-->

C?rka Nastawiacza Ko?ci

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу C?rka Nastawiacza Ko?ci, Tan Amy-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
C?rka Nastawiacza Ko?ci
Название: C?rka Nastawiacza Ko?ci
Автор: Tan Amy
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 289
Читать онлайн

C?rka Nastawiacza Ko?ci читать книгу онлайн

C?rka Nastawiacza Ko?ci - читать бесплатно онлайн , автор Tan Amy

"Pocz?tkiem zawsze jest matka. Od niej zaczyna si? wszystko". O tej prawdzie wykaligrafowanej w dzienniku Lu Ling, wnuczki tytu?owego nastawiacza ko?ci, m?wi? wszystkie powie?ci Amy Tan. Odnawiaj?c zerwan? wi?? z matk?, bohaterki odnajduj? siebie.

W ostatniej ksi??ce, podobnie jak w poprzednich ("?ona Kuchennego Boga", "Sto tajemnych zmys??w", "Klub rado?ci i szcz??cia") opowie?ci matki i c?rki nawzajem si? przeplataj?.

Historia Ruth, wsp??czesnej Amerykanki chi?skiego pochodzenia, krzy?uje si? ze wspomnieniami Lu Ling. Ruth zaczyna je czyta?, kiedy u jej matki pojawiaj? si? objawy demencji. Wtedy u?wiadamia sobie, jak du?o o swej matce nie wie.

Nie zna jej przesz?o?ci, pragnie? i t?sknot. Nie umie czyta? jej gest?w. Nie potrafi jej pom?c, bo nigdy jej nie rozumia?a. Z trudem odcyfrowuje naniesione cienkim p?dzelkiem chi?skie znaki – kt?rych niegdy? nie chcia?a si? uczy? – by w ko?cu uciec si? do pomocy t?umacza. Wszystko, co nie mog?o by? wypowiedziane, zosta?o zapami?tane przez pismo. W pi?mie Lu Ling ocala swoj? przesz?o??, przez pismo t?umacz, pan Tang, zakochuje si? w niej

(przeczytawszy histori? jej ?ycia, "wie o niej wi?cej ni? wi?kszo?? ludzi wie o swoich ma??onkach"), dzi?ki pismu Ruth nie tylko poznaje swoj? matk?, zaczyna r?wnie? rozumie? sam? siebie.

Powie?? pe?na subtelnych obserwacji, delikatnej chi?skiej zmys?owo?ci, dowcipu i ironii, ko?czy si? i?cie ameryka?skim happy endem. Demencja matki okazuje si? ?r?d?em ozdrowienia dla wszystkich.

Dla niej samej staje si? sprawdzianem prawdy – w jej pami?ci pozostan? jedynie zapisane w dalekiej przesz?o?ci rzeczy bezwzgl?dnie prawdziwe i wa?ne. Dla Ruth jest okazj? do poznania tych rzeczy i tym samym zdania sobie sprawy z tego, czego sama pragnie. Ruth rzuca zaw?d redaktora – naprawiacza i korektora ksi??ek – i pisze sama.

Dla babki, matki i siebie. Dla Arta, by wiedzia?, kim jest kobieta, z kt?r? ?yje. Dla jego c?rek, by j? lepiej rozumia?y. ?a?uj?, ?e trafi?am na Amy Tan tak p??no. Za p??no, by po?yczy? j? mojej babci. Babcia czyta?a du?o, a pod koniec nie mog?am ju? nad??y? z dostarczaniem jej powie?ci. Ale zawsze narzeka?a i skar?y?a si?, ?e wszystko, co przynosz?, jest "smutne i pesymistyczne". Amy Tan by j? ucieszy?a. Bo Amy Tan niesie pokrzepienie. I jeszcze jedno: uczy, ?e przesz?o?? jest tym, co sami chcemy pami?ta?. Nie pami?tam wi?c wieczne niezadowolonej staruszki. Moja babcia, kiedy chorowa?am, przynosi?a mi do ???ka ma?lane bu?eczki i "Sag? rodu Forsyte'?w".

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 20 21 22 23 24 25 26 27 28 ... 69 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Pierwszą osobą, której Ruth w końcu wyznała swoją tajemnicę, była Wendy. Znała się na wielu rzeczach i zawsze wiedziała, co zrobić. Ruth musiała czekać na spotkanie z nią w szkole, bo nie mogła rozmawiać o tym przez wspólny telefon, narażając się na ryzyko, że matka lub ktoś inny podsłucha.

