-->

Lod

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Lod, Sorokin W?adimir-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Lod
Название: Lod
Автор: Sorokin W?adimir
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 197
Читать онлайн

Lod читать книгу онлайн

Lod - читать бесплатно онлайн , автор Sorokin W?adimir

W?adimir Sorokin, autor nazywany ikon? rosyjskiego postmodernizmu, tym razem zaskoczy? czytelnik?w, rezygnuj?c z eksperyment?w formalnych na rzecz efektownej i b?yskotliwie opowiedzianej fabu?y.

Tajemnicza sekta poluje w Moskwie na ludzi o jasnych w?osach i niebieskich oczach, poddaj?c ich tyle? dziwacznemu, co okrutnemu rytua?owi. Nieliczne ofiary, kt?rym uda?o si? uj?? z ?yciem, dowiaduj? si?, ?e nale?? do grona wybra?c?w; dwudziestu trzech tysi?cy ?wietlistych byt?w, kt?re niegdy?, w wyniku fatalnej pomy?ki, stworzy?y Ziemi? i na miliony lat popad?y w niewol?, zapominaj?c o swej prawdziwej naturze. Wreszcie, za spraw? szcz??liwego zrz?dzenia losu, pierwsza z nadistot odkry?a prawd? o sobie i znalaz?a spos?b, aby rozpozna? pogr??onych w nie?wiadomo?ci towarzyszy.

Sorokin odwo?uje si? do przetworzonych przez kultur? masow? w?tk?w gnostyckich oraz idei nietzschea?skiego nadcz?owieka, wykorzystuj?c je jako pretekst do rozwa?a? nad wzgl?dno?ci? dobra i z?a, prymatem rozumu nad uczuciami. Jego przenikliwa, pesymistyczna diagnoza kondycji dzisiejszego ?wiata stawia „L?d” w jednym szeregu z powie?ciami Michela Houellebecqa i Breta Eastona Ellisa.

L?d jest pierwsz? moj? powie?ci?, w kt?rej istotniejsza jest tre?? ni? forma. Jest wynikiem rozczarowania wsp??czesnym intelektualizmem. Cywilizacja rozpada si? na kawa?ki, ludzie s? coraz bardziej zagubieni i – czy chodzi o jedzenie, czy o mi?o?? – staj? si? zwyk?ymi produktami technologii. Pojawia si? t?sknota za czym? pierwotnym, nieska?onym. Moja powie?? m?wi o sekcie, kt?ra ma wiele cech organizacji totalitarnej, jednak L?d nie jest ksi??k? o totalitaryzmie, opowiada o poszukiwaniu raju utraconego. W?adimir Sorokin

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 34 35 36 37 38 39 40 41 42 ... 53 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Pamięć absolutna, co tu gadać! – uśmiechnął się Adr.

– Gdyby tylko to. Geniusz… – z zawiścią westchnął pułkownik i wyszedł.

Dokończywszy rozmowę, Ha odwiesił słuchawkę.

– Musicie podbić delegacje. U Radziewskiego na piątym. Potem wybierzemy się do siostry Jus.

Weszliśmy z Adr na piąte piętro, tam załatwiliśmy delegacje do Magadanu. Dostaliśmy pieniądze, dokumenty. Razem z Ha wyszliśmy z budynku, wsiedli do samochodu i pojechali na ulicę Worowskiego. Zostawiliśmy samochód z kierowcą na ulicy, przeszliśmy podwórkami, trafili do odrapanej bramy i weszli na drugie piętro. Adr zastukał do drzwi. Te od razu otwarły się na oścież i starsza wysoka dama w pince-nez rzuciła się na nas z piskiem. Dosłownie wyła z radości i dygotała.

Adr zakrył jej usta. Weszliśmy do mieszkania. Duże, pięciopokojowe, choć komunalne. Jednak cztery pokoje były opieczętowane. Jak mi później wyjaśnił Ha, załatwił sprawę tak, żeby sąsiadów siostry Jus aresztowano. Dzięki temu wygodniej było organizować spotkania.

Ujrzawszy mnie, Jus od razu oplotła moje ramiona swoimi długimi, podagrycznymi rękami, przytuliła się dużą obwisłą piersią i razem padłyśmy na podłogę. Adr i Ha również objęli się i uklękli.

