-->

Historia obl??enia Lizbony

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Historia obl??enia Lizbony, Saramago Jose-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Historia obl??enia Lizbony
Название: Historia obl??enia Lizbony
Автор: Saramago Jose
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 237
Читать онлайн

Historia obl??enia Lizbony читать книгу онлайн

Historia obl??enia Lizbony - читать бесплатно онлайн , автор Saramago Jose

S?owo nie wstawione przez redaktora w miejscu, gdzie nie umie?ci? go autor HISTORII OBL??ENIA LIZBONY, nie ma ?adnego wp?ywu na dzieje miasta i jego mieszka?c?w, nie odwr?ci biegu historii, mo?e jednak ca?kowicie odmieni? ?ycie pojedynczego cz?owieka. Raimundo Silva, redaktor pracuj?cy w domu, kt?rego ?ycie ubogie by?o dot?d w drobne cho?by sukcesy i niespodzianki, napisze alternatywn? HISTORI? OBL??ENIA LIZBONY, w wazonie w jego kawalerskim mieszkaniu pojawi si? bia?a r??a, a w sercu nieznane mu dot?d uczucie. Czytelnik za? przeniesie si? w czasy, gdy w mie?cie otoczonym przez wojska Alfonsa Henriquesa – p??niejszego pierwszego kr?la Portugalii – po raz ostatni rozbrzmia? ?piew almuadema z wie?y g??wnego meczetu. Napisana z du?? doz? ironii i autoironii HISTORIA OBL??ENIA LIZBONY, w kt?rej podw?jny w?tek mi?osny splata si? z historycznym i metapowie?ciowym, to ksi??ka godna plecenia nie tylko mi?o?nikom prozy Jos? Saramago. Jos? Saramago, laureat literackiej Nagrody Nobla i najpopularniejszy na ?wiecie prozaik portugalski, s?aw? zdoby? dopiero w sze??dziesi?tym roku ?ycia swoj? trzeci? powie?ci? BALTAZAR I BLIMUNDA, nagrodzon? presti?ow? nagrod? portugalskiego PEN Clubu oraz Nagrod? Literack? Miasta Lizbona.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 20 21 22 23 24 25 26 27 28 ... 51 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Król wysłuchał w ciszy i w ciszy pozostał, z dłońmi wspartymi na rękojeści miecza wbitego prosto i pewnie w ziemię u jego stóp, jakby już tę ziemię objął we władanie. Dom Joao Peculiar, czerwony od świętego oburzenia, wypowiedział zdanie, które powinno było zawstydzić prowokatora, Nie będziesz kusił Pana Boga twego, co wszyscy bardzo dobrze zrozumieli, nawet ci słabsi w doktrynie, bo prawdę powiedziawszy, Guilherme Vitulo, zamiast pogardzać Portugałczykami, powtórzył w innych okolicznościach i innymi słowami szkaradną próbę demona mówiącego do Jezusa, Skocz w przepaść, a jeśli przybędą ci na pomoc anioły, niczego nie ryzykujesz, a Jezus odpowiedział, Nie będziesz kusił Pana Boga twego. Powinien się był tym zawstydzić Guilhao, lecz się nie zawstydził, wydawało się raczej, że twarz wykrzywiła mu się w szyderczym uśmiechu. Zapytał więc Dom Alfons Henriques, Czy taka jest decyzja krzyżowców, Tak jest, odparł tamten, Idźcie więc i niechaj Bóg was prowadzi do Ziemi Świętej, gdzie już nie będziecie mogli znaleźć żadnego pretekstu, aby uniknąć walki, tak jak unikacie tej, jeśli się nie mylę. Teraz dla Guilherme Vitula nadeszła pora sięgnięcia po miecz, od którego przyjął nazwisko, co mogło przynieść najbardziej zgubne skutki, gdyby nie powstrzymali go jego kompani, a bardziej niż ciała stanęły mu na drodze słowa wypowiedziane przez jednego z nich, był to Gilbert, jedyny w tej gromadzie, który mógł olśnić tłumaczy, gdy przyszło do wysławiania się po łacinie, jako wykształcony wyższy duchowny, a powiedział, co następuje, Panie, prawdą jest to, co Guilherme Vitulo właśnie wam objaśnił, że nie zostaną tu krzyżowcy, nie wspomniał jedynie o motywach materialnych, które powodują odmowę, to jednak ich sprawa, niemniej jednak niektórzy postanowili zostać i tych widzisz tutaj, bo z tego właśnie powodu przybyliśmy z poselstwem, Idzi z Rolim, Ligel, Lichertes, bracia La Corni, Jordan, Alardo, Henryk i ja, ze wszystkich najmniej znaczący i skromny, do twych usług. Tak bardzo się ucieszył Dom Alfons Henriques, że natychmiast odszedł go gniew i odrzucając uprzedzenia hierarchiczne, podszedł do Gilberta i objął go, okazując pogardę ordynarnemu Guilhao, rzeczywiście dobrze dobrano mu imię, i rzekł na głos, Za tę śmiałość przyrzekam wam, że zostaniecie pierwszym biskupem Lizbony, gdy tylko miasto stanie się chrześcijańskie, a co do was, panowie, którzy zechcieliście pozostać u mego boku, zapewniam was, iż nie będziecie mieli powodu do uskarżania się na mą małoduszność, po czym odwrócił się plecami i wszedł do namiotu. Tutaj wyjaśniły się sprawy, to znaczy Guilhao został porzucony, nawet jego giermek odsunął się o trzy kroki, spoglądając nieufnie, czy znać ślady kozich kopyt albo baranich rogów na zuchwałym, a teraz pokonanym opętańcu.

