Paragraf 22

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Paragraf 22, Heller Joseph-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Paragraf 22
Название: Paragraf 22
Автор: Heller Joseph
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 674
Читать онлайн

Paragraf 22 читать книгу онлайн

Paragraf 22 - читать бесплатно онлайн , автор Heller Joseph

Powie?? Hellera to utrzymana w konwencji czarnej groteski historia grupy ameryka?skich lotnik?w odbywaj?cych w czasie ostatniej wojny loty bojowe nad zaj?tymi przez Niemc?w obszarami W?och. Walcz?c z absurdem wojskowej biurokracji i kazuistyki, symbolizowanej przez tytu?owy "paragraf 22", bohaterowie najzwyczajniej w ?wiecie usi?uj? ocali? swoje ?ycie. Dziwactwa, a nawet szale?stwo ludzi nieustannie zagro?onych ?mierci? okazuj? si? dzia?aniami ca?kowicie racjonalnymi w zetkni?ciu z szale?stwem wojskowej machiny.

"Paragraf 22" to jedna z najbardziej radykalnie antymilitarystycznych i antywojennych ksi??ek w literaturze ?wiatowej.

Joseph Heller (ur. 1923) podczas II wojny ?wiatowej s?u?y? w ameryka?skim lotnictwie bombowym stacjonuj?cym we W?oszech. Po zwolnieniu z wojska i powrocie do Nowego Jorku pracowa? w wielu r??nych zawodach, nosz?c si? przez ca?y czas z zamiarem napisania ksi??ki o swoich wojennych do?wiadczeniach.

Wydany w 1961 r. "Paragraf 22" zyska? ogromy rozg?os, staj?c si? tzw. "powie?ci? kultow?" ?rodowisk m?odzie?owych – pocz?tkowo w USA, a p??niej tak?e w wielu innych krajach ?wiata. ?wiadomo??, ?e ka?da nast?pna ksi??ka b?dzie por?wnywana z "Paragrafem 22", parali?owa?a inwencj? autora, tote? dopiero po d?u?szej przerwie Heller wyda? powie?? "Co? sie sta?o" (1974), nast?pnie m.in. "Good as Gold" (1979), "B?g wie" (1984), "Namaluj to" (1998) – jednak?e ?adna z nich nie dor?wna?a s?aw? jego debiutanckiemu utworowi.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 31 32 33 34 35 36 37 38 39 ... 124 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Wiecie, to wcale nie jest taki zły pomysł – zauważył Wódz White Halfoat. – Myślę, że umrę sobie na zapalenie płuc.

– Dlaczego?

– A dlaczego nie? – odpowiedział Wódz White Halfoat i z uśmiechem szczęścia położył się z powrotem w błoto tuląc w ramionach butelkę.

– Spójrzcie tylko, co on wyrabia! – wykrzyknął ze złością Clevinger. – Może byś tak wstał i wsiadł do samochodu, żebyśmy mogli wszyscy pojechać do eskadry?

– Nie możemy jechać wszyscy. Ktoś musi tu zostać i pomóc Wodzowi z tym jeepem, który jest zapisany na jego nazwisko w parku maszynowym.

Wódz White Halfoat rozsiadł się w samochodzie sztabowym zanosząc się dumnym chichotem.

– To jest samochód kapitana Blacka – obwieścił radośnie.

– Ukradłem mu go dopiero co sprzed klubu oficerskiego za pomocą zapasowych kluczyków, które zgubił dziś rano.

– O, do diabła! Trzeba to oblać.

– Czy nie dość już wypiliście? – zaczai ich strofować Clevinger, gdy tylko McWatt zapuścił silnik. – Spójrzcie lepiej na siebie. Czy naprawdę chcecie zapić się na śmierć albo utopić się w bagnie?

– Byle tylko nie załatać się na śmierć.

– Dodaj gazu, dodaj gazu – zachęcał McWatta Wódz White Halfoat. – I wyłącz światła. Wtedy się najlepiej jedzie.

– Doktor Daneeka ma rację – kontynuował Clevinger. – Ludzie są za głupi, żeby mogli sami za siebie odpowiadać. Naprawdę czuję do was obrzydzenie.

– W porządku, pyskacz, wysiadaj z samochodu – rozkazał Wódz White Halfoat. – Wszyscy wysiadać z wyjątkiem Yossariana. Gdzie jest Yossarian?

– Zejdź ze mnie – odpychał go ze śmiechem Yossarian. – Jesteś cały w błocie.

Clevinger obrał sobie teraz za cel Nately'ego.

– Tobie się najbardziej dziwię. Czy wiesz, jak od ciebie jedzie? Zamiast mieć na niego, oko upiłeś się tak samo jak on. A gdyby tak znowu wdał się w bójkę z Applebym?

Clevinger zrobił wielkie oczy z przerażenia, kiedy usłyszał chichot Yossariana.

– Chyba nie wdał się znowu w bójkę z Applebym?

– Tym razem nie – odpowiedział Dunbar.

– Nie, tym razem nie. Tym razem zrobiłem coś lepszego.

– Tym razem wdał się w bójkę z pułkownikiem Kornem.

– Niemożliwe! – jęknął Clevinger.

– Naprawdę? – zawołał ucieszony Wódz White Halfoat. – Trzeba to oblać.

– Ależ to straszne! – oświadczył Clevinger przejęty do głębi.

– Dlaczego, u licha, musiałeś się czepiać pułkownika Korna? Hej, co się stało ze światłami? Dlaczego jest tak ciemno?

– Wyłączyłem światła – odpowiedział McWatt. – Wódz White Halfoat ma rację. Bez świateł jest dużo lepiej.