– Musisz powiedzieć Lance'owi – rzekła Wendy, ściskając dłoń Ruth.

Ruth zaczęła płakać jeszcze żałośniej. Pokręciła głową. Przemknęło jej przed oczami całe okrucieństwo świata i zrozumiała, że jej rojenia są zupełnie nierealne. Lance jej nie kochał. Gdyby mu powiedziała, znienawidziłby ją, Dottie też by ją znienawidziła. Wyrzuciliby ją i matkę z bungalowu. Szkoła wysłałaby Ruth do poprawczaka. Jej życie byłoby skończone.

– No, jak nie chcesz, to ja mu powiem – zaproponowała Wendy.

– Nie – wykrztusiła Ruth. – Nie możesz. Nie pozwolę ci.

– Jeśli mu nie powiesz, to jak się ma przekonać, że cię kocha?

– On mnie nie kocha.

– Na pewno cię kocha. W każdym razie pokocha. Tak się zdarza. Facet dowiaduje się, że dziecko jest w drodze, i trzask – prask – miłość, małżeństwo, wózeczek.

Ruth usiłowała to sobie wyobrazić. “Tak, to twoje" – mówi do Lance'a Wendy. Lance wygląda jak Rock Hudson, kiedy się dowiedział, że Doris Day będzie miała jego dziecko. Najpierw traci mowę ze zdumienia, potem powoli się uśmiecha, a później wybiega na ulicę, nie zważając na samochody i wpadając na ludzi, którzy krzyczą, że chyba oszalał. “Tak, oszalałem, oszalałem dla niej!" – wołał. Wraca do niej, rzuca się na kolana i wyznaje, że ją kocha, że zawsze ją kochał i chce się z nią ożenić. A Dottie, cóż, na pewno niedługo zakocha się w listonoszu czy kimś takim. Wszystko pięknie się ułoży. Ruth westchnęła. Tak, to było możliwe.

Po południu Wendy poszła z Ruth do domu. LuLing pracowała po południu w przedszkolu i miała wrócić dopiero za dwie godziny. O czwartej, kiedy obie były na dworze, zobaczyły Lance'a, który szedł do samochodu, pogwizdując i dzwoniąc kluczykami. Wendy ruszyła do niego, a Ruth pobiegła na drugą stronę bungalowu, żeby się schować, a jednocześnie wszystko widzieć. Prawie nie mogła oddychać. Wendy szła w stronę Lance'a.

– Dzień dobry! – zawołała do niego.

– Cześć, mała – odrzekł. – O co chodzi?

Wtedy Wendy odwróciła się na pięcie i uciekła. Ruth rozpłakała się. Gdy Wendy wróciła, zaczęła ją pocieszać i powiedziała, że ma lepszy plan.

– Nie martw się – mówiła. – Zajmę się tym. Coś wymyślę. – I rzeczywiście wymyśliła. – Zaczekaj tu – nakazała jej z uśmiechem, a potem ruszyła pędem na werandę domku.

Ruth pomknęła do bungalowu. Pięć minut później tylne drzwi domku otworzyły się gwałtownie i wypadła z nich Dottie. Ruth zobaczyła przez okno Wendy, która pomachała jej i szybko sobie poszła. Rozległo się łomotanie do drzwi bungalowu i gdy Ruth otworzyła, Dottie chwyciła ją za ręce. Spojrzała jej w oczy z udręczoną miną i wyszeptała swoim schrypniętym, zgrzytliwym głosem:

– Naprawdę jesteś?…

Ruth uderzyła w ryk, a Dottie objęła ją ramieniem i zaczęła uspokajać. Potem uścisnęła ją tak mocno, że Ruth miała wrażenie, jakby kości zaraz jej miały wyskoczyć ze stawów. To bolało, ale równocześnie sprawiało przyjemność.

– To drań, cholerny, parszywy gnój – mówiła Dottie przez zaciśnięte zęby.

Ruth była wstrząśnięta, słysząc same zakazane słowa, ale jeszcze bardziej zdumiała się, że Dottie była wściekła nie na nią, ale na Lance'a!

– Twoja mama wie? – spytała Dottie. Ruth pokręciła głową.