Łącząc to, co rzeczywiście zostało napisane, z tym, co na razie znajduje się tylko w wyobraźni, dotarł Raimundo Silva do tego najważniejszego zdarzenia, a trzeba przyznać, że poczynił wielkie postępy, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, pomijając wyznany już brak przygotowania do wszystkiego, co nie jest skrupulatnym poprawianiem, iż jest on człowiekiem powolnym w piśmie, zawsze dbałym o zgodność, skąpiącym przymiotników, starannym w etymologii, dokładnym w sprawach interpunkcji, co natychmiast zdradzi, że wszystko, co w jego imieniu przeczytaliśmy, jest tylko dowolną wersją i dowolną interpretacją tekstu, który z pewnością niewiele będzie miał podobieństw z naszym, i że z tego, co możemy przewidzieć, do ostatniej linijki będzie się bronił przed amatorami naiwnych historii. Zresztą wystarczy stwierdzić, że na wersję, którą dysponujemy, składa się dwanaście gęsto zapisanych stron, a jest oczywiste, że Raimundo Sil-va, nie mający nic z pisarza, ani wad, ani zalet, nie może w półtora dnia napisać tak dużo i tak różnorodnie, bo o walorach literackich tego, co zrobił, nie warto się wypowiadać, gdyż jest to historia, a więc nauka, a także z braku właściwego źródła. Ostrzeżenie to ponownie zostało poczynione, abyśmy ciągle mieli świadomość, iż nie należy mieszać tego, co nam się wydaje, z tym, co na pewno nastąpi, lecz nie wiemy jak, a także żebyśmy wątpili, kiedy wydaje nam się, iż jesteśmy pewni jakiejś rzeczywistości, bo to, co z niej poznaliśmy, jest ściśle określone, a przecież może ona stanowić jedną z wielu wersji, albo jeszcze gorzej, jeśli jest ogłoszona jedyną wersją.