– Czyś ty zwariował? – wrzasnął Clevinger i skoczył do przodu, żeby włączyć reflektory. Potem bliski histerii rzucił się na Yossariana. – Widzisz, co robisz? Dajesz im zły przykład! Jeżeli przestanie padać i jutro trzeba będzie lecieć na Bolonię? W ładnej będziecie formie.

– Nigdy nie przestanie padać. Nie, mój drogi, taki deszcz może padać w nieskończoność.

– Już nie pada! – powiedział ktoś i w samochodzie zapanowało milczenie.

– O wy nieszczęsne skurwysyny – mruknął współczująco Wódz White Halfoat po dłuższej chwili.

– Czy naprawdę przestało padać? – spytał Yossarian nieśmiało.

McWatt wyłączył wycieraczki, żeby się upewnić. Nie padało. Niebo zaczynało się przejaśniać. Przez lekką brązowawą mgiełkę wyraźnie widać było księżyc.

– Co tam – powiedział trzeźwym głosem McWatt. – Było nie było.

– Nie martwcie się, koledzy – odezwał się Wódz White Halfoat.

– Pas startowy będzie jutro jeszcze za miękki. Może zanim wyschnie, zacznie znowu padać.

– Ty cholerny, śmierdzący, wszawy skurwysynu – wrzasnął Joe Głodomór ze swojego namiotu, kiedy wjechali do obozu.

– Jezu, to on jest tutaj? Myślałem, że jest jeszcze w Rzymie ze swoim samolotem kurierskim.

– O! Oooo! Oooooo! – wrzeszczał Joe Głodomór. Wodza White Halfoata zatrzęsło.

– Ten facet działa mi na nerwy – wyznał zbolałym szeptem.

– Hej, a co się stało z kapitanem Flumem?

– O, to jest facet, który mi działa na nerwy. W zeszłym tygodniu widziałem go w lesie, jak jadł jagody. Nie sypia już w swojej przyczepie. Wyglądał potwornie.

– Joe Głodomór boi się, że będzie musiał zastąpić kogoś chorego, mimo że zwolnienia lekarskie zostały odwołane. Widzieliście go tego wieczora, kiedy chciał zamordować Havermeyera i wpadł do rowu?

– Oooo! – wrzasnął Joe Głodomór. – O! Oooo! Oooooo!

– Całe szczęście, że Flume przestał pokazywać się w stołówce. Skończyło się: “Kto zjada ostatki, ten jest piękny i gładki".

– Albo: “Kto je buraczki, ten nie ma białaczki".

– Zjeżdżaj stąd, zjeżdża] stąd – wrzeszczał Joe Głodomór.

– Mówiłem ci, żebyś stąd zjeżdżał, ty cholerny, śmierdzący, wszawy skurwysynu!

– Przynajmniej wiemy, co mu się śni – zauważył z przekąsem Dunbar. – Śnią mu się cholerne, śmierdzące, wszawe skurwysyny.

Nieco później tej samej nocy Joe Głodomór miał sen, że się dusi, bo kot Huple'a siedzi mu na twarzy, a kiedy się obudził, kot Huple'a rzeczywiście siedział mu na twarzy. Jego przerażenie nie miało granic i przeszywające, nieziemskie wycie, jakim rozdarł księżycową ciemność, wibrowało siłą inercji jeszcze przez kilka sekund jak potężny wybuch. Na chwilę zapanowała odrętwiająca cisza, a potem z namiotu Joego dobiegły odgłosy potwornej awantury.

Yossarian wpadł tam jako jeden z pierwszych. Kiedy sforsował wejście, zobaczył, że Joe Głodomór trzyma w ręku rewolwer i szarpie się z Huple'em, nie pozwalającym mu zastrzelić kota, który pluł i szarżował raz po raz na Joego Głodomora, nie pozwalając mu zastrzelić Huple'a. Obaj ludzcy adwersarze byli w wojskowej bieliźnie. Goła żarówka nad głową tańczyła szaleńczo na drucie i wszędzie miotały się i podrygiwały chaotyczne, czarne, splątane cienie, aż cały namiot zdawał się wirować. Yossarian nie mógł złapać równowagi i z rozpędu rzucił się wspaniałym szczupakiem, przygniatając wszystkich trzech walczących do ziemi. Powstał z tego stosu ciał trzymając jedną ręką za kark Joego Głodomora, a drugą kota. Joe Głodomór i kot patrzyli na siebie z nienawiścią. Kot pluł wściekle na Joego Głodomora, a Joe Głodomór usiłował zdzielić go pięścią.

– Walka musi być uczciwa – orzekł Yossarian i wszyscy, którzy przybiegli przerażeni hałasem, zaczęli wznosić ekstatyczne okrzyki w ogromnym przypływie ulgi.

– Odbędzie się uczciwa walka – oświadczył Yossarian oficjalnie Joemu Głodomorowi i kotu, wyniósłszy ich na dwór i nadal trzymając ich za karki z dala od siebie. – Pięści, kły i pazury, ale bez broni palnej – uprzedził Joego Głodomora. – I bez plucia – upomniał surowo kota. – Zaczynacie, kiedy was puszczę. Zwarcia będę przerywał i wznawiał walkę na środku. Start!

Zebrał się wielki oszołomiony tłum żądnych rozrywki gapiów, ale kot okazał się podszyty tchórzem i uciekł sromotnie, w momencie gdy Yossarian go puścił. Joe Głodomór został ogłoszony zwycięzcą. Odszedł dumnym, rozkołysanym krokiem championa, z uśmiechem szczęścia, wypinając wychudłą pierś i wysoko unosząc małą główkę. Wrócił zwycięsko do łóżka i znów śniło mu się, że się dusi, bo kot Huple'a siedzi mu na twarzy.

1 ... 31 32 33 34 35 36 37 38 39 ... 124 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название