Tam, gdzie spadaja anioly
Tam, gdzie spadaja anioly читать книгу онлайн
Ka?dy chyba cz?owiek, cho? raz w swoim ?yciu zastanawia? si? nad mechanizmami kieruj?cymi jego losem. Co powoduje, ?e pijany kierowca wybierze akurat t? sam? ulic?, przez kt?r? mam przej??? ?e nagle, bez powodu zapadn? na straszn? chorob?, lub nie zrealizuj? si? moje marzenia? Takie wydarzenia ka?? pow?tpiewa? w ci?gi przyczynowo – skutkowe i powiedzenia, ?e "ka?dy jest kowalem w?asnego losu". Niestety, nieszcz??cia cz?sto zdarzaj? si? bez przyczyny. Gdzie podziewa si? wtedy Anio? Str??? "Tam gdzie spadaj? anio?y" jest sz?st? ksi??k? Doroty Terakowskiej i trzeci?, wyr??nion? nagrod? Polskiej Sekcji ?wiatowego Kuratorium dla M?odzie?y (IBBY). Autorka przedstawia w niej wizj? ?wiata, w kt?rym odwieczn? walk? tocz? dobro i z?o.
Pewnego dnia, ma?a Ewa jest ?wiadkiem dziwnej sceny, rozgrywaj?cej si? na niebie. Obserwuje walk? bia?ych i czarnych postaci ze skrzyd?ami. Jedna z tych ?wietlistych istot zostaje pokonana i spada w g?szcz pobliskiego lasu. Na nieszcz??cie dziewczynki jest to jej Anio? Str??. Rodzice (wyznawcy szkie?ka i oka) nie chc? uwierzy? w fantastyczn? opowie?? dziewczynki. Zaj?ci prac?, brak czasu refunduj? jej zabawkami. Jednak nawet oni nie mog? pozosta? oboj?tni wobec niewyt?umaczalnego pecha, kt?ry zaczyna prze?ladowa? ich dziecko. Z?amania, choroby i pot?uczenia zdarzaj? si? Ewie wyj?tkowo cz?sto. Tylko babcia, kt?ra zdaje si? patrze? na ?wiat bardziej sercem ni? rozumem, podejrzewa nadnaturaln? przyczyn? tych nieszcz???. W ko?cu przychodzi czas na najgorsze. Trzynastoletnia ju? dziewczynka zapada na nieuleczalna bia?aczk?. Rodzice wtr?ceni w mrok rozpaczy musz? odrzuci? pancerz racjonalizmu i zaakceptowa? istnienie si? nie daj?cych si? wyt?umaczy? rozumem. Zadziwiaj?cy ci?g przypadk?w kieruje ich nadzieje ku Anio?om. A jeden z nich jest ca?kiem blisko… str?cony i okaleczony niebia?ski opiekun Ewy – Ave – przyj?? posta? miejscowego, upo?ledzonego bezdomnego. Pozbawiony anielskich skrzyde?, opuszczony i zrozpaczony musi si? ukrywa? przed lud?mi. Jego jedynym towarzyszem jest czarny anio? – Vea, z kt?rym Ave prowadzi rozmow? na temat tego, co ich (a zarazem ca?e dobro i z?o) ??czy i dzieli. Vea twierdzi, ?e tylko wsp??istnienie bieli i czerni warunkuje porz?dek ?wiata. M?wi o nierozerwalnym zwi?zku dobra i z?a, ?wiat?a i ciemno?ci, dobroczynienia i grzechu.
Czy Ewie uda si? odnale?? i przywr?ci? niebu swojego okaleczonego anio?a? Czy b?dzie w stanie zwalczy? trawi?c? j? ?mierteln? chorob? i pom?c demonowi z?a znale?? ni? porozumienia z jego anielskim bratem?
Dorota Terakowska buduje syntetyczny obraz wsp??czesnego ?wiata, ogarnia wiele problem?w w?a?ciwych schy?kowi tysi?clecia ale i ponadczasowych. S? to m.in. problemy samotno?ci cz?owieka, cierpienia, ?mierci, bezdomno?ci i odpowiedzialno?ci. Wiele jest trafnych spostrze?e? dotycz?cych zwi?zk?w rodzinnych i s?siedzkich. Wspania?a narracja i dialogi nie pozwalaj? oderwa? si? od lektury. I chocia? nie jest to ksi??ka akcji, losy bohater?w ?ledzi si? z zapartym tchem.
Powie?? mo?na interpretowa? na wiele sposob?w. Warto zwr?ci? uwag? na znacz?ce imiona bohater?w. Dobry Ave, z?y Vea i Ewa – istota ludzka, nosz?ca i ??cz?ca w sobie pierwiastek dobra i z?a. (imi? dziewczynki mo?na odwo?a? do Pramatki, a wi?c los Ewy jest poniek?d metafor? losu cz?owieka). Taki obraz ?wiata, przedstawiony przez autork?, nie jest nowy. Symbolizuje go taoistyczna mandala. Pojawia si? tak?e w ?wiatopogl?dach manichejskich.
