Biala Gardenia
Biala Gardenia читать книгу онлайн
Akcja Bia?ej gardenii rozpoczyna si? pod koniec II wojny ?wiatowej w wiosce na granicy chi?sko-rosyjskiej. Ksi??ka opisuje histori? matki i c?rki, rozdzielonych wojenn? zawieruch?. W Harbinie, schronieniu dla rodzin, kt?re uciek?y z Rosji po upadku caratu, Alina Koz?owa musi podj?? rozdzieraj?c? serce decyzj?, dotycz?c? ?ycia lub ?mierci swojego jedynego dziecka, c?rki Ani. Bia?a gardenia to ksi??ka o zderzeniu kultur r??nych kontynent?w. Jej bohater?w spotkamy zar?wno w nocnych klubach Szanghaju, jak i w surowej Rosji radzieckiej lat sze??dziesi?tych XX wieku, w najtrudniejszym okresie zimnej wojny, na samotnej wyspie Pacyfiku i w powojennej Australii. Matka i c?rka musz? si? przygotowa? na wiele po?wi?ce?, ale czy cena przetrwania nie jest zbyt wysoka? I, przede wszystkim, czy jeszcze si? kiedy? odnajd?? Mnogo?? przyg?d przeplatanych licznymi faktami historycznymi owocuje znakomit? opowie?ci? o t?sknocie i wybaczaniu.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Nogawki spodenek kąpielowych, zdaniem inspektora, muszą mieć co najmniej osiem centymetrów długości, a kostiumy kobiet paski lub inne zabezpieczenie.
Nic nie rozumiejąc, potrząsnęłam głową. Ruselina i Betty miały eleganckie jednoczęściowe kostiumy. Kupiłam je w sklepie Davida Jonesa na zeszłą gwiazdkę.
– Kostiumy pani babć są zbyt skąpe – wyszeptał sierżant.
Betty i Ruselina znowu zachichotały. Nagle mnie oświeciło.
– O Boże! – wykrzyknęłam. – Tylko nie to! – Podeszłam do starszych pań. – No już, pokażcie się – zażądałam.
Ruselina i Betty rozwiązały szlafroki i podreptały dookoła recepcji, udając modelki na wybiegu. Betty włożyła wysoko wycięte figi od kompletu z sarongiem i stanik bez ramiączek. Kostium Ruseliny, wzorowany na smokingu, miał dekolt w kształcie serka. Były to kostiumy bikini z pokazu mody. Choć obie kobiety nieźle się prezentowały jak na swój wiek, nie były tak młode jak osoby, dla których zaprojektowano te stroje. Betty miała zbyt kościste biodra, a biust Ruseliny nie najlepiej wyglądał w wyciętym kostiumie, jednak obie maszerowały z gracją i pewnością siebie.
Wpatrywałam się w nie przez chwilę ogłupiałym wzrokiem, a następnie wybuchnęłam śmiechem.
– Nie mam nic przeciwko temu, żebyście nosiły te kostiumy – powiedziałam później, kiedy siedziałyśmy w miejscowym barze i popijałyśmy koktajle truskawkowe. – Dlaczego jednak nosicie je na plaży, gdzie jest ten przestrzegający przepisów inspektor?
– Ucieczka przed tym starym pierdzielem to dopiero był ubaw! – zaśmiała się Betty. Ruselina jej zawtórowała, a właściciel baru popatrzył na nas krzywo.
– Kim był ten drugi facet w komisariacie? – zapytałam. – Ten w szortach?
– Ach, ten – powiedziała Ruselina z błyskiem w oku. – Bob. Prawdziwy dżentelmen. Kiedy inspektor zaczął przeganiać nas z plaży, Bob się wtrącił i zakazał mu poniewierać damami.
– A potem rąbnął inspektora w szczękę – dodała Betty, sącząc koktajl.
Zerknęłam na różowe bańki w swoim napoju i doszłam do wniosku, że dwie starsze panie, które przez tak długi czas się mną opiekowały, zaczynają zamieniać się w moje dzieci.
– Co robisz dziś po południu, Aniu? – spytała Betty. – Jest sobota. Chcesz z nami iść do kina? Grają Na wschód od Edenu.
– Nie mogę. – Wzruszyłam ramionami. – Muszę skończyć artykuł o ślubnych sukniach do jutrzejszego wydania.
– Co z twoim własnym ślubem, Aniu? – Ruselina wysączyła ostatnią kropelkę lodowatego mleka. – Nigdy nie znajdziesz męża, jeśli będziesz tak ciężko pracowała.
Betty poklepała mnie po kolanie.
– Ruselino, zachowujesz się jak rosyjska babuszka – stwierdziła.
– Ania jest młoda. Nie ma pośpiechu. Zobacz, jak się rozwija w pracy. Kiedy będzie gotowa, wybierze sobie kogoś na jednym z tych wystawnych przyjęć, które wciąż odwiedza.
– Dwadzieścia trzy lata to wcale nie tak mało na zamążpójście – mruknęła Ruselina. – Jest młoda w porównaniu z nami. Ja wyszłam za mąż w wieku dziewiętnastu lat i wtedy uważano, że to dosyć późno.
Pożegnałam się z Betty i Ruseliną, poszłam do siebie na górę i położyłam się na łóżku, które zajmowało większą część mojej niewielkiej kawalerki. Jedną ze ścian tworzyły niemal w całości okna, miałam widok na morze, kącik z roślinami oraz wygodny fotel i biurko, przy którym pisałam albo rozmyślałam. Było to moje schronienie, dobrze się czułam z dala od ludzi. „Nigdy nie znajdziesz męża, jeśli będziesz tak ciężko pracowała”, powiedziała Ruselina.