Serce Jus pomimo jej podeszłego wieku było zupełnie niedoświadczone, jak u dziecka. Znało tylko dwa słowa. Ale wkładało w nie tyle siły i żądzy, że byłam wstrząśnięta. Jej serce było spragnione jak wędrowiec, który zabłądził na pustyni. Piło moje serce rozpaczliwie i nieprzerwanie.

Minęło prawie dziewięć godzin.

Jus rozplotła ręce, nieprzytomna rozciągnęła się na starym parkiecie.

Czułam się wyjałowiona, ale przepełniało mnie wewnętrzne zadowolenie: uczyłam serce Jus nowych słów.

Jus wyglądała koszmarnie: pobladła i chuda, leżała nieruchomo, ze szklanym wzrokiem wbitym w sufit; z rozchylonych ust sterczała sztuczna szczęka.

Ale żyła: doskonale czułam jej ciężko bijące serce.

Ha przyniósł z jej pokoju poduszkę tlenową, podniósł do jej poszarzałych warg gumową rurkę o lejkowatym zakończeniu. Adr otworzył wentyl.

Tlen stopniowo ją ocucił. Głęboko, z jękiem odetchnęła. Podnieśli ją, przenieśli do pokoju. Adr prysnął jej w twarz wodą.

– Wspa-a-aniale – wyrzekła ze zmęczeniem i wyciągnęła do mnie drżącą rękę.

Ujęłam ją. Starcze palce były miękkie i chłodne. Jus przycisnęła moją rękę do swojej piersi.

– Dziecinko moja. Jak mi cię brakowało! – powiedziała i uśmiechnęła się z trudem.

Adr przyniósł wszystkim wodę i morele. Zaczęliśmy jeść morele, popijając je wodą.

– Opowiedz mi o Domu – poprosiła Jus.

Opowiedziałam. Słuchała z wyrazem niemal dziecięcego zachwytu. Kiedy doszłam do rozmowy z Bro i jego pożegnalnego przesłania, po pomarszczonych policzkach Jus popłynęły łzy.

– Jakie to szczęście – przyciskała moją dłoń do swojej piersi – jakie to szczęście zyskać jeszcze jedno żywe serce.

Wszyscy się objęliśmy.

Następnie Ha opowiedział o najbliższych planach. Stało przed nami trudne zadanie. Razem z Adr słuchaliśmy wstrzymując oddech. Ale Jus nie mogła słuchać dłużej niż dziesięć sekund: zrywała się, rzucała mi w objęcia, obejmowała moje kolana, przytulała się, mrucząc czułe słowa, potem odbiegała do okna, pochlipując i trzęsąc głową.

W jej pokoju panował prawdziwy chaos przedmiotów i książek, pośrodku którego jak skała górowała wielka niemiecka maszyna do pisania z wkręconą kartką papieru. W poprzednim życiu Jus dorabiała w domu pisaniem na maszynie, w ciągu dnia zaś pisała w swoim ministerstwie. Teraz nie miała problemów finansowych. Jak my wszyscy.

Jus błagała, by Ha zabrał ją w delegację, ale on nie wyraził zgody.

Rozpłakała się.

– Chcę z tobą rozmawiać… – popłakiwała, całując moje kolana.

– Jesteś nam potrzebna tutaj – mówił Ha, obejmując ją.

Jus wstrząsały dreszcze. Sztuczna szczęka kłapała, kolana drżały. Podaliśmy jej walerianę, położyliśmy do łóżka, nakryli puchową kołdrą, w nogi wsunęli termofor. Jej twarz jaśniała błogością.

– Znalazłam was, znalazłam was… – szeptały nieprzerwanie jej starcze wargi. – Żeby tylko serce mi nie pękło…

Pocałowałam ją w rękę.

Spojrzała na mnie ze wzruszeniem i w tym momencie zapadła w głęboki sen.

Wyszliśmy, wsiedli do samochodu i godzinę później byliśmy na wojskowym lotnisku w Żukowskim. Tam czekał na nas samolot. Ulokowaliśmy się w niewielkiej kabinie pasażerskiej. Pilot zameldował Ha o gotowości do lotu i zaczęliśmy się wznosić. Podróż do Magadanu trwała prawie dobę: dwukrotnie tankowaliśmy i nocowaliśmy w Krasnojarsku.