Wnikliwy czytelnik otrzyma od powie?ci wszystko to, co powinien: zach?t? do refleksji, ciekaw? fabu??, mo?liwo?? w?asnej interpretacji zdarze?. To wspania?a ksi??ka zar?wno dla m?odzie?y jak i doros?ych.
Adam Skubiszewski
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Mrok gęstniał, półczłowiek w Avem płakał, półanioł zaś czuł ból dwóch Prawd.
Jan tkwił przed komputerem. Gigabajty informacji o Aniołach przeraziły go, ale starannie ukrył to przed rodziną. Kto bowiem aż tak serio traktuje te baśniowe Istoty, aby poświęcać im tyle miejsca w światowej sieci?! Szaleńcy? Mitomani? Żartownisie? I od czego zacząć przeszukiwanie internetowych zasobów dotyczących angelologii?
Zaczął pracowicie kopiować po kolei wszystkie pliki – artykuły, dokumenty i opinie na temat Aniołów. Jednak po dwóch godzinach doszedł do wniosku, że nawet gdyby miał na to poświęcić cały swój czas, to i tak nie zdąży. Musi dokonać wyboru. Jako naukowiec, najpierw zajmie się anielska historią. Bo, ku jego zdumieniu, było i coś takiego jak anielska historia.
“Anielska historia… Ktoś tu zwariował. Oni, autorzy tych tekstów, czy ja? Nigdy nie traktowałem serio niczego, czego nie da się zważyć, zmierzyć, rozłożyć na atomy i precyzyjnie opisać. A może jednak istnieją zjawiska i rzeczy, których nie da się zbadać naukowymi metodami? I skoro świat jest pełen niezbadanych tajemnic, to jest w nim miejsce także na Anioły?”, rozmyślał Jan, patrząc, jak pracuje drukarka, wypluwając kolejne zdumiewające, dziwaczne teksty.
Anioły – twierdzili z powagą angelolodzy wszystkich epok – istnieją tak długo, jak długo istnieje ludzkość. A może nawet dłużej. Nie jest wykluczone, że pierwszą skrzydlatą istotę na Niebie dostrzegł już neandertalczyk siedzący przed swą jaskinią i krzeszący ogień. W każdym razie wśród rozlicznych naskalnych rysunków i malowideł, pozostawionych przez pierwotne plemiona, znajdowały się, obok figur zwierząt i ludzkich postaci, także tajemnicze skrzydlate istoty. I choć różni maniacy upierali się, że to kosmici, angelolodzy twierdzili, że to Anioły.
“Kilkadziesiąt tysięcy lat temu!”, pomyślał Jan…4000 lat przed narodzinami Chrystusa w jednym z najstarszych miast świata, w babilońskim Ur, nieznany starożytny artysta ulepił z wypalonej gliny dziwną postać ze skrzydłami. Współcześni archeologowie, którzy ją odkopali, uznali ją za Anioła. Religioznawcy odkrywali Anioły w wierzeniach niemal wszystkich starożytnych ludów.
“Wszystkich starożytnych ludów…?!” zadziwił się Jan. Był przekonany, że Anioły to katolicki wymysł. Przypuszczał też, że wymyślono je po to, by ułatwić dzieciom przyswojenie kanonów wiary. Dzieciom, a także niektórym dorosłym. Tymczasem Internet objawiał mu zaskakującą prawdę, że w Anioły wierzono od prawieków, i w dodatku wierzyli w nie ludzie bez względu na wiek, płeć czy wyznawanego Boga.
Swoich Aniołów miał zatem nie tylko Bóg chrześcijan, ale i Allach, Jahwe i Budda. Aniołów islamu zwano malaika, czyli posłańcy. Nosili imiona “Izrafel”, czyli Anioł Ognisty, “Mika’il” – zarządzający deszczem, “Djibril” – wstępujący w oceany, aby potem strząsać z siebie tysiące kropel, z których powstawały nowe Anioły. Jednak nie wszystkie islamskie Anioły były posłuszne Bogu, który je uczynił pośrednikami między sobą a ludźmi. Allach rozgniewał się więc na niektóre z nich, za ich pychę i próżność, i strącił do Piekła, aby tam strzegły porządku. Anioły piekielne to Harut, Marut i Malik.
Bóg starożytnych Persów także posiadał zastępy Aniołów i żądał od nich uwielbienia, które chętnie mu okazywały. Ale potem, gdy ów Bóg stworzył kobietę z mężczyzną i dla nich również zażądał anielskiej czci, Iblis oznajmił: “Ja jestem lepszy od Adama. Ty stworzyłeś mnie z ognia, jego stworzyłeś z gliny”. Bóg zawołał wówczas: “Zejdź, Iblisie, z moich oczu!”, i Iblis zstąpił do Piekła.
Także Bóg chrześcijan strącił z Niebios zastęp nieposłusznych skrzydlatych sług, a upadłe Anioły stały się mieszkańcami Piekieł. Święty Jan snuje w Apokalipsie opowieść o wielkiej bitwie w Niebiosach, której przewodził Anioł o imieniu Michał.
