezmiennie jak świeżo polakierowane, lecz bardzo stare antyki. Ze ścian spoglądali z olejnych portretów surowi, acz zniewieściali mężczyźni. Jednakże – aby nie było wątpliwości, jaka to epoka – centralne miejsce w salonie zajmowały telewizor z wielkim ekranem i magnetowid. Dwaj przyjaciele usiedli i położyli nogi wyżej.

– I co ty na to? – spytał Myron.

– Na mój gust, za duża – odparł Win. – Ale ma zgrabne nogi.

– Ja mówię o jej ochronie.

– Coś dla niej znajdziemy. – Win splótł dłonie na karku. – Mów.

– Znasz Arthura Bradforda?

– Kandydata na gubernatora?

– Tak.

Win skinął głową.

– Spotkaliśmy się kilka razy. Grałem w Merion w golfa z nim i jego bratem.

– Możesz mnie z nim umówić?

– Żaden problem. Wyprosili od nas znaczne darowizny. – Win skrzyżował kostki nóg. – A co wspólnego z tą sprawą ma Arthur Bradford?

Myron streścił wydarzenia minionego dnia. Powiedział mu o śledzącej ich hondzie accord, o podsłuchu telefonicznym, o zakrwawionej koszuli, telefonach Horace’a Slaughtera do Bradforda, niespodziewanej wizycie FJaya, o śmierci Elizabeth Bradford i roli Anity w znalezieniu zwłok.

Na Winie nie zrobiło to wrażenia.

– Naprawdę widzisz jakiś związek między przeszłością Bradfordów a tym, co teraz spotyka Slaughterów?

– Może.

– W takim razie sprawdźmy, czy dobrze odczytuję twoje rozumowanie. Popraw mnie, jeśli się pomylę.

– Dobra.

Win opuścił nogi na podłogę i złożył dłonie koniuszkami palców, podpierając podbródek.

– Dwadzieścia lat temu Elizabeth Bradford zginęła w niezbyt jasnych okolicznościach. Jej śmierć uznano za wypadek, aczkolwiek dziwny. Ty nie kupujesz tego wyjaśnienia. Bradfordowie są bogaci, co tylko wzmacnia twoje podejrzenia względem oficjalnej wersji…

– Rzecz nie tylko w tym, że są bogaci – przerwał mu Myron. – Wypadnięcie z własnego balkonu? Daj spokój.

– No dobrze, rozumiem. – Win znów złożył dłonie. – Przyjmijmy, że twoja nieufność ma podstawy. Załóżmy, że za upadkiem i śmiercią Elizabeth Bradford rzeczywiście kryje się jakaś niegodziwość. Gotów też jestem przyjąć, za twoim przykładem, że Anita Slaughter, jako pokojówka, służąca i kto tam jeszcze, stała się przypadkowym świadkiem czegoś kompromitującego.

1 ... 13 14 15 16 17 18 19 20 21 ... 59 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название