Jest późne popołudnie, nadszedł czas odwiedzenia pani doktor Marii Sary, czekającej na poprawiony tomik poezji. Gosposia sprząta w kuchni albo prasuje, niemal jej nie słychać, tak cicho wykonuje swoją pracę, prawdopodobnie uważa, że pisanie albo poprawianie napisanego tekstu jest aktem religijnym, a Raimundo Silva, który nie wyszedł od rana, zapytał, Jaka jest pogoda, ponieważ nigdy nie ma jej za wiele do powiedzenia, wykorzystuje takie sposobności albo je wymyśla, dlatego nie podszedł do okna, jak to ma w zwyczaju, a powinien był to zrobić, wszak to wielki dzień, może wiedzą już w mieście, że krzyżowcy odpływają, szpiegostwo to nie wynalazek współczesnych wojen, a pani Maria odpowiada, ładna, wyrażenie ścisłe, które, prawdę mówiąc, wyraża tylko, że nie pada, bo często mawiamy, ładna, ale jest zimno, ładna, ale wieje wiatr, a nigdy nie powiedzieliśmy ani nie powiemy, ładna, ale pada deszcz. Raimundo Silva idzie zdobyć informację komplementarną, czy istnieje zagrożenie deszczem albo wiatrem, tak jak wczoraj, i jaka jest temperatura. Może wyjść bez wielkiego zabezpieczenia, wkłada suchy i teraz już godnie prezentujący się płaszcz, z dwóch szalików, które ma, wybrał ten lżejszy, szkoda że nie można powiedzieć koc na szyję, co też nie brzmi najlepiej, ale przynajmniej po portugalsku, a nie po francusku cachecol, co wszedł na stałe do języka portugalskiego, zresztą dopiero się kształtującego, szczególnie na plażach Algarve, ale rozszerzającego się władczo na całe królestwo Portugalii. Poszedł do kuchni z panią Marią, żeby rozliczyć się z nią z tygodniówki, ona spojrzała na pieniądze i westchnęła, taka już jest, wygląda, jakby otrzymując je, już się zaczynała z nimi żegnać, początkowo Raimundo Silva denerwował się, wydawało mu się, że pani Maria westchnieniami wyraża niezadowolenie z niskich zarobków, dlatego nie spoczął, dopóki nie zebrał wystarczających informacji na temat pensji płaconych przez niższą klasę średnią, do której należy, a stwierdziwszy, iż jest względnie dobrze sytuowany, choć nie można było o nim powiedzieć, że wykorzystuje innych, na wszelki wypadek podwyższył stawkę, nie zdołał jednak wyeliminować westchnięcia pani Marii.