Mimo ogromnej różnorodności Aniołów, występujących w różnych religiach i służących odmiennym Bogom, jest jednak coś, co je łączy: otóż wszystkie Anioły uformowane są ze Światła. Skoro tak, to być może znajdują się ponad religiami i bóstwami; są starsze niż imiona, które ludzie nadawali Bogom. A może starsze niż Bogowie? Może to Anioły utkały Boga ze swych świetlistych myśli?
“Są ze Światła…”, zamyślił się Jan, “zatem gdyby znajdowały się gdzieś w pobliżu, nie można byłoby ich zobaczyć; może są podobne do płomienia, promieni słońca lub poświaty księżyca. Być może astronomowie oglądają je przez teleskopy, nic o tym nie wiedząc?”
Potem Jana uderzyła inna myśl: jeśli istnienie Aniołów potwierdzano od tysięcy lat, to niemożliwe, by wszystkie wyginęły równie nagle jak na przykład dinozaury! Porównanie Aniołów z dinozaurami wydało mu się odrobinę niedorzeczne, a nawet bluźniercze. Mimo że nadal nie umiał i nie chciał w nie uwierzyć, równocześnie nabierał wobec nich szacunku.
Westchnął, kliknął myszą i znalazł się w Oksfordzie, w tamtejszej sędziwej i szacownej bibliotece. Czy tu znajdzie coś o Aniołach? Naukowcy z najbardziej renomowanej uczelni świata nie będą się chyba nimi zajmować?
I znowu spotkała go niespodzianka: oksfordzki słownik powszechny oczywiście podawał definicję skrzydlatej istoty. Jan się wzburzył, a nawet poczuł urażony. Skopiował zdanie: “Anioł – duch pośredniczący albo boski posłaniec; należy do szeregu duchowych istot, przewyższających człowieka swą mocą oraz inteligencją, a będących orszakiem i posłannikami Boga”. Definicja brzmiała nader poważnie, bez ironicznego tonu czy typowych dla naukowego żargonu słówek podających coś w wątpliwość: “podobno”, “jakoby”, “prawdopodobnie”, “według przekonania”… Oksfordzka definicja brzmiała tak serio, jakby jej autor widział Anioła na własne oczy.
Jan westchnął ciężko i szperał dalej, wciąż natrafiając na kolejne anielskie ślady. Były wszędzie: w dziale historii, historiozofii i historii sztuki; w religioznawstwie, archeologii i etyce; w filozofii, etnografii i literaturoznawstwie. Aniołami zajmowali się szaleńcy i mistycy, ale także bardzo poważni naukowcy. Plon ich dociekań i przemyśleń dostępny był teraz w Internecie.
Oksfordczycy ze szczególnym upodobaniem rozwijali anielskie wątki. Jak się okazało, Anioły widywali też starodawni wikingowie (ci wytrwali morscy rozbójnicy zawędrowali także na Wyspy Brytyjskie) i zwali je walkiriami. Właśnie stąd, z nordyckich mitów, walkirie przeszły do starogermańskich legend. Z kolei Grecy określali je mianem hora, a Persowie fereshta lub peri. Hindusi mieli dla nich wiele imion, między innymi apsaras lub daikiri. W Anioły wierzyli wyznawcy zoroastryzmu, buddyzmu, taoizmu, konfucjanizmu, a także wyznawcy starożytnego chińskiego mędrca Lao Tsy. Uwielbiali je starożytni Grecy, Rzymianie i – jeszcze wcześniej – mieszkańcy Asyrii i Mezopotamii. Odkrywcy obu Ameryk odnaleźli ich wizerunki zarówno u Majów, Inków, Azteków, którzy stworzyli potężne, osiadłe cywilizacje, jak i u Indian północnych, którzy byli koczownikami. Nomadami były też plemiona semickie, zanim trafiły do Ziemi Obiecanej i założyły państwo. A właśnie w judaizmie Anioł odgrywał, i wciąż odgrywa, ogromną rolę, może nawet większą niż w chrześcijaństwie…
– …wszystko, dosłownie wszystko przekopałyśmy i nic! Nie ma żadnego pióra! – dobiegł go głos zziajanej teściowej.
Jan aż podskoczył. Z niechęcią odwrócił głowę od monitora i szeroko otworzył oczy ze zdumienia: zazwyczaj zadbana starsza pani tym razem była zlana potem, zakurzona, a w jej rozwichrzonym koku powiewały pajęczyny. Obok niej, równie utrudzona i brudna, stała Ewa.
– Babciu, to dopiero początek – powiedziała z nadzieją. – Przejrzałyśmy tylko kilka twoich skrytek i piwnicę. Przed nami cały strych.
– Wiesz, że nie lubię schodów. Zawsze się boję, że z nich spadnę. Myślisz, że wchodziłabym specjalnie na strych schować ptasie pióro? – spytała z powątpiewaniem babcia.
– To nie jest zwykłe ptasie pióro – powiedziała Ewa.
– To na pewno nie jest zwykłe pióro – przytaknęła zdecydowanie Anna, która właśnie wróciła z miasta.