– Dobrze. Na razie nie musimy jej nic mówić, jeszcze nie. Najpierw muszę pomyśleć, jak to rozwiązać, dobrze? Nie będzie łatwo, ale coś wykombinuję, nie martw się. Pięć lat temu zdarzyło mi się to samo.

A więc dlatego Lance się z nią ożenił? Ale gdzie było dziecko?

– Wiem, co czujesz – ciągnęła Dottie. – Naprawdę.

Ruth płakała gorzko, wylewając z siebie więcej żalu, niż mogłoby pomieścić ludzkie serce. Znalazł się ktoś, kto wyrażał złość za to, co jej się przytrafiło. Kto wiedział, co trzeba zrobić.

Wieczorem matka gotowała, otworzywszy na oścież okna, a przez szum rozgrzanego oleju było słychać dobiegające z domku podniesione głosy. Ruth udawała, że czyta “Dziwne losy Jane Eyre". Nasłuchiwała słów z zewnątrz, ale mogła zrozumieć tylko piskliwy wrzask Dottie, która powtarzała: “Ty cholerny draniu!". Głos Lance'a był niski i dudniący, jak silnik jego pontiaca.

Ruth weszła do kuchni i sięgnęła pod zlew.

– Wyniosę śmieci.

Matka rzuciła jej podejrzliwe spojrzenie, ale dalej gotowała. Zbliżając się do kubłów stojących obok domku, Ruth zwolniła, żeby posłuchać.

– Wydaje ci się, że taki z ciebie ogier! Ile jeszcze rżnąłeś?… Jesteś facetem na jeden szybki, niczym więcej – fiku miku i po krzyku!

– Ciekawe, od kiedy jesteś takim ekspertem!

– Bo wiem! Wiem, co to znaczy być prawdziwym facetem! Danny… tak, on był niezły, Danny to prawdziwy facet. Ale ty! Musisz wsadzać małym dziewczynkom, które nie znają lepszych.

– Ty pieprzona kurwo! – krzyknął Lance dziwnie wysokim głosem, jak zapłakany chłopiec.

Ruth wróciła do domu, wciąż się trzęsąc. Nie spodziewała się, że to wszystko jest takie paskudne i zwariowane. Nieostrożność może sprawić mnóstwo kłopotów. Można się okazać złym wbrew własnej woli.

– Co za ludzie, huli – hudu – mruknęła matka, stawiając na stole parujące jedzenie. – Wariaci, kłócą się o nic. – Potem pozamykała okna.

Kilka godzin później, gdy Ruth leżała w łóżku z szeroko otwartymi oczami, przytłumione krzyki i wrzaski nagle się urwały. Nasłuchiwała przez chwilę, ale jedynym odgłosem było tylko chrapanie matki. Wstała w ciemnościach i poszła do łazienki. Wspięła się na toaletę, żeby wyjrzeć przez okno na podwórko. W domku paliło się światło. Co się dzieje? Potem zobaczyła Lance'a, który wyszedł z domu i wrzucił do bagażnika samochodu duży worek. Chwilę później opony zachrzęściły na żwirze i auto odjechało z rykiem silnika. Co to znaczy? Powiedział Dottie, że ożeni się z Ruth?

Nazajutrz rano, w sobotę, Ruth prawie nie tknęła kle – iku ryżowego, który matka podgrzała jej na śniadanie. Czekała niecierpliwie na powrót czerwonego pontiaca, ale panowała cisza. Ruth opadła z książką na kanapę. Matka wkładała brudne ubrania, ręczniki i pościel do torby nałożonej na wózek. Wyliczyła ćwierćdolarówki i dziesięciocentówki na automat, a potem powiedziała do Ruth:

– Chodźmy. Czas prania.

– Źle się czuję.

– Aj-ja, chora?

– Chyba będę wymiotować.

Matka zaczęła się krzątać wokół niej, mierząc temperaturę, wypytując, co jadła i jak wyglądała kupka. Zmusiła Ruth, by położyła się na kanapie, a obok postawiła wiadro na wypadek, gdyby naprawdę zrobiło jej się niedobrze. Wreszcie wyszła do pralni; miała wrócić dopiero za trzy godziny. Zawsze pchała swój wózek do pralni oddalonej o dwadzieścia minut drogi, ponieważ automaty były tam o pięć centów tańsze niż bliżej domu, a suszarki nie przypalały ubrań.