Są trzy główne drogi łączące dom Raimunda Silvy z miastem chrześcijan, pierwsza prowadząca wzdłuż ulicy Cudu Świętego Antoniego, która w zależności od wyboru spośród trzech odgałęzień może zawieść go na Caldas albo Madalenę, jak i na plac da Rosa oraz jego przyległe ulice, przede wszystkim na Costa do Castelo, u dołu Escadinhas da Saude i plac Martima Moniza, i poprzez początek Calcada de Santo Andre do Terreirinho i ulicy Cavaleiros, druga przez plac Lóios prowadzi w kierunku Bramy Słońca, i w końcu, najczęściej używana, przez schody Świętego Kryspina, pozwala dojść w ciągu kilku minut do Bramy Żelaznej, gdzie czeka tramwaj, żeby zawieźć go do Chiado czy gdzie tam chce, może też przejść stamtąd na piechotę do placu Figueira, jeśli musi skorzystać z metra, tak jak dziś. Wydawnictwo znajduje się blisko alei Duque de Loule, zbyt daleko, zwłaszcza o tak późnej porze, żeby udać się piechotą aleją Wolności, niemal przez cały czas jej prawą stroną, bo nigdy nie lubił drugiej strony, nie wie dlaczego, wrażenie niechęci nie jest stałe, czasem się nasila, a czasem słabnie, i to w odniesieniu do obu stron ulicy, ale jakoś zawsze lepiej się czuł po prawej. Któregoś dnia, choć samego siebie nazwał maniakiem, zadał sobie trud oznaczenia na mapie miasta odcinków alei, które mu się podobały i które mu się nie podobały, i odkrył wtedy ku własnemu zaskoczeniu, że podobała mu się większa część alei po lewej stronie, lecz ze względu na stopień intensywności satysfakcji prawa strona w końcu wygrywała i właśnie prawą częściej chodził, spoglądając na lewą z żalem, że go tam nie ma. Rzecz jasna nie bierze tych drobnych obsesji zbyt serio, w końcu na coś się przydało bycie redaktorem, przecież całkiem niedawno w rozmowie z autorem Historii oblężenia Lizbony dowodził, że redaktorzy wiele wiedzą z literatury i życia, a rozumie się przez to, że to, czego z życia się nie nauczyli albo nie chcieli się nauczyć, poznali za sprawą literatury, szczególnie w kwestii tików i manii, wszak wiadomo aż za dobrze, iż nie istnieją bohaterowie normalni, w przeciwnym razie nie byliby bohaterami, wszystko razem może oznaczać, jak sądzę, iż Raimundo Silva przejął z poprawionych przez siebie książek zespół cech, które z upływem czasu przemieszały się z jego własnymi i w końcu stworzyły tę spójną, zarazem jednak pełną sprzeczności całość zwaną charakterem. Teraz znajduje się na schodach Świętego Kryspina, patrzy na psa łypiącego na niego oczyma, mógłby zadać sobie pytanie, do jakiej postaci książkowej jest teraz podobny, szkoda, że to zwierzę nie jest wilkiem, bo natychmiast nasunęłoby się skojarzenie ze świętym Franciszkiem albo świnią, i byłby świętym Antao albo lwem, i byłby świętym Markiem albo wołem, i byłby świętym Łukaszem albo orłem, i byłby Janem Ewangelistą, albo baranem, i byłby Chrzcicielem, nie wystarczy, że powiedzieliśmy, iż pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, jeśli świat dalej będzie szedł w tym kierunku, może się okazać ostatnim. Pies potrafi być przyjacielem pod warunkiem, że mu się odwzajemni przyjaźń, jak myśli w tej chwili Raimundo Silva, stojąc twarzą w twarz z wygłodniałym zwierzakiem, aż za dobrze widać, że tutejsi mieszkańcy nie darzą sympatią psiego rodu, może są oni w prostej linii potomkami Maurów, którzy ze względów religijnych od dawien dawna nienawidzą psów, choć są, jedni i drudzy, braćmi w Allachu. Pies, z ponad ośmioma wiekami złego traktowania we krwi i w genach, uniósł głowę, aby wydać z siebie jęk żałości, bezwstydny skowyt rozgoryczenia, ale też beznadziei, prośby o jedzenie, skamlenie czy wyciąganie ręki bardziej jest objawem wewnętrznej rezygnacji niż zewnętrznym wyrazem cierpienia. Raimundo Silva nie ma wyznaczonej godziny spotkania, Do jutra, powiedziała pani doktor Maria Sara, ale już robi się późno, najgorszy jest ten pies, który nie pozwala mu iść swoją drogą, skamlenie przeszło w płacz, inaczej niż u ludzi, którzy najpierw płaczą, a dopiero potem wyją, zwierzę prosi, domaga się i błaga o kęs chleba, kość, jakby ten prosty człowiek był Bogiem we własnej osobie, używa się teraz bardzo trudnych do otworzenia albo przewrócenia kubłów na śmieci, dlatego konieczność jest tak nagląca, mój panie. Postawiony przed wyborem pomiędzy ruszeniem naprzód i wyrzutem sumienia, że to zrobił, Raimundo Silva postanawia wrócić do domu po coś, czego głodny pies nie odważy się zlekceważyć, wchodząc po schodach, patrzy na zegarek, Robi się późno, wszedł gwałtownie, wprawiając w przerażenie gosposię przyłapaną na oglądaniu telewizji, ale nie zwrócił na nią uwagi i poszedł do kuchni, przejrzał szuflady, garnki, otworzył lodówkę, pani Maria nie miała odwagi zapytać, Potrzebuje pan czegoś, ani nawet okazać zdziwienia, do czego ma pełne prawo, bo jak już wiadomo, została przyłapana in flagranti na lenieniu się w pracy i teraz stara się odzyskać pewność siebie, wyłączyła telewizor i przesuwa meble, hałasuje demonstracyjnie w szalonej pracy, to czysta strata czasu, bo Raimundo Silva, jeśli nawet zauważył popełnione przewinienie, nawet o nim nie pomyślał, tak bardzo był zaaferowany swoim spóźnieniem i dobrym uczynkiem, jakim będzie położenie przed psem zawiniętych w gazetę łupów, trochę gotowanej kiełbasy, plasterek tłustej szynki, trzy kawałki chleba, szkoda, że nie ma tam grubej kości na uspokojenie, podczas trawienia nie ma nic lepszego niż kość, żeby pobudzić ślinianki i wzmocnić zęby psa. Trzasnęły drzwi, Raimundo Silva już schodzi po schodach, pani Maria na pewno podeszła do okna popatrzeć, następnie wróciła, włączyła telewizor, nie straciła nawet pięciu minut telenoweli, to nic takiego.

1 ... 20 21 22 23 24 25 26 27 28 ... 51 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название