Tego popołudnia w redakcji były jeszcze dwie osoby: Diana, gdyż w soboty Harry grywał w golfa, i Caroline Kitson. Młodsze reporterki na zmianę chodziły na wesela i tańce. Mimo wielkich ambicji Caroline nie zdołała znaleźć męża ze swojej sfery. Być może obraziła w rubryce towarzyskiej zbyt wiele matek. Niezależnie od powodów, w wieku dwudziestu dziewięciu lat zaczęła uważać się za starą pannę.
Nosiła dziwaczne stroje i grube okulary, obecnie bardziej kojarzyła się z wdową niż z młodą, silną kobietą. Wśród młodszych reporterek pojawiła się pewna ładna brunetka, która miała oko na posadę redaktorki kroniki towarzyskiej, i dzięki temu Caroline o wiele lepiej traktowała Dianę i mnie. Mimo to nabrała pewnego zwyczaju, który irytował mnie o wiele bardziej niż jej dawne zadzieranie nosa.
– Witaj, stara panno numer dwa – mawiała za każdym razem, gdy wchodziłam do biura. – Czujesz się tak jak ja?
Gdy to mówiła, natychmiast wpadałam w przygnębienie.
Odwróciłam się i popatrzyłam na matrioszki ustawione na mojej toaletce. Było ich razem pięć, po mnie jeszcze dwie. Córka i wnuczka. Tak moja matka wyobrażała sobie nasze życie. Wierzyła kiedyś, że dożyjemy naszych dni w spokoju, w domu w Harbinie, rozbudowując ten dom, kiedy będzie się pojawiał kolejny członek rodziny.
Położyłam się na poduszkach i otarłam łzę. Aby stworzyć rodzinę, potrzebowałam męża. Jednak tak przywykłam do życia bez miłości mężczyzny, że nie wiedziałabym nawet, od czego zacząć. Minęły cztery lata, odkąd dowiedziałam się o śmierci Dymitra, siedem, odkąd mnie porzucił. Ile jeszcze lat miałam spędzić w żałobie?
Diana siedziała za biurkiem, kiedy pojawiłam się w gazecie.
Wpadłam do jej gabinetu, żeby się przywitać.
– Co robisz w piątkowy wieczór, Aniu? – zapytała, dotykając palcami kołnierza swojej sukienki w stylu Givenchy.
– Nic szczególnego – odparłam.
– Chciałabym ci kogoś przedstawić. Może wpadniesz do nas na kolację, koło siódmej? Powiem Harry’emu, żeby cię przywiózł.
– Dobrze, ale kogo mam poznać?
Diana odsłoniła w uśmiechu perłowe zęby.
– Czy to zgoda, czy odmowa?
– Zgoda, ale nadal chciałabym wiedzieć, komu zostanę przedstawiona.
– Nie ufasz mi? – zapytała. – Czarującemu młodemu człowiekowi, jeśli musisz wiedzieć. Bardzo chce cię poznać, odkąd wpadłaś mu w oko na balu po turnieju o Puchar Melbourne. Mówi, że chodził za tobą przez cały wieczór, ale nie zwracałaś na niego najmniejszej uwagi. Co, jak mogłam się przekonać, jest do ciebie podobne, Aniu. To najprzystojniejszy mężczyzna w tej gazecie, ma znakomite poczucie humoru, a ty nawet nie powiedziałaś do niego: A sio.
Oblałam się rumieńcem. Moje zakłopotanie najwyraźniej jeszcze bardziej rozbawiło Dianę. Zastanawiałam się, czy w jakiś sposób odgadła moje dzisiejsze samopoczucie i od razu wymyśliła rozwiązanie.
– Włóż tę cudowną wieczorową suknię z krepdeszynu, którą kupiłaś na wyprzedaży. Wyglądasz w niej prześlicznie.
– Dobrze – odparłam, wytrącona z równowagi tym niezwykłym zbiegiem okoliczności. Czułam się tak, jakby Diana była dobrą wróżką i spełniała moje życzenie.
– Aniu! – zawołała, kiedy już wychodziłam.
– Tak?
– Nie rób takiej przerażonej miny, skarbie. Jestem pewna, że on nie gryzie.
Nikomu nie wspomniałam ani słowem o kolacji u Diany. Byłam z siebie dumna, że przystałam na spotkanie z młodym nieznajomym, choć ta myśl nadal mnie przerażała. Powiedzenie Betty i Ruselinie o kolacji oznaczało, że nie mogłabym się z tego wykręcić, nawet gdybym postanowiła zostać w domu.
Gdy nadszedł piątek, czułam niepokój i ogarnęły mnie wątpliwości. Nie chciałam jednak obrazić Diany. Włożyłam suknię, którą zasugerowała. Sukienka miała dopasowaną górę, szerokie ramiączka i spódnicę ze wstawkami. Stopy wsunęłam w jedwabne pantofelki o szpiczastych czubkach, a włosy zaczesałam z boku i spięłam spinką inkrustowaną imitacją brylantów.
O wpół do siódmej Harry podjechał po mnie granatowym chevroletem. Otwierając mi drzwi, zmrużył oczy przed wieczornym słońcem migoczącym na plaży.
– Po tych strasznych sztormach tak tu spokojnie – zauważył.
– Czytałam w gazecie, że w Nowy Rok ratownicy wyciągnęli z wody sto pięćdziesiąt osób – powiedziałam.
Harry usiadł za kierownicą i uruchomił silnik.
– Tak, na twojej plaży było najgorzej. Podobno sztorm przyniósł tyle wodorostów, że lina jednego z ratowników się w nich zaplątała. Wciągnęło go pod wodę, zaczął tonąć. Łódź ratunkowa nie mogła do niego dopłynąć.