Ruth narzuciła kurtkę i wymknęła się na zewnątrz. Przycupnęła z książką na krześle na werandzie i czekała. Po dziesięciu minutach Dottie otworzyła drzwi z tyłu domku, zeszła po czterech schodkach i ruszyła przez podwórko. Miała podpuchnięte oczy, jak ropucha, a kiedy uśmiechnęła się do Ruth, rozciągnęła tylko usta, nie zmieniając nieszczęśliwego wyrazu twarzy.

– Ja się czujesz, dziecko?

– Chyba dobrze.

Dottie westchnęła i usiadła na werandzie, opierając podbródek na kolanach.

– Odszedł – powiedziała. – Ale nie martw się, za wszystko zapłaci.

– Nie chcę żadnych pieniędzy – zaprotestowała Ruth. Dottie zaśmiała się krótko i pociągnęła nosem.

– Chcę powiedzieć, że pójdzie do więzienia. Ruth przeraziła się.

– Dlaczego?

– Za to, co ci zrobił, oczywiście.

– Ale on wcale nie chciał. Zapomniał tylko…

– Że masz jedenaście lat? Jezu!

– To była też moja wina. Powinnam bardziej uważać.

– Nie, skarbie, nie, nie! Nie musisz go bronić. Naprawdę. To nie twoja wina ani dziecka… Posłuchaj, będziesz musiała porozmawiać z policją…

– Nie! Nie! Nie chcę!

– Wiem, że się boisz, ale on zrobił coś bardzo złego. To się nazywa stosunek z nieletnią i Lance musi być ukarany… Policja będzie ci pewnie zadawać dużo pytań, więc powiedz im po prostu prawdę, co ci zrobił, gdzie to się stało… W sypialni?

– W łazience.

– Jezu! – Dottie rozgoryczona pokiwała głową. – Tak, zawsze lubił to tam robić… Zabrał cię więc do łazienki…

– Sama poszłam.

– Dobrze, potem on poszedł za tobą i co się stało? Był w ubraniu?

Ruth zdjął blady strach.

– Został w salonie i oglądał telewizję – powiedziała słabym głosem. – Byłam sama w łazience.

– No więc kiedy to zrobił?

– Przede mną. Najpierw on siusiał, potem ja.

– Chwileczkę… Co zrobił?

– Siusiu.

– Na ciebie?

– Na sedes. Potem przyszłam i usiadłam na tym. Dottie wstała. Na jej twarzy malowała się zgroza.

– O nie, Boże! – Chwyciła Ruth za ramiona i mocno potrząsnęła. – Tak się nie robi dzieci. Siusiu na sedes. Jak mogłaś być taka głupia? Musiałby ci wsadzić kutasa. I spuścić się. Nie nasikać, ale mieć wytrysk spermy. Rozumiesz, co zrobiłaś? Oskarżyłaś niewinnego człowieka o gwałt.

– Nie… – wyszeptała Ruth.

– Właśnie tak. A ja ci uwierzyłam. – Ciężkim krokiem zeszła z werandy, klnąc pod nosem.

– Przepraszam! – zawołała za nią Ruth. – Powiedziałam, przepraszam. – Nadal nie do końca rozumiała, co właściwie zrobiła.

Dottie odwróciła się i prychnęła:

– Nie masz pojęcia, co to naprawdę znaczy. – Weszła do domu, zatrzaskując za sobą drzwi.

Choć Ruth nie była już w ciąży, wcale nie poczuła ulgi. Nadal wszystko było okropne, a może jeszcze gorsze niż poprzednio. Gdy matka wróciła z pralni, leżała w łóżku, udając, że śpi. Było jej głupio i bała się. Będzie musiała iść do więzienia? Wiedziała już, że nie jest w ciąży, mimo to jednak ciągle pragnęła umrzeć. Ale jak? Wyobraziła sobie siebie, jak leży pod kołami pontiaca, a Lance uruchamia silnik i odjeżdża, miażdżąc jej ciało i nawet o tym nie wiedząc. Gdyby zginęła jak ojciec, spotkaliby się w niebie. A może on też sądził, że jest zła?

1 ... 20 21 22 23 24 25 26 27 28 ... 69 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название