Kiedy leciałam nad Syberią i widziałam bezkresne lasy, przecięte wstęgami syberyjskich rzek, myślałam o tysiącach niebieskookich, jasnowłosych braci i sióstr, żyjących na nieobjętych przestrzeniach Rosji, codziennie wykonujących mechaniczne rytuały, narzucone przez cywilizację, i niedomyślających się cudu skrytego w ich klatkach piersiowych. Ich serca śpią. Czy się przebudzą? Czy jak miliony innych serc, odbębniwszy swoje, zgniją w rosyjskiej ziemi, nie poznawszy upajającej mocy mowy serca?

Wyobrażałam sobie tysiące trumien znikających w grobach i zasypywanych ziemią, czułam piekielny bezruch zatrzymanych serc, gnicie w mroku boskich mięśni sercowych, robaki toczące bezsilne ciała, i moje żywe serce wzdrygało się i kołatało.

– Muszę ich obudzić! – szeptałam, patrząc na przepływający w dole leśny ocean…

Do Magadanu przylecieliśmy wczesnym rankiem.

Słońce jeszcze nie wstało. Na lotnisku czekały na nas dwa samochody z dwoma oficerami MGB. Do jednego samochodu załadowano cztery podłużne cynkowe skrzynie, do drugiego wsiedliśmy.

Przejechaliśmy przez miasto, które nie wydało mi się ani lepsze, ani gorsze od innych, i skręciliśmy na szosę. Po pół godzinie niezbyt płynnej jazdy podjechaliśmy pod bramę dużego obozu pracy przymusowej.

Brama natychmiast została otwarta i wjechaliśmy na teren obozu. Stały tam drewniane baraki, a w rogu bielał jedyny ceglany budynek. Podjechaliśmy do niego. Od razu wyszło do nas kierownictwo obozu – trzech oficerów MGB. Naczelnik, major Gorbacz, powitał nas życzliwie i zaczął zapraszać do budynku administracji. Ha oznajmił mu, że bardzo się spieszymy. Wtedy tamten zakrzątał się szybko, wydał polecenie:

– Sotnikow, dawaj ich tu!

Wkrótce przyprowadzono dziesięciu wycieńczonych, brudnych więźniów. Pomimo ciepłej letniej pogody mieli na sobie podarte waciaki, walonki i czapki uszanki.

– U ciebie nawet latem chodzi się w walonkach? – zapytał Ha Gorbacza.

– Nie, towarzyszu generale – energicznie odpowiedział Gorbacz. – Trzymałem ich przecież w Baraku o Obostrzonym Rygorze. No to wydałem odzież zimową.

– A niby dlaczego wsadziłeś ich do BOR-u?

– No… tak bezpieczniej, towarzyszu generale.

– Gorbacz, ale z ciebie kutas – powiedział mu Ha i odwrócił się do zeków. – Zdjąć czapki!

Zdjęli. Wszyscy wyglądali jak starcy. Siedmiu blondynów, jeden – albinos, dwaj mieli włosy zupełnie siwe. Niebieskie oczy miało tylko czterech, włączając siwego.

– Słuchajcie no, majorze, z głową u was wszystko w porządku? Nie doznaliście ostatnio urazu? – zapytał Ha Gorbacza.

– Nie byłem na froncie, towarzyszu generale – odparł Gorbacz, blednąc.

– Jakie było polecenie? Kogo miałeś znaleźć?

– Jasnowłosych i jasnookich.

– A ty normalnie odróżniasz kolory?

– Tak jest, normalnie.

– Jakie, kurwa, normalnie? – krzyknął Ha i wskazał palcem na głowę siwego zeka. – Co to, według ciebie blondyn?

– W zeznaniach pisał, że do 1944 roku był blondynem, towarzyszu generale – odpowiedział Gorbacz, wyprężony jak struna.

– Igrasz ze śmiercią, majorze. – Ha przeszył go spojrzeniem. – Gdzie pomieszczenie?

– Tutaj… zaraz… proszę… – podreptał Gorbacz, wskazując na budynek.

Ha wyjął z papierośnicy papierosa, wyprostował go, powąchał.

– Tych czterech prowadź tam, postępuj zgodnie z instrukcją.

1 ... 34 35 36 37 38 39 40 41 42 ... 53 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название