Tozsamoic Bournea
Tozsamoic Bournea читать книгу онлайн
M??czyzna, kt?ry wypad? podczas sztormu za burt? ma?ego trawlera, nie pami?ta ?adnych fakt?w ze swojego ?ycia. Pewne okoliczno?ci sugeruj?, ?e nie by? on zwyczajnym cz?owiekiem – zbyt wiele os?b interesuje si? jego poczynaniami, zbyt wielu najemnych morderc?w usi?uje go zlikwidowa?. Sprawno??, z jak? sobie z nimi radzi, jednoznacznie wskazuje na specjalne przygotowanie, jakie przeszd?. Jego przeznaczeniem jest walka o prze?ycie i wyja?nienie tajemnic przesz?o?ci…
"To?samo?? Bourne'a" nale?y do najlepszych powie?ci Roberta Ludluma, pisarza przewy?szaj?cego popularno?ci? wszystkich znanych polskiemu czytelnikowi pisarzy gatunku sensacyjnego. Niekt?rzy twierdz?, ?e jest to jego najlepsze dzie?o, czego po?rednim dowodem kontynuacja w postaci nast?pnych dw?ch tom?w oraz doskona?y film i serial z Richardem Chamberlainem, ciesz?cy si? ogromnym powodzeniem na ca?ym ?wiecie.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Rano nasz wydział skonfiskuje pańskie księgi rachunkowe. Niech pan będzie na to przygotowany.
– Skonfiskuje… Z jakiego powodu? Na co mam być przygotowany?
– Chodzi o wypłaty dla tak zwanych dostawców, których faktury są sfałszowane. Towar nigdy nie został wysłany, zresztą nigdy nie miał być wysłany – wypłaty natomiast przesłano do banku w Zurychu.
– Zurych? Nie wiem, o czym pan mówi! Nie wystawiałem żadnych czeków do Zurychu.
– Wiemy, że nie bezpośrednio. Lecz jakże łatwo było wam wystawić je na nie istniejące firmy, wypłacić pieniądze, po czym wysłać je do Szwajcarii.
– Każda faktura jest podpisywana przez Madame Lavier! Sam niczego nie wypłacam!
Jason zamilkł marszcząc brwi.
– Teraz pan raczy żartować – powiedział.
– Słowo daję! Takie u nas obowiązują zasady. Proszę zapytać kogo pan chce! „Les Classiques” nie zapłaci ani su bez upoważnienia samej madame.
– Chce pan powiedzieć, że otrzymuje pan polecenia bezpośrednio od niej.
– Ależ oczywiście!
– A od kogo ona dostaje polecenia?
Trignon uśmiechnął się szeroko.
– Powiadają, że od Boga, jeżeli nie odwrotnie. To oczywiście dowcip, proszę pana.
– Wierzę, że potrafi pan być bardziej poważny. Kto jest rzeczywistym właścicielem „Les Classiques”?
– Spółka. Pani Lavier ma wielu bogatych przyjaciół; zainwestowali w jej zdolności, i oczywiście w talent René Bergerona.
– Czy ci inwestorzy często się spotykają? Czy decydują o polityce firmy? Może wskazują inne firmy, z którymi należy robić interesy?
– Nie mam pojęcia. Oczywiście każdy ma przyjaciół.
– Prawdopodobnie zajęliśmy się niewłaściwymi ludźmi – przerwał mu Bourne. – Być może ktoś tylko posługuje się panem i Lavier, bo bezpośrednio zajmujecie się bieżącymi finansami.
– Posługuje się, po co?
– Żeby przemycić pieniądze do Zurychu. Na konto jednego z najniebezpieczniejszych morderców w Europie.
Trignon zadrżał, oparł się plecami o ścianę, jego duży brzuch zafalował.
– O czym u licha pan mówi?
– Radzę się przygotować. Szczególnie panu. To pan wystawiał czeki.
– Ale tylko za zgodą!
– Czy kiedykolwiek sprawdzał pan towar w oparciu o fakturę?
– To nie należy do moich obowiązków!
– Więc w gruncie rzeczy wystawiał pan rachunki za dostawy, których pan nigdy nie widział.
– Nigdy ich nie oglądam! Wyłącznie podpisane faktury. Wypłacam tylko na tej podstawie!
– Więc lepiej niech pan odnajdzie wszystkie faktury. Radziłbym, żeby dokopał się pan z Madame Lavier do każdego upoważnienia w waszych rachunkach. Ponieważ obydwoje, a szczególnie pan, jesteście podejrzani.
– Podejrzani? O co?
– Z braku lepszego paragrafu o współudział w wielokrotnym morderstwie.
– Wielokrotnym?
– Morderstwie. Konto w Zurychu należy do przestępcy znanego jako Carlos, Pan, panie Trignon, i pana obecna pracodawczyni, Madame Jacqueline Lavier, jesteście bezpośrednio zamieszani w opłacanie najbardziej poszukiwanego mordercy w Europie, Iljicza Ramireza Sancheza. Alias Carlosa.
– Ooooo… – Trignon osunął się na podłogę, jego oczy wyrażały przerażenie, a nabrzmiała twarz wykrzywiał grymas. – Przez całe popołudnie… – wyszeptał – ludzie biegali tam i z powrotem, prowadzili nerwowe rozmowy na korytarzach, patrzyli na mnie dziwnie, omijali moje biuro, odwracali głowy. O Boże!
– Na pana miejscu nie traciłbym ani chwili. Wkrótce nadejdzie ranek, a z nim być może najtrudniejszy dzień w pana życiu. – Jason podszedł do drzwi wejściowych i stanął trzymając rękę na klamce. – Nie do mnie należy udzielanie panu rad, ale na pańskim miejscu niezwłocznie skontaktowałbym się z Madame Lavier. Zacznijcie przygotowywać wspólną obronę, bo może tylko to wam pozostanie. Niewykluczone, że czeka was publiczny proces.
Kameleon otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz; twarz owiało mu zimne nocne powietrze.
Znajdź Carlosa. Złap Carlosa w pułapkę. Kain to Charlie, a Delta to Kain.
Źle!
Znajdź numer w Nowym Jorku. Znajdź Treadstone. Odczytaj wiadomość. Odszukaj nadawcę.
Odszukaj Jasona Bourne’a.
Słońce wdzierało się przez witraże, gdy ogolony, starszy mężczyzna w staroświeckim garniturze przemierzał w pośpiechu nawę boczną kościoła w Neuilly-sur-Seine. Obserwujący go wysoki ksiądz stał obok rzędu świec nowennowych. Twarz starego mężczyzny wydawała mu się znajoma. Przez chwilę miał wrażenie, że widział go poprzedniego dnia, ale nie był pewien. Przyszedł tu wczoraj obdarty żebrak, mniej więcej tego samego wzrostu, tej samej… Nie, ten człowiek ma wyglansowane do połysku buty, jego siwe włosy są porządnie uczesane, a ubranie, choć niemodne, jest w dobrym gatunku.
– Angelus Domini – powiedział mężczyzna, rozsuwając kotarę w konfesjonale.
– Wystarczy! – szepnęła ukryta za drugą zasłoną postać. – Czego się dowiedziałeś na Saint-Honoré?
– Niewiele, szanuję jednak jego metody.
– Czy stosuje w ogóle jakieś metody?
– Raczej rzadko. Wybiera ludzi, którzy nie mają o niczym pojęcia i wprowadza przez nich zamęt. Nie radziłbym już żadnej działalności w „ Les Classiques”.
– Oczywiście – zgodziła się ukryta za zasłoną postać. – Ale do czego on zmierza?
– Poza wprowadzeniem zamętu? – zapytał mężczyzna. – Moim zdaniem chce wzbudzić wzajemną nieufność wśród tych, którzy coś wiedzą. Brielle się wygadała. Amerykanin kazał jej przekazać Lavier, że mają w swym gronie „zdrajcę”, co jest wierutnym kłamstwem. Kto z nich by się odważył? Wczorajsza noc była zwariowana, jak pan wie. Główny księgowy, Trignon, oszalał. Czekał do drugiej nad ranem przed domem Lavier, dosłownie rzucił się na nią, gdy wróciła z hotelu od Brielle. Wrzeszczał i płakał na ulicy.
– Nie lepiej zachowywała się sama Lavier. Z trudnością panowała nad sobą, gdy dzwoniła do Parc Monceau, a przykazano jej, żeby tego nigdy nie robiła. Nikomu nie wolno tam dzwonić… nigdy więcej. Nigdy!
– Otrzymaliśmy twoje polecenie. Ci z nas, którzy znają ten numer, już go zapomnieli.
– Lepiej byłoby dla was, gdyby tak stało się w istocie. – Niewidoczna postać poruszyła się nagle, zasłona zafalowała. – Oczywiście chce wzbudzić nieufność. Osiągnie to wywołując ogólny zamęt. Nie ma teraz co do tego wątpliwości. Dotrze do naszych ludzi, będzie starał się wydostać od nich informacje, a kiedy z jednym się nie uda, odda go w ręce Amerykanów i zajmie się następnym. Ale kontakty będzie nawiązywał sam. Nakazuje mu to jego umysł. Jest opętanym szaleńcem.
– Możliwe – odparł mężczyzna – lecz także fachowcem. Dopilnuje, żeby nazwiska trafiły do jego zwierzchników, w razie gdyby mu się coś przytrafiło. Tak więc niezależnie od tego, czy dostaniesz go, czy nie, oni i tak będą złapani.
– Raczej martwi – powiedział morderca. – Ale nie Bergeron. Jest zbyt cenny. Powiedz mu, żeby jechał do Aten; będzie wiedział gdzie.
– Czy mam rozumieć, że teraz ja będę pełnił rolę Parc Monceau?
– To niemożliwe. Na razie jednak przekazuj moje polecenia każdemu, kogo one dotyczą.
– A pierwszą osobą, z którą mam się spotkać, jest Bergeron. Do Aten.
– Tak.
– Więc los Lavier i tego z kolonii, d’Anjou, jest przesądzony?
– Owszem, przesądzony. Płotki rzadko uchodzą z życiem, więc i oni nie ujdą. Możesz przekazać jeszcze jedną wiadomość tym, którzy przejmą robotę Lavier i d’Anjou. Powiedz, że będę ich obserwował cały czas. Nie może być żadnych błędów.
Starszy mężczyzna milczał, dając tym samym znać, że prosi o uwagę.
– Na koniec zostawiłem, Carlosie, najlepszą wiadomość. Półtorej godziny temu na parkingu na Montmartrze znaleziono renault. Zostało postawione ubiegłej nocy.
W ciszy, jaka zapadła, mężczyzna słyszał powolny oddech siedzącej za zasłoną postaci.
– Rozumiem, że podjąłeś odpowiednie kroki, żeby je obserwowano i śledzono, nawet w tej chwili.
Niedawny żebrak roześmiał się cicho.
– Zgodnie z twoimi ostatnimi poleceniami pozwoliłem sobie zatrudnić przyjaciela, który ma dobry samochód. On z kolei zatrudnił trzech swoich znajomych i siedzą teraz przed parkingiem zmieniając się co sześć godzin. O niczym oczywiście nie wiedzą, poza tym, że mają śledzić ten samochód o każdej porze dnia